Lech Kaczyński wpisał Polskę na niechlubną listę krajów cierpiących na deficyt wolności Lech Kaczyński nie wystawił Polsce dobrego świadectwa, odmawiając zgody na zorganizowanie Parady Równości w Warszawie. Dostarczył ważny dowód nieprzyjaciołom, którzy przedstawiają nasz kraj jako miejsce łamania praw obywatelskich. Swym niefortunnym posunięciem podważył ciężką pracę wielu osób, od dawna upowszechniających za granicą wiedzę o długiej tradycji polskiej tolerancji.
W przejmujący sposób mówi o tym list otwarty uczonych, najczęściej polskiego pochodzenia, pracujących w ośrodkach akademickich Europy i USA. Przypominają oni, że Polacy na całym świecie odczuwają uzasadnioną dumę z bogatego dziedzictwa równości i tolerancji. Chlubią się postanowieniami konfederacji warszawskiej, która już w 1573 r. zagwarantowała swobodę wyznania i sumienia. Dzisiaj są to wartości powszechnie uznawane, ale nasi przodkowie bronili ich w Europie ogarniętej wojnami religijnymi.
Sygnatariusze listu zwracają uwagę, że uznanie praw obywatelskich mniejszości seksualnych, w tym prawa do demonstrowania, stało się dzisiaj najpopularniejszą miarą tolerancji, jaką w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów było poszanowanie praw innowierców. Odmawiając mniejszościom seksualnym uprawnień, Lech Kaczyński wpisał Polskę na niechlubną listę krajów cierpiących na deficyt wolności. Trzeba będzie wielu zabiegów, by odrobić tę stratę. Dlatego warto mówić o tym, że nie wszyscy w Polsce myślą tak jak bracia Kaczyńscy. Niemal w tym samym czasie, kiedy prezydent Warszawy traktował mniejszości seksualne jak obywateli drugiej kategorii, Sejm Dzieci i Młodzieży uchwalił apel piętnujący zachowania nietolerancyjne. Warto, by człowiek zapowiadający w Polsce rewolucję moralną, dokładnie zapoznał się z tym dokumentem, a szczególnie z następującym jego fragmentem: "Dobitnie potępiamy wszystkie przejawy nietolerancji i braku akceptacji dla inności w społeczeństwie. Uważamy to za przejaw braku moralności i poszanowania dla drugiego człowieka. Brak szacunku dla odmienności drugiego człowieka jest jednym z najgorszych przypadków zatracania u człowieka otwartości na świat".
W świetle tych słów widać jak na dłoni, że zapowiedzi braci Kaczyńskich nie są rewolucją, lecz co najwyżej kontrrewolucją moralną. Zaś rewolucja moralna już się w Polsce dokonała. Zwyciężyła tam, gdzie liczy się najbardziej: w dziecięcych sercach i umysłach. Teraz trzeba je pilnie chronić przed zatruciem jadem uprzedzeń i nienawiści szerzonej przez prezydenta Warszawy. Jeśli tylko nie dojdzie do infekcji, to uczestnicy Sejmu Dzieci i Młodzieży prędzej czy później wypełnią ławy Sejmu RP i przywrócą w nim ducha równości i wolności, przez wieki obecnego w naszej historii. Oby stało się to jak najszybciej!
Sygnatariusze listu zwracają uwagę, że uznanie praw obywatelskich mniejszości seksualnych, w tym prawa do demonstrowania, stało się dzisiaj najpopularniejszą miarą tolerancji, jaką w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów było poszanowanie praw innowierców. Odmawiając mniejszościom seksualnym uprawnień, Lech Kaczyński wpisał Polskę na niechlubną listę krajów cierpiących na deficyt wolności. Trzeba będzie wielu zabiegów, by odrobić tę stratę. Dlatego warto mówić o tym, że nie wszyscy w Polsce myślą tak jak bracia Kaczyńscy. Niemal w tym samym czasie, kiedy prezydent Warszawy traktował mniejszości seksualne jak obywateli drugiej kategorii, Sejm Dzieci i Młodzieży uchwalił apel piętnujący zachowania nietolerancyjne. Warto, by człowiek zapowiadający w Polsce rewolucję moralną, dokładnie zapoznał się z tym dokumentem, a szczególnie z następującym jego fragmentem: "Dobitnie potępiamy wszystkie przejawy nietolerancji i braku akceptacji dla inności w społeczeństwie. Uważamy to za przejaw braku moralności i poszanowania dla drugiego człowieka. Brak szacunku dla odmienności drugiego człowieka jest jednym z najgorszych przypadków zatracania u człowieka otwartości na świat".
W świetle tych słów widać jak na dłoni, że zapowiedzi braci Kaczyńskich nie są rewolucją, lecz co najwyżej kontrrewolucją moralną. Zaś rewolucja moralna już się w Polsce dokonała. Zwyciężyła tam, gdzie liczy się najbardziej: w dziecięcych sercach i umysłach. Teraz trzeba je pilnie chronić przed zatruciem jadem uprzedzeń i nienawiści szerzonej przez prezydenta Warszawy. Jeśli tylko nie dojdzie do infekcji, to uczestnicy Sejmu Dzieci i Młodzieży prędzej czy później wypełnią ławy Sejmu RP i przywrócą w nim ducha równości i wolności, przez wieki obecnego w naszej historii. Oby stało się to jak najszybciej!
Więcej możesz przeczytać w 24/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.