Nie zabijają, tylko niszczą wroga. „Duchy Bachmutu” sieją postrach

Nie zabijają, tylko niszczą wroga. „Duchy Bachmutu” sieją postrach

Ukraiński żołnierz podczas treningu snajperskiego na strzelnicy, zdjęcie ilustracyjne
Ukraiński żołnierz podczas treningu snajperskiego na strzelnicy, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Newspix.pl / Dmytro Smolyenko
Twierdzą, że zlikwidowali już 524 Rosjan, a na cel biorą zazwyczaj „osoby o dużej wartości”. Ukraiński oddział snajperów okrzyknięty mianem „Duchów Bachmutu” sieje postrach w szeregach rosyjskiej armii.

Nazwa oddziału ma swoją genezę w pseudonimie jego dowódcy „Ducha”. Twierdzi, że samodzielnie zlikwidował już 76 Rosjan i ma na to dowody, bo każde trafienie jest rejestrowane przez przyrządy celownicze. Podkreśla, że zazwyczaj likwiduje cele o dużym znaczeniu dla rosyjskiego wojska. – Artyleria zawsze wywołuje strach u ludzi, ale przed artylerią możesz się ukryć, przed snajperem nie – powiedział w rozmowie z BBC.

„Nie zabijamy, niszczymy”

Jeden ze snajperów, Kuzia, opowiada, że nigdy nie lubił broni, ale w obliczu rosyjskiej agresji nie miał wyjścia i musiał chwycić za karabin. – To nie jest powód do dumy, ale nie zabijamy ludzi, niszczymy wrogów – powiedział.

Kuzia wie, czym grozi jego zajęcie, ale rozumie też, o co walczy. – Każda misja jest niebezpieczna, kiedy popełnimy błąd, wróg może nas trafić (...), oczywiście, że się boję, tylko głupiec by się nie bał – opowiada. Chwile później wraz ze swoim obserwatorem Tarasem wyruszają na swoje pozycje. Ich dyżur potrwa siedem godzin, po czym wróci po nich opancerzony pojazd.

„Duch” zdaje sobie sprawę z tego, że ich operacja nie odwróci losów wojny, ale podkreśla, że ich misje nastawione są przede wszystkim na efekt psychologiczny. – Nasza praca jest ważna, to mały pododdział, nie wygramy wojny, nie odbijemy nawet Bachmutu, ale wywieramy presję psychologiczną na wroga, bo polujemy na pojedynczych żołnierzy, niesłyszani, z miejsca którego nie widać – powiedział dowódca ukraińskich snajperów.

Choć ich zadania są bardzo niebezpieczne, to od początku wojny nie zginął żaden z żołnierzy należących do jednostki. Nie obyło się jednak bez ran. Obrażenia podczas jednej z misji odniósł sam „Duch”.

Czytaj też:
„Znaczący zwrot w rosyjskich relacjach z wojny w Ukrainie”. Kreml wydał zakaz?
Czytaj też:
Charków znów pod ostrzałem. Nocny atak Rosjan