Olej z pierwszego tłuczenia (po głowie)

Olej z pierwszego tłuczenia (po głowie)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bóg może jest i przemawia przez polityków,ale sprawiedliwości na pewno nie ma



W Polsce coraz większą rolę zaczynają odgrywać byty nie istniejące realnie. Wynikają stąd różne nieporozumienia. Chciałem na przykład wstąpić do Partii Demokratycznej, która w badaniach opinii publicznej zdobywa coraz większą popularność. Warto się zapisać, bo to i Hausner, i Belka, więc może będą rozdawać jakieś stanowiska w radach nadzorczych. Jak z Belki rozgorzeje płomień, to będzie się czym zająć. Okazało się jednak, że partia jest wprawdzie notowana, ale nie istnieje. Zapewniono mnie jednak, że ta nie istniejąca partia ma już opracowany doskonały program dla tej Polski, której też nie ma. Potem chciałem kupić w kiosku pewien tygodnik, bo mężczyzna przedstawiany jako zastępca redaktora naczelnego tego pisma występował codziennie w radiu i telewizji. I znowu się nie udało, bo pisma nie ma. Redaktor jest, ale bez tygodnika. Jak napisał w pamiętnym roku 1968 Władysław Tatarkiewicz do Antoniego Słonimskiego: "Nieistnienie jest atrybutem szlachetnym, przysługuje bowiem także Bogu i Sprawiedliwości".
Co do Boga, rzecz zrobiła się niepewna. Wygląda na to, że Bóg jednak istnieje, skoro ostatnio najżarliwszą wiarę w Jego istnienie okazują ateiści i wolnomyśliciele. Całe zastępy sceptyków nie tylko same obiecują żyć wedle Boskich przykazań, ale nawołują do tego wszystkich. Najpopularniejsze jest wezwanie: miłujcie nieprzyjacioły wasze. Miłujcie mnie, bliźniego waszego, jak siebie samego. Albo i bardziej. Tak więc Bóg może jest i przemawia przez polityków, ale sprawiedliwości na pewno nie ma. Jest Prawo i Sprawiedliwość, ale sprawiedliwości brak. Słyszałem taką rozmowę pod budką z piwem. Jeden obywatel RP oburzał się wobec drugiego, że już dwa lata czeka na wykonanie kary za pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia, ciągle odsyłają go z kwitkiem, tłumacząc, że w więzieniach brakuje miejsc dla 30 tys. skazanych i musi być cierpliwy, a tymczasem taki Lew Rywin idzie siedzieć bez kolejki. Zupełnie jak za komuny. Drugi obywatel RP tłumaczył rozgoryczonemu brakiem sprawiedliwości, że teraz bez protekcji ani rusz. Liczą się tylko znajomości. Gdybyś znał Adama Michnika albo przynajmniej Aleksandra Kwaśniewskiego, dawno byś już siedział.
W ogóle między niebem i ziemią dzieją się ostatnio sprawy, o których się filozofom nie śniło. Michael Jackson, uchodząc przed prześladowaniami rasowymi, chce się osiedlić w Poznaniu i objąć stanowisko dyrektora chóru chłopięcego Polskie Słowiki. W kosmos wystrzelono tekst traktatu konstytucyjnego UE. Wydawałoby się, najwłaściwsze miejsce dla tego dzieła, a tu słychać, że zaprotestowała Unia Międzygalaktyczna, powołując się na dyrektywę zakazującą zaśmiecania przestrzeni. Mają to wpisane do konstytucji kosmicznej. Możemy mieć sankcje, chyba że w następnej kolejności wystrzelimy Chiraca, który wytłumaczy małym, zielonym ludzikom kosmiczną potrzebę wzoru na obliczanie krzywizny ogórka, też zielonego.
W Polsce trwa nie ustająca dyskusja, czy powinno się jechać do Moskwy 9 maja i kto powinien pojechać. Kwaśniewski z Jaruzelskim, Kwaśniewski bez Jaruzelskiego czy może Jaruzelski bez Kwaśniewskiego. Jest to spór kompletnie anachroniczny. Bez sensu. Mamy przecież nasze doświadczenia historyczne, które nam podpowiadają, że jest całkowicie obojętne, kto jedzie do Moskwy. Liczy się tylko, kto wróci.
Przez media przetoczyła się też fala ogromnego oburzenia na Wojciecha Gąsienicę-Byrcyna, właściciela gruntów na stoku Gubałówki, który nie życzy sobie, aby przez jego własność prowadziła publiczna nartostrada. Żeby Polskie Koleje Linowe czerpały zyski z tego, że cepry slalomują po Byrcynowej ziemi. Nie odezwał się ani jeden głos, przyznający Byrcynowi rację. Ani jeden głos szacunku dla własności prywatnej. Zaśpiewał chór potężny jak chór Aleksandrowa, odsądzający gazdę Byrcyna od czci i wiary i przeciwstawiający jego partykularnym, egoistycznym interesom - a jakże - interes publiczny, ewangeliczne cnoty uspołecznienia i wartości nadrzędne nad prawem własności. Sprawiedliwość, której nie ma, nastanie w państwie prawa wtedy, kiedy każdy będzie swobodnie korzystał z własności Byrcyna, a nie wtedy, kiedy Byrcyn będzie z nią robił, co chce.
Jak z tego widać, olej, który wytłuczono ludziom z głów jeszcze w czasach PRL, nie odtwarza się i nie regeneruje. Olej z pierwszego tłuczenia po głowie jest bezpowrotnie stracony.
Więcej możesz przeczytać w 16/2005 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 16/2005 (1168)