Mona Liza z Luwru może być fałszerstwem
Nabieranie kolekcjonerów i muzeów jest tak samo opłacalne, jak ich okradanie, a przy tym bezpieczniejsze. Aż 40 proc. dzieł znajdujących się w prywatnych i publicznych kolekcjach to falsyfikaty - twierdzą brytyjscy rzeczoznawcy. Nawet w renomowanych domach aukcyjnych wystawiane są podróbki dzieł dawnych mistrzów. Podważana jest autentyczność prawie setki obrazów Vincenta van Gogha (wraz ze "Słonecznikami", które na aukcji w Nowym Jorku w 1987 r. za 40 mln USD kupiło japońskie towarzystwo ubezpieczeniowe). Większość falsyfikatów van Gogha najprawdopodobniej wyszła spod pędzla przyjaciela malarza Claude'a Emile'a Schuffeneckera. Dowody na to, że rynek sztuki obraca głównie podróbkami, przedstawiają autorzy serialu "Oszustwa w świecie sztuki", który na początku maja pokaże kanał Discovery.
Arcyfałszerze
Do niedawna perłą kolekcji muzeum Sofii Imber w stolicy Wenezueli Caracas była "Odaliska w czerwonych szarawarach" Henri Matisse'a. Obraz był jedynym dziełem mistrza w publicznych zbiorach w Ameryce Łacińskiej. Kupiono go w 1981 r. za 3 mln USD w jednej z nowojorskich galerii. W 2002 r. okazało się, że to falsyfikat. Patrick Laycock z Brukseli, znany ekspert sztuki, twierdzi, że jedna trzecia sprawdzanych przez niego dzieł to podróbki. Precyzyjne zbadanie podejrzanych płócien jest zwykle niemożliwe, bo nie pozwalają na to ich właściciele. Często dzieła sztuki kupuje się, by załatwić sobie odpis podatkowy, jako zabezpieczenie kredytów, a nawet by wyprać pieniądze. Wielu nabywców nie jest więc zainteresowanych ujawnieniem fałszerstwa.
Autorzy serialu "Oszustwa w świecie sztuki" dotarli do ludzi, którzy wyprowadzali w pole kolekcjonerów, domy aukcyjne i muzea. Holender Geert Jan Jansen, zwany fałszerzem stulecia, osiągnął mistrzostwo w podrabianiu prac Matisse'a, Picassa i Magritte'a. Zaczynał od fałszowania obrazów Appela, gdy ten jeszcze żył. Autentyczność jednego z takich falsyfikatów potwierdził sam malarz. Po spędzeniu kilku lat we francuskim więzieniu Jansen wrócił do Holandii i nadal maluje dzieła mistrzów, tyle że na odwrocie płócien umieszcza słowo "falsyfikat", a u dołu obrazów sygnaturę "dla Matisse'a".
Arcyfałszerz John Myatt po wyjściu z więzienia również żyje ze sprzedaży "autentycznych falsyfikatów". Wraz ze swoim wspólnikiem Johnem Drewe'em zdołał oszukać najbardziej znanych marszandów, ekspertów domu aukcyjnego Sotheby's oraz specjalistów z tak znanych muzeów, jak Tate Gallery oraz Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie. Drewe zajmował się podrabianiem dokumentów, Myatt malował natomiast obrazy w stylu Picassa, Matisse'a, Chagalla, Dubuffeta i Giacomettiego. Łącznie stworzył ponad 200 falsyfikatów. Korzystał z bardzo prymitywnych materiałów, na przykład emulsyjnych farb do malowania ścian. Swoje dzieła postarzał za pomocą ziemi ogrodowej i kurzu z odkurzacza. Zanim wpadli, fałszerze zarobili ponad 2 mln funtów. - Ludzie pragną mieć prawdziwego Chagalla, choćby nawet był fałszywy - żartuje Myatt.
Lepszy do Vermeera
Vincenzo Perugia, który w 1911 r. wyniósł z Luwru "Mona Lizę", po aresztowaniu przedstawiał się jako włoski patriota, pragnący zwrócić ojczyźnie arcydzieło da Vinci. Prawda była inna: Perugia działał na zlecenie markiza de Valfierno, brazylijskiego marszanda, który planował sprzedanie na czarnym rynku sześciu kopii słynnego obrazu. Czy zatem płótno, które oglądamy w Luwrze, jest oryginalnym obrazem Leonarda? Robert Noah, autor książki "Człowiek, który ukradł Mona Lizę", twierdzi ironicznie, że obraz "z pewnością jest tym, który odzyskano".
Guru współczesnych fałszerzy jest Hans van Meegeren. Holender do perfekcji opanował technikę Vermeera. Cudownie odnalezione dzieła zostały przez ekspertów uznane za jedne z najwspanialszych w dorobku mistrza z Delft. Jednym z klientów van Meegerena był marszałek III Rzeszy Hermann Göring.
Cudowne rozmnożenie Kossaków
W Polsce w 2003 r. oferowano podrobioną "Martwą naturę" Jerzego Nowosielskiego. Obraz miał nawet ekspertyzę historyka sztuki z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Jednak najczęściej w naszym kraju podrabia się obrazy Kossaków. Eksperci aukcyjni szacują, że na rynku jest więcej podróbek niż prawdziwych ich dzieł. Nic więc dziwnego, że nawet oni często nie są w stanie stwierdzić, czy dane płótno jest oryginałem.
Arcyfałszerze
Do niedawna perłą kolekcji muzeum Sofii Imber w stolicy Wenezueli Caracas była "Odaliska w czerwonych szarawarach" Henri Matisse'a. Obraz był jedynym dziełem mistrza w publicznych zbiorach w Ameryce Łacińskiej. Kupiono go w 1981 r. za 3 mln USD w jednej z nowojorskich galerii. W 2002 r. okazało się, że to falsyfikat. Patrick Laycock z Brukseli, znany ekspert sztuki, twierdzi, że jedna trzecia sprawdzanych przez niego dzieł to podróbki. Precyzyjne zbadanie podejrzanych płócien jest zwykle niemożliwe, bo nie pozwalają na to ich właściciele. Często dzieła sztuki kupuje się, by załatwić sobie odpis podatkowy, jako zabezpieczenie kredytów, a nawet by wyprać pieniądze. Wielu nabywców nie jest więc zainteresowanych ujawnieniem fałszerstwa.
Autorzy serialu "Oszustwa w świecie sztuki" dotarli do ludzi, którzy wyprowadzali w pole kolekcjonerów, domy aukcyjne i muzea. Holender Geert Jan Jansen, zwany fałszerzem stulecia, osiągnął mistrzostwo w podrabianiu prac Matisse'a, Picassa i Magritte'a. Zaczynał od fałszowania obrazów Appela, gdy ten jeszcze żył. Autentyczność jednego z takich falsyfikatów potwierdził sam malarz. Po spędzeniu kilku lat we francuskim więzieniu Jansen wrócił do Holandii i nadal maluje dzieła mistrzów, tyle że na odwrocie płócien umieszcza słowo "falsyfikat", a u dołu obrazów sygnaturę "dla Matisse'a".
Arcyfałszerz John Myatt po wyjściu z więzienia również żyje ze sprzedaży "autentycznych falsyfikatów". Wraz ze swoim wspólnikiem Johnem Drewe'em zdołał oszukać najbardziej znanych marszandów, ekspertów domu aukcyjnego Sotheby's oraz specjalistów z tak znanych muzeów, jak Tate Gallery oraz Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie. Drewe zajmował się podrabianiem dokumentów, Myatt malował natomiast obrazy w stylu Picassa, Matisse'a, Chagalla, Dubuffeta i Giacomettiego. Łącznie stworzył ponad 200 falsyfikatów. Korzystał z bardzo prymitywnych materiałów, na przykład emulsyjnych farb do malowania ścian. Swoje dzieła postarzał za pomocą ziemi ogrodowej i kurzu z odkurzacza. Zanim wpadli, fałszerze zarobili ponad 2 mln funtów. - Ludzie pragną mieć prawdziwego Chagalla, choćby nawet był fałszywy - żartuje Myatt.
Lepszy do Vermeera
Vincenzo Perugia, który w 1911 r. wyniósł z Luwru "Mona Lizę", po aresztowaniu przedstawiał się jako włoski patriota, pragnący zwrócić ojczyźnie arcydzieło da Vinci. Prawda była inna: Perugia działał na zlecenie markiza de Valfierno, brazylijskiego marszanda, który planował sprzedanie na czarnym rynku sześciu kopii słynnego obrazu. Czy zatem płótno, które oglądamy w Luwrze, jest oryginalnym obrazem Leonarda? Robert Noah, autor książki "Człowiek, który ukradł Mona Lizę", twierdzi ironicznie, że obraz "z pewnością jest tym, który odzyskano".
Guru współczesnych fałszerzy jest Hans van Meegeren. Holender do perfekcji opanował technikę Vermeera. Cudownie odnalezione dzieła zostały przez ekspertów uznane za jedne z najwspanialszych w dorobku mistrza z Delft. Jednym z klientów van Meegerena był marszałek III Rzeszy Hermann Göring.
Cudowne rozmnożenie Kossaków
W Polsce w 2003 r. oferowano podrobioną "Martwą naturę" Jerzego Nowosielskiego. Obraz miał nawet ekspertyzę historyka sztuki z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Jednak najczęściej w naszym kraju podrabia się obrazy Kossaków. Eksperci aukcyjni szacują, że na rynku jest więcej podróbek niż prawdziwych ich dzieł. Nic więc dziwnego, że nawet oni często nie są w stanie stwierdzić, czy dane płótno jest oryginałem.
Więcej możesz przeczytać w 17/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.