Rozmowa z Miltonem Friedmanem, laureatem Nagrody Nobla z ekonomii
Ludwik M. Bednarz: - Czy w Chinach możliwa jest gospodarka rynkowa?
Milton Friedman: - Tak, tam są nie tylko wyznawcy socjalizmu rynkowego. W kampusie uniwersytetu w Pekinie znajduje się na przykład potężny kompleks budynków Centrum Badań Ekonomicznych, którego dyrektorem jest Justin Yifu Lin. Uzyskał doktorat na mojej uczelni - University of Chicago. On i jego uczniowie wierzą w moje idee i propagują je w Chinach. To kiedyś przyniesie efekty.
- Kiedy?
- Adaptacja zasad wolnego rynku na chiński grunt może trwać nawet 75 lat. Dopiero wtedy Chiny mają szansę doprowadzić swoją gospodarkę do poziomu wyższego od gospodarek Stanów Zjednoczonych lub Unii Europejskiej, mierzonego globalnym dochodem narodowym. W przeliczeniu na mieszkańca będzie to i tak prawdopodobnie nie więcej niż połowa dochodu amerykańskiego czy europejskiego.
- Czy Chiny przetrwają aż tak długo, tkwiąc w dziwacznym systemie będącym pomieszaniem elementów gospodarki wolnorynkowej z socjalistyczną otoczką polityczną?
- Myślę, że rozszerzanie wolności ekonomicznej wywoła szybsze, niż tam się wydaje, powiększanie obszaru wolności politycznej. Ten proces już trwa. Nie ma tam na razie wolności politycznej na najwyższym szczeblu władzy, ale jest jej coraz więcej na niższych szczeblach. Postęp ekonomiczny zwiększa społeczny nacisk na jej uzyskanie. Na wsiach i w małych miastach są na przykład coraz częściej przeprowadzane już prawie wolne wybory.
- Niektórzy amerykańscy ekonomiści ostrzegają, że USA jak narkoman uzależniają się od importu z Chin.
- Błędne są opinie, że eksport jest wyłącznie dobry, a import - zły. Ameryka jest też wielkim eksporterem najbardziej przetworzonych towarów oraz usług. Naszą największą korzyścią z eksportu jest właśnie import. Twórca kapitalizmu Adam Smith mówił, że mieszkańcy każdego kraju czerpią największe korzyści z maksymalnie wielkiego importu w zamian za eksport. Używany przez niektórych ekonomistów termin "korzystny bilans handlowy" dla zdrowej gospodarki ma więc zwykle przeciwne znaczenie. Cieszę się, gdy niektórzy utyskują, że Ameryka ma "niekorzystny bilans handlowy" z Chinami. "Niekorzystny" w ich rozumieniu dla mnie znaczy zbawienny. Import to znacznie niższe ceny. A każdy woli przecież płacić mniej za więcej dóbr. Za towary z Chin płacimy wielokrotnie mniej niż na przykład z Europy.
- Amerykański deficyt w handlu z Chinami w tym roku przekroczy jednak 200 mld USD. Czy Ameryka wytrzyma taką dysproporcję?
- Wytrzyma, wytrzyma. Powstawanie deficytów i nadwyżek w handlu zagranicznym jest nieuniknione. Kraje, do których napływa kapitał z zewnątrz, mogą mieć duży deficyt handlowy. On jest jakw wypadku USA finansowany przez inne kraje. Nadzwyczajne osiągnięcia gospodarki amerykańskiej w ostatnich latach nie byłyby możliwe bez przypływu obcego kapitału. W latach 2000-2002 wyniósł on ponad 480 mld USD. Był to przepływ w dużej mierze z Chin. Nas w pewnym sensie finansują więc właśnie Chiny.
Milton Friedman: - Tak, tam są nie tylko wyznawcy socjalizmu rynkowego. W kampusie uniwersytetu w Pekinie znajduje się na przykład potężny kompleks budynków Centrum Badań Ekonomicznych, którego dyrektorem jest Justin Yifu Lin. Uzyskał doktorat na mojej uczelni - University of Chicago. On i jego uczniowie wierzą w moje idee i propagują je w Chinach. To kiedyś przyniesie efekty.
- Kiedy?
- Adaptacja zasad wolnego rynku na chiński grunt może trwać nawet 75 lat. Dopiero wtedy Chiny mają szansę doprowadzić swoją gospodarkę do poziomu wyższego od gospodarek Stanów Zjednoczonych lub Unii Europejskiej, mierzonego globalnym dochodem narodowym. W przeliczeniu na mieszkańca będzie to i tak prawdopodobnie nie więcej niż połowa dochodu amerykańskiego czy europejskiego.
- Czy Chiny przetrwają aż tak długo, tkwiąc w dziwacznym systemie będącym pomieszaniem elementów gospodarki wolnorynkowej z socjalistyczną otoczką polityczną?
- Myślę, że rozszerzanie wolności ekonomicznej wywoła szybsze, niż tam się wydaje, powiększanie obszaru wolności politycznej. Ten proces już trwa. Nie ma tam na razie wolności politycznej na najwyższym szczeblu władzy, ale jest jej coraz więcej na niższych szczeblach. Postęp ekonomiczny zwiększa społeczny nacisk na jej uzyskanie. Na wsiach i w małych miastach są na przykład coraz częściej przeprowadzane już prawie wolne wybory.
- Niektórzy amerykańscy ekonomiści ostrzegają, że USA jak narkoman uzależniają się od importu z Chin.
- Błędne są opinie, że eksport jest wyłącznie dobry, a import - zły. Ameryka jest też wielkim eksporterem najbardziej przetworzonych towarów oraz usług. Naszą największą korzyścią z eksportu jest właśnie import. Twórca kapitalizmu Adam Smith mówił, że mieszkańcy każdego kraju czerpią największe korzyści z maksymalnie wielkiego importu w zamian za eksport. Używany przez niektórych ekonomistów termin "korzystny bilans handlowy" dla zdrowej gospodarki ma więc zwykle przeciwne znaczenie. Cieszę się, gdy niektórzy utyskują, że Ameryka ma "niekorzystny bilans handlowy" z Chinami. "Niekorzystny" w ich rozumieniu dla mnie znaczy zbawienny. Import to znacznie niższe ceny. A każdy woli przecież płacić mniej za więcej dóbr. Za towary z Chin płacimy wielokrotnie mniej niż na przykład z Europy.
- Amerykański deficyt w handlu z Chinami w tym roku przekroczy jednak 200 mld USD. Czy Ameryka wytrzyma taką dysproporcję?
- Wytrzyma, wytrzyma. Powstawanie deficytów i nadwyżek w handlu zagranicznym jest nieuniknione. Kraje, do których napływa kapitał z zewnątrz, mogą mieć duży deficyt handlowy. On jest jakw wypadku USA finansowany przez inne kraje. Nadzwyczajne osiągnięcia gospodarki amerykańskiej w ostatnich latach nie byłyby możliwe bez przypływu obcego kapitału. W latach 2000-2002 wyniósł on ponad 480 mld USD. Był to przepływ w dużej mierze z Chin. Nas w pewnym sensie finansują więc właśnie Chiny.
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.