Prawosławie zastąpiło marksizm jako państwowa ideologia rosyjskiego imperium
Wielkie pudło, a w nim ponad 1500 klocków. Taki prezent trafił przed Paschą, czyli świętami wielkanocnymi, do wszystkich moskiewskich przedszkoli. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie były to zwykłe klocki. Można je określić jako prawosławne lego. Z klocków da się zbudować cerkiew czy okazałą dzwonnicę. W zestawie są nawet figurki prawosławnych duchownych. Klocki mają pomóc przedszkolakom w zapoznaniu się z elementami prawosławnej religii.
Złośliwi twierdzą, że władze Rosji także w realnym świecie budują prawosławną duchowość z klocków. Na razie są to świątynie, szkoły i większa rola Cerkwi w życiu publicznym.
Bizantyjska lekcja
„Kraj był praktycznie na skraju anarchii – przyszedł jednak władca, który wszystko naprawił – ukrócił separatyzm, wypędził oligarchów, scentralizował władzę i wprowadził porządek" – o kim mogą tak mówić w rosyjskiej państwowej telewizji? Pierwsze skojarzenie tym razem nie do końca jest prawdziwe. To fragment filmu „Upadek imperium – bizantyjska lekcja". Jego twórcą jest archimandryta Tichon – przełożony jednego z najbardziej znanych prawosławnych klasztorów przy moskiewskiej Łubiance. Film wyemitowano przed wyborami prezydenckimi. Tichon opowiadał o władcy Bizancjum Bazylim II, ale większość widzów doskonale wiedziała, że chodzi o innego władcę – prezydenta Rosji Władimira Putina. Nie ukrywał zresztą tego i sam autor. Archimandryta Tichon, choć nie stoi zbyt wysoko w prawosławnej hierarchii, cieszy się ogromnym zaufaniem na Kremlu, jak i wśród wiernych. To najbardziej znany przedstawiciel nowego ortodoksyjnego nurtu w rosyjskim prawosławiu. Nowego, chociaż tak naprawdę obecnego w Rosji od zawsze. Głosi potrzebę całkowitego podporządkowania religii interesom państwa. Jak mówią stronnicy owego nurtu: „Prawosławie ma być fundamentem budowy rosyjskiego imperium”.
Ten, kto choć trochę zna historię Rosji, wie, że wszystko już było. W XIX wieku słowianofile głosili, że imperium opiera się na trzech podstawach: prawosławiu, „samodzierżawiu" i „narodowości". Do tej triady nawiązują teraz prawosławni radykałowie. W zamian za służbę imperium, żądają znacznego wpływu na życie społeczne w Rosji. Stąd pomysły wprowadzenia elementów kultury prawosławnej jako obowiązkowego przedmiotu w szkołach i dodatkowego w przedszkolach. Radykalnie nastawieni duchowni prawosławni są w Rosji coraz bardziej wpływowi. Popularność zyskują dzięki rozgłośni Radoneż, która przypomina prawosławną odmianę polskiego Radia Maryja. Radio Radoneż największe zagrożenie dla Rosji widzi w Zachodzie i we wszystkich obcych religiach, szczególnie w katolikach i żydach. Nieraz można usłyszeć, że Watykan to siedziba Antychrysta.
Radoneż jest też opoką „putinizmu", chociaż sam prezydent na antenie nie występuje. Archimandryta Tichon i Radio Radoneż nie są zbyt lubiani przez prawosławnych hierarchów. Przede wszystkim dlatego, że hierarchowie nie mają nad nim kontroli. Jest jeszcze jeden powód – wielu młodych prawosławnych księży i mnichów uważa, że hierarchowie stracili żarliwość religijną, albo, co gorsza, nigdy jej nie mieli. Sugerują to także goście Radia Radoneż. – Nasi hierarchowie bardziej przypominają urzędników państwowych niż duchownych – skarży się „Wprost" jeden z młodych prawosławnych duchownych. Prawosławni hierarchowie są też skażeni kolaboracją z komunizmem. Patriarcha Aleksij II jest oskarżany przez media, że był etatowym pracownikiem KGB.
Zarówno patriarcha Aleksij II, jak i metropolita Kirył, zostali zmuszeni do walki o rząd dusz wśród prawosławnych w Rosji. Na razie ta walka przypomina licytację na radykalizm i podporządkowanie władzy. Wydaje się, że fundamentalizm wśród prawosławnych księży będzie wzrastał nieuchronnie. Hierarchowie wyczuli, jaka jest koniunktura i coraz częściej posługują się językiem, który można usłyszeć na antenie Radia Radoneż.
Puste kościoły
Metropolita petersburski i kaliningradzki Kirył zażądał niedawno zlikwidowania katolickich diecezji w Rosji. Mimo że Kościół katolicki w Rosji całkowicie już podporządkował się roli, jaką wyznaczyła mu Cerkiew prawosławna – miejsca kultu dla obcokrajowców (czyli instytucji tak naprawdę marginalnej). Dużo trudniejszą sytuację mają religie protestanckie. – Zgoda na naszą działalność była całkowicie zależna od woli prawosławnego biskupa – mówi Szymon, z pochodzenia Polak, od lat mieszkający w Rosji, zaangażowany w działalność Kościoła zielonoświątkowców. To samo twierdzą wierni Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Zbudowanie kaplicy, zgoda na przeprowadzenie uroczystości religijnej poza zgromadzeniem – o tym wszystkim de facto decydował prawosławny biskup. Choć zgodnie z ustawą o religiach i związkach wyznaniowych powinien taką decyzje podejmować gubernator lub mer miasta. Władza świecka całkowicie scedowała tę sferę działalności na cerkiew prawosławną. Doszło do tego, że niektórzy wierni na prowincji zaczęli ukrywać, iż zmienili wyznanie i stali się katolikami czy protestantami.
Sondaże wskazują, że Rosja nadal jest krajem bardzo zateizowanym. W 2007 r. w nabożeństwach paschalnych, według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, uczestniczyło 5 proc. mieszkańców Moskwy. Z drugiej strony, ponad połowa mieszkańców Rosji deklaruje się jako prawosławni. Jednak każdy, kto choć krótko mieszkał w Rosji, wie, że najważniejsze święta dla Rosjanina to Nowy Rok, Dzień Zwycięstwa i Dzień Kobiet. Próby wprowadzania przez władzę religijnych uroczystości nie przynoszą rezultatów. Na razie „rząd dusz" w Rosji sprawuje konsumpcjonizm połączony z postradziecką ideologią.
Prawosławni czekiści
Od początku lat 90. Cerkiew prawosławna jest bardzo potrzebna władzy. Pustka ideowa powstała po upadku komunizmu sprawiła, że prawosławie połączone z tęsknotą za imperium powoli zajmuje miejsce państwowej ideologii. Tak było już za rządów Borysa Jelcyna. Putin stworzył ideologię państwową, która stanowiła syntezę komunizmu i carskiego samodzierżawia. Główną osią jest tęsknota za imperium, a bohaterami ci, którzy imperium tworzyli. Dlatego nie było wielkiej różnicy między Stalinem a Katarzyną II. Sam Putin traktował religię instrumentalnie. Pojawiał się na nabożeństwach bożonarodzeniowych, ale raczej jako widz, a nie uczestnik. Karierę zrobiła historia, którą opowiadał prezydentowi USA – o tym, że „nosi zawsze prawosławny krzyżyk, który cudem ocalał podczas pożaru jego domu w Petersburgu". Im częściej historia była opowiadana, tym stawała się bogatsza w nowe wątki. Wbrew pozorom status prawosławia jako jedenego z elementów, choć wcale nie najważniejszego, ideologii państwowej odpowiadał też hierarchom Cerkwi. – Nadchodzą jednak nowe czasy – twierdzi politolog Andriej Sałdatow. Zdecydowanie wzrasta znaczenie takich ludzi, jak archimandryta Tichon. To on jeździ z prezydentem w podróże zagraniczne.
Wraz z dojściem do władzy Dmitrija Miedwiediewa, uchodzącego za liberała, ster w Rosji obejmie tzw. grupa prawosławnych czekistów. „Budujmy trzeci Rzym, budujmy nasze imperium" – przekonywał niedawno w wywiadzie dla dziennika „Izwiestia" Władimir Jakunin. Szef Rosyjskich Kolei Żelaznych jest jednym z najbliższych współpracowników nowego prezydenta. Przez lata pracował w radzieckich centralach handlu zagranicznego, obecnie jest blisko związany z ojcem Tichonem. Jakunin założył Fundację św. Andrzeja Apostoła – podstawowym jej zadaniem jest ściąganie do Rosji relikwi prawosławnych świętych. W fundacji działa żona nowego prezydenta. Jakunin, wspólnie z innym byłym agentem KGB (szefem służb do walki z narkotykami), kieruje też Ośrodkiem Narodowej Chwały Rosji. To instytut naukowy, który przekonuje o wyższości rosyjskiego nacjonalizmu nad Zachodem. Politolog Igor Ponarin uważa, że nowy rosyjski prezydent będzie próbował odbudować rosyjskie imperium, a ideologią tego imperium musi być prawosławie.
Złośliwi twierdzą, że władze Rosji także w realnym świecie budują prawosławną duchowość z klocków. Na razie są to świątynie, szkoły i większa rola Cerkwi w życiu publicznym.
Bizantyjska lekcja
„Kraj był praktycznie na skraju anarchii – przyszedł jednak władca, który wszystko naprawił – ukrócił separatyzm, wypędził oligarchów, scentralizował władzę i wprowadził porządek" – o kim mogą tak mówić w rosyjskiej państwowej telewizji? Pierwsze skojarzenie tym razem nie do końca jest prawdziwe. To fragment filmu „Upadek imperium – bizantyjska lekcja". Jego twórcą jest archimandryta Tichon – przełożony jednego z najbardziej znanych prawosławnych klasztorów przy moskiewskiej Łubiance. Film wyemitowano przed wyborami prezydenckimi. Tichon opowiadał o władcy Bizancjum Bazylim II, ale większość widzów doskonale wiedziała, że chodzi o innego władcę – prezydenta Rosji Władimira Putina. Nie ukrywał zresztą tego i sam autor. Archimandryta Tichon, choć nie stoi zbyt wysoko w prawosławnej hierarchii, cieszy się ogromnym zaufaniem na Kremlu, jak i wśród wiernych. To najbardziej znany przedstawiciel nowego ortodoksyjnego nurtu w rosyjskim prawosławiu. Nowego, chociaż tak naprawdę obecnego w Rosji od zawsze. Głosi potrzebę całkowitego podporządkowania religii interesom państwa. Jak mówią stronnicy owego nurtu: „Prawosławie ma być fundamentem budowy rosyjskiego imperium”.
Ten, kto choć trochę zna historię Rosji, wie, że wszystko już było. W XIX wieku słowianofile głosili, że imperium opiera się na trzech podstawach: prawosławiu, „samodzierżawiu" i „narodowości". Do tej triady nawiązują teraz prawosławni radykałowie. W zamian za służbę imperium, żądają znacznego wpływu na życie społeczne w Rosji. Stąd pomysły wprowadzenia elementów kultury prawosławnej jako obowiązkowego przedmiotu w szkołach i dodatkowego w przedszkolach. Radykalnie nastawieni duchowni prawosławni są w Rosji coraz bardziej wpływowi. Popularność zyskują dzięki rozgłośni Radoneż, która przypomina prawosławną odmianę polskiego Radia Maryja. Radio Radoneż największe zagrożenie dla Rosji widzi w Zachodzie i we wszystkich obcych religiach, szczególnie w katolikach i żydach. Nieraz można usłyszeć, że Watykan to siedziba Antychrysta.
Radoneż jest też opoką „putinizmu", chociaż sam prezydent na antenie nie występuje. Archimandryta Tichon i Radio Radoneż nie są zbyt lubiani przez prawosławnych hierarchów. Przede wszystkim dlatego, że hierarchowie nie mają nad nim kontroli. Jest jeszcze jeden powód – wielu młodych prawosławnych księży i mnichów uważa, że hierarchowie stracili żarliwość religijną, albo, co gorsza, nigdy jej nie mieli. Sugerują to także goście Radia Radoneż. – Nasi hierarchowie bardziej przypominają urzędników państwowych niż duchownych – skarży się „Wprost" jeden z młodych prawosławnych duchownych. Prawosławni hierarchowie są też skażeni kolaboracją z komunizmem. Patriarcha Aleksij II jest oskarżany przez media, że był etatowym pracownikiem KGB.
Zarówno patriarcha Aleksij II, jak i metropolita Kirył, zostali zmuszeni do walki o rząd dusz wśród prawosławnych w Rosji. Na razie ta walka przypomina licytację na radykalizm i podporządkowanie władzy. Wydaje się, że fundamentalizm wśród prawosławnych księży będzie wzrastał nieuchronnie. Hierarchowie wyczuli, jaka jest koniunktura i coraz częściej posługują się językiem, który można usłyszeć na antenie Radia Radoneż.
Puste kościoły
Metropolita petersburski i kaliningradzki Kirył zażądał niedawno zlikwidowania katolickich diecezji w Rosji. Mimo że Kościół katolicki w Rosji całkowicie już podporządkował się roli, jaką wyznaczyła mu Cerkiew prawosławna – miejsca kultu dla obcokrajowców (czyli instytucji tak naprawdę marginalnej). Dużo trudniejszą sytuację mają religie protestanckie. – Zgoda na naszą działalność była całkowicie zależna od woli prawosławnego biskupa – mówi Szymon, z pochodzenia Polak, od lat mieszkający w Rosji, zaangażowany w działalność Kościoła zielonoświątkowców. To samo twierdzą wierni Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Zbudowanie kaplicy, zgoda na przeprowadzenie uroczystości religijnej poza zgromadzeniem – o tym wszystkim de facto decydował prawosławny biskup. Choć zgodnie z ustawą o religiach i związkach wyznaniowych powinien taką decyzje podejmować gubernator lub mer miasta. Władza świecka całkowicie scedowała tę sferę działalności na cerkiew prawosławną. Doszło do tego, że niektórzy wierni na prowincji zaczęli ukrywać, iż zmienili wyznanie i stali się katolikami czy protestantami.
Sondaże wskazują, że Rosja nadal jest krajem bardzo zateizowanym. W 2007 r. w nabożeństwach paschalnych, według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, uczestniczyło 5 proc. mieszkańców Moskwy. Z drugiej strony, ponad połowa mieszkańców Rosji deklaruje się jako prawosławni. Jednak każdy, kto choć krótko mieszkał w Rosji, wie, że najważniejsze święta dla Rosjanina to Nowy Rok, Dzień Zwycięstwa i Dzień Kobiet. Próby wprowadzania przez władzę religijnych uroczystości nie przynoszą rezultatów. Na razie „rząd dusz" w Rosji sprawuje konsumpcjonizm połączony z postradziecką ideologią.
Prawosławni czekiści
Od początku lat 90. Cerkiew prawosławna jest bardzo potrzebna władzy. Pustka ideowa powstała po upadku komunizmu sprawiła, że prawosławie połączone z tęsknotą za imperium powoli zajmuje miejsce państwowej ideologii. Tak było już za rządów Borysa Jelcyna. Putin stworzył ideologię państwową, która stanowiła syntezę komunizmu i carskiego samodzierżawia. Główną osią jest tęsknota za imperium, a bohaterami ci, którzy imperium tworzyli. Dlatego nie było wielkiej różnicy między Stalinem a Katarzyną II. Sam Putin traktował religię instrumentalnie. Pojawiał się na nabożeństwach bożonarodzeniowych, ale raczej jako widz, a nie uczestnik. Karierę zrobiła historia, którą opowiadał prezydentowi USA – o tym, że „nosi zawsze prawosławny krzyżyk, który cudem ocalał podczas pożaru jego domu w Petersburgu". Im częściej historia była opowiadana, tym stawała się bogatsza w nowe wątki. Wbrew pozorom status prawosławia jako jedenego z elementów, choć wcale nie najważniejszego, ideologii państwowej odpowiadał też hierarchom Cerkwi. – Nadchodzą jednak nowe czasy – twierdzi politolog Andriej Sałdatow. Zdecydowanie wzrasta znaczenie takich ludzi, jak archimandryta Tichon. To on jeździ z prezydentem w podróże zagraniczne.
Wraz z dojściem do władzy Dmitrija Miedwiediewa, uchodzącego za liberała, ster w Rosji obejmie tzw. grupa prawosławnych czekistów. „Budujmy trzeci Rzym, budujmy nasze imperium" – przekonywał niedawno w wywiadzie dla dziennika „Izwiestia" Władimir Jakunin. Szef Rosyjskich Kolei Żelaznych jest jednym z najbliższych współpracowników nowego prezydenta. Przez lata pracował w radzieckich centralach handlu zagranicznego, obecnie jest blisko związany z ojcem Tichonem. Jakunin założył Fundację św. Andrzeja Apostoła – podstawowym jej zadaniem jest ściąganie do Rosji relikwi prawosławnych świętych. W fundacji działa żona nowego prezydenta. Jakunin, wspólnie z innym byłym agentem KGB (szefem służb do walki z narkotykami), kieruje też Ośrodkiem Narodowej Chwały Rosji. To instytut naukowy, który przekonuje o wyższości rosyjskiego nacjonalizmu nad Zachodem. Politolog Igor Ponarin uważa, że nowy rosyjski prezydent będzie próbował odbudować rosyjskie imperium, a ideologią tego imperium musi być prawosławie.

Więcej możesz przeczytać w 16/2008 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze