Niemcy i Rosja to ofiary wojny, a wszystkiemu winna jest Polska
Dla zachodniej Europy Stalin to "good guy", który pokonał złego Hitlera. Uprawiana od 1945 r. polityka historyczna zaowocowała tym, że za ofiary II wojny światowej uważa się nie tylko kraje napadnięte przez Hitlera, ale i Niemców. Ofiarą jest też Rosja, która wprawdzie najpierw była sojusznikiem Hitlera (bez wsparcia ZSRR nie udałoby się podbić połowy Europy), ale potem okupiła tę winę ofiarą krwi. Nic dziwnego, że mało kogo w Europie oburzają roszczenia Powiernictwa Pruskiego wobec Polski. Podobnie jak nie szokuje określenie "polskie obozy koncentracyjne". Polska, której dziejów prawie nikt na Zachodzie nie zna, drażni Brukselę i Paryż upominaniem się o miejsce w europejskiej historii.
Niemcy rozpoczęły prezydencję w unii wyrazistym akcentem. Negowanie Holocaustu powinno być przestępstwem w całej UE - powiedziała minister sprawiedliwości Brigitte Zypries. Ta propozycja podzieliła wspólnotę. Bo jeśli może być kara za kłamstwo oświęcimskie, to dlaczego nie za inne zbrodnie? Wielka Brytania, Irlandia i kraje skandynawskie uznały, że UE nie może narzucić takiego prawa. Kraje bałtyckie uważają, że w ten sposób różnicuje się zbrodnie hitlerowskie i stalinowskie.
Biedni Niemcy i Rosjanie
Zadziwiające jest to, że mimo alianckiej kurateli Niemcom udawało się przez lata retuszować swoją rolę w spirali zbrodni. Dla NRD-owców winę za wojnę ponosili "źli Niemcy" z RFN, Hitler i kapitaliści. Ich bracia w RFN uczyli się z kolei o cierpieniach Niemców w czasie wojny. W ramach poprawy samopoczucia eksponowano rolę Białej Róży, kilkuosobowej grupy przeciwników Hitlera. Owszem, mówi się o Holocauście, ale milczeniem pomija się koszmar okupacji na terytorium Polski. Ewa Nasalska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego zauważa, że w podręczniku "Geschichte und Geschehen" wśród ofiar obozów koncentracyjnych nie wymienia się Polaków.
Teraz rozliczenie z historią utrudnia relatywizm spod znaku Eriki Steinbach. Nic dziwnego, że wystawa dokumentująca zbrodnie żołnierzy Wehrmachtu wywołała sprzeciw dużej części niemieckiego społeczeństwa. Jako "odtrutkę" serwuje się wystawy firmowane przez Steinbach, poświęcone niemieckim wysiedleńcom. Nie zaskakują więc wyniki sondażu, przeprowadzonego na zlecenie "Die Welt", z którego wynika, że połowa młodych Niemców nie wie, od napaści na jaki kraj zaczęła się II wojna.
Po 1990 r. w Rosji sprawcą całego zła stał się Stalin, a naród był niewinny. Putin zaczął kwestionować nawet zbrodniczość Stalina. - Jelcyn popełnił błąd, kiedy w 1991 r. wziął w imieniu Rosji odpowiedzialność za Katyń. Odpowiedzialność zbiorową trzeba zastąpić indywidualną. Jeżeli w jakimś mordzie uczestniczyło 15 osób, to trzeba dotrzeć do konkretnych winnych i na nich, a nie na cały kraj, scedować odpowiedzialność. To Rosjanie byli ofiarą stalinizmu - mówi "Wprost" doradca rosyjskiego prezydenta Asłambek Asłachanow. Historyk Norman Davies podkreśla, że na Zachodzie dominuje pozytywna ocena roli ZSRR (uparcie nazywanego Rosją) w czasach wojny. Elity Zachodu zawsze miały słabość do Rosji, która kojarzy im się z "piękną epoką carską". Jednocześnie milcząco zaaprobowano pojałtański porządek. Jeszcze kilka lat po wojnie żołnierz aliancki, który uważał Hitlera i Stalina za jednakowo złych, musiał się liczyć nawet z karą więzienia.
Podczas debaty w europarlamencie z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej uwagi polskich i bałtyckich posłów, że koniec wojny dla naszych krajów nie był tożsamy z końcem okupacji, bo jedną okupację zastąpiła druga, oburzyły ich zachodnich kolegów. Girts Valdis Kristovskis, eurodeputowany z Łotwy, uważa za zasadne powołanie komisji w PE, której zadaniem byłoby chronienie prawdy historycznej.
Pojednanie bez amnezji
Europejscy wizjonerzy: Robert Schuman, Henri-Paul Spaak i Konrad Adenauer, mieli szalony pomysł. Bo jak nazwać pojednanie i zjednoczenie narodów, które przez wieki toczyły wojny? Jak pisał w pamiętnikach Spaak, już w czasie wojny zaczęły się rozmowy o wspólnocie europejskiej, brał w nich udział gen. Sikorski. Strach przed kolejną wojną i interesy gospodarcze legły u podstaw unii. Jako modelowy przykład pojednania podaje się relacje niemiecko-francuskie. Z II wojny oba kraje wyszły poranione, ale Francja nosiła laur zwycięzcy, a Niemcy drugi raz w XX wieku były pokonane. - Francja pomogła Niemcom odzyskać twarz w Europie. Fakt, że to ona była miłosiernym zwycięzcą wyciągającym rękę do zwyciężonego, łechtał dumę narodową. Poza tym w pamięci narodu II wojna zapisała się mniej okrutnie niż pierwsza. A wspólne interesy scementowały przyjaźń - mówi eurodeputowany Bogusław Sonik.
Bolesna przeszłość jest wciąż obecna, tyle że w zniekształconej formie. We Francji także wybiórczo traktuje się historię II wojny światowej. Twierdzi się na przykład, że nieprzypadkowo na polskiej ziemi powstały getta i obozy zagłady. Że większość ludności polskiej kolaborowała z mordercami, przyjmując obojętną postawę wobec losu mordowanych Żydów lub pomagając Niemcom. - Naszą wersję historii i realny obraz okupacji niemieckiej w Polsce znają na Zachodzie tylko ludzie naprawdę zainteresowani tematem - mówi Sonik.
W 1605 r., po zjednoczeniu Anglii i Szkocji unią personalną, Francis Bacon zaproponował, by "skompilować jedną sprawiedliwą historię obu narodów". UE ma już - choć jeszcze nieformalnie - "jedną i sprawiedliwą" historię. Niestety, jest ona wykoślawiona relatywizacją win, głównym zadaniem badaczy ma być kwestionowanie dotychczasowej wersji historii i jej odbrązawianie. - W Europie dominuje nurt historii selektywnej i tendencja do radykalnego odcinania się o tego, co było. To błąd, bo któregoś dnia demony przeszłości obudzą się i wywołają wstrząs. Pojednanie nie dokonuje się za sprawą amnezji, a historii się nie wybiera w zależności od aktualnego widzimisię - mówi prof. Wojciech Roszkowski, historyk i eurodeputowany.
Historia na sprzedaż
Przez lata Polskę wyśmiewano za przywiązanie do przeszłości. Teraz jednak zostaliśmy wywołani do tablicy. Roszczenia Powiernictwa Pruskiego, powtarzające się opinie o "polskich obozach koncentracyjnych" i "genetycznym polskim antysemityzmie" sprawiają, że polityka historyczna stała się koniecznością. Na razie jednak jej przejawem jest najczęściej obrażona mina. Muzeum Powstania Warszawskiego, które robi wrażenie na zagranicznych odbiorcach, jest chlubnym wyjątkiem. Po 1989 r. powstało zaledwie kilka i to nieudanych filmów. Jedynie "Pianista" Polańskiego podjął temat wojny obiektywnie i strawnie dla widza. - Polska powinna zainwestować poważne pieniądze i wynająć znanego reżysera, który nakręciłby wielką produkcję z hollywoodzką obsadą. Tylko w ten sposób trafi się do zagranicznego odbiorcy - mówi prof. Roszkowski. Gdy Polska jest na celowniku historycznych delatorów, nie możemy nie uprawiać polityki historycznej. Jeśli tego nie uczynimy, we "wspólnej i sprawiedliwej" historii Europy przypadnie nam rola barbarzyńców i winowajców.
Niemcy rozpoczęły prezydencję w unii wyrazistym akcentem. Negowanie Holocaustu powinno być przestępstwem w całej UE - powiedziała minister sprawiedliwości Brigitte Zypries. Ta propozycja podzieliła wspólnotę. Bo jeśli może być kara za kłamstwo oświęcimskie, to dlaczego nie za inne zbrodnie?
Biedni Niemcy i Rosjanie
Zadziwiające jest to, że mimo alianckiej kurateli Niemcom udawało się przez lata retuszować swoją rolę w spirali zbrodni. Dla NRD-owców winę za wojnę ponosili "źli Niemcy" z RFN, Hitler i kapitaliści. Ich bracia w RFN uczyli się z kolei o cierpieniach Niemców w czasie wojny. W ramach poprawy samopoczucia eksponowano rolę Białej Róży, kilkuosobowej grupy przeciwników Hitlera. Owszem, mówi się o Holocauście, ale milczeniem pomija się koszmar okupacji na terytorium Polski. Ewa Nasalska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego zauważa, że w podręczniku "Geschichte und Geschehen" wśród ofiar obozów koncentracyjnych nie wymienia się Polaków.
Teraz rozliczenie z historią utrudnia relatywizm spod znaku Eriki Steinbach. Nic dziwnego, że wystawa dokumentująca zbrodnie żołnierzy Wehrmachtu wywołała sprzeciw dużej części niemieckiego społeczeństwa. Jako "odtrutkę" serwuje się wystawy firmowane przez Steinbach, poświęcone niemieckim wysiedleńcom. Nie zaskakują więc wyniki sondażu, przeprowadzonego na zlecenie "Die Welt", z którego wynika, że połowa młodych Niemców nie wie, od napaści na jaki kraj zaczęła się II wojna.
Po 1990 r. w Rosji sprawcą całego zła stał się Stalin, a naród był niewinny. Putin zaczął kwestionować nawet zbrodniczość Stalina. - Jelcyn popełnił błąd, kiedy w 1991 r. wziął w imieniu Rosji odpowiedzialność za Katyń. Odpowiedzialność zbiorową trzeba zastąpić indywidualną. Jeżeli w jakimś mordzie uczestniczyło 15 osób, to trzeba dotrzeć do konkretnych winnych i na nich, a nie na cały kraj, scedować odpowiedzialność. To Rosjanie byli ofiarą stalinizmu - mówi "Wprost" doradca rosyjskiego prezydenta Asłambek Asłachanow. Historyk Norman Davies podkreśla, że na Zachodzie dominuje pozytywna ocena roli ZSRR (uparcie nazywanego Rosją) w czasach wojny. Elity Zachodu zawsze miały słabość do Rosji, która kojarzy im się z "piękną epoką carską". Jednocześnie milcząco zaaprobowano pojałtański porządek. Jeszcze kilka lat po wojnie żołnierz aliancki, który uważał Hitlera i Stalina za jednakowo złych, musiał się liczyć nawet z karą więzienia.
Podczas debaty w europarlamencie z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej uwagi polskich i bałtyckich posłów, że koniec wojny dla naszych krajów nie był tożsamy z końcem okupacji, bo jedną okupację zastąpiła druga, oburzyły ich zachodnich kolegów. Girts Valdis Kristovskis, eurodeputowany z Łotwy, uważa za zasadne powołanie komisji w PE, której zadaniem byłoby chronienie prawdy historycznej.
Pojednanie bez amnezji
Europejscy wizjonerzy: Robert Schuman, Henri-Paul Spaak i Konrad Adenauer, mieli szalony pomysł. Bo jak nazwać pojednanie i zjednoczenie narodów, które przez wieki toczyły wojny? Jak pisał w pamiętnikach Spaak, już w czasie wojny zaczęły się rozmowy o wspólnocie europejskiej, brał w nich udział gen. Sikorski. Strach przed kolejną wojną i interesy gospodarcze legły u podstaw unii. Jako modelowy przykład pojednania podaje się relacje niemiecko-francuskie. Z II wojny oba kraje wyszły poranione, ale Francja nosiła laur zwycięzcy, a Niemcy drugi raz w XX wieku były pokonane. - Francja pomogła Niemcom odzyskać twarz w Europie. Fakt, że to ona była miłosiernym zwycięzcą wyciągającym rękę do zwyciężonego, łechtał dumę narodową. Poza tym w pamięci narodu II wojna zapisała się mniej okrutnie niż pierwsza. A wspólne interesy scementowały przyjaźń - mówi eurodeputowany Bogusław Sonik.
Bolesna przeszłość jest wciąż obecna, tyle że w zniekształconej formie. We Francji także wybiórczo traktuje się historię II wojny światowej. Twierdzi się na przykład, że nieprzypadkowo na polskiej ziemi powstały getta i obozy zagłady. Że większość ludności polskiej kolaborowała z mordercami, przyjmując obojętną postawę wobec losu mordowanych Żydów lub pomagając Niemcom. - Naszą wersję historii i realny obraz okupacji niemieckiej w Polsce znają na Zachodzie tylko ludzie naprawdę zainteresowani tematem - mówi Sonik.
W 1605 r., po zjednoczeniu Anglii i Szkocji unią personalną, Francis Bacon zaproponował, by "skompilować jedną sprawiedliwą historię obu narodów". UE ma już - choć jeszcze nieformalnie - "jedną i sprawiedliwą" historię. Niestety, jest ona wykoślawiona relatywizacją win, głównym zadaniem badaczy ma być kwestionowanie dotychczasowej wersji historii i jej odbrązawianie. - W Europie dominuje nurt historii selektywnej i tendencja do radykalnego odcinania się o tego, co było. To błąd, bo któregoś dnia demony przeszłości obudzą się i wywołają wstrząs. Pojednanie nie dokonuje się za sprawą amnezji, a historii się nie wybiera w zależności od aktualnego widzimisię - mówi prof. Wojciech Roszkowski, historyk i eurodeputowany.
Historia na sprzedaż
Przez lata Polskę wyśmiewano za przywiązanie do przeszłości. Teraz jednak zostaliśmy wywołani do tablicy. Roszczenia Powiernictwa Pruskiego, powtarzające się opinie o "polskich obozach koncentracyjnych" i "genetycznym polskim antysemityzmie" sprawiają, że polityka historyczna stała się koniecznością. Na razie jednak jej przejawem jest najczęściej obrażona mina. Muzeum Powstania Warszawskiego, które robi wrażenie na zagranicznych odbiorcach, jest chlubnym wyjątkiem. Po 1989 r. powstało zaledwie kilka i to nieudanych filmów. Jedynie "Pianista" Polańskiego podjął temat wojny obiektywnie i strawnie dla widza. - Polska powinna zainwestować poważne pieniądze i wynająć znanego reżysera, który nakręciłby wielką produkcję z hollywoodzką obsadą. Tylko w ten sposób trafi się do zagranicznego odbiorcy - mówi prof. Roszkowski. Gdy Polska jest na celowniku historycznych delatorów, nie możemy nie uprawiać polityki historycznej. Jeśli tego nie uczynimy, we "wspólnej i sprawiedliwej" historii Europy przypadnie nam rola barbarzyńców i winowajców.
Więcej możesz przeczytać w 6/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.