Erika Steinbach w czarnym mundurze gestapo wygląda bardziej seksownie niż nasza wychudzona Marusia z "Czterech pancernych"
Doniosłą rolę w życiu organizmów żywych - zwanych popularnie, choć niesłusznie społeczeństwem - odgrywają okładki. Okładki, podobnie jak gangsterzy po napadzie, dzielą się między sobą. Okładki dzielą się na wstrząsające, śmieszne, erotyczne, artystyczne i żadne. Okładki wstrząsające to przede wszystkim okładki kondensatora, między które wystarczy wsadzić łeb i podłączyć do 220 V.
Znaczącą grupą w świecie okładek są okładki artystyczne. W każdym polskim mieście można dostać w biały dzień na ulicy artystyczną okładkę na twarz. Artyści okładają zwykle wybrany obiekt po twarzy, która pod wpływem pracy mięśni artystów zmienia kolor na fioletowy lub czerwony. Za swe rękodzieło kasują niewielkie kwoty, które osoba okładana ma akurat w portfelu.
Najnowsze badania dermatologów wykazują, iż człowiek jest istotą, która lubi się czymś okładać. Jedni okładają się ustawami sejmowymi, drudzy skórzanymi pejczami, inni okładają swe domy papą, a jeszcze inni, zaszyci w swych gabinetach i bibliotekach, okładają się książkami. Same książki też mają okładki, a czasem to nawet skrzydełka. Na skrzydełkach okładek często wypisuje się nieprawdziwe informacje o autorze, który już dawno stracił skrzydła. Zdaniem prasy kobiecej, znaczna część starzejących się facetów ma oprócz nudnych żon i starych skrzydeł także młode, nastoletnie i długonogie okładki na boku.
Największe zainteresowanie w świecie okładek budzą jednak okładki gazet i czasopism. W pismach dla facetów na okładce jest zwykle goła baba. W pismach dla kobiet na okładce też zwykle jest baba, tyle że nie goła, lecz modnie ubrana. Faceci na okładkach pojawiają się w pismach kulturystycznych i - co oczywiste - w pismach dla gejów. W pismach polityczno-kulturalnych okładki mają często charakter prowokacyjny. Słynna już okładka "Wprost", na której Erika Steinbach, przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych, ujeżdża w mundurze SD kanclerza Niemiec Schrödera, dla wielu okazała się oburzająca. Publicystka "Gazety Wyborczej" Danuta Zagrodzka uznała ją za "niesmaczną".
Na okładkach "Wprost" była już Matka Boska w masce przeciwgazowej, Lepper ucharakteryzowany na Hitlera, Kalinowski z biopaliwami wyrastającymi z głowy czy Kołodko strzelający sobie w skroń z pistoletu na wodę. Nie wiem, czy Danuta Zagrodzka to rozumie, czy nie, ale na wszelki wypadek jej wytłumaczę: to są okładki satyryczne. Jako takie ze swej natury bywają przesadzone niczym karykatura. W takich okładkach celował m.in. słynny angielski "The Punch", który w dniu przyjazdu Helmuta Kohla na wyspy opublikował na okładce fotomontaż przedstawiający uśmiechniętą Elżbietę II ściskającą się z... Hitlerem.
W szmacianych niemieckich tokszołach pada wiele niesmacznych dowcipów na temat Polski, papieża i Polaków. Powszechnie mówi się tam o nas jako o złodziejach, brudasach i idiotach. Największą z możliwych głupot byłoby jednak się za to obrażać. Czy Szkoci obrażają się za dowcipy o Szkotach? Okładkowa satyra na bezczelność pomysłów Eriki Steinbach budzi niesmak madame Zagrodzkiej. Tymczasem brak smaku to jedna z podstawowych metod pracy wielu wybitnych satyryków! Oto przykłady najbardziej słodkich dzieł świata zawierających wiele niesmacznych żartów. "Żywot Briana" i "Sens życia" grupy Monty Python, "Płonące siodła" Mela Brooksa, "Bierz forsę i w nogi" Woody'ego Allena czy chociażby opowiadania z tomu "Made in
Taiwan" Rolanda Topora.
Erice do twarzy jest w czarnym mundurze gestapo. Jako ponętna blondyna wygląda w nim bardziej seksownie niż nasza wychudzona Marusia z "Czterech pancernych". Pewnie wielu starym Niemcom łezka w oku zakręciła się
na ten śliczny widok. Prawdziwa satyra ma to do siebie, że nie uznaje ani tematów tabu, ani żadnych świętych krów. Potwierdzają to najnowsze ustalenia historyków literatury, które dowodzą, że Zbigniew Herbert, pisząc swoją słynną "Potęgę smaku", konsultował się z Makłowiczem i Bikontem.
Znaczącą grupą w świecie okładek są okładki artystyczne. W każdym polskim mieście można dostać w biały dzień na ulicy artystyczną okładkę na twarz. Artyści okładają zwykle wybrany obiekt po twarzy, która pod wpływem pracy mięśni artystów zmienia kolor na fioletowy lub czerwony. Za swe rękodzieło kasują niewielkie kwoty, które osoba okładana ma akurat w portfelu.
Najnowsze badania dermatologów wykazują, iż człowiek jest istotą, która lubi się czymś okładać. Jedni okładają się ustawami sejmowymi, drudzy skórzanymi pejczami, inni okładają swe domy papą, a jeszcze inni, zaszyci w swych gabinetach i bibliotekach, okładają się książkami. Same książki też mają okładki, a czasem to nawet skrzydełka. Na skrzydełkach okładek często wypisuje się nieprawdziwe informacje o autorze, który już dawno stracił skrzydła. Zdaniem prasy kobiecej, znaczna część starzejących się facetów ma oprócz nudnych żon i starych skrzydeł także młode, nastoletnie i długonogie okładki na boku.
Największe zainteresowanie w świecie okładek budzą jednak okładki gazet i czasopism. W pismach dla facetów na okładce jest zwykle goła baba. W pismach dla kobiet na okładce też zwykle jest baba, tyle że nie goła, lecz modnie ubrana. Faceci na okładkach pojawiają się w pismach kulturystycznych i - co oczywiste - w pismach dla gejów. W pismach polityczno-kulturalnych okładki mają często charakter prowokacyjny. Słynna już okładka "Wprost", na której Erika Steinbach, przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych, ujeżdża w mundurze SD kanclerza Niemiec Schrödera, dla wielu okazała się oburzająca. Publicystka "Gazety Wyborczej" Danuta Zagrodzka uznała ją za "niesmaczną".
Na okładkach "Wprost" była już Matka Boska w masce przeciwgazowej, Lepper ucharakteryzowany na Hitlera, Kalinowski z biopaliwami wyrastającymi z głowy czy Kołodko strzelający sobie w skroń z pistoletu na wodę. Nie wiem, czy Danuta Zagrodzka to rozumie, czy nie, ale na wszelki wypadek jej wytłumaczę: to są okładki satyryczne. Jako takie ze swej natury bywają przesadzone niczym karykatura. W takich okładkach celował m.in. słynny angielski "The Punch", który w dniu przyjazdu Helmuta Kohla na wyspy opublikował na okładce fotomontaż przedstawiający uśmiechniętą Elżbietę II ściskającą się z... Hitlerem.
W szmacianych niemieckich tokszołach pada wiele niesmacznych dowcipów na temat Polski, papieża i Polaków. Powszechnie mówi się tam o nas jako o złodziejach, brudasach i idiotach. Największą z możliwych głupot byłoby jednak się za to obrażać. Czy Szkoci obrażają się za dowcipy o Szkotach? Okładkowa satyra na bezczelność pomysłów Eriki Steinbach budzi niesmak madame Zagrodzkiej. Tymczasem brak smaku to jedna z podstawowych metod pracy wielu wybitnych satyryków! Oto przykłady najbardziej słodkich dzieł świata zawierających wiele niesmacznych żartów. "Żywot Briana" i "Sens życia" grupy Monty Python, "Płonące siodła" Mela Brooksa, "Bierz forsę i w nogi" Woody'ego Allena czy chociażby opowiadania z tomu "Made in
Taiwan" Rolanda Topora.
Erice do twarzy jest w czarnym mundurze gestapo. Jako ponętna blondyna wygląda w nim bardziej seksownie niż nasza wychudzona Marusia z "Czterech pancernych". Pewnie wielu starym Niemcom łezka w oku zakręciła się
na ten śliczny widok. Prawdziwa satyra ma to do siebie, że nie uznaje ani tematów tabu, ani żadnych świętych krów. Potwierdzają to najnowsze ustalenia historyków literatury, które dowodzą, że Zbigniew Herbert, pisząc swoją słynną "Potęgę smaku", konsultował się z Makłowiczem i Bikontem.
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.