Pracują w nocy, w dzień śpią. Godzinami rozmawiają przez telefon w obcych językach. Pracownicy call center szybko tracą kontakt z rzeczywistością. Żyją jak zombie.
- Fuck you, motherfucker – usłyszał o trzeciej nad ranem w słuchawce Szymon, 25-letni pracownik warszawskiego oddziału call center jednej z linii lotniczych. Mężczyzna z nowojorskim akcentem darł się jeszcze pięć minut.
– To było wtedy, gdy po wybuchu wulkanu na Islandii loty zostały odwołane. Telefony dzwoniły bez przerwy. Odebrałem 500 zgłoszeń. Przez sześć godzin nie byłem w toalecie, nie miałem czasu, by przełknąć łyk wody. A w słuchawkach wrzaski. Jakbym to ja był odpowiedzialny za erupcję wulkanu – wspomina Szymon.
=====
Więcej możesz przeczytać w 2/2012 wydaniu tygodnika e-Wprost .
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Komentarze
Proszę o sprawdzenie, na ile ten tekst jest rzetelny. według mnie to przykład płytkiej analizy z biurka (desk analysis) wykonanej przez laika. Wstyd, Panie Naczelny. Jutro na Kolegium redakcyjnym dziennikarz, który napisał ten tekst powinien dostać po premii. Zresztą - patrząc na reszte twórczości (Komu zwisa brak erekcji) autorek - widać, że ścigają tanią sensację. Szkoda papieru na te bzdury, Moje Panie.