Jabłka w sosie waniliowym
Drogi Przyjacielu!
Dziwne rzeczy pomieszanie panuje w naszym kulinarnym nazewnictwie. Znów mnie ktoś próbował przekonywać, że "jednym z najbardziej typowych polskich deserów jest szarlotka". Oczywiście miał na myśli jabłecznik albo placek z jabłkami, które rzeczywiście należą u nas do najpopularniejszych wypieków. Jednak pod znaną w całej Europie nazwą charlotte kryją się zgoła inne desery, niekoniecznie związane z jabłkami.
Zaczęli, zdaje się, Anglicy, i to już w XIII wieku, którzy wynaleźli coś takiego jak forma szarlotkowa - okrągła, babkowata, niezbyt głęboka. Wykłada się ją biszkoptami, zalewa marmoladą, zapieka i podaje na ciepło. Nazwali to charlotte na cześć królowej Charlotty, żony Jerzego III.
Zupełnie inne szarlotki, choć w identycznej formie, robią Francuzi. Nasączone likierem biszkopty albo kawałki innego ciasta zalewają kremem czekoladowym, kawowym, waniliowym lub nawet lodami z bitą śmietaną. To się następnie mrozi i podaje zimne.
Istnieje też charlotte russe, deser wynaleziony przez kucharza Piotra Wielkiego. Do "rosyjskiej szarlotki" użyto musu jabłkowego, więc myślę, że to skojarzenie jabłek z szarlotką właśnie ze wschodu dotarło do Polski.
W ogóle w nomenklaturze ciastkarskiej panuje u nas bałagan. Weź choćby kremówki
i napoleonki. Przecież to to samo - ciastko pochodzi zdecydowanie z Francji, gdzie jest znane pod nazwą mille feuille.
Często też zapominamy o zasadniczej różnicy między strudlami i struclami - domyślam się, że masz na ten temat coś ciekawego do powiedzenia.
Tymczasem dokończę swoją porcyjkę jabłecznika, którą popiję - a jakże - jabłecznikiem musującym, znanym też jako cydr, cidre lub cider.
Bikont Jabłkowy Polski
Piotrusiu!
Dla mnie napoleonka i kremówka tym samym nie jest i będę się tego trzymał. Bo różnica między napoleonką a kremówką jest zarazem różnicą w nomenklaturze cukierniczej dzielącej Kraków od Warszawy. U nas napoleonką zwie się ciastko z różowym kremem, a kremówką to z białym budyniowym, w stolicy Mazowsza jest na odwrót. Poza tym wolę, jak z Napoleonem kojarzy mi się coś, co mniej lubię, bo uważam, że Korsykanin był gałganem.
Strudel ze struclą rzeczywiście powszechnie jest mylony, zwłaszcza na tych terenach naszego kraju, które nigdy nie wchodziły w skład Austro-Węgier. Strudel to wynalazek węgierski lub austriacki, a istotą jego konstrukcji jest cieniutkie, rozciągane na stole ciasto, w które zawija się słodkie i słone farsze. Najbardziej klasyczny jest z jabłkami, mój ulubiony natomiast z drylowanymi wiśniami przekładanymi podsmażoną na maśle tartą bułką.
Strucla zaś to ciasto drożdżowe. Strudel rzadko się w Polsce robi, nawet w Galicji. Na Węgrzech, Słowacji, w Czechach, Austrii, Słowenii czy Chorwacji jest jednym z najpopularniejszych deserów. Ale tamtejsze gospodynie i restauratorzy mogą kupić gotowe cieniutkie płaty rzeczonego ciasta, że wystarczy tylko przełożyć farszem i upiec. U nas najpopularniejszym cukierniczym półproduktem wciąż pozostaje ciasto francuskie, strudlowego ani śladu. Czyżbyśmy dalej stawiali na Napoleona?
Ściskam dłoń!
Twój prostrudlowy i prohabsburski RM
Dziwne rzeczy pomieszanie panuje w naszym kulinarnym nazewnictwie. Znów mnie ktoś próbował przekonywać, że "jednym z najbardziej typowych polskich deserów jest szarlotka". Oczywiście miał na myśli jabłecznik albo placek z jabłkami, które rzeczywiście należą u nas do najpopularniejszych wypieków. Jednak pod znaną w całej Europie nazwą charlotte kryją się zgoła inne desery, niekoniecznie związane z jabłkami.
Zaczęli, zdaje się, Anglicy, i to już w XIII wieku, którzy wynaleźli coś takiego jak forma szarlotkowa - okrągła, babkowata, niezbyt głęboka. Wykłada się ją biszkoptami, zalewa marmoladą, zapieka i podaje na ciepło. Nazwali to charlotte na cześć królowej Charlotty, żony Jerzego III.
Zupełnie inne szarlotki, choć w identycznej formie, robią Francuzi. Nasączone likierem biszkopty albo kawałki innego ciasta zalewają kremem czekoladowym, kawowym, waniliowym lub nawet lodami z bitą śmietaną. To się następnie mrozi i podaje zimne.
Istnieje też charlotte russe, deser wynaleziony przez kucharza Piotra Wielkiego. Do "rosyjskiej szarlotki" użyto musu jabłkowego, więc myślę, że to skojarzenie jabłek z szarlotką właśnie ze wschodu dotarło do Polski.
W ogóle w nomenklaturze ciastkarskiej panuje u nas bałagan. Weź choćby kremówki
i napoleonki. Przecież to to samo - ciastko pochodzi zdecydowanie z Francji, gdzie jest znane pod nazwą mille feuille.
Często też zapominamy o zasadniczej różnicy między strudlami i struclami - domyślam się, że masz na ten temat coś ciekawego do powiedzenia.
Tymczasem dokończę swoją porcyjkę jabłecznika, którą popiję - a jakże - jabłecznikiem musującym, znanym też jako cydr, cidre lub cider.
Bikont Jabłkowy Polski
Piotrusiu!
Dla mnie napoleonka i kremówka tym samym nie jest i będę się tego trzymał. Bo różnica między napoleonką a kremówką jest zarazem różnicą w nomenklaturze cukierniczej dzielącej Kraków od Warszawy. U nas napoleonką zwie się ciastko z różowym kremem, a kremówką to z białym budyniowym, w stolicy Mazowsza jest na odwrót. Poza tym wolę, jak z Napoleonem kojarzy mi się coś, co mniej lubię, bo uważam, że Korsykanin był gałganem.
Strudel ze struclą rzeczywiście powszechnie jest mylony, zwłaszcza na tych terenach naszego kraju, które nigdy nie wchodziły w skład Austro-Węgier. Strudel to wynalazek węgierski lub austriacki, a istotą jego konstrukcji jest cieniutkie, rozciągane na stole ciasto, w które zawija się słodkie i słone farsze. Najbardziej klasyczny jest z jabłkami, mój ulubiony natomiast z drylowanymi wiśniami przekładanymi podsmażoną na maśle tartą bułką.
Strucla zaś to ciasto drożdżowe. Strudel rzadko się w Polsce robi, nawet w Galicji. Na Węgrzech, Słowacji, w Czechach, Austrii, Słowenii czy Chorwacji jest jednym z najpopularniejszych deserów. Ale tamtejsze gospodynie i restauratorzy mogą kupić gotowe cieniutkie płaty rzeczonego ciasta, że wystarczy tylko przełożyć farszem i upiec. U nas najpopularniejszym cukierniczym półproduktem wciąż pozostaje ciasto francuskie, strudlowego ani śladu. Czyżbyśmy dalej stawiali na Napoleona?
Ściskam dłoń!
Twój prostrudlowy i prohabsburski RM
Jabłka w sosie waniliowym (podaje Piotr Bikont) |
---|
4 jabłka, 150 g cukru, 300 ml mleka, 3 żółtka, 1 łyżeczka mąki, 1 laska wanilii, 1 łyżeczka masła, mała garść rodzynek Jabłka obrać, wydrążyć pestki i gotować 10 min w syropie ze 100 g cukru rozpuszczonymi w 800 ml wody, następnie wyjąć je, odcedzić i odstawić do ostudzenia. Rodzynki namoczyć w filiżance z gorącą wodą. Ćwierć litra mleka zagotować z wanilią, wyjąć wanilię. Resztę mleka (50 ml) wymieszać z mąką i połączyć z ugotowanym mlekiem. Żółtka utrzeć z resztą cukru (50 g). Podczas ucierania stopniowo dolewać mleko. Dodać masło, ubijać 15 min na parze. Dosypać odcedzone rodzynki, wymieszać. Jabłka włożyć do miseczek i zalać sosem. Można je jeść na zimno, ale najlepsze są podawane na ciepło. |
Więcej możesz przeczytać w 1/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.