Krwawe horrory stały się ulubionymi komediami nastolatków
36 mln dolarów zarobił w ciągu pierwszego weekendu wyświetlania film "Freddy vs. Jason" nakręcony za 25 mln dolarów. Spotkanie na szczycie dwóch legendarnych bohaterów kina grozy - Freddy'ego Kruegera z "Koszmaru z ulicy Wiązów" i Jasona Voorheesa z "Piątku trzynastego" - trafiło na pierwsze miejsce amerykańskiego Box Office. Pojedynek potworów zdystansował "Open Range" - western Kevina Costnera, który okrzyknięto największym filmem gatunku od czasu obsypanego Oscarami "Bez przebaczenia" Clinta Eastwooda.
Film "Freddy vs. Jason" wyreżyserował Ronny Yu, przedstawiciel coraz bardziej wpływowej w Hollywood kolonii filmowców z Hongkongu. Miłośnicy horroru kojarzą go z "Laleczką Chucky" - opowieścią o morderczych zabawkach. Yu świadomie nawiązuje do dawnych produkcji, w których Frankenstein spotykał Draculę lub wilkołak mumię. Przede wszystkim jednak składa hołd twórcom najbardziej brutalnej odmiany horroru zwanej gore. To oni sprawili, że gatunek zaliczany przez krytykę do kina klasy B przyciąga dziesiątki milionów widzów.
Powrót kostuchy
John Carpenter, Wes Craven, David Cronenberg, George Romero i Tom Savini zgodnie twierdzą, że reanimowali horror pod wpływem wojny w Wietnamie oraz zabójstw Martina Luthera Kinga i braci Kennedy. - Byłem posądzany o kryptokomunizm, podkopywanie morale amerykańskiej młodzieży i godzenie w podstawowe wartości rodzinne - wspomina Wes Craven, reżyser "Koszmaru z ulicy Wiązów". Kinowa makabra odniosła jednak sukces, ponieważ jej twórcy sięgnęli po archetypy od zawsze obecne w kulturze Zachodu. Filmy z Jasonem i Freddym spełniają tę samą funkcję, jaką spełniały niegdyś opowiadania Allana Edgara Poe - przerażają przez odwoływanie się do pierwotnych lęków. Bohater "Piątku trzynastego" jest nowoczesnym wcieleniem średniowiecznej kostuchy. Widzowie, chcący przeżyć dreszcz autentycznej grozy, przymykają oczy na nielogiczności czy wręcz nonsensy fabuł.
Palacz zwłok
W ostatniej scenie dziewiątej części "Piątku trzynastego" spod ziemi wyłania się uzbrojona w brzytwy ręka Freddy'ego, by zabrać do piekła hokejową maskę Jasona. To wyraźny sygnał, że w końcu zobaczymy obu panów razem. Krue-ger, który znalazł się w królestwie Lucyfera w "Nowym koszmarze" z 1994 r., marzy o powrocie i liczy na pomoc kompana. Plan jednak zawodzi. Dochodzi do pojedynku potworów. Nieważne, kto zwycięży - i tak powrócą jeszcze nieraz, by siać postrach. Twórcy horrorów wzmacniają nastrój grozy ścieżką dźwiękową. Słyszymy utwory metalowych kapel w rodzaju Sepultury, Slipknot czy Type O'Negative.
Filmowa historia życia Freddy'ego Kruegera sama w sobie jest już koszmarem. Urodził się w przytułku dla obłąkanych przy ulicy Wiązów, kiedy szalał tam akurat pożar (ten adres nie jest przypadkowy: wiąz był uznawany przez starożytnych Greków za drzewo nagrobne, odporne na gnicie). Matka Freddy'ego, schizofreniczka (ofiara gwałtu), zmarła przy porodzie. Wychowanie odebrał od psychopatycznego alfonsa, który nauczył go, że zadawanie bólu może sprawiać przyjemność. Freddy wkrótce pozbył się ojczyma. Stał się też gorącym zwolennikiem tezy, że "dzieci są bezużyteczne". Aby wypełniać krwawą misję, skonstruo-wał rękawicę z czterema ostrzami. W końcu dopadli go rodzice zamordowanych nastolatków i spalili żywcem w kotłowni, w której Krueger był palaczem. Freddy stał się jednak upiorem powracającym w koszmarnych snach kolejnych ofiar. Śmierć, zadawana przez niego we śnie, okazywała się rzeczywista.
Jason z jeziora
Mniej spektakularny życiorys ma Jason Voorhees. Po raz pierwszy pojawił się w filmie Seana Cunninghama "Piątek trzynastego" (1980 r.). Nazwisko wziął od prawdziwego seryjnego mordercy zastrzelonego przez amerykańską policję. W ciągu trwającej ponad dwadzieścia lat kariery nie powiedział na ekranie ani słowa (w przeciwieństwie do Freddy'ego, który sypie makabrycznymi dowcipami). Vorhees ukrywa twarz pod maską hokeisty (wcześniej używał worka z otworami na oczy). Jego ulubioną bronią jest maczeta, a morduje głównie nastolatki. Podobnie jak Krueger jest niezniszczalny. W ostatniej, dziesiątej części cyklu naukowcy postanowili go zamrozić - do czasu aż wymyśli się coś skuteczniejszego niż krzesło elektryczne czy komora gazowa.
500 galonów krwi
Niemego, a w dodatku zamaskowanego potwora może zagrać każdy. W roli Jasona wystąpiło więc już sześciu aktorów. Najczęściej, bo czterokrotnie, podejmował się tego zadania znany kaskader Kane Hodder. W postać Freddy'ego od samego początku wciela się Robert Englund. To dzięki niemu monstrum z twarzą jak pizza stało się dla horroru tym, kim James Bond dla kina akcji.
Oprócz filmu "Freddy vs. Jason" powstało siedem obrazów o wyczynach Kruegera i dziesięć z udziałem Jasona. Choć więcej trupów (86) ma na swoim koncie bezlitosny Jason, to jednak Freddy może się pochwalić zabiciem takiej znakomitości jak Johnny Depp (w pierwszej części "Koszmaru z ulicy Wiązów"). W tej jednej scenie użyto ponad 500 galonów (około 2250 litrów!) sztucznej krwi. W filmach o brzytworękim mordercy występowali też inni aktorzy z hollywoodzkiej pierwszej ligi: John Saxon, Patricia Ar-
quette, Yaphet Kotto i Tom Arnold. Znany z zamiłowania do makabry rockman Alice Coo-per z przyjemnością zagrał ojczyma Freddy'ego.
Nie kończący się koszmar
"Są zasady, których należy przestrzegać, aby wyjść z horroru z życiem: żadnego seksu, żadnego picia i ćpania i nigdy nie mów 'zaraz wracam'" - mówił jeden z bohaterów "Krzyku" Wesa Cravena. Na początku
lat 90. zużycie się konwencji horroru i nadmiar krwawych efektów sprawiły, że kino spod znaku gore zaczęło balansować na granicy autoparodii. Wyjściem ze ślepego zaułka okazał się właśnie "Krzyk", który zyskał miano arcydzieła horroru ironicznego. Morderca (ubrany w maskę inspirowaną obrazem Edvarda Muncha) wybiera swoje ofiary spośród uczniów szkoły, proponując quiz ze znajomości popularnych filmów grozy. Gdy nieszczęśnik się pomyli, jest już po nim. Film wyprodukowany za jedyne 15 mln dolarów stał się kasowym hitem i zarobił 160 mln dolarów. Premiera odbyła się w okresie Bożego Narodzenia, gdy w kinach dominują zwykle romantyczne komedie i kino familijne. Na fali tego sukcesu powstały dwie kontynuacje "Krzyku" i masa naśladownictw.
Jason i Freddy są już dzisiaj symbolami gatunku. Publiczność wychowana na filmach z ich udziałem traktuje obu jak starych znajomych. Ich krwawe wyczyny kwitowane są śmiechem i brawami - jak najlepsze komedie. Choć w finale z reguły giną, scenarzyści zawsze znajdą sposób, by efektownie zmartwychwstali. I tak od dwudziestu lat - ku zgrozie krytyków i moralistów. Nie widać końca koszmaru i nieustającego pecha bohaterów "Piątku trzynastego". John Carpenter zapytany, po co w ogóle powstają horrory, odparł "A po co buduje się rollercoastery?".
Film "Freddy vs. Jason" wyreżyserował Ronny Yu, przedstawiciel coraz bardziej wpływowej w Hollywood kolonii filmowców z Hongkongu. Miłośnicy horroru kojarzą go z "Laleczką Chucky" - opowieścią o morderczych zabawkach. Yu świadomie nawiązuje do dawnych produkcji, w których Frankenstein spotykał Draculę lub wilkołak mumię. Przede wszystkim jednak składa hołd twórcom najbardziej brutalnej odmiany horroru zwanej gore. To oni sprawili, że gatunek zaliczany przez krytykę do kina klasy B przyciąga dziesiątki milionów widzów.
Powrót kostuchy
John Carpenter, Wes Craven, David Cronenberg, George Romero i Tom Savini zgodnie twierdzą, że reanimowali horror pod wpływem wojny w Wietnamie oraz zabójstw Martina Luthera Kinga i braci Kennedy. - Byłem posądzany o kryptokomunizm, podkopywanie morale amerykańskiej młodzieży i godzenie w podstawowe wartości rodzinne - wspomina Wes Craven, reżyser "Koszmaru z ulicy Wiązów". Kinowa makabra odniosła jednak sukces, ponieważ jej twórcy sięgnęli po archetypy od zawsze obecne w kulturze Zachodu. Filmy z Jasonem i Freddym spełniają tę samą funkcję, jaką spełniały niegdyś opowiadania Allana Edgara Poe - przerażają przez odwoływanie się do pierwotnych lęków. Bohater "Piątku trzynastego" jest nowoczesnym wcieleniem średniowiecznej kostuchy. Widzowie, chcący przeżyć dreszcz autentycznej grozy, przymykają oczy na nielogiczności czy wręcz nonsensy fabuł.
Palacz zwłok
W ostatniej scenie dziewiątej części "Piątku trzynastego" spod ziemi wyłania się uzbrojona w brzytwy ręka Freddy'ego, by zabrać do piekła hokejową maskę Jasona. To wyraźny sygnał, że w końcu zobaczymy obu panów razem. Krue-ger, który znalazł się w królestwie Lucyfera w "Nowym koszmarze" z 1994 r., marzy o powrocie i liczy na pomoc kompana. Plan jednak zawodzi. Dochodzi do pojedynku potworów. Nieważne, kto zwycięży - i tak powrócą jeszcze nieraz, by siać postrach. Twórcy horrorów wzmacniają nastrój grozy ścieżką dźwiękową. Słyszymy utwory metalowych kapel w rodzaju Sepultury, Slipknot czy Type O'Negative.
Filmowa historia życia Freddy'ego Kruegera sama w sobie jest już koszmarem. Urodził się w przytułku dla obłąkanych przy ulicy Wiązów, kiedy szalał tam akurat pożar (ten adres nie jest przypadkowy: wiąz był uznawany przez starożytnych Greków za drzewo nagrobne, odporne na gnicie). Matka Freddy'ego, schizofreniczka (ofiara gwałtu), zmarła przy porodzie. Wychowanie odebrał od psychopatycznego alfonsa, który nauczył go, że zadawanie bólu może sprawiać przyjemność. Freddy wkrótce pozbył się ojczyma. Stał się też gorącym zwolennikiem tezy, że "dzieci są bezużyteczne". Aby wypełniać krwawą misję, skonstruo-wał rękawicę z czterema ostrzami. W końcu dopadli go rodzice zamordowanych nastolatków i spalili żywcem w kotłowni, w której Krueger był palaczem. Freddy stał się jednak upiorem powracającym w koszmarnych snach kolejnych ofiar. Śmierć, zadawana przez niego we śnie, okazywała się rzeczywista.
Jason z jeziora
Mniej spektakularny życiorys ma Jason Voorhees. Po raz pierwszy pojawił się w filmie Seana Cunninghama "Piątek trzynastego" (1980 r.). Nazwisko wziął od prawdziwego seryjnego mordercy zastrzelonego przez amerykańską policję. W ciągu trwającej ponad dwadzieścia lat kariery nie powiedział na ekranie ani słowa (w przeciwieństwie do Freddy'ego, który sypie makabrycznymi dowcipami). Vorhees ukrywa twarz pod maską hokeisty (wcześniej używał worka z otworami na oczy). Jego ulubioną bronią jest maczeta, a morduje głównie nastolatki. Podobnie jak Krueger jest niezniszczalny. W ostatniej, dziesiątej części cyklu naukowcy postanowili go zamrozić - do czasu aż wymyśli się coś skuteczniejszego niż krzesło elektryczne czy komora gazowa.
500 galonów krwi
Niemego, a w dodatku zamaskowanego potwora może zagrać każdy. W roli Jasona wystąpiło więc już sześciu aktorów. Najczęściej, bo czterokrotnie, podejmował się tego zadania znany kaskader Kane Hodder. W postać Freddy'ego od samego początku wciela się Robert Englund. To dzięki niemu monstrum z twarzą jak pizza stało się dla horroru tym, kim James Bond dla kina akcji.
Oprócz filmu "Freddy vs. Jason" powstało siedem obrazów o wyczynach Kruegera i dziesięć z udziałem Jasona. Choć więcej trupów (86) ma na swoim koncie bezlitosny Jason, to jednak Freddy może się pochwalić zabiciem takiej znakomitości jak Johnny Depp (w pierwszej części "Koszmaru z ulicy Wiązów"). W tej jednej scenie użyto ponad 500 galonów (około 2250 litrów!) sztucznej krwi. W filmach o brzytworękim mordercy występowali też inni aktorzy z hollywoodzkiej pierwszej ligi: John Saxon, Patricia Ar-
quette, Yaphet Kotto i Tom Arnold. Znany z zamiłowania do makabry rockman Alice Coo-per z przyjemnością zagrał ojczyma Freddy'ego.
Nie kończący się koszmar
"Są zasady, których należy przestrzegać, aby wyjść z horroru z życiem: żadnego seksu, żadnego picia i ćpania i nigdy nie mów 'zaraz wracam'" - mówił jeden z bohaterów "Krzyku" Wesa Cravena. Na początku
lat 90. zużycie się konwencji horroru i nadmiar krwawych efektów sprawiły, że kino spod znaku gore zaczęło balansować na granicy autoparodii. Wyjściem ze ślepego zaułka okazał się właśnie "Krzyk", który zyskał miano arcydzieła horroru ironicznego. Morderca (ubrany w maskę inspirowaną obrazem Edvarda Muncha) wybiera swoje ofiary spośród uczniów szkoły, proponując quiz ze znajomości popularnych filmów grozy. Gdy nieszczęśnik się pomyli, jest już po nim. Film wyprodukowany za jedyne 15 mln dolarów stał się kasowym hitem i zarobił 160 mln dolarów. Premiera odbyła się w okresie Bożego Narodzenia, gdy w kinach dominują zwykle romantyczne komedie i kino familijne. Na fali tego sukcesu powstały dwie kontynuacje "Krzyku" i masa naśladownictw.
Jason i Freddy są już dzisiaj symbolami gatunku. Publiczność wychowana na filmach z ich udziałem traktuje obu jak starych znajomych. Ich krwawe wyczyny kwitowane są śmiechem i brawami - jak najlepsze komedie. Choć w finale z reguły giną, scenarzyści zawsze znajdą sposób, by efektownie zmartwychwstali. I tak od dwudziestu lat - ku zgrozie krytyków i moralistów. Nie widać końca koszmaru i nieustającego pecha bohaterów "Piątku trzynastego". John Carpenter zapytany, po co w ogóle powstają horrory, odparł "A po co buduje się rollercoastery?".
Więcej możesz przeczytać w 35/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.