Obecność Polski przy najważniejszym obecnie negocjacyjnym stole w Europie nie przetrwała wyborczego weekendu. Jeszcze kilka dni temu Donald Tusk mógł szczycić się udziałem w rozmowach z Donaldem Trumpem i Wołodymyrem Zełenskim, prowadzonych przez Emmanuela Macrona, Friedricha Merza i brytyjskiego premiera Keira Starmera. Teraz został odsunięty na boczny tor przez Merza i Giorgię Meloni.
Kanclerzowi Niemiec najwyraźniej nie spodobało się, jak bezceremonialnie nasz premier łajał go w Warszawie. Szefowa włoskiego rządu ma za to okazję, żeby odegrać się na Tusku za to, jak potraktował ją po eurowyborach, dławiąc w zarodku jej pretensje do obsadzania posad w UE.
Nie bez znaczenia dla nieobecności Polski w gronie rozgrywających sprawy Ukrainy jest także to, że z powodu niegdysiejszych złośliwości pod adresem prezydenta USA, Tusk jest uważany za obciążenie w rozmowach z czułym na swoim punkcie imiennikiem zza oceanu.
Podróż w innym wagonie
Wszystko to może mieć istotny wpływ nie tylko na losy wojny i pokoju na Ukrainie, ale także na wynik wyborów prezydenckich w Polsce.
Dotąd Tuskowi udawało się zręcznie rozgrywać kwestie międzynarodowe. Kanclerz Merz zgodził się na udział w kampanii prezydenckiej, dając polskiemu premierowi możliwość pokazania, że wbrew temu, co twierdzi opozycja, Tusk się Niemcom nie kłania i żadnych imigrantów wpuszczać do Polski nie będzie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
