Budowa nowych stadionów stała się sportem wyczynowym Zaledwie dwadzieścia dwa lata miały obiekty sportowe, które zburzono, by powstał ateński kompleks olimpijski: stadion, welodrom i ogromny kryty pasaż. Zbudowano go według projektu Santiago Calatravy. W Pitts-burghu w USA wyburzono funkcjonujący stadion do gry w baseball, by w 2001 r. wznieść obiekt bardziej efektowny. Zaprojektował go odnoszący światowe sukcesy zespół HOK (Hellmuth, Obata i Kassabaum) - twórcy stadionów w Cleveland (USA, 1994 r.) i w Hongkongu (1995 r.). Niewiele brakowało, by ofiarą gorączki wymieniania obiektów sportowych na nowe padł legendarny szklany namiot w Monachium, wzniesiony na igrzyska olimpijskie w 1972 r. Sprzeciwili się temu projektanci tej budowli - Gźnther Behnisch i Frei Otto, uznawani już za klasyków architektury XX wieku. Budowa nowych stadionów na miejscu obiektów funkcjonalnych, często świetnych architektonicznie, wydaje się modą, którą trudno powstrzymać. Czy zawsze ma to sens? To tak, jakby katedry wznosić od nowa co dwadzieścia lat. Wielkie stadiony coraz częściej nazywa się świątyniami kibiców. Jak napisał Steven Spier w "The Architectural Review", stadiony dostarczają dziś tłumom "niemal religijnego uniesienia".
Wyścig nowości
Ogromne stadiony, jak kiedyś katedry, tworzone są wysiłkiem całych wspólnot. Na budowę Stade de France w Paryżu, który wzniesiono na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1998 r., prywatni inwestorzy dostarczyli 57 proc. potrzebnych środków. Było rzeczą oczywistą, że wspaniały obiekt (architekci: Macary, Zublena, R�gembal, Constantini) nie tylko rozsławi imię Francji, lecz będzie także przynosił korzyści udziałowcom. Dopiero w 2028 r. stanie się on własnością miasta. Jednak wtedy zastąpi się go pewnie innym - głównie z powodu zmian w organizacji sportowych widowisk.
Katedry budowano z myślą o wieczności. Zmieniały się epoki, style architektoniczne, ustroje, również panujące religie, a wielkie świątynie - jak Partenon na Akropolu, rzymski Panteon czy Hagia Sofia w Konstantynopolu - trwały, jeśli nie zniszczył ich kataklizm. Tylko nazwisk budowniczych najczęściej nikt już nie pamięta.
Najbardziej prestiżowe stadiony drugiej połowy XX i początków XXI wieku, zwłaszcza olimpijskie, budują - co wydaje się nakazem epoki - gwiazdy światowej architektury. Projektantami są wielcy indywidualiści, jak Pier Luigi Nervi (stadion w Rzymie, 1960 r.), Kenzo Tange (obiekt w Tokio, 1964 r.) czy Arata Isozaki (Barcelona, 1992 r.). Angażuje się też do takich zadań wyspecjalizowane zespoły, jak Hellmuth, Obata i Kassabaum czy też Arup & Arup Associates (autorzy świetnego projektu stadionu w Manchesterze, gdzie w 2002 r. odbyły się Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej). Żadne wielkie zawody sportowe nie mogą dziś korzystać wyłącznie ze znanych już obiektów architektonicznych. Muszą - by w pełni zaistnieć w wyobraźni milionów - tworzyć własne formy.
Paradygmat stadionów XX wieku
Kiedy w Olimpii odbywały się igrzyska sportowe świata helleńskiego, uczestnicy oglądali w drodze na stadion dorycką świątynię Zeusa (V wiek p.n.e.). Jedna ze scen jej rzeźbiarskiej dekoracji przedstawiała przygotowania do wyścigu powozów.
W wyniku podstępu i zdrady miał się ów wyścig - według mitu - skończyć śmiercią jednego z zawodników. Starożytni Grecy wiedzieli więc, że zawody sportowe mogą ujawniać także ciemną stronę natury ludzkiej. Na tego rodzaju niezmiennych prawdach o człowieku oparli swą rzeźbę i architekturę. Przez setki lat stadion i świątynia w Olimpii trwały niemal bez zmian.
Architektura sportowa czasów nowożytnych kształtowała się początkowo pod wpływem greckich stadionów i rzymskich aren. Od 150 lat wiele zawdzięcza pawilonom wystaw światowych. Jest to architektura pełna inwencji technicznej, a przy tym nastawiona na efekt i formalną wirtuozerię. Zauważmy: pawilony wystaw światowych są zazwyczaj obiektami jednorazowego użytku: każde następne Expo musi przynieść nowe rozwiązania.
Palazzetto dello Sport (pałacyk sportowy) na igrzyska 1960 r. w Rzymie Pier Luigi Nervi oparł na doświadczeniach projektowanej przez siebie hali wystawowej w Turynie (1949 r.): osadzona na ukośnych filarach zewnętrznych lekka kopuła ze zbrojonego betonu pozwalała stworzyć ogromną jednolitą przestrzeń, gdzie każdy kibic ma kontakt wzrokowy ze wszystkimi innymi kibicami - tworzy wraz z nimi przenikniętą jednym duchem publiczność. To rozwiązanie stało się - jak pisano z emfazą - "paradygmatem stadionów XX wieku".
W 1972 r. Gźnther Behnisch i Frei Otto osiągnęli inaczej jednolitość przestrzeni Parku Olimpijskiego w Monachium - zawieszając na systemie masztów zewnętrznych gigantyczny namiot - powłokę z tzw. bezpiecznego szkła. Pierwowzorem był tu - również mający kształt namiotu - projektowany przez Freia Otto pawilon Niemiec na Expo Ő67 w Montrealu. Monachijski Park stanowił nie tylko rozwinięcie śmiałej konstrukcji na większą skalę. Jego pionowe i pochylone maszty, przywodzące na myśl żaglowiec, wprowadzały nową symbolikę przestrzeni stadionów. Dzięki systemowi zawieszeń i podpór przekrycie stadionu stało się dynamiczne, ekspresyjne - jak żagiel napięty na wietrze. Krytycy określili styl Parku Olimpijskiego w Monachium terminem "nowoczesny ekspresjonizm".
Wyrażeniem "ekspresjonizm strukturalny" określono Arenę Olimpijską, według projektu Kenzo Tange (na igrzyska w Tokio). Architekt zawiesił dach na dwóch wysokich masztach, więc budowla pnie się ku górze strzeliście, jak kościół z wieżami. Z kolei Philip Cox w stadionie piłkarskim w Sydney (1988 r.) nadał przekryciu trybun kształt falującej wstęgi. Złośliwi mówili, że przypomina im ona chips z dziurką w środku, jednak tego typu efektowne rozwiązania wkrótce zaczęto stosować przy budowie innych stadionów, m.in. w Manchesterze (Arup & Arup, 2002 r.).
Prawdziwym mistrzem w skomplikowanej grze struktur jest Santiago Calatrava. Przekrycie stadionu olimpijskiego w Atenach zawiesił on na dwóch ogromnych wyniosłych łukach - czuje się ich napięcie w przestrzeni, ich wielką siłę. Tu sam stadion bierze swym kształtem udział w zawodach - sam staje się imponującym wyczynem.
Kombajn show-biznesu
W paryskim Stade de France owalny, osadzony na masztach dach waży tyle co półtorej wieży Eiffla. Budynek jest przystosowany do wszelkich widowisk, nie tylko sportowych. Stade de France to kombajn show-biznesu, wspomagany techniką audiowizualną, wyposażony w stanowiska telewizyjne i telebimy. W sposób przemyślany uczyniono wszystko, by kibic, sprawozdawca prasowy czy ktoś, kto chce na przykład pograć w squasha - otrzymał to, czego oczekuje. By doznał wielkich wzruszeń, coś zjadł i kupił. Stade de France został bowiem bezkolizyjnie wcielony w organizm miasta, m.in. dzięki dwóm nowym stacjom szybkiej kolejki podziemnej. Poza tym jest włączony w światowy system przemysłu sportowo-rozrywkowo-turystycznego, o czym widz dowiaduje się, gdy ogląda telewizję, słucha radia, czyta gazety. System ten, by istnieć, stale musi się odnawiać, bić rekordy, zadziwiać coraz to nowymi kształtami. Tu nie ma miejsca na bezruch.
Ogromne stadiony, jak kiedyś katedry, tworzone są wysiłkiem całych wspólnot. Na budowę Stade de France w Paryżu, który wzniesiono na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1998 r., prywatni inwestorzy dostarczyli 57 proc. potrzebnych środków. Było rzeczą oczywistą, że wspaniały obiekt (architekci: Macary, Zublena, R�gembal, Constantini) nie tylko rozsławi imię Francji, lecz będzie także przynosił korzyści udziałowcom. Dopiero w 2028 r. stanie się on własnością miasta. Jednak wtedy zastąpi się go pewnie innym - głównie z powodu zmian w organizacji sportowych widowisk.
Katedry budowano z myślą o wieczności. Zmieniały się epoki, style architektoniczne, ustroje, również panujące religie, a wielkie świątynie - jak Partenon na Akropolu, rzymski Panteon czy Hagia Sofia w Konstantynopolu - trwały, jeśli nie zniszczył ich kataklizm. Tylko nazwisk budowniczych najczęściej nikt już nie pamięta.
Najbardziej prestiżowe stadiony drugiej połowy XX i początków XXI wieku, zwłaszcza olimpijskie, budują - co wydaje się nakazem epoki - gwiazdy światowej architektury. Projektantami są wielcy indywidualiści, jak Pier Luigi Nervi (stadion w Rzymie, 1960 r.), Kenzo Tange (obiekt w Tokio, 1964 r.) czy Arata Isozaki (Barcelona, 1992 r.). Angażuje się też do takich zadań wyspecjalizowane zespoły, jak Hellmuth, Obata i Kassabaum czy też Arup & Arup Associates (autorzy świetnego projektu stadionu w Manchesterze, gdzie w 2002 r. odbyły się Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej). Żadne wielkie zawody sportowe nie mogą dziś korzystać wyłącznie ze znanych już obiektów architektonicznych. Muszą - by w pełni zaistnieć w wyobraźni milionów - tworzyć własne formy.
Paradygmat stadionów XX wieku
Kiedy w Olimpii odbywały się igrzyska sportowe świata helleńskiego, uczestnicy oglądali w drodze na stadion dorycką świątynię Zeusa (V wiek p.n.e.). Jedna ze scen jej rzeźbiarskiej dekoracji przedstawiała przygotowania do wyścigu powozów.
W wyniku podstępu i zdrady miał się ów wyścig - według mitu - skończyć śmiercią jednego z zawodników. Starożytni Grecy wiedzieli więc, że zawody sportowe mogą ujawniać także ciemną stronę natury ludzkiej. Na tego rodzaju niezmiennych prawdach o człowieku oparli swą rzeźbę i architekturę. Przez setki lat stadion i świątynia w Olimpii trwały niemal bez zmian.
Architektura sportowa czasów nowożytnych kształtowała się początkowo pod wpływem greckich stadionów i rzymskich aren. Od 150 lat wiele zawdzięcza pawilonom wystaw światowych. Jest to architektura pełna inwencji technicznej, a przy tym nastawiona na efekt i formalną wirtuozerię. Zauważmy: pawilony wystaw światowych są zazwyczaj obiektami jednorazowego użytku: każde następne Expo musi przynieść nowe rozwiązania.
Palazzetto dello Sport (pałacyk sportowy) na igrzyska 1960 r. w Rzymie Pier Luigi Nervi oparł na doświadczeniach projektowanej przez siebie hali wystawowej w Turynie (1949 r.): osadzona na ukośnych filarach zewnętrznych lekka kopuła ze zbrojonego betonu pozwalała stworzyć ogromną jednolitą przestrzeń, gdzie każdy kibic ma kontakt wzrokowy ze wszystkimi innymi kibicami - tworzy wraz z nimi przenikniętą jednym duchem publiczność. To rozwiązanie stało się - jak pisano z emfazą - "paradygmatem stadionów XX wieku".
W 1972 r. Gźnther Behnisch i Frei Otto osiągnęli inaczej jednolitość przestrzeni Parku Olimpijskiego w Monachium - zawieszając na systemie masztów zewnętrznych gigantyczny namiot - powłokę z tzw. bezpiecznego szkła. Pierwowzorem był tu - również mający kształt namiotu - projektowany przez Freia Otto pawilon Niemiec na Expo Ő67 w Montrealu. Monachijski Park stanowił nie tylko rozwinięcie śmiałej konstrukcji na większą skalę. Jego pionowe i pochylone maszty, przywodzące na myśl żaglowiec, wprowadzały nową symbolikę przestrzeni stadionów. Dzięki systemowi zawieszeń i podpór przekrycie stadionu stało się dynamiczne, ekspresyjne - jak żagiel napięty na wietrze. Krytycy określili styl Parku Olimpijskiego w Monachium terminem "nowoczesny ekspresjonizm".
Wyrażeniem "ekspresjonizm strukturalny" określono Arenę Olimpijską, według projektu Kenzo Tange (na igrzyska w Tokio). Architekt zawiesił dach na dwóch wysokich masztach, więc budowla pnie się ku górze strzeliście, jak kościół z wieżami. Z kolei Philip Cox w stadionie piłkarskim w Sydney (1988 r.) nadał przekryciu trybun kształt falującej wstęgi. Złośliwi mówili, że przypomina im ona chips z dziurką w środku, jednak tego typu efektowne rozwiązania wkrótce zaczęto stosować przy budowie innych stadionów, m.in. w Manchesterze (Arup & Arup, 2002 r.).
Prawdziwym mistrzem w skomplikowanej grze struktur jest Santiago Calatrava. Przekrycie stadionu olimpijskiego w Atenach zawiesił on na dwóch ogromnych wyniosłych łukach - czuje się ich napięcie w przestrzeni, ich wielką siłę. Tu sam stadion bierze swym kształtem udział w zawodach - sam staje się imponującym wyczynem.
Kombajn show-biznesu
W paryskim Stade de France owalny, osadzony na masztach dach waży tyle co półtorej wieży Eiffla. Budynek jest przystosowany do wszelkich widowisk, nie tylko sportowych. Stade de France to kombajn show-biznesu, wspomagany techniką audiowizualną, wyposażony w stanowiska telewizyjne i telebimy. W sposób przemyślany uczyniono wszystko, by kibic, sprawozdawca prasowy czy ktoś, kto chce na przykład pograć w squasha - otrzymał to, czego oczekuje. By doznał wielkich wzruszeń, coś zjadł i kupił. Stade de France został bowiem bezkolizyjnie wcielony w organizm miasta, m.in. dzięki dwóm nowym stacjom szybkiej kolejki podziemnej. Poza tym jest włączony w światowy system przemysłu sportowo-rozrywkowo-turystycznego, o czym widz dowiaduje się, gdy ogląda telewizję, słucha radia, czyta gazety. System ten, by istnieć, stale musi się odnawiać, bić rekordy, zadziwiać coraz to nowymi kształtami. Tu nie ma miejsca na bezruch.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.