Rozmowa z Julią Tymoszenko, premierem Ukrainy
Orest Sochar: Rosja mówi "nie" dla Ukrainy w NATO. Czy dlatego nowa ukraińska władza prowadzi z sojuszem mniej intensywne rozmowy niż poprzednia?
Julia Tymoszenko: Rosja nie ma nic do tego. Ukraińskie społeczeństwo jest podzielone w sprawie przystąpienia do NATO. Gdy Ukraina wchodziła w skład ZSRR, a także potem - w ciągu czternastu lat niepodległości - powstało u nas dużo fobii. Trzeba z nimi walczyć, ale ewolucyjnie. Gdybyśmy podejmowali gwałtowne decyzje, część społeczeństwa by tego nie zrozumiała. Integrację z sojuszem trzeba zacząć od kampanii informacyjnej.
- A sprawa przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej? Kto może bardziej zaszkodzić tym planom: własne społeczeństwo czy Rosja?
- Negatywna rola Rosji jest przesadzona. Uważam, że Federacja Rosyjska zmieniła wiele poglądów dotyczących kontaktów z Ukrainą. Rosja rozumie, że nowy ukraiński prezydent i związani z nim ludzie mają jasny cel: podążanie ku wspólnocie europejskiej.
- Rosja stała się uczciwym i taktownym sąsiadem?
- Zasady wzajemnej współpracy i partnerstwa między naszymi krajami właśnie są wypracowywane. Nie mogę powiedzieć, że był to bezbolesny proces. Chcę, by każdy z naszych partnerów rozumiał, że jesteśmy mu równi.
- Co różni w stosunkach z Rosją starą i nową władzę Ukrainy?
- Poprzednia władza za ochronę własnych stanowisk płaciła Rosji interesami narodowymi Ukrainy, nie licząc się z konsekwencjami. Te relacje pogarszało również to, że mieliśmy sprzedajnych urzędników. Myślę, że teraz Rosji zależy na tym, by układać kontakty z innymi państwami, respektując ich interesy. To gwarantuje stabliność stosunków. Inne konstrukcje są skazane na niepowodzenie.
- Jednak Ukraina jest uzależniona od dostaw surowców energetycznych z Rosji. I Rosja korzysta z energetycznego straszaka.
- Właśnie opracowuję strategię działań w sektorze paliwowo-energetycznym na najbliższe 30 lat. Po pierwsze, Ukraina ma znakomite położenie geograficzne i musi budować rurociągi, które dadzą nam możliwość włączenia się w światowy handel gazem i ropą. Po drugie, postawimy na te surowce, którymi dysponujemy, na przykład węgiel. Po trzecie, Ukraina ma dużo rudy uranowej, a to znakomita baza do rozwoju energii atomowej. Oprócz tego trzeba zdywersyfikować kierunki zaopatrzenia w ropę. Wystarczy przeprowadzić przetarg i umożliwić podmiotom mającym nierosyjską ropę (na przykład kaspijską) wybudowanie rafinerii na Ukrainie. W ostatnich 14 latach można było rozwiązać problem bezpieczeństwa energetycznego. Nie zrobiono tego, bo nie było politycznej woli.
- A rurociąg Odessa - Brody? Był projekt dywersyfikacji, który upadł. Czy podobny los spotka projekt budowy rafinerii?
- Projekt rozbudowy rurociągu Odessa - Brody do Płocka i Gdańska jest znakomity. Powinni jednak brać w nim udział właściciele ropy, na przykład z Azerbejdżanu i Kazachstanu, którzy chcą ją transportować do Europy. Oprócz tego w projekcie powinny partycypować też rafinerie z Europy - z Polski, Czech, Słowacji, Węgier.
- Podczas kampanii wyborczej Wiktor Juszczenko obiecał, że państwo odzyska nieuczciwie sprywatyzowane firmy. Ostatnio pojawił się spis 29 przedsiębiorstw, które państwo chce nacjonalizować. Jednocześnie organy ścigania rozpoczęły rewizję prywatyzacji. Skutek jest taki, że biznesmeni wstrzymali inwestycje.
- W naszym rządowym słowniku nie ma słowa "nacjonalizacja", bo nie ma na to pieniędzy. Problem w tym, że 80 proc. Ukraińców uważa, iż prywatyzacja, zwłaszcza dużych firm, była przeprowadzona nieuczciwie. Mamy trzy możliwości rozwiązania problemu. Pierwsza: prezydent i rząd nic nie robią. Skutek? Rozczarowane społeczeństwo. Druga: nowa władza w osobie prokuratora generalnego lub funduszu państwowego majątku wstępuje na drogę sądową. Ten proces potrwa latami. Dlatego proponujemy trzeci wariant, polegający na tym, by jeszcze raz wycenić przedsiębiorstwa o strategicznym znaczeniu. Takich jest na Ukrainie kilkadziesiąt. Zrobimy otwarte przetargi, podczas których odbędzie się licytacja określająca prawdziwą wartość firm. Obecni właściciele będą mogli dopłacić różnicę na zasadzie pierwokupu albo odzyskać pieniądze, które zapłacili, w tym te zainwestowane w firmę.
- Co czeka ukraińskich miliarderów, na przykład Wiktora Pinczuka, Renata Achmetowa?
- Jestem premierem, a nie prokuratorem generalnym i sędzią Sądu Najwyższego. Działalność osób, które łamały prawo, ocenią kompetentne organy. Jako rząd zrobimy wszystko, by nie zepsuć klimatu dla inwestycji w kraju.
Julia Tymoszenko: Rosja nie ma nic do tego. Ukraińskie społeczeństwo jest podzielone w sprawie przystąpienia do NATO. Gdy Ukraina wchodziła w skład ZSRR, a także potem - w ciągu czternastu lat niepodległości - powstało u nas dużo fobii. Trzeba z nimi walczyć, ale ewolucyjnie. Gdybyśmy podejmowali gwałtowne decyzje, część społeczeństwa by tego nie zrozumiała. Integrację z sojuszem trzeba zacząć od kampanii informacyjnej.
- A sprawa przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej? Kto może bardziej zaszkodzić tym planom: własne społeczeństwo czy Rosja?
- Negatywna rola Rosji jest przesadzona. Uważam, że Federacja Rosyjska zmieniła wiele poglądów dotyczących kontaktów z Ukrainą. Rosja rozumie, że nowy ukraiński prezydent i związani z nim ludzie mają jasny cel: podążanie ku wspólnocie europejskiej.
- Rosja stała się uczciwym i taktownym sąsiadem?
- Zasady wzajemnej współpracy i partnerstwa między naszymi krajami właśnie są wypracowywane. Nie mogę powiedzieć, że był to bezbolesny proces. Chcę, by każdy z naszych partnerów rozumiał, że jesteśmy mu równi.
- Co różni w stosunkach z Rosją starą i nową władzę Ukrainy?
- Poprzednia władza za ochronę własnych stanowisk płaciła Rosji interesami narodowymi Ukrainy, nie licząc się z konsekwencjami. Te relacje pogarszało również to, że mieliśmy sprzedajnych urzędników. Myślę, że teraz Rosji zależy na tym, by układać kontakty z innymi państwami, respektując ich interesy. To gwarantuje stabliność stosunków. Inne konstrukcje są skazane na niepowodzenie.
- Jednak Ukraina jest uzależniona od dostaw surowców energetycznych z Rosji. I Rosja korzysta z energetycznego straszaka.
- Właśnie opracowuję strategię działań w sektorze paliwowo-energetycznym na najbliższe 30 lat. Po pierwsze, Ukraina ma znakomite położenie geograficzne i musi budować rurociągi, które dadzą nam możliwość włączenia się w światowy handel gazem i ropą. Po drugie, postawimy na te surowce, którymi dysponujemy, na przykład węgiel. Po trzecie, Ukraina ma dużo rudy uranowej, a to znakomita baza do rozwoju energii atomowej. Oprócz tego trzeba zdywersyfikować kierunki zaopatrzenia w ropę. Wystarczy przeprowadzić przetarg i umożliwić podmiotom mającym nierosyjską ropę (na przykład kaspijską) wybudowanie rafinerii na Ukrainie. W ostatnich 14 latach można było rozwiązać problem bezpieczeństwa energetycznego. Nie zrobiono tego, bo nie było politycznej woli.
- A rurociąg Odessa - Brody? Był projekt dywersyfikacji, który upadł. Czy podobny los spotka projekt budowy rafinerii?
- Projekt rozbudowy rurociągu Odessa - Brody do Płocka i Gdańska jest znakomity. Powinni jednak brać w nim udział właściciele ropy, na przykład z Azerbejdżanu i Kazachstanu, którzy chcą ją transportować do Europy. Oprócz tego w projekcie powinny partycypować też rafinerie z Europy - z Polski, Czech, Słowacji, Węgier.
- Podczas kampanii wyborczej Wiktor Juszczenko obiecał, że państwo odzyska nieuczciwie sprywatyzowane firmy. Ostatnio pojawił się spis 29 przedsiębiorstw, które państwo chce nacjonalizować. Jednocześnie organy ścigania rozpoczęły rewizję prywatyzacji. Skutek jest taki, że biznesmeni wstrzymali inwestycje.
- W naszym rządowym słowniku nie ma słowa "nacjonalizacja", bo nie ma na to pieniędzy. Problem w tym, że 80 proc. Ukraińców uważa, iż prywatyzacja, zwłaszcza dużych firm, była przeprowadzona nieuczciwie. Mamy trzy możliwości rozwiązania problemu. Pierwsza: prezydent i rząd nic nie robią. Skutek? Rozczarowane społeczeństwo. Druga: nowa władza w osobie prokuratora generalnego lub funduszu państwowego majątku wstępuje na drogę sądową. Ten proces potrwa latami. Dlatego proponujemy trzeci wariant, polegający na tym, by jeszcze raz wycenić przedsiębiorstwa o strategicznym znaczeniu. Takich jest na Ukrainie kilkadziesiąt. Zrobimy otwarte przetargi, podczas których odbędzie się licytacja określająca prawdziwą wartość firm. Obecni właściciele będą mogli dopłacić różnicę na zasadzie pierwokupu albo odzyskać pieniądze, które zapłacili, w tym te zainwestowane w firmę.
- Co czeka ukraińskich miliarderów, na przykład Wiktora Pinczuka, Renata Achmetowa?
- Jestem premierem, a nie prokuratorem generalnym i sędzią Sądu Najwyższego. Działalność osób, które łamały prawo, ocenią kompetentne organy. Jako rząd zrobimy wszystko, by nie zepsuć klimatu dla inwestycji w kraju.
Więcej możesz przeczytać w 24/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.