Sukcesy populistycznych haseł mają źródło w niewiedzy, w niedokształceniu ich adresatów Szczególnie ostre objawy choroby zakaźnej - populizmu - występują u polityków w okresie przedwyborczym. Niestety, nie tylko u tych, którzy od dawna obiecują gruszki na wierzbie, lecz także u na pozór trzeźwiejszych i poważniejszych. Trudno przecież zrezygnować z obietnic, gdy roją się od nich manifesty partii żyjących wyłącznie z demagogii i naiwności maluczkich. W ten sposób niebezpieczny postulat likwidacji Rady Polityki Pieniężnej i podporządkowania banku centralnego rządowi połączył Samoobronę z Prawem i Sprawiedliwością. Nie jest to chyba zaszczytem dla partii dwóch takich, co ukradli księżyc.
Zamordyzm zastępczy
Mimo bardzo złych doświadczeń historycznych populizm nadal nie jest doceniany jako realne niebezpieczeństwo dla porządku społecznego, dla państwa prawa. Dlatego warto chyba przypominać, że nośne populistyczne hasła brzmiące niekiedy bardzo "wolnościowo" są jedynie instrumentem w propagandzie totalitarystów. Głosicielom takich haseł zależy zawsze wyłącznie na zdobyciu władzy i na likwidacji swobód demokratycznych i parlamentaryzmu. Liczy się tylko przywódca i posłuszny mu orszak pretorianów - tak jak to oficjalnie pokazuje Samoobrona. Ponieważ na zdobycie pełni władzy na szczęście nie ma jeszcze szans, nasi zwolennicy zamordyzmu starają się realizować program zastępczy - stopniowej destrukcji dotychczasowego porządku. Łamie się prawo i wymusza bezkarność, kompromitując organa władzy. Jest to program niezwykle niebezpieczny, obliczony na zapanowanie chaosu w państwie i gospodarce oraz na utratę przez bierną większość społeczeństwa busoli wskazującej właściwą drogę rozwiązywania rzeczywistych problemów. Stąd tylko krok do poddania się ideologii zamordyzmu jako tej, która pomoże "zrobić porządek". Oczywiście porządek już zupełnie inny, porządek, w którym nie należy myśleć, tylko słuchać przywódcy.
Włosy stają dęba
Nie pocieszajmy się tym, że Samoobrona ma tylko około 15 proc. poparcia w dotychczasowych sondażach. To wprawdzie za mało, by przejąć władzę, ale dostatecznie dużo, by anarchizować kraj. Zwłaszcza wtedy, gdy organa władzy nie mają odwagi twardo wkraczać. Włosy też stają dęba, gdy w praworządnym demokratycznym kraju mogą kandydować do Sejmu osoby kpiące sobie z prawa. Nasza polityka penitencjarna jedynie rozzuchwala i zachęca do przestępstw i wykroczeń. Spychane są one zresztą w cień przez teatr, jaki zafundowały nam sejmowe komisje śledcze. Również dzika lustracja w istocie wspomaga tych, którzy uprawiają dywersję polityczną. Walka na teczki odwraca bowiem uwagę od realnego niebezpieczeństwa, jakimi są ugrupowania o zapędach totalitarnych. Naszych dzikich lustratorów łączy z Samoobroną niechęć do wolności gospodarczej, rynku, dążenie do etatyzacji i "ręcznego sterowania". Nie tylko zresztą programowi Samoobrony brakuje ekstrapolacji skutków jego realizacji. Trudno w większości programów partyjnych doszukać się realistycznej analizy uwarunkowań dalszego wzrostu gospodarki oraz twardych sformułowań dotyczących równoważenia finansów publicznych. Związków zawodowych boimy się znacznie bardziej, niż bała się ich Margaret Thatcher.
Wiedzy!
Sukcesy populistycznych haseł mają źródło w niewiedzy ich adresatów. Populiści nie zwracają się do tych, którzy myślą. Im niższy odsetek osób wykształconych, tym większe są wpływy partii populistycznych. Dlatego tak ważna jest popularyzacja elementarza wiedzy ekonomicznej. To najlepszy sposób na utratę przez populistów ich społecznej bazy.
Cechą takich ugrupowań jak Samoobrona jest całkowicie instrumentalne podejście do spraw światopoglądowych. W grę wchodzi zarówno flirt z ojcem dyrektorem, jak i z zupełnie laicką lewicą. Dobre jest to, co może pomóc - najpierw w anarchizowaniu życia kraju, a następnie w zdobyciu władzy. Po osiągnięciu celu światopogląd, jakikolwiek by był, wyrzuca się do kosza jako zbędny. Miarodajna jest absolutna wierność przywódcy. Ona wyznacza każdemu miejsce w orszaku.
Sondaże opinii publicznej wskazują, że polskie społeczeństwo jest podatne na agitację populistyczną. Wielu Polaków albo zapomniało, albo w ogóle nie wie o rodzaju edukacji, jaką kochany przywódca przeszedł w osławionym Instytucie Schillera (przypomnijmy, że to organizacja nie mająca nic wspólnego z placówką naukową!) pod okiem Lyndona LaRouche'a i Helgi Zepp. Nie brakuje też takich, którzy świadomie liczą na korzyści z udziału w orszaku wodza. Miejmy nadzieję, że to ciągle tylko mniejszość.
Mimo bardzo złych doświadczeń historycznych populizm nadal nie jest doceniany jako realne niebezpieczeństwo dla porządku społecznego, dla państwa prawa. Dlatego warto chyba przypominać, że nośne populistyczne hasła brzmiące niekiedy bardzo "wolnościowo" są jedynie instrumentem w propagandzie totalitarystów. Głosicielom takich haseł zależy zawsze wyłącznie na zdobyciu władzy i na likwidacji swobód demokratycznych i parlamentaryzmu. Liczy się tylko przywódca i posłuszny mu orszak pretorianów - tak jak to oficjalnie pokazuje Samoobrona. Ponieważ na zdobycie pełni władzy na szczęście nie ma jeszcze szans, nasi zwolennicy zamordyzmu starają się realizować program zastępczy - stopniowej destrukcji dotychczasowego porządku. Łamie się prawo i wymusza bezkarność, kompromitując organa władzy. Jest to program niezwykle niebezpieczny, obliczony na zapanowanie chaosu w państwie i gospodarce oraz na utratę przez bierną większość społeczeństwa busoli wskazującej właściwą drogę rozwiązywania rzeczywistych problemów. Stąd tylko krok do poddania się ideologii zamordyzmu jako tej, która pomoże "zrobić porządek". Oczywiście porządek już zupełnie inny, porządek, w którym nie należy myśleć, tylko słuchać przywódcy.
Włosy stają dęba
Nie pocieszajmy się tym, że Samoobrona ma tylko około 15 proc. poparcia w dotychczasowych sondażach. To wprawdzie za mało, by przejąć władzę, ale dostatecznie dużo, by anarchizować kraj. Zwłaszcza wtedy, gdy organa władzy nie mają odwagi twardo wkraczać. Włosy też stają dęba, gdy w praworządnym demokratycznym kraju mogą kandydować do Sejmu osoby kpiące sobie z prawa. Nasza polityka penitencjarna jedynie rozzuchwala i zachęca do przestępstw i wykroczeń. Spychane są one zresztą w cień przez teatr, jaki zafundowały nam sejmowe komisje śledcze. Również dzika lustracja w istocie wspomaga tych, którzy uprawiają dywersję polityczną. Walka na teczki odwraca bowiem uwagę od realnego niebezpieczeństwa, jakimi są ugrupowania o zapędach totalitarnych. Naszych dzikich lustratorów łączy z Samoobroną niechęć do wolności gospodarczej, rynku, dążenie do etatyzacji i "ręcznego sterowania". Nie tylko zresztą programowi Samoobrony brakuje ekstrapolacji skutków jego realizacji. Trudno w większości programów partyjnych doszukać się realistycznej analizy uwarunkowań dalszego wzrostu gospodarki oraz twardych sformułowań dotyczących równoważenia finansów publicznych. Związków zawodowych boimy się znacznie bardziej, niż bała się ich Margaret Thatcher.
Wiedzy!
Sukcesy populistycznych haseł mają źródło w niewiedzy ich adresatów. Populiści nie zwracają się do tych, którzy myślą. Im niższy odsetek osób wykształconych, tym większe są wpływy partii populistycznych. Dlatego tak ważna jest popularyzacja elementarza wiedzy ekonomicznej. To najlepszy sposób na utratę przez populistów ich społecznej bazy.
Cechą takich ugrupowań jak Samoobrona jest całkowicie instrumentalne podejście do spraw światopoglądowych. W grę wchodzi zarówno flirt z ojcem dyrektorem, jak i z zupełnie laicką lewicą. Dobre jest to, co może pomóc - najpierw w anarchizowaniu życia kraju, a następnie w zdobyciu władzy. Po osiągnięciu celu światopogląd, jakikolwiek by był, wyrzuca się do kosza jako zbędny. Miarodajna jest absolutna wierność przywódcy. Ona wyznacza każdemu miejsce w orszaku.
Sondaże opinii publicznej wskazują, że polskie społeczeństwo jest podatne na agitację populistyczną. Wielu Polaków albo zapomniało, albo w ogóle nie wie o rodzaju edukacji, jaką kochany przywódca przeszedł w osławionym Instytucie Schillera (przypomnijmy, że to organizacja nie mająca nic wspólnego z placówką naukową!) pod okiem Lyndona LaRouche'a i Helgi Zepp. Nie brakuje też takich, którzy świadomie liczą na korzyści z udziału w orszaku wodza. Miejmy nadzieję, że to ciągle tylko mniejszość.
Więcej możesz przeczytać w 31/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.