Polki należą do najinteligentniejszych drapieżców na światowym rynku cenowych atrakcji
Książę William, syn brytyjskiego następcy tronu, przyprawił w lipcu o omdlenie kasjerkę hipermarketu Tesco w Folkestone, gdy kupił tam T-shirt przeceniony z dwóch funtów na jednego funta (5,6 zł). Anne Hathaway, 24-letnia amerykańska aktorka, również jest znaną łowczynią okazyjnych wyprzedaży (ang. bargain hunter). Co pikantne, w filmie "Diabeł ubiera się u Prady" zagrała ona asystentkę demonicznej, uzależnionej od luksusowych dóbr, redaktor naczelnej prestiżowego miesięcznika o modzie. - Tuż po tym, jak obsadzono mnie w filmie, wpadłam w nowojorskim sklepie Barneys na Lauren Weisberger [autorkę powieści "Diabeł ubiera się u Prady"] kupującą tam buty na przecenie. Pokrewna dusza! - wspominała, gdy w sierpniu dziennikarze magazynu "People" spotkali ją w odzieżowym dyskoncie Naf Naf w Saint Tropez. Politycy, gwiazdy kina i muzyki noszący do wartych ponad 1,5 tys. zł butów Prady koszule z promocyjnych koszy w hipermarketach typu Aldi to symbole rewolucji konsumenckiej, dokonującej się przede wszystkim wśród klasy średniej. Jej hasłem jest "możliwie najlepsza jakość za możliwie najniższą cenę".
Konsumenckiej rewolucji przewodzą kobiety - nie tylko podczas rozkręcającego się właśnie na świecie i w Polsce szaleństwa przedświątecznych wyprzedaży. Polki są przy tym prawdziwym wyzwaniem dla sprzedawców: w sporządzonym na zlecenie operatora kart kredytowych Visa Europe rankingu tzw. inteligencji zakupowej mieszkańców państw unii nasi obywatele prowadzą, wyprzedzając m.in. Brytyjczyków - nieuleczanych bargain hunters. Dystansują też oszczędnych Niemców. Potrafimy zachować kontrolę nad wydatkami, zakup poprzedzamy porównaniem cen u różnych sprzedawców, bezlitośnie zmieniamy marki i producentów, o ile ktoś nowy zaproponuje podobną albo lepszą jakość i niższą cenę. Biorąc pod uwagę, że to kobiety podejmują 60-85 proc. decyzji o zakupach, w dużej mierze właśnie im, dokonującym rozsądniejszych zakupów niż mężczyźni, zawdzięczamy, że stać nas na coraz więcej za coraz mniej.
Metka zamiast poroża
Aktorki Sharon Stone i Jane Seymour zawzięcie targują się nawet w luksusowych butikach i salonach kosmetycznych, sklepy z dość tanią bielizną chwalą się takimi klientkami jak Angelina Jolie i Gwyneth Paltrow. Były prezydent USA Bill Clinton nieraz robił sprawunki w najtańszej sieci handlowej Wal-Mart. Dla niektórych to wręcz swoisty sport, nawet nałóg. Niektóre młode Amerykanki i Brytyjki kolekcjonują jak trofea metki z najlepszych (czyli kupionych po najbardziej okazyjnej cenie) bluzek, spódnic, garsonek, by móc się pochwalić udanymi zakupami przed znajomymi.
"Zakupy przeistoczyły się w polowanie na skarby - ciągłe poszukiwanie w globalnym, nieprawdopodobnie wielkim, składzie towarów i usług z zamiarem znalezienia za każdym razem czegoś wartościowego. (...) Kiedy klienci znajdą właściwy produkt po właściwej cenie, życie od razu wydaje im się wspaniałe - nawet jeśli jest to mydło za dwa dolary albo nocleg w motelu za 49 dolarów" - zauważa Michael J. Silverstein, wiceprezes Boston Consulting Group, który w bestsellerze "Treasure Hunt: Inside the Mind of the New Consumer" wyjaśnia motywy, którymi kieruje się nowy typ klienta - ten, który swoim nowym BMW podjeżdża po zakupy do dyskontu typu Lidl. Kupując rozsądnie, Amerykanie oszczędzają nawet 100 mld dolarów rocznie. Ale ostro polują też Polacy. W sondażu Ipsos przeprowadzonym w 2003 r. zainteresowanie wyprzedażami jako okazją do świetnych zakupów wykazało aż 74 proc. badanych - więcej niż w Wielkiej Brytanii. Niedawno za największych łowców okazji w Europie uznał nas również niemiecki oddział GfK.
Istotą opisanego przez Silversteina zjawiska nie jest tylko pogoń za najniższą ceną, lecz swoista "wartość dodana", której poszukują klienci, a ta jest bardzo subiektywna. W wypadku taniej linii lotniczej będzie nią wyłącznie najniższa możliwa cena za bezpieczny, ale niekoniecznie komfortowy przelot. W wypadku zabytkowego mebla będzie nią prestiż przysparzany przez tę rzecz nabywcy, mimo że okazyjna cena może w praktyce oznaczać tu wydanie dużych pieniędzy. Idealnym przykładem spełniającym warunki tego rodzaju okazji będą dżinsy PierreŐa Cardina, kupione na aktualnej wyprzedaży w butikach przy Oxford Streetw Londynie (zakładając, że tego zakupu dokonalibyśmy przy okazji i tak koniecznego wyjazdu). Tam kosztują 140 zł, podczas gdy w polskim firmowym sklepie - około 370 zł.
Współcześni łowcy okazji mogą znaleźć produkt o najlepszym - dla nich - stosunku jakości do ceny zarówno w hipermarkecie, na wyprzedaży w butiku, internetowym e-sklepie, jak i na bazarze z używanymi rzeczami. - Gdy tylko mam wolną chwilę, wyruszam na łowy na pchle targi i do second-handów. Wyszukuję tam torebki, nietypowe nakrycia głowy lub rękawiczki, mające niepowtarzalny charakter. Niedawno mama znalazła dla mnie toczek z lat 60. - hit tegorocznej zimy. Nie kupiłabym takiego w zwykłym sklepie - mówi "Wprost" Joanna Brodzik, znana z ról w popularnych wśród młodych Polaków serialach "Kasia i Tomek" i "Magda M.".
Syndrom Magdy M.
Na początku listopa-da 2006 r. projektanci holenderskiego studia Viktor & Rolf urządzili w Los Angeles imprezę dla celebrities, by uczcić wprowadzenie do sprzedaży w sklepach z odzieżą H&M zaprojektowanej przez nich sukni ślubnej za 349 USD (nieco ponad 1000 zł). W ten sposób H&M, popularna również w Polsce sieć ze średniego segmentu cenowego, regularnie stara się przyciągać i związać z sobą łowczynie "wartości dodanej". - Nasza strategia przewiduje sezonowe obniżki cen dwa razy w roku, z wyjątkiem niektórych kolekcji. Jest to ukłon w stronę kobiet, które nie mogą sobie pozwolić na zakup naszych torebek po normalnej cenie, my zaś dzięki temu poszerzamy grono klientek - mówi Bożena Batycka, projektantka i właścicielka salonów z elegancką galanterią skórzaną. Klientek takich jak 22-letnia Natalia Pawlicka, studentka Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. - Podczas jednego dnia wyprzedaży mogę wydać całą pensję, a nawet zapożyczyć się u rodziców, rezerwując sobie wcześniej dzień wolny specjalnie na kilkugodzinne zakupy - mówi Pawlicka.
W ankiecie zleconej przez firmę Cefic, zarządcę dziesięciu centrów handlowych, w tym największej w Warszawie Arkadii, badani mieszkańcy stolicy za uosobienie "miejskości" nieodłącznie związanej dla nich z wizytami w centrach handlowych (dla 10 proc. to typowy sposób spędzania wolnego czasu, 30 proc. uważa zakupy za przyjemność) uznali bohaterkę serialu "Magda M." - młodą, ambitną, niezależną finansowo, samotną prawniczkę. To wzór dla najaktywniejszej grupy bargain hunterów wśród naszej klasy średniej. Jak wynika z ubiegłorocznego raportu Acxiom (dysponuje bazą danych o ponad dwóch milionach gospodarstw domowych), niemal połowę pracujących Polek w wieku 25-35 lat przyciągają do sklepów niskie ceny, 46 proc. z nich korzysta z katalogów wysyłkowych, a 44 proc. deklaruje zamiłowanie do wyprzedaży. Eldorado dla biznesu? Owszem, ale Magda M. to bardzo wymagający i świadomy konsument. Aż 83 proc. tego rodzaju kobiet ma wykształcenie średnie lub wyższe, prawie co trzecia z nich wciąż się kształci (choćby na kursach językowych), stanowią one m.in. większość czytelniczek książek, a także rosnącą grupę internautów (z sieci korzysta 67 proc. z nich). Mają coraz więcej pieniędzy do wydania, ale nie dadzą sobie wcisnąć byle czego.
Matriarchat finansowy
Władca wskazuje ręką na swoje włości rozciągające się za zamkowym oknem i mówi do młodego księcia: "Kiedyś to wszystko będzie twoje". "Co? Zasłony?" - pyta syn. Tę zabawną scenkę z filmu "Monty Python i święty Graal" przytacza Joseph Carrabis, który w artykule w serwisie internetowym iMedia Connection docieka, jakie są zakupowe zwyczaje kobiet i mężczyzn. Specjaliści ds. marketingu, ekonomiści i socjologowie od dawna wskazują, że decyzje kobiet mają raczej charakter strategiczny (dla pań ważne jest, na ile nabytek posłuży im w przyszłości), w przeciwieństwie do impulsywnych, czasem niezbyt przemyślanych, zakupów mężczyzn. Kobiety rzadziej niż mężczyźni są też one skłonne iść na kompromis w kwestii stosunku ceny do jakości. Lepszymi łowcami okazji czyni kobiety także większa na ogół cierpliwość, niezbędna choćby przy zbieraniu opinii o produkcie, porównywaniu jego cen czy staraniach o rabat.
- Chociaż zaoferowano mi duży upust, na zakup citrona c4 zdecydowałam się dopiero, gdy wytargowałam komplet opon zimowych gratis. Zaoszczędziłam około 20 proc. pierwotnej ceny auta [u dilerów, w zależności od wersji, kosztuje 60,2-89,5 tys. zł] - mówi aktorka Grażyna Wolszczak.
Siła ekonomiczna i wpływ kobiet na gospodarkę rosną we wszystkich krajach rozwiniętych. - Kiedy wybieramy się razem do sklepów, z reguły żona sama wyszukuje okazje - przyznaje przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak (wspólnie za to wybierają już w styczniu tzw. oferty first minute wycieczek na sezon letni, tańsze nawet o 20-30 proc.). Podobnie jest w większości nie tylko polskich rodzin. - Niewykluczone, że zrobiliśmy pierwszy krok w kierunku społeczeństwa matriarchalnego. Jeśli utrzymają się obecne trendy, od 2028 r. kobiety będą zarabiały więcej niż mężczyźni - stwierdził w jednym z wywiadów Michael J. Silverstein. Ocenia się, że Amerykanki kontrolują obecnie 51 proc. całego kapitału rodzin w USA, a za kilka lat odsetek ten wzrośnie do 60 proc. A to oznacza, że era prawdziwych okazji dopiero się zaczyna.
Obniżka albo śmierć
Presja pań już umacnia przewagę, jaką klienci uzyskali nad producentami i sprzedawcami, zmuszając tych ostatnich do zbijania cen na wyścigi. W Polsce symbolem tego trendu stały się przede wszystkim tanie linie lotnicze, które pojawiły się u nas na dobre zaledwie trzy lata temu. Większość pasażerów, planując podróż, porównuje ceny u wszystkich przewoźników (na przykład bilet do Luton pod Londynem w obie strony, wylot - 20 grudnia, powrót - 2 stycznia, kosztuje obecnie w Wizz Air 724 zł, a w easyJet - 556 zł), szuka promocji i w rezultacie często leci za granicę nawet za złotówkę, nie licząc opłat lotniskowych. SkyEurope niedawno zaoferowały 100 tys. biletów do różnych miast europejskich za 1 zł (bilet gratis i dopłata złotówki do opłat lotniskowych).
Co chwila otwierają się kolejne "okazyjne tereny łowieckie". Na przykład Niemcy, których nie byłoby normalnie stać na nocleg w którymś z kilkudziesięciu luksusowych hoteli grupy Kempinski (w berlińskim Hotel Adlon ceny wahają się od 500 euro do 2000 euro), w ramach promocji mogą się tam spędzić noc za 99 euro. W Polsce nowe możliwości przyniósł boom mieszkaniowy. - Jeśli tylko wiemy o zbliżającej się promocji w banku, a klientowi nie pali się grunt pod nogami, zawsze radzimy mu zaczekać z zaciągnięciem kredytu. Można zyskać obniżkę prowizji bankowej do zera lub zmniejszenie oprocentowania zwykle o około 0,2 proc. - mówi Paweł Majtkowski, analityk firmy doradczej Expander. Na przykład w promocji MultiBanku oprocentowanie naszego kredytu hipotecznego we frankach szwajcarskich zamiast 3,34 proc. wyniesie 2,99 proc., czyli pożyczając 200 tys. zł na 30 lat, zaoszczędzimy na odsetkach 13,7 tys. zł. Promocje oferują też deweloperzy. BRE.locum oferuje każdemu, kto do 15 grudnia podpisze umowę przedwstępną na mieszkanie o powierzchni ponad 100 m na osiedlu Brzozowy Park w podwarszawskim Józefosławiu, obniżkę ceny o 3,5 proc. (w wypadku największych lokali można oszczędzić około 18,7 tys. zł).
Furorę robią tzw. outlety sprzedające końcówki serii markowych ubrań, butów po cenach nawet o 50 proc. niższych (szybko przybywa takich sklepów w sieciach należących do polskiej firmy Semax oraz hiszpańskiej Neiver). W Niemczech pojawiły się nawet tzw. outlety tymczasowe, które po upływie określonego z góry terminu wyprzedaży zamykają podwoje, a pozostały im towar wysyłają do innego miasta, gdzie jest dalej przeceniany.
Wielki bazar
Maciej Grelowski, były prezes Orbisu, nie rusza się bez pliku kart stałego klienta - do sklepów z winami, odzieżowych, restauracji. Wyczekuje też na obniżki. - Na wyprzedaży z powodu zamknięcia sklepu Ermenegildo Zegna nabyłem mnóstwo ubrań "na zapas", zaś na początku roku kupiłem dzieciom w promocji hondę i forda, wyprodukowane w poprzednim roku kalendarzowym. Za te same de facto produkty zapłaciłem kilkanaście tysięcy złotych mniej - mówi Grelowski.
Możliwości zdobycia atrakcyjnych dóbr po niższych cenach jest dziś bez liku. Ten sam telefon Nokia 6070 w salonie Ery GSM kupimy średnio za 529 zł, zaś w Media Markt za 390 zł, za to odtwarzacz DVD Philips DVP5960 taniej o niemal 30 proc. niż w hipermarkecie Elektroworld dostaniemy w e-sklepie RTV Expert (za 265 zł). Niemało można również zaoszczędzić na zakupach żywności, artykułów higienicznych i innych kupowanych często towarów - Organizujemy tygodniowo nawet prawie tysiąc promocji cenowych. Wielu naszych klientów to łowcy okazji, którzy uważnie studiują gazetki promocyjne i doskonale orientują się, które produkty i kiedy są dostępne w niższych cenach. Promocje powodują wzrost sprzedaż nawet o kilkaset procent - mówi Przemysław Skory z Tesco Polska.
Nieocenioną pomocą dla łowczyń i łowców okazji jest Internet. - W listopadzie naszą stronę odwiedziło milion osób, podczas gdy w grudniu ubiegłego roku było ich 240 tys. - mówi Łukasz Zych, współwłaściciel i założyciel wrocławskiego Ceneo, jednej z najpopularniejszych w Polsce internetowych tzw. porównywarek cen (można dzięki niej porównać ceny 300 tys. produktów z 300 e-sklepów). Według danych firmy Gemius, w 2005 r. Polska była już ósmym co do wartości rynkiem handlu internetowego (obroty wzrosły niemal dwukrotnie, do 1,1 mld euro).
Tylko 17 proc. Polaków kupiło w ubiegłym roku coś w sklepie ulokowanym w innym państwie unii - czy to osobiście, czy za pośrednictwem Internetu. Wydaje się to zrozumiałe (podróż zwiększa koszty), jednak za granicą też można złowić wiele superokazji. Na przykład we Włoszech torebki firmy Furla kosztują 700-800 zł, u nas - 1200-1400 zł; bluzki La Costa, wciąż sprzedawane u nas w "normalnej" cenie 560 zł, w Hiszpanii dawno są przecenione na 120 zł.
Siedząc w salonie mieszkania kupionego za promocyjny kredyt hipoteczny, mając w otrzymanym za darmo od dewelopera garażu nowy samochód z kończącej rok przeceny, stos ubrań z wyprzedaży w centrum handlowym i bilet lotniczy do Paryża za złotówkę, możemy w końcu przeczytać też książkę Michaela J. Silversteina. Rzecz jasna, kupioną nie w zagranicznej księgarni podczas służbowej podróży (w Polsce jej jeszcze nie wydano), lecz zamówioną w internetowym sklepie Amazon - jest tam o ponad 9 USD tańsza. Tam przeczytamy, dlaczego tak lubimy polować na okazje i upewnimy się, że warto to robić.
Współpraca: Jakub Radziwon
Wojciech Tukan
Konsumenckiej rewolucji przewodzą kobiety - nie tylko podczas rozkręcającego się właśnie na świecie i w Polsce szaleństwa przedświątecznych wyprzedaży. Polki są przy tym prawdziwym wyzwaniem dla sprzedawców: w sporządzonym na zlecenie operatora kart kredytowych Visa Europe rankingu tzw. inteligencji zakupowej mieszkańców państw unii nasi obywatele prowadzą, wyprzedzając m.in. Brytyjczyków - nieuleczanych bargain hunters. Dystansują też oszczędnych Niemców. Potrafimy zachować kontrolę nad wydatkami, zakup poprzedzamy porównaniem cen u różnych sprzedawców, bezlitośnie zmieniamy marki i producentów, o ile ktoś nowy zaproponuje podobną albo lepszą jakość i niższą cenę. Biorąc pod uwagę, że to kobiety podejmują 60-85 proc. decyzji o zakupach, w dużej mierze właśnie im, dokonującym rozsądniejszych zakupów niż mężczyźni, zawdzięczamy, że stać nas na coraz więcej za coraz mniej.
Metka zamiast poroża
Aktorki Sharon Stone i Jane Seymour zawzięcie targują się nawet w luksusowych butikach i salonach kosmetycznych, sklepy z dość tanią bielizną chwalą się takimi klientkami jak Angelina Jolie i Gwyneth Paltrow. Były prezydent USA Bill Clinton nieraz robił sprawunki w najtańszej sieci handlowej Wal-Mart. Dla niektórych to wręcz swoisty sport, nawet nałóg. Niektóre młode Amerykanki i Brytyjki kolekcjonują jak trofea metki z najlepszych (czyli kupionych po najbardziej okazyjnej cenie) bluzek, spódnic, garsonek, by móc się pochwalić udanymi zakupami przed znajomymi.
"Zakupy przeistoczyły się w polowanie na skarby - ciągłe poszukiwanie w globalnym, nieprawdopodobnie wielkim, składzie towarów i usług z zamiarem znalezienia za każdym razem czegoś wartościowego. (...) Kiedy klienci znajdą właściwy produkt po właściwej cenie, życie od razu wydaje im się wspaniałe - nawet jeśli jest to mydło za dwa dolary albo nocleg w motelu za 49 dolarów" - zauważa Michael J. Silverstein, wiceprezes Boston Consulting Group, który w bestsellerze "Treasure Hunt: Inside the Mind of the New Consumer" wyjaśnia motywy, którymi kieruje się nowy typ klienta - ten, który swoim nowym BMW podjeżdża po zakupy do dyskontu typu Lidl. Kupując rozsądnie, Amerykanie oszczędzają nawet 100 mld dolarów rocznie. Ale ostro polują też Polacy. W sondażu Ipsos przeprowadzonym w 2003 r. zainteresowanie wyprzedażami jako okazją do świetnych zakupów wykazało aż 74 proc. badanych - więcej niż w Wielkiej Brytanii. Niedawno za największych łowców okazji w Europie uznał nas również niemiecki oddział GfK.
Istotą opisanego przez Silversteina zjawiska nie jest tylko pogoń za najniższą ceną, lecz swoista "wartość dodana", której poszukują klienci, a ta jest bardzo subiektywna. W wypadku taniej linii lotniczej będzie nią wyłącznie najniższa możliwa cena za bezpieczny, ale niekoniecznie komfortowy przelot. W wypadku zabytkowego mebla będzie nią prestiż przysparzany przez tę rzecz nabywcy, mimo że okazyjna cena może w praktyce oznaczać tu wydanie dużych pieniędzy. Idealnym przykładem spełniającym warunki tego rodzaju okazji będą dżinsy PierreŐa Cardina, kupione na aktualnej wyprzedaży w butikach przy Oxford Streetw Londynie (zakładając, że tego zakupu dokonalibyśmy przy okazji i tak koniecznego wyjazdu). Tam kosztują 140 zł, podczas gdy w polskim firmowym sklepie - około 370 zł.
Współcześni łowcy okazji mogą znaleźć produkt o najlepszym - dla nich - stosunku jakości do ceny zarówno w hipermarkecie, na wyprzedaży w butiku, internetowym e-sklepie, jak i na bazarze z używanymi rzeczami. - Gdy tylko mam wolną chwilę, wyruszam na łowy na pchle targi i do second-handów. Wyszukuję tam torebki, nietypowe nakrycia głowy lub rękawiczki, mające niepowtarzalny charakter. Niedawno mama znalazła dla mnie toczek z lat 60. - hit tegorocznej zimy. Nie kupiłabym takiego w zwykłym sklepie - mówi "Wprost" Joanna Brodzik, znana z ról w popularnych wśród młodych Polaków serialach "Kasia i Tomek" i "Magda M.".
Syndrom Magdy M.
Na początku listopa-da 2006 r. projektanci holenderskiego studia Viktor & Rolf urządzili w Los Angeles imprezę dla celebrities, by uczcić wprowadzenie do sprzedaży w sklepach z odzieżą H&M zaprojektowanej przez nich sukni ślubnej za 349 USD (nieco ponad 1000 zł). W ten sposób H&M, popularna również w Polsce sieć ze średniego segmentu cenowego, regularnie stara się przyciągać i związać z sobą łowczynie "wartości dodanej". - Nasza strategia przewiduje sezonowe obniżki cen dwa razy w roku, z wyjątkiem niektórych kolekcji. Jest to ukłon w stronę kobiet, które nie mogą sobie pozwolić na zakup naszych torebek po normalnej cenie, my zaś dzięki temu poszerzamy grono klientek - mówi Bożena Batycka, projektantka i właścicielka salonów z elegancką galanterią skórzaną. Klientek takich jak 22-letnia Natalia Pawlicka, studentka Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. - Podczas jednego dnia wyprzedaży mogę wydać całą pensję, a nawet zapożyczyć się u rodziców, rezerwując sobie wcześniej dzień wolny specjalnie na kilkugodzinne zakupy - mówi Pawlicka.
W ankiecie zleconej przez firmę Cefic, zarządcę dziesięciu centrów handlowych, w tym największej w Warszawie Arkadii, badani mieszkańcy stolicy za uosobienie "miejskości" nieodłącznie związanej dla nich z wizytami w centrach handlowych (dla 10 proc. to typowy sposób spędzania wolnego czasu, 30 proc. uważa zakupy za przyjemność) uznali bohaterkę serialu "Magda M." - młodą, ambitną, niezależną finansowo, samotną prawniczkę. To wzór dla najaktywniejszej grupy bargain hunterów wśród naszej klasy średniej. Jak wynika z ubiegłorocznego raportu Acxiom (dysponuje bazą danych o ponad dwóch milionach gospodarstw domowych), niemal połowę pracujących Polek w wieku 25-35 lat przyciągają do sklepów niskie ceny, 46 proc. z nich korzysta z katalogów wysyłkowych, a 44 proc. deklaruje zamiłowanie do wyprzedaży. Eldorado dla biznesu? Owszem, ale Magda M. to bardzo wymagający i świadomy konsument. Aż 83 proc. tego rodzaju kobiet ma wykształcenie średnie lub wyższe, prawie co trzecia z nich wciąż się kształci (choćby na kursach językowych), stanowią one m.in. większość czytelniczek książek, a także rosnącą grupę internautów (z sieci korzysta 67 proc. z nich). Mają coraz więcej pieniędzy do wydania, ale nie dadzą sobie wcisnąć byle czego.
Matriarchat finansowy
Władca wskazuje ręką na swoje włości rozciągające się za zamkowym oknem i mówi do młodego księcia: "Kiedyś to wszystko będzie twoje". "Co? Zasłony?" - pyta syn. Tę zabawną scenkę z filmu "Monty Python i święty Graal" przytacza Joseph Carrabis, który w artykule w serwisie internetowym iMedia Connection docieka, jakie są zakupowe zwyczaje kobiet i mężczyzn. Specjaliści ds. marketingu, ekonomiści i socjologowie od dawna wskazują, że decyzje kobiet mają raczej charakter strategiczny (dla pań ważne jest, na ile nabytek posłuży im w przyszłości), w przeciwieństwie do impulsywnych, czasem niezbyt przemyślanych, zakupów mężczyzn. Kobiety rzadziej niż mężczyźni są też one skłonne iść na kompromis w kwestii stosunku ceny do jakości. Lepszymi łowcami okazji czyni kobiety także większa na ogół cierpliwość, niezbędna choćby przy zbieraniu opinii o produkcie, porównywaniu jego cen czy staraniach o rabat.
- Chociaż zaoferowano mi duży upust, na zakup citrona c4 zdecydowałam się dopiero, gdy wytargowałam komplet opon zimowych gratis. Zaoszczędziłam około 20 proc. pierwotnej ceny auta [u dilerów, w zależności od wersji, kosztuje 60,2-89,5 tys. zł] - mówi aktorka Grażyna Wolszczak.
Siła ekonomiczna i wpływ kobiet na gospodarkę rosną we wszystkich krajach rozwiniętych. - Kiedy wybieramy się razem do sklepów, z reguły żona sama wyszukuje okazje - przyznaje przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak (wspólnie za to wybierają już w styczniu tzw. oferty first minute wycieczek na sezon letni, tańsze nawet o 20-30 proc.). Podobnie jest w większości nie tylko polskich rodzin. - Niewykluczone, że zrobiliśmy pierwszy krok w kierunku społeczeństwa matriarchalnego. Jeśli utrzymają się obecne trendy, od 2028 r. kobiety będą zarabiały więcej niż mężczyźni - stwierdził w jednym z wywiadów Michael J. Silverstein. Ocenia się, że Amerykanki kontrolują obecnie 51 proc. całego kapitału rodzin w USA, a za kilka lat odsetek ten wzrośnie do 60 proc. A to oznacza, że era prawdziwych okazji dopiero się zaczyna.
|
Presja pań już umacnia przewagę, jaką klienci uzyskali nad producentami i sprzedawcami, zmuszając tych ostatnich do zbijania cen na wyścigi. W Polsce symbolem tego trendu stały się przede wszystkim tanie linie lotnicze, które pojawiły się u nas na dobre zaledwie trzy lata temu. Większość pasażerów, planując podróż, porównuje ceny u wszystkich przewoźników (na przykład bilet do Luton pod Londynem w obie strony, wylot - 20 grudnia, powrót - 2 stycznia, kosztuje obecnie w Wizz Air 724 zł, a w easyJet - 556 zł), szuka promocji i w rezultacie często leci za granicę nawet za złotówkę, nie licząc opłat lotniskowych. SkyEurope niedawno zaoferowały 100 tys. biletów do różnych miast europejskich za 1 zł (bilet gratis i dopłata złotówki do opłat lotniskowych).
Co chwila otwierają się kolejne "okazyjne tereny łowieckie". Na przykład Niemcy, których nie byłoby normalnie stać na nocleg w którymś z kilkudziesięciu luksusowych hoteli grupy Kempinski (w berlińskim Hotel Adlon ceny wahają się od 500 euro do 2000 euro), w ramach promocji mogą się tam spędzić noc za 99 euro. W Polsce nowe możliwości przyniósł boom mieszkaniowy. - Jeśli tylko wiemy o zbliżającej się promocji w banku, a klientowi nie pali się grunt pod nogami, zawsze radzimy mu zaczekać z zaciągnięciem kredytu. Można zyskać obniżkę prowizji bankowej do zera lub zmniejszenie oprocentowania zwykle o około 0,2 proc. - mówi Paweł Majtkowski, analityk firmy doradczej Expander. Na przykład w promocji MultiBanku oprocentowanie naszego kredytu hipotecznego we frankach szwajcarskich zamiast 3,34 proc. wyniesie 2,99 proc., czyli pożyczając 200 tys. zł na 30 lat, zaoszczędzimy na odsetkach 13,7 tys. zł. Promocje oferują też deweloperzy. BRE.locum oferuje każdemu, kto do 15 grudnia podpisze umowę przedwstępną na mieszkanie o powierzchni ponad 100 m na osiedlu Brzozowy Park w podwarszawskim Józefosławiu, obniżkę ceny o 3,5 proc. (w wypadku największych lokali można oszczędzić około 18,7 tys. zł).
Furorę robią tzw. outlety sprzedające końcówki serii markowych ubrań, butów po cenach nawet o 50 proc. niższych (szybko przybywa takich sklepów w sieciach należących do polskiej firmy Semax oraz hiszpańskiej Neiver). W Niemczech pojawiły się nawet tzw. outlety tymczasowe, które po upływie określonego z góry terminu wyprzedaży zamykają podwoje, a pozostały im towar wysyłają do innego miasta, gdzie jest dalej przeceniany.
Wielki bazar
Maciej Grelowski, były prezes Orbisu, nie rusza się bez pliku kart stałego klienta - do sklepów z winami, odzieżowych, restauracji. Wyczekuje też na obniżki. - Na wyprzedaży z powodu zamknięcia sklepu Ermenegildo Zegna nabyłem mnóstwo ubrań "na zapas", zaś na początku roku kupiłem dzieciom w promocji hondę i forda, wyprodukowane w poprzednim roku kalendarzowym. Za te same de facto produkty zapłaciłem kilkanaście tysięcy złotych mniej - mówi Grelowski.
Możliwości zdobycia atrakcyjnych dóbr po niższych cenach jest dziś bez liku. Ten sam telefon Nokia 6070 w salonie Ery GSM kupimy średnio za 529 zł, zaś w Media Markt za 390 zł, za to odtwarzacz DVD Philips DVP5960 taniej o niemal 30 proc. niż w hipermarkecie Elektroworld dostaniemy w e-sklepie RTV Expert (za 265 zł). Niemało można również zaoszczędzić na zakupach żywności, artykułów higienicznych i innych kupowanych często towarów - Organizujemy tygodniowo nawet prawie tysiąc promocji cenowych. Wielu naszych klientów to łowcy okazji, którzy uważnie studiują gazetki promocyjne i doskonale orientują się, które produkty i kiedy są dostępne w niższych cenach. Promocje powodują wzrost sprzedaż nawet o kilkaset procent - mówi Przemysław Skory z Tesco Polska.
Nieocenioną pomocą dla łowczyń i łowców okazji jest Internet. - W listopadzie naszą stronę odwiedziło milion osób, podczas gdy w grudniu ubiegłego roku było ich 240 tys. - mówi Łukasz Zych, współwłaściciel i założyciel wrocławskiego Ceneo, jednej z najpopularniejszych w Polsce internetowych tzw. porównywarek cen (można dzięki niej porównać ceny 300 tys. produktów z 300 e-sklepów). Według danych firmy Gemius, w 2005 r. Polska była już ósmym co do wartości rynkiem handlu internetowego (obroty wzrosły niemal dwukrotnie, do 1,1 mld euro).
Tylko 17 proc. Polaków kupiło w ubiegłym roku coś w sklepie ulokowanym w innym państwie unii - czy to osobiście, czy za pośrednictwem Internetu. Wydaje się to zrozumiałe (podróż zwiększa koszty), jednak za granicą też można złowić wiele superokazji. Na przykład we Włoszech torebki firmy Furla kosztują 700-800 zł, u nas - 1200-1400 zł; bluzki La Costa, wciąż sprzedawane u nas w "normalnej" cenie 560 zł, w Hiszpanii dawno są przecenione na 120 zł.
Siedząc w salonie mieszkania kupionego za promocyjny kredyt hipoteczny, mając w otrzymanym za darmo od dewelopera garażu nowy samochód z kończącej rok przeceny, stos ubrań z wyprzedaży w centrum handlowym i bilet lotniczy do Paryża za złotówkę, możemy w końcu przeczytać też książkę Michaela J. Silversteina. Rzecz jasna, kupioną nie w zagranicznej księgarni podczas służbowej podróży (w Polsce jej jeszcze nie wydano), lecz zamówioną w internetowym sklepie Amazon - jest tam o ponad 9 USD tańsza. Tam przeczytamy, dlaczego tak lubimy polować na okazje i upewnimy się, że warto to robić.
Współpraca: Jakub Radziwon
Wojciech Tukan
BLACK FRIDAY |
---|
W USA wyprzedaże to cały przemysł i społeczna instytucja, a kulminacją polowania na okazje jest Black Friday ("czarny piątek"), formalnie otwierający przedświąteczny sezon obniżek. Amerykanie korzystają z licznych promocji w ciągu roku i wiele osób wstrzymuje się do nich z większymi zakupami. Są jednak dni wyjątkowe, jak "czarny piątek", wypadający w pierwszy piątek po Święcie Dziękczynienia, które z kolei przypada na czwarty czwartek listopada. Źródło tej nazwy nie jest jasne: jedni wskazują na policjantów, którzy w latach 70. tak określali ów dzień ze względu na wyjątkowe wtedy korki i chaos na ulicach, inni na sprzedawców (w księgach rachunkowych czerwonym kolorem wpisuje się straty, czarnym - zyski). W tegoroczny "czarny piątek" (24 listopada) i następny po nim dzień na zakupy pognało w sumie około 137 mln Amerykanów! W piątek sklepy ruszyły już o piątej lub szóstej rano, oferując nadzwyczajne przeceny, ale tylko do wyczerpania promocyjnych zapasów. W sklepach Best Buy można było kupić 42-calowy telewizor LCD Westinghouse za 1000 USD (o połowę taniej), Wal-Mart sprzedawał 42-calowe telewizory plazmowe Viore za 988 USD (normalnie kosztują 1450 USD), w domach towarowych Macy's naszyjniki z brylantem przeceniono z 350 USD na 100 USD, a w sklepach J.C. Penny wszystkie ceny obcięto o 50 proc. (i tak firmowe dżinsy kosztowały na przykład 12-30 USD). Tradycyjnie największe batalie klienci toczyli o najdroższe modele sprzętu RTV i AGD, gdzie zaoszczędzić można było najwięcej. W Searsie za lodówkę wartą 1350 USD wystarczyło zapłacić 990 USD, CompUSA sprzedawał laptopy Pavilion za 700 USD, czyli o prawie 25 proc. taniej. Miliony klientów skorzystały z promocji, kupując w Internecie, choć przeciążone serwery blokowały się wielokrotnie. Aukcja eBay odnotowała 7,5 mln transakcji, e-księgarnia Amazon - 3,4 mln, internetowy serwis Wal-Mart - 3,2 mln. Łącznie podczas "czarnego piątku" sprzedano towary za 9 mld USD, o 6 proc. więcej niż rok wcześniej. Ludwik M. Bednarz z San Francisco |
Więcej możesz przeczytać w 49/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.