Śmieszy mnie nieco propagandowe natręctwo naszych Europejczyków, ale od razu deklaruję, że niezależnie od estetycznego absmaku będę głosować za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Już czterdzieści lat temu, kiedy w Moskwie powstawała Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), byłem przekonany, że miejsce Polski jest z drugiej strony kontynentu - w EWG. Dałem temu wyraz w satyrycznej piosence: "...przywraca humor, uśmiech ci śle - cztery litery RWPG!". Piosenka do dziś nie uzyskała zgody cenzury na rozpowszechnianie.
Do RWPG wcielono nas przymusowo. Do UE wstępujemy, bo chcemy. Żeby Polska była Polską, musi się znaleźć w europejskiej wspólnocie narodów, a nie na jej peryferiach. Mówię: "'Tak' dla Europy", bo... "tak, jestem Polakiem". Z zadumą przyglądam się billboardom, na których pan prezydent oświadcza: "Tak, jestem Europejczykiem". Powstaje pytanie, po co wchodzić do Europy, skoro już tam się jest? Zagadkowa sprawa.
Polak ma wątpliwości, lęki i obawy, wynikające z bolesnej historii swego kraju, ale też z ignorancji biorącej się ze złego wykształcenia, z kłamliwych mediów, z niedoinformowania. Europejczyk żadnych wątpliwości nie ma. Polak ma prawo do nieufności, bo zbyt często jest oszukiwa-
ny. Zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczych, które przekształciły się w tur-
nieje łgarzy. Wystarczy porównać przedwyborcze obiecanki premiera Millera z tym, co z nich zostało po półtora roku. Europejczyk jest ufny, ale to nie Europejczycy mają podjąć decyzję w referendum, lecz Polacy.
Na dobitkę prezydent z premierem urządzili sobie na konto referendum festiwal telewizyjny. Dwoją się i troją w swojej telewizji, choć stopień zaufania do ich poczynań jest coraz bliższy zeru. Mają pewnie jakieś powody, by się intensywnie - przepraszam za wyrażenie - lansować. Nie są one jednak tożsame z powodami, które przesądzają o tym, że Polska powinna się znaleźć w unii.
I niech ktoś powie, że nie ma dziś powodów do śmiechu!
Do RWPG wcielono nas przymusowo. Do UE wstępujemy, bo chcemy. Żeby Polska była Polską, musi się znaleźć w europejskiej wspólnocie narodów, a nie na jej peryferiach. Mówię: "'Tak' dla Europy", bo... "tak, jestem Polakiem". Z zadumą przyglądam się billboardom, na których pan prezydent oświadcza: "Tak, jestem Europejczykiem". Powstaje pytanie, po co wchodzić do Europy, skoro już tam się jest? Zagadkowa sprawa.
Polak ma wątpliwości, lęki i obawy, wynikające z bolesnej historii swego kraju, ale też z ignorancji biorącej się ze złego wykształcenia, z kłamliwych mediów, z niedoinformowania. Europejczyk żadnych wątpliwości nie ma. Polak ma prawo do nieufności, bo zbyt często jest oszukiwa-
ny. Zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczych, które przekształciły się w tur-
nieje łgarzy. Wystarczy porównać przedwyborcze obiecanki premiera Millera z tym, co z nich zostało po półtora roku. Europejczyk jest ufny, ale to nie Europejczycy mają podjąć decyzję w referendum, lecz Polacy.
Na dobitkę prezydent z premierem urządzili sobie na konto referendum festiwal telewizyjny. Dwoją się i troją w swojej telewizji, choć stopień zaufania do ich poczynań jest coraz bliższy zeru. Mają pewnie jakieś powody, by się intensywnie - przepraszam za wyrażenie - lansować. Nie są one jednak tożsame z powodami, które przesądzają o tym, że Polska powinna się znaleźć w unii.
I niech ktoś powie, że nie ma dziś powodów do śmiechu!
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.