Minister zdrowia uniemożliwił wyrzucenie ze szpitali pasożytujących na nich fundacji medycznych Ciężko chory pacjent w państwowym szpitalu dostaje ulotkę zachęcającą do skorzystania z działającego na miejscu zakładu pogrzebowego. Czarny humor? Nic podobnego. Tak będzie przez najbliższe lata, bo - jak ustaliliśmy - Marek Balicki przeszkodził w usunięciu zakładów pogrzebowych działających na terenie państwowych szpitali. Przeszkodził też w usunięciu pasożytujących na szpitalach fundacji medycznych.
Trzy lata temu, gdy wybuchła afera handlu zwłokami w łódzkim pogotowiu, ówczesny minister zdrowia Mariusz Łapiński skierował do Sejmu nowelizację ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Nowela zakazywała firmom pogrzebowym i fundacjom medycznym prowadzenia działalności w szpitalach. W połowie kwietnia 2004 r. Balicki, wówczas senator, zgłosił poprawkę do tej ustawy, która dopuszczała w szpitalach działalność fundacji oferujących świadczenia "z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej i stomatologii". Ta z pozoru niewinna poprawka pozwoliła Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zaskarżyć ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż dyskryminowała ona niektóre podmioty gospodarcze. Skutek jest taki, że TK unieważni nowelizację, a fundacje i zakłady pogrzebowe będą nadal działać w szpitalach na podstawie starych regulacji. A te od lat rodzą patologie. Nadal będzie np. działać Fundacja Zdrowie, której poradnię Balicki prowadził w szpitalu przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie (w latach 1997-2001).
Rozpuszczalnik
Kontrola NIK w państwowych szpitalach w 2002 r. wykazała, że działalność na ich terenie prywatnych fundacji świadczących te same usługi co szpital jest źródłem patologii. Oto na państwowym sprzęcie ci sami lekarze leczą (oczywiście nie za darmo) tych samych pacjentów, których wcześniej nie mogli wyleczyć w ramach ubezpieczenia. Kontrola NIK w 2002 r. w szpitalu przy Niekłańskiej wykazała na przykład, że Fundacja Zdrowie, w której pracował Balicki, działała nielegalnie. Fundacja została założona przez ówczesnego dyrektora szpitala Jana Ciszeckiego i Poradnię Chorób Sutka, prowadzoną przez firmę Andrzeja Kleszczewskiego, byłego pracownika szpitala. Wobec kontrolerki NIK Danuty Bodzek, która zgłosiła próbę przekupstwa ze strony Kleszczewskiego, wszczęto postępowanie dyscyplinarne, zarzucając jej... złamanie tajemnicy służbowej. O nieprawidłowościach poinformowała bowiem wykorzystywane przez fundację kasy chorych. Poinformowała też ministra zdrowia.
- Znam doskonale wiceprezesa Piotrusia Kownackiego, znam Bogusia Skwarkę [dyrektora departamentu prawnego NIK], spotykam się z nimi, wszystko dla mnie zrobią - miał przekonywać Danutę Bodzek Andrzej Kleszczewski, prezes Polfy Tarchomin. Miał się także domagać, aby zaniechała kontroli. Kleszczewski nie dość, że był właścicielem firmy, która pod przykrywką fundacji brała pieniądze od kas chorych, to na dodatek działalność gospodarczą łączył od 9 stycznia 2001 r. z funkcją prezesa państwowej Polfy Tarchomin, łamiąc tym samym ustawę antykorupcyjną. O korupcyjnej propozycji Bodzek poinformowała 10 maja 2002 r. swego szefa Józefa Kalisza, wówczas dyrektora delegatury NIK w Warszawie. Jej notatkę przeczytał też wiceprezes izby Piotr Kownacki. Kleszczewski nazywa zarzuty "kłamliwym pomówieniem naruszającym jego dobre imię".
Przestępstwo doskonałe?
Ciekawe, dlaczego - mimo że od złożenia doniesienia o korupcji minęły trzy lata - nie wszczęto czynności mających wyjaśnić, czy do próby przekupstwa rzeczywiście doszło. Kleszczewskiemu postawiono tylko zarzut złamania ustawy antykorupcyjnej (sprawę umorzono). Pozostałych zarzutów NIK nie przesłała do prokuratury. W sierpniu 2004 r. Kleszczewski awansował na stanowisko szefa Polskiego Holdingu Farmaceutycznego (mianował go minister skarbu Jacek Socha).
Ani prezes NIK Mirosław Sekuła, ani wiceprezes Piotr Kownacki nie chcieli odpowiadać na nasze pytania. Odpowiedział natomiast minister Marek Balicki. - Nowelizacja ustawy bez mojej poprawki to wylanie dziecka z kąpielą. Na pewno nie chodziło o to, aby dalej mogła działać fundacja w szpitalu przy ulicy Niekłańskiej - broni się minister. To o co chodziło?
Rozpuszczalnik
Kontrola NIK w państwowych szpitalach w 2002 r. wykazała, że działalność na ich terenie prywatnych fundacji świadczących te same usługi co szpital jest źródłem patologii. Oto na państwowym sprzęcie ci sami lekarze leczą (oczywiście nie za darmo) tych samych pacjentów, których wcześniej nie mogli wyleczyć w ramach ubezpieczenia. Kontrola NIK w 2002 r. w szpitalu przy Niekłańskiej wykazała na przykład, że Fundacja Zdrowie, w której pracował Balicki, działała nielegalnie. Fundacja została założona przez ówczesnego dyrektora szpitala Jana Ciszeckiego i Poradnię Chorób Sutka, prowadzoną przez firmę Andrzeja Kleszczewskiego, byłego pracownika szpitala. Wobec kontrolerki NIK Danuty Bodzek, która zgłosiła próbę przekupstwa ze strony Kleszczewskiego, wszczęto postępowanie dyscyplinarne, zarzucając jej... złamanie tajemnicy służbowej. O nieprawidłowościach poinformowała bowiem wykorzystywane przez fundację kasy chorych. Poinformowała też ministra zdrowia.
- Znam doskonale wiceprezesa Piotrusia Kownackiego, znam Bogusia Skwarkę [dyrektora departamentu prawnego NIK], spotykam się z nimi, wszystko dla mnie zrobią - miał przekonywać Danutę Bodzek Andrzej Kleszczewski, prezes Polfy Tarchomin. Miał się także domagać, aby zaniechała kontroli. Kleszczewski nie dość, że był właścicielem firmy, która pod przykrywką fundacji brała pieniądze od kas chorych, to na dodatek działalność gospodarczą łączył od 9 stycznia 2001 r. z funkcją prezesa państwowej Polfy Tarchomin, łamiąc tym samym ustawę antykorupcyjną. O korupcyjnej propozycji Bodzek poinformowała 10 maja 2002 r. swego szefa Józefa Kalisza, wówczas dyrektora delegatury NIK w Warszawie. Jej notatkę przeczytał też wiceprezes izby Piotr Kownacki. Kleszczewski nazywa zarzuty "kłamliwym pomówieniem naruszającym jego dobre imię".
Przestępstwo doskonałe?
Ciekawe, dlaczego - mimo że od złożenia doniesienia o korupcji minęły trzy lata - nie wszczęto czynności mających wyjaśnić, czy do próby przekupstwa rzeczywiście doszło. Kleszczewskiemu postawiono tylko zarzut złamania ustawy antykorupcyjnej (sprawę umorzono). Pozostałych zarzutów NIK nie przesłała do prokuratury. W sierpniu 2004 r. Kleszczewski awansował na stanowisko szefa Polskiego Holdingu Farmaceutycznego (mianował go minister skarbu Jacek Socha).
Ani prezes NIK Mirosław Sekuła, ani wiceprezes Piotr Kownacki nie chcieli odpowiadać na nasze pytania. Odpowiedział natomiast minister Marek Balicki. - Nowelizacja ustawy bez mojej poprawki to wylanie dziecka z kąpielą. Na pewno nie chodziło o to, aby dalej mogła działać fundacja w szpitalu przy ulicy Niekłańskiej - broni się minister. To o co chodziło?
Więcej możesz przeczytać w 11/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.