Rozmowa z Kazimierzem Marcinkiewiczem
Anita Werner i Paweł Siennicki: - Jest pan facetem z jajami?
Kazimierz Marcinkiewicz: - Jestem. Przez całe życie.
- To dlaczego daje pan tak po sobie jeździć?
- Mamy wojnę. Można jak Bogusław Linda biegać z kałasznikowem i słać gęsto trupy. Ale można też wygrać wojnę za stołem. Wolę ten drugi sposób walki.
- Z kim pan wojuje?
- Ze wszystkimi. Wojuję przede wszystkim z polityką.
- Daje się pan przestawiać jak mebel: może premier, może prezydent Warszawy, może szef PKO BP.
- Taka opinia bierze się z oczekiwania, że wreszcie powiem "dość" i wyjdę z PiS. W Polsce nie ceni się lojalności.
- Ale niczego pan nie skończył. Lojalność za wszelką cenę?
- Mam dużą lojalność, ale ona nie narusza mojej wolności. Zawsze samodzielnie podejmowałem decyzje. Ot, nie powołałem pana Dąbrowskiego na wiceprezydenta Warszawy. Ale rzeczywiście przegrałem.
- Gdzie jest granica, kiedy powie pan "dość"?
- Nigdy nie zrobię niczego złego. Teraz nie chcę zrobić niczego złego dla banku.
- Ale zniechęcił się pan do PKO BP?
- Martwi mnie, że atmosfera wokół banku jest niedobra. W tym zgadzam się z Zytą Gilowską, chociaż ona wątpi w moje kwalifikacje. Widocznie za krótko byłem premierem i się nie wykazałem.
- Wyobraża pan sobie, że przez kolejne dwa miesiące jest pan kandydatem na prezesa?
- Nie. Jeśli procedura wyboru prezesa będzie się teraz ciągnąć tygodniami, to nie będę brał w niej udziału.
- Czyli jeśli w najbliższych dwóch tygodniach konkurs nie będzie rozstrzygnięty, wycofa się pan z niego?
- Tak.
- Zrezygnuje pan też z posady doradcy zarządu banku?
- Również. Moją pracę doradcy zaplanowałem na miesiąc. Ten czas też się kończy.
- Ucieszył się pan, gdy premier powiedział, że nie kiwnie palcem w pana sprawie?
- Nie prosiłem go o to.
- Wręcz odciął się od pana.
- Słusznie. Dobrze, jeśli premier odcina się od obsadzania stanowisk w spółkach skarbu państwa.
- Dziwne. W innych wypadkach się nie odcinał.
- Nie mam pretensji. Na nic nie liczę. Lubię sobie w życiu radzić sam.
- Pańscy koledzy z PiS są wobec pana fair?
- Następne pytanie poproszę.
- Dlaczego? Sam pan sobie kopie grób, pisząc w blogu o rozmowach z "przyjacielem Jankiem".
- Ludzie, co wy mówicie? Co to za kraj, kiedy dwóch polityków rozmawia z sobą i budzi to kontrowersje. Chyba nie mówicie tego poważnie?
- Mówimy poważnie. Rozmowy z Janem Rokitą były graniem na nosie premierowi Kaczyńskiemu.
- Nic podobnego. Obecny podział na scenie politycznej jest sztuczny. Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska rywalizują z sobą, a przecież to są ugrupowania centroprawicowe o podobnym programie. Nie widzę nic złego w rozmowach z Rokitą o sprawach programowych.
- Rokita mówi, że w PiS i PO są mierni liderzy z marnymi kwalifikacjami intelektualnymi i moralnymi. Zgadza się pan z nim?
- Tak jak w każdej dużej partii są świetni i kiepscy. Ale czuję jakąś sprzeczność. Czy spotykanie się z Rokitą znaczy, że jestem twardziel, czy mięczak?
- Właśnie to ustalamy. Szuka pan partnera w niedoli?
- Janek mi w biznesie nie pomoże. Naprawdę widzicie we mnie człowieka w niedoli?
- Jesteście z Rokitą brothers in arms?
- Jesteśmy.
- To może weźmiecie się za ręce i razem skoczycie na polityczną głębię?
- Potopilibyśmy się.
- Prawie połowa Polaków by wam na to nie pozwoliła. Przywitałaby stworzoną przez was nową partię z otwartymi ramionami.
- I co z tego ? Dziś na scenie nie ma miejsca dla tego typu projektów. Nie warto burzyć tego niepotrzebnymi ruchami.
- To kto jest pańskim większym przyjacielem: Janek czy Jarek?
- Premier Kaczyński jest liderem mojej partii, na pewno nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, choć stosunki między nami są dobre. Janka znam dłużej i nasze stosunki są cieplejsze.
- I dopóki będzie trwała wojna między PO a PiS, nie wróci pan do polityki?
- Nie wrócę.
- Prezydent Marcinkiewicz. Jak to brzmi?
- Dobrze. Mówiono tak do mnie przez cztery miesiące.
- Kazimierz Marcinkiewicz, prezydent Rzeczypospolitej - też brzmi nieźle.
- Powiem coś okropnego. Prezydentura jest nudna.
- Czuje się pan wyciśnięty jak cytryna?
- Kwaśny już nie jestem.
Fot: A. Jagielak
Więcej możesz przeczytać w 6/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.