W co trzeciej gminie dojdzie do wojny między burmistrzami a radami
Chcieliśmy dobrze, a skończyło się jak zwykle. Kupiliśmy produkt - wybory bezpośrednie - ale bez instrukcji obsługi, czyli bez jasnego podziału kompetencji między radami a burmistrzami. To tak, jakby ktoś kupił mercedesa z silnikiem poloneza i dziwił się, że auto wciąż się psuje. Analizując wyniki wyborów, można przewidywać, że już za kilka tygodni w co trzeciej gminie dojdzie do wojny między burmistrzami a radami.
- Wprowadzono bezpośrednie wybory, zlikwidowano zarząd, przyznając jednoosobową odpowiedzialność wójtom, burmistrzom i prezydentom, a jednocześnie zachowano zapis "rada wyznacza kierunki pracy wójta". To czysty absurd - mówi prof. Jerzy Regulski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
W większości niemieckich landów burmistrz wybierany jest w wyborach bezpośrednich wraz z radą. Jego pozycja jest niezwykle mocna, ponieważ jednocześnie jest jednoosobowym organem wykonawczym (zarządem) i przewodniczącym rady. We Francji merowie nie są formalnie wybierani bezpośrednio, ale to stanowisko obejmuje lider ugrupowania, które wprowadziło najwięcej osób do rady. Jego nazwisko otwiera listę kandydatów na radnych i jest on, podobnie jak w Niemczech, jednoosobowym zarządem, przewodniczącym rady oraz liderem partyjnym.
Burmistrz kontra rada
Problemem w Polsce jest to, że nie wiadomo, kto jest ważniejszy: burmistrz czy rada? Burmistrz ma obecnie uprawnienia całego zarządu. Będzie jednoosobowo dysponował majątkiem, mianował pracowników, ogłaszał przetargi itp. Jego decyzje ma kontrolować komisja rewizyjna. W razie wykrycia nieprawidłowości komisja może jednak tylko proponować radzie ogłoszenie referendum w sprawie usunięcia burmistrza. Aby było ono ważne, potrzebna jest co najmniej trzydziestoprocentowa frekwencja. Podczas dotychczasowych referendów taka frekwencja okazywała się progiem nie do pokonania.
Do tej pory w zarządach zasiadali wyłącznie przedstawiciele koalicji, która miała większość w radzie. Decyzje zarządu były więc uzgodnione między koalicjantami, a większość w radzie ich nie kontestowała. Teraz w razie konfliktu czy złej pracy burmistrza lub rady powstanie klincz. W praktyce rada nie będzie mogła odwołać burmistrza, ten zaś nie będzie mógł rządzić wbrew radzie.
Tam, gdzie burmistrzowie i prezydenci będą musieli współdziałać z radą, w której większość ma opozycja, szybko dojdzie do tarć. Prawdziwe wojny będą się toczyć podczas uchwalania budżetu lub udzielania burmistrzowi absolutorium. Gdy projekt budżetu trafi do rady, ta może wprowadzić w nim daleko idące zmiany. Jeśli Regionalna Izba Obrachunkowa (ocenia ona, czy projekt budżetu jest zgodny z prawem) nie wniesie zastrzeżeń, burmistrz musi taki budżet realizować. Burmistrz będzie więc zakładnikiem większości w radzie. - Rada może też łatwo zatruć życie burmistrzowi, znajdując kruczki prawne w jednej ze 150 ustaw, w których zapisane są jej kompetencje - mówi prof. Jerzy Regulski.
Dlaczego parlament uchwalił prawny bubel? Jasne podzielenie kompetencji władz samorządowych wymagałoby nowelizacji wspomnianych 150 ustaw. Nie zrobiono tego.
Skazani na konflikty
Zalążki przyszłych konfliktów widać w wielu miastach. Niezależnie od tego, czy w drugiej turze wyborów na prezydenta Częstochowy wygra znany działacz samorządowy Tadeusz Wrona, były poseł RS AWS (kandydat prawicowego Porozumienia Samorządowego Wspólnota), czy Zdzisław Wolski (SLD-UP), popierające ich ugrupowania nie będą miały większości w radzie. Podobnie jest w Krakowie - bez względu na to, czy wygra były prezydent Józef Lassota (z komitetu Twoje Miasto, popieranego przez UW), czy były wojewoda Jacek Majchrowski (SLD-UP), nie zdobędą większości w radzie. Takie same kłopoty może mieć w Łodzi Jerzy Kropiwnicki (Łódzkie Porozumienie Obywatelskie), były szef Centrum Studiów Strategicznych. Gdyby w Rzeszowie wygrał Tadeusz Ferenc, poseł SLD-UP, będzie musiał współpracować z radą, w której większość ma prawica.
Wybory bezpośrednie miały wyłonić prawdziwych liderów lokalnych społeczności, potrafiących sprawnie zarządzać gminami. W wielu wypadkach takich właśnie ludzi wybrano. Jednak ich władza będzie często iluzoryczna, a efektywność niewielka, bo opozycyjna rada, jeśli tylko zechce, nie pozwoli im niczego zrobić.
- Wprowadzono bezpośrednie wybory, zlikwidowano zarząd, przyznając jednoosobową odpowiedzialność wójtom, burmistrzom i prezydentom, a jednocześnie zachowano zapis "rada wyznacza kierunki pracy wójta". To czysty absurd - mówi prof. Jerzy Regulski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
W większości niemieckich landów burmistrz wybierany jest w wyborach bezpośrednich wraz z radą. Jego pozycja jest niezwykle mocna, ponieważ jednocześnie jest jednoosobowym organem wykonawczym (zarządem) i przewodniczącym rady. We Francji merowie nie są formalnie wybierani bezpośrednio, ale to stanowisko obejmuje lider ugrupowania, które wprowadziło najwięcej osób do rady. Jego nazwisko otwiera listę kandydatów na radnych i jest on, podobnie jak w Niemczech, jednoosobowym zarządem, przewodniczącym rady oraz liderem partyjnym.
Burmistrz kontra rada
Problemem w Polsce jest to, że nie wiadomo, kto jest ważniejszy: burmistrz czy rada? Burmistrz ma obecnie uprawnienia całego zarządu. Będzie jednoosobowo dysponował majątkiem, mianował pracowników, ogłaszał przetargi itp. Jego decyzje ma kontrolować komisja rewizyjna. W razie wykrycia nieprawidłowości komisja może jednak tylko proponować radzie ogłoszenie referendum w sprawie usunięcia burmistrza. Aby było ono ważne, potrzebna jest co najmniej trzydziestoprocentowa frekwencja. Podczas dotychczasowych referendów taka frekwencja okazywała się progiem nie do pokonania.
Do tej pory w zarządach zasiadali wyłącznie przedstawiciele koalicji, która miała większość w radzie. Decyzje zarządu były więc uzgodnione między koalicjantami, a większość w radzie ich nie kontestowała. Teraz w razie konfliktu czy złej pracy burmistrza lub rady powstanie klincz. W praktyce rada nie będzie mogła odwołać burmistrza, ten zaś nie będzie mógł rządzić wbrew radzie.
Tam, gdzie burmistrzowie i prezydenci będą musieli współdziałać z radą, w której większość ma opozycja, szybko dojdzie do tarć. Prawdziwe wojny będą się toczyć podczas uchwalania budżetu lub udzielania burmistrzowi absolutorium. Gdy projekt budżetu trafi do rady, ta może wprowadzić w nim daleko idące zmiany. Jeśli Regionalna Izba Obrachunkowa (ocenia ona, czy projekt budżetu jest zgodny z prawem) nie wniesie zastrzeżeń, burmistrz musi taki budżet realizować. Burmistrz będzie więc zakładnikiem większości w radzie. - Rada może też łatwo zatruć życie burmistrzowi, znajdując kruczki prawne w jednej ze 150 ustaw, w których zapisane są jej kompetencje - mówi prof. Jerzy Regulski.
Dlaczego parlament uchwalił prawny bubel? Jasne podzielenie kompetencji władz samorządowych wymagałoby nowelizacji wspomnianych 150 ustaw. Nie zrobiono tego.
Skazani na konflikty
Zalążki przyszłych konfliktów widać w wielu miastach. Niezależnie od tego, czy w drugiej turze wyborów na prezydenta Częstochowy wygra znany działacz samorządowy Tadeusz Wrona, były poseł RS AWS (kandydat prawicowego Porozumienia Samorządowego Wspólnota), czy Zdzisław Wolski (SLD-UP), popierające ich ugrupowania nie będą miały większości w radzie. Podobnie jest w Krakowie - bez względu na to, czy wygra były prezydent Józef Lassota (z komitetu Twoje Miasto, popieranego przez UW), czy były wojewoda Jacek Majchrowski (SLD-UP), nie zdobędą większości w radzie. Takie same kłopoty może mieć w Łodzi Jerzy Kropiwnicki (Łódzkie Porozumienie Obywatelskie), były szef Centrum Studiów Strategicznych. Gdyby w Rzeszowie wygrał Tadeusz Ferenc, poseł SLD-UP, będzie musiał współpracować z radą, w której większość ma prawica.
Wybory bezpośrednie miały wyłonić prawdziwych liderów lokalnych społeczności, potrafiących sprawnie zarządzać gminami. W wielu wypadkach takich właśnie ludzi wybrano. Jednak ich władza będzie często iluzoryczna, a efektywność niewielka, bo opozycyjna rada, jeśli tylko zechce, nie pozwoli im niczego zrobić.
Wybory 2002 |
---|
Frekwencja - 44,33 proc. Spośród 2478 wybieranych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, w I turze wybrano 1272. Wśród wybranych kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast jest 2 kandydatów zgłoszonych przez LPR, 5 przez Samoobronę, 91 - SLD-UP, 220 - PSL oraz 954 z pozostałych komitetów. W II turze (10 listopada) o stanowiska będą walczyć kandydaci zgłoszeni przez: LPR - 19 Samoobronę - 35 SLD-UP - 354 Alternatywę Partię Pracy - 1 PSL - 224 PO - 6 PiS - 2 pozostałe komitety - 1765 |
Więcej możesz przeczytać w 45/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.