"Najgorsze jest to, że cały ten sprzęt wykorzystujemy. Wystąpiłem do komornika z pismem o wstrzymanie licytacji, ale nie dostałem odpowiedzi" - powiedział dyrektor wrocławskiego szpitala Janusz Jerzak, bardzo zaniepokojony sytuacją.
Zbliżająca się licytacja sprzętu jest konsekwencją decyzji o likwidacji szpitala im. Rydygiera, która zapadła jeszcze przed jego połączeniem. Wówczas komornik zajął sprzęt, który obecnie - kiedy sytuacja się zmieniła i szpital działa jako filia - jest mu nadal potrzebny. Pracownicy szpitala z niepokojem czekają na licytację. "Przecież mamy zaplanowane zabiegi. Leżą u nas pacjenci. To straszne" - powiedziała lekarz anestezjolog Donata Domańska. Dodała, że do pracowników dotarły informacje, że sprzęt wystawiono na licytację po bardzo atrakcyjnych cenach. "Mamy różny sprzęt, starszy i nowszy, ale np. aparat do USG serca, który kosztował 250 tys. zł, wystawiono za 120 tys. To atrakcyjna propozycja i wiemy, że na licytację zgłosiło się bardzo wielu chętnych" - powiedziała Domańska.
Pracownicy byłego szpitala im. Rydygiera przez dwa lata walczyli o utrzymanie placówki. W szpitalu kilka miesięcy trwała rotacyjna głodówka, pracownicy blokowali ulicę, skąd zostali siłą usunięci przez policję, organizowali marsze i wiece. Okupowali też Urząd Marszałkowski we Wrocławiu. W końcu marszałek województwa podpisał z protestującymi ugodę. Na jej podstawie szpital został połączony z Wojewódzkim Szpitalem Chorób Zakaźnych we Wrocławiu.
em, pap