-Gdyby Chrystus żył obecnie, byłby gwiazdą mediów - twierdzi ks. Marcello Rossi. Polscy księża zaczęli używać języka popkultury.
Kościół naprawdę oddziałuje na młodych, gdy przemawia językiem popkultury
Gdyby Chrystus żył obecnie, byłby gwiazdą mediów - twierdzi ks. Marcello Rossi, brazylijski duchowny, który głosi ewangelię w stylu pop. Rossi praktycznie nie schodzi z okładek kolorowych magazynów, a na jego popowo-rockowe msze urządzane na stadionach i w halach fabrycznych przychodzi po 30 tysięcy osób. Ksiądz Rossi sprzedał już ponad 5 milionów płyt ze swoją muzyką. Po reformie II soboru watykańskiego popkultura na stałe zagościła w kościołach. Nigdy jednak nie była tak ważnym narzędziem ewangelizacji jak obecnie.
Dziewczyny czekają 24 godziny na dobę...
Kilka tygodni temu redaktorzy "Frondy", katolickiego pisma konserwatywnego, które z estetyką popkultury eksperymentuje prawie od dziesięciu lat, wydrukowali i natychmiast sprzedali dwieście T-shirtów z napisami "No sex until marriage" (Żadnego seksu przed ślubem) i "Dziewczyny czekają na twoją modlitwę 24 h na dobę".
- Nasza akcja to dywersja, która ma zmusić do refleksji. Dostaliśmy kilkadziesiąt e-maili od ludzi, którzy piszą, że naprawdę modlą się za kobiety trudniące się nierządem - mówi Marek Horodniczy z "Frondy". "Fronda" zapowiada wydanie pierwszego polskiego komiksu chrześcijańskiego. Na Zachodzie to rzecz znana od dawna
- pierwszy komiks o życiu Jezusa powstał w 1936 r. w Belgii, ale prawdziwą karierę ta forma głoszenia ewangelii zrobiła w Ameryce.
Dwa lata temu pojawiła się pierwsza polska chrześcijańska gra komputerowa "Ego sum" ("Ja jestem"), której tematem są czasy biblijne - dotychczas rozeszło się kilka tysięcy egzemplarzy. Hanna Szalińska, autorka "Ja jestem", przygotowała już nową grę "Przyjdź, Jezu", przeznaczoną dla dzieci w wieku komunijnym. Gra tłumaczy znaczenie sakramentu I komunii, a także uczy prawd wiary.
Gramy zawsze białymi
Przed trzema laty papież Jan Paweł II uznał Internet za medium pomagające w dziele ewangelizacji. Od tego czasu powstało tysiące katolickich portali, z czego kilkanaście w Polsce. Przed świętami wielkanocnymi stowarzyszenie Opoka zorganizowało już czwarte z kolei internetowe rekolekcje. 13 maja 2000 r. po raz pierwszy w Polsce transmitowano (z bazyliki w Bydgoszczy) mszę przez Internet.
Kościół nie ma też oporów przed wykorzystywaniem reklamy. Na billboardach pojawiają się już nie tylko reklamy akcji charytatywnych, ale także rekolekcji, a nawet zgromadzeń zakonnych. Jezuici stosują w reklamie chwyty, których nie powstydziłyby się najlepsze agencje reklamowe - na jednym z plakatów przedstawiono młodego zakonnika grającego w szachy: napis głosi - "Gramy zawsze białymi". W USA czy Brazylii takie reklamy to codzienność. Niedawno diecezja filadelfijska zainicjowała na przykład kampanię pod hasłem: "Bóg zawsze ma dla ciebie czas, a ty?".
Zabrać diabłu muzykę!
W ewangelizacji najczęściej wykorzystywana jest współczesna muzyka rozrywkowa. To Marcin Luter, twórca protestanckiej reformy Kościoła, pierwszy wprowadził do nabożeństwa elementy XVI-wiecznej muzyki popularnej. W początkach XVI wieku wiernym nie wolno było nawet śpiewać w kościele hymnów pochwalnych na cześć Boga. "Dlaczego dobra muzyka ma należeć do szatana?" - pytał Luter. W drugiej połowie XIX wieku w Ameryce w większości czarnych protestanckich kościołów śpiewano pieśni gospel, w świątyniach białych dominował zaś folk i country. Kościół katolicki był konserwatywny w tym względzie aż do XX wieku. Obecnie to katoliccy księża w największym stopniu wprowadzają elementy muzyki rozrywkowej do kościołów (choć nie do samej liturgii) - robią to nawet konserwatywni irlandzcy księża. Kilka lat temu irlandzcy hierarchowie nie akceptowali pomysłów Bono, lidera U2, który chciał demonstrować swoją wiarę, śpiewając w kościołach. Dziś Bono jest tam mile widziany. W zmianie nastawienia Kościoła katolickiego do muzyki dużą rolę odegrał Jan Paweł II. Jeszcze jako biskup krakowski promował grupy wykonujące sakrosongi w kościołach. Muzykę w kościołach wspierali też dominikanie. Jan Paweł II wielokrotnie przyjmował na audiencjach nawróconych rockmanów. Zgodził się też na produkcję teledysku i płyty "Abba Pater", złożonej z różnych fragmentów jego modlitewnego śpiewu.
Black metal dla Jezusa
Sukces zespołu Arka Noego (założonego przez Roberta Friedricha, pseudonim Litza, byłego lidera hardrockowego zespołu Acid Drinkers) przekonał hierarchię kościelną do wykorzystywania muzyki rozrywkowej w dziele ewangelizacji. Zespół zdobył dwa Fryderyki z rzędu i sprzedał ponad milion płyt. Muzycy demonstrujący swoją wiarę reprezentują obecnie prawie wszystkie rodzaje muzyki: jazz, rap i punk, a nawet black metal spod znaku normalnego krzyża (ten gatunek muzyki dotychczas był kojarzony z satanizmem). - Najciekawsze jest to, że w tych zespołach grają chrześcijanie różnych wyznań. Nie ma piękniejszego przykładu ekumenizmu - mówi ojciec Andrzej Bujnowski, dominikanin, wydawca pisma muzycznego "RUaH".
Wielka fala chrześcijańskiego rocka pojawiła się w Polsce w drugiej połowie lat 90. Początkiem była płyta zespołu 2 Tm 2,3, czyli Tymoteusz. - Wtedy byliśmy dziwolągami, dzisiaj chrześcijanie grający rocka nie dziwią nikogo - mówi Robert Litza Friedrich, lider 2 TM 2,3. Poza czołówką, do której zaliczają się także zespoły Houk i Armia, podobną muzykę gra jeszcze 30-40 zespołów, występują one na imprezie Przystanek Jezus. Niektóre z nich, jak np. Good Religion, Triquetra czy Faithful, niewiele ustępują najlepszym grupom grającym na chwałę Pana.
Oryginalny pomysł na dotarcie do młodzieży mieli baptyści z Portland w stanie Oregon. Szesnaście lat temu założyli duszpasterstwo dla deskorolkowców. Ron Anderson, założyciel Kościoła Skejtowców, wybudował park do jazdy na desce, pomagał wydawać kasety z muzyką skejtów. Anderson nawrócił czterystu młodych ludzi, z czego dwunastu rozpoczęło studia teologiczne.
Modlitwa za prostytutki
Grzegorz Górny z "Frondy" uważa, że Kościół wtedy oddziałuje na młodych, gdy przemawia ich językiem. - Żyjemy w czasach neopogaństwa i podobnie jak misjonarze w Afryce musimy mówić językiem tubylców. Do umysłów dzisiejszej młodzieży można dotrzeć jedynie wtedy, gdy wejdziemy w ich świat. Sami do kościoła nie przyjdą - uważa Górny. - Do nastolatków trzeba przemawiać głównie obrazem. Dyskusja czy publicystyka ich nie porwą, bo to środki nie na ich wrażliwość - mówi ojciec Krzysztof Ołdakowski, jezuita, szef redakcji programów katolickich w TVP.
Mimo sukcesów ewangelizacji w stylu pop wciąż wielu duchownych jest przekonanych, że Boga nie można reklamować na billboardach, a estetyka telewizyjnego klipu może zaszkodzić w rozumieniu wiary. - Kościół musi przemawiać wieloma językami, a ten skierowany do młodzieży jest po prostu jednym z nich. Ważne jednak, żeby nie przesadzić i nie przymilać się za bardzo - mówi ojciec Adam Schulz, rzecznik Episkopatu Polski. Jako przykład przesady podaje się pastora kościoła protestanckiego pod wezwaniem św. Elżbiety w Bazylei, gdzie urządzono dyskotekę z muzyką z lat 60., 70. i 80. Na ambonie zawisła reklama firmy Red Bull, a poniżej ustawiono barek z alkoholem (toalety urządzono w nawie bocznej). Trzy lata temu jedna z berlińskich parafii wypuściła kart-
ki, na których skąpo odziane dziewczęta zachęcały do uczestnictwa we mszy. Miejscowy pastor trafił na pierwsze strony gazet, ale efekty tego typu zachęty były mizerne.
Gdyby Chrystus żył obecnie, byłby gwiazdą mediów - twierdzi ks. Marcello Rossi, brazylijski duchowny, który głosi ewangelię w stylu pop. Rossi praktycznie nie schodzi z okładek kolorowych magazynów, a na jego popowo-rockowe msze urządzane na stadionach i w halach fabrycznych przychodzi po 30 tysięcy osób. Ksiądz Rossi sprzedał już ponad 5 milionów płyt ze swoją muzyką. Po reformie II soboru watykańskiego popkultura na stałe zagościła w kościołach. Nigdy jednak nie była tak ważnym narzędziem ewangelizacji jak obecnie.
Dziewczyny czekają 24 godziny na dobę...
Kilka tygodni temu redaktorzy "Frondy", katolickiego pisma konserwatywnego, które z estetyką popkultury eksperymentuje prawie od dziesięciu lat, wydrukowali i natychmiast sprzedali dwieście T-shirtów z napisami "No sex until marriage" (Żadnego seksu przed ślubem) i "Dziewczyny czekają na twoją modlitwę 24 h na dobę".
- Nasza akcja to dywersja, która ma zmusić do refleksji. Dostaliśmy kilkadziesiąt e-maili od ludzi, którzy piszą, że naprawdę modlą się za kobiety trudniące się nierządem - mówi Marek Horodniczy z "Frondy". "Fronda" zapowiada wydanie pierwszego polskiego komiksu chrześcijańskiego. Na Zachodzie to rzecz znana od dawna
- pierwszy komiks o życiu Jezusa powstał w 1936 r. w Belgii, ale prawdziwą karierę ta forma głoszenia ewangelii zrobiła w Ameryce.
Dwa lata temu pojawiła się pierwsza polska chrześcijańska gra komputerowa "Ego sum" ("Ja jestem"), której tematem są czasy biblijne - dotychczas rozeszło się kilka tysięcy egzemplarzy. Hanna Szalińska, autorka "Ja jestem", przygotowała już nową grę "Przyjdź, Jezu", przeznaczoną dla dzieci w wieku komunijnym. Gra tłumaczy znaczenie sakramentu I komunii, a także uczy prawd wiary.
Gramy zawsze białymi
Przed trzema laty papież Jan Paweł II uznał Internet za medium pomagające w dziele ewangelizacji. Od tego czasu powstało tysiące katolickich portali, z czego kilkanaście w Polsce. Przed świętami wielkanocnymi stowarzyszenie Opoka zorganizowało już czwarte z kolei internetowe rekolekcje. 13 maja 2000 r. po raz pierwszy w Polsce transmitowano (z bazyliki w Bydgoszczy) mszę przez Internet.
Kościół nie ma też oporów przed wykorzystywaniem reklamy. Na billboardach pojawiają się już nie tylko reklamy akcji charytatywnych, ale także rekolekcji, a nawet zgromadzeń zakonnych. Jezuici stosują w reklamie chwyty, których nie powstydziłyby się najlepsze agencje reklamowe - na jednym z plakatów przedstawiono młodego zakonnika grającego w szachy: napis głosi - "Gramy zawsze białymi". W USA czy Brazylii takie reklamy to codzienność. Niedawno diecezja filadelfijska zainicjowała na przykład kampanię pod hasłem: "Bóg zawsze ma dla ciebie czas, a ty?".
Zabrać diabłu muzykę!
W ewangelizacji najczęściej wykorzystywana jest współczesna muzyka rozrywkowa. To Marcin Luter, twórca protestanckiej reformy Kościoła, pierwszy wprowadził do nabożeństwa elementy XVI-wiecznej muzyki popularnej. W początkach XVI wieku wiernym nie wolno było nawet śpiewać w kościele hymnów pochwalnych na cześć Boga. "Dlaczego dobra muzyka ma należeć do szatana?" - pytał Luter. W drugiej połowie XIX wieku w Ameryce w większości czarnych protestanckich kościołów śpiewano pieśni gospel, w świątyniach białych dominował zaś folk i country. Kościół katolicki był konserwatywny w tym względzie aż do XX wieku. Obecnie to katoliccy księża w największym stopniu wprowadzają elementy muzyki rozrywkowej do kościołów (choć nie do samej liturgii) - robią to nawet konserwatywni irlandzcy księża. Kilka lat temu irlandzcy hierarchowie nie akceptowali pomysłów Bono, lidera U2, który chciał demonstrować swoją wiarę, śpiewając w kościołach. Dziś Bono jest tam mile widziany. W zmianie nastawienia Kościoła katolickiego do muzyki dużą rolę odegrał Jan Paweł II. Jeszcze jako biskup krakowski promował grupy wykonujące sakrosongi w kościołach. Muzykę w kościołach wspierali też dominikanie. Jan Paweł II wielokrotnie przyjmował na audiencjach nawróconych rockmanów. Zgodził się też na produkcję teledysku i płyty "Abba Pater", złożonej z różnych fragmentów jego modlitewnego śpiewu.
Black metal dla Jezusa
Sukces zespołu Arka Noego (założonego przez Roberta Friedricha, pseudonim Litza, byłego lidera hardrockowego zespołu Acid Drinkers) przekonał hierarchię kościelną do wykorzystywania muzyki rozrywkowej w dziele ewangelizacji. Zespół zdobył dwa Fryderyki z rzędu i sprzedał ponad milion płyt. Muzycy demonstrujący swoją wiarę reprezentują obecnie prawie wszystkie rodzaje muzyki: jazz, rap i punk, a nawet black metal spod znaku normalnego krzyża (ten gatunek muzyki dotychczas był kojarzony z satanizmem). - Najciekawsze jest to, że w tych zespołach grają chrześcijanie różnych wyznań. Nie ma piękniejszego przykładu ekumenizmu - mówi ojciec Andrzej Bujnowski, dominikanin, wydawca pisma muzycznego "RUaH".
Wielka fala chrześcijańskiego rocka pojawiła się w Polsce w drugiej połowie lat 90. Początkiem była płyta zespołu 2 Tm 2,3, czyli Tymoteusz. - Wtedy byliśmy dziwolągami, dzisiaj chrześcijanie grający rocka nie dziwią nikogo - mówi Robert Litza Friedrich, lider 2 TM 2,3. Poza czołówką, do której zaliczają się także zespoły Houk i Armia, podobną muzykę gra jeszcze 30-40 zespołów, występują one na imprezie Przystanek Jezus. Niektóre z nich, jak np. Good Religion, Triquetra czy Faithful, niewiele ustępują najlepszym grupom grającym na chwałę Pana.
Oryginalny pomysł na dotarcie do młodzieży mieli baptyści z Portland w stanie Oregon. Szesnaście lat temu założyli duszpasterstwo dla deskorolkowców. Ron Anderson, założyciel Kościoła Skejtowców, wybudował park do jazdy na desce, pomagał wydawać kasety z muzyką skejtów. Anderson nawrócił czterystu młodych ludzi, z czego dwunastu rozpoczęło studia teologiczne.
Modlitwa za prostytutki
Grzegorz Górny z "Frondy" uważa, że Kościół wtedy oddziałuje na młodych, gdy przemawia ich językiem. - Żyjemy w czasach neopogaństwa i podobnie jak misjonarze w Afryce musimy mówić językiem tubylców. Do umysłów dzisiejszej młodzieży można dotrzeć jedynie wtedy, gdy wejdziemy w ich świat. Sami do kościoła nie przyjdą - uważa Górny. - Do nastolatków trzeba przemawiać głównie obrazem. Dyskusja czy publicystyka ich nie porwą, bo to środki nie na ich wrażliwość - mówi ojciec Krzysztof Ołdakowski, jezuita, szef redakcji programów katolickich w TVP.
Mimo sukcesów ewangelizacji w stylu pop wciąż wielu duchownych jest przekonanych, że Boga nie można reklamować na billboardach, a estetyka telewizyjnego klipu może zaszkodzić w rozumieniu wiary. - Kościół musi przemawiać wieloma językami, a ten skierowany do młodzieży jest po prostu jednym z nich. Ważne jednak, żeby nie przesadzić i nie przymilać się za bardzo - mówi ojciec Adam Schulz, rzecznik Episkopatu Polski. Jako przykład przesady podaje się pastora kościoła protestanckiego pod wezwaniem św. Elżbiety w Bazylei, gdzie urządzono dyskotekę z muzyką z lat 60., 70. i 80. Na ambonie zawisła reklama firmy Red Bull, a poniżej ustawiono barek z alkoholem (toalety urządzono w nawie bocznej). Trzy lata temu jedna z berlińskich parafii wypuściła kart-
ki, na których skąpo odziane dziewczęta zachęcały do uczestnictwa we mszy. Miejscowy pastor trafił na pierwsze strony gazet, ale efekty tego typu zachęty były mizerne.
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.