****
Każdy, kto widział wcześniejszy film Yimou Zhanga, wie, czego się można spodziewać. O ile jednak w "Hero" liczyły się przede wszystkim linki, na których fruwali aktorzy, to w "Domu Latających Sztyletów" dominuje romans. Akcja filmu dzieje się w drugiej połowie IX wieku, u zmierzchu dynastii Tang. Dom Latających Sztyletów jest chińskim odpowiednikiem bandy Robin Hooda, zajmującym się własnym stanowieniem prawa w niestabilnych politycznie czasach. Dwóch kapitanów cesarskiej armii zacznie infiltrować szeregi domu, by wpaść w uczuciowe sidła pięknej, choć niewidomej Mei. I choć zobaczymy kilka spektakularnych pojedynków, "Dom..." stanie się poematem o miłości. Miejscem akcji jest na początku zadziwiająco przestronny lupanar, potem trafiamy do bambusowego gaju oraz otulonej górami równiny, przypominającej swymi bajecznymi kolorami październikowe Bieszczady. Cięcie miecza, krew i spadły nagle śnieg. Dwóch mężczyzn i kobieta zrozumieją, że miłość w czasach zarazy musi być tragiczna. Film Zhanga należy do gatunku określanego po chińsku jako "wuxia". "Wu" odnosi się do mistrzostwa w sztuce walki, "xia" należy kojarzyć z błędnym rycerzem. Klasykiem jest tu seria "Chinese Ghost Story", pełna zwariowanych demonów i wyglądających jak kurtyzany pań, doskonale obeznanych z karate. Vision na DVD oprócz obszernego dokumentu o realizacji "Domu..." zamieścił m.in. porównanie storyboardu z końcowymi fragmentami filmu. Widać w tym materiale zegarmistrzowską wręcz precyzję Chińczyków. Realizatorsko jest to całkowite zaprzeczenie "xia"!
Piotr Mańkowski
"Dom Latających Sztyletów" (House of Flying Daggers), Chiny 2004, reż. Yimou Zhang, Vision
Każdy, kto widział wcześniejszy film Yimou Zhanga, wie, czego się można spodziewać. O ile jednak w "Hero" liczyły się przede wszystkim linki, na których fruwali aktorzy, to w "Domu Latających Sztyletów" dominuje romans. Akcja filmu dzieje się w drugiej połowie IX wieku, u zmierzchu dynastii Tang. Dom Latających Sztyletów jest chińskim odpowiednikiem bandy Robin Hooda, zajmującym się własnym stanowieniem prawa w niestabilnych politycznie czasach. Dwóch kapitanów cesarskiej armii zacznie infiltrować szeregi domu, by wpaść w uczuciowe sidła pięknej, choć niewidomej Mei. I choć zobaczymy kilka spektakularnych pojedynków, "Dom..." stanie się poematem o miłości. Miejscem akcji jest na początku zadziwiająco przestronny lupanar, potem trafiamy do bambusowego gaju oraz otulonej górami równiny, przypominającej swymi bajecznymi kolorami październikowe Bieszczady. Cięcie miecza, krew i spadły nagle śnieg. Dwóch mężczyzn i kobieta zrozumieją, że miłość w czasach zarazy musi być tragiczna. Film Zhanga należy do gatunku określanego po chińsku jako "wuxia". "Wu" odnosi się do mistrzostwa w sztuce walki, "xia" należy kojarzyć z błędnym rycerzem. Klasykiem jest tu seria "Chinese Ghost Story", pełna zwariowanych demonów i wyglądających jak kurtyzany pań, doskonale obeznanych z karate. Vision na DVD oprócz obszernego dokumentu o realizacji "Domu..." zamieścił m.in. porównanie storyboardu z końcowymi fragmentami filmu. Widać w tym materiale zegarmistrzowską wręcz precyzję Chińczyków. Realizatorsko jest to całkowite zaprzeczenie "xia"!
Piotr Mańkowski
"Dom Latających Sztyletów" (House of Flying Daggers), Chiny 2004, reż. Yimou Zhang, Vision
Więcej możesz przeczytać w 44/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.