Rozmowa z Donaldem Tuskiem, prezesem Rady Ministrów
„WPROST": Ma pan teraz czas na czytanie czegokolwiek poza rządowymi dokumentami?
Donald Tusk: Ostatnio wróciłem do Pawła Jasienicy i Plutarcha. „Żywoty" ukazują się w nowym tłumaczeniu, co nadaje im świeży blask, ale mają państwo rację, że wolnego czasu coraz mniej.
Pytamy o to, bo czytając gazety, dowiedziałby się pan o wielkim strachu wielu Polaków, gdy frank osiągnął wartość 3 zł. Co by im pan poradził – przewalutowanie?
Akurat na temat kryzysu czytam wszystko co ważne, także analizy i opracowania zagraniczne, śledzę wszelkie możliwe informacje. Wiem oczywiście o problemach tych Polaków, którzy mają kredyty we frankach szwajcarskich. Wolałbym jednak nie wchodzić w mało dziś popularną rolę eksperta czy doradcy finansowego – większość z nich np. w Stanach nie popisała się przed kryzysem. Natomiast mam nadzieję, że ci, którzy oceniali swoje kredyty we frankach korzystnie przed laty, kiedy były one szczególnie popularne, trochę na nich jednak wcześniej zaoszczędzili, a fortuna, jak wszyscy wiemy, bywa niestety zmienna. Myślę, że sporo racji jest w starej prawdzie, iż kredyty należy raczej brać w walucie, w której się zarabia. Dodam, że przyjęcie przez Polskę euro rozwiązałoby większość podobnych dylematów rodaków, choć akurat frank jest poza jego strefą.
Donald Tusk: Ostatnio wróciłem do Pawła Jasienicy i Plutarcha. „Żywoty" ukazują się w nowym tłumaczeniu, co nadaje im świeży blask, ale mają państwo rację, że wolnego czasu coraz mniej.
Pytamy o to, bo czytając gazety, dowiedziałby się pan o wielkim strachu wielu Polaków, gdy frank osiągnął wartość 3 zł. Co by im pan poradził – przewalutowanie?
Akurat na temat kryzysu czytam wszystko co ważne, także analizy i opracowania zagraniczne, śledzę wszelkie możliwe informacje. Wiem oczywiście o problemach tych Polaków, którzy mają kredyty we frankach szwajcarskich. Wolałbym jednak nie wchodzić w mało dziś popularną rolę eksperta czy doradcy finansowego – większość z nich np. w Stanach nie popisała się przed kryzysem. Natomiast mam nadzieję, że ci, którzy oceniali swoje kredyty we frankach korzystnie przed laty, kiedy były one szczególnie popularne, trochę na nich jednak wcześniej zaoszczędzili, a fortuna, jak wszyscy wiemy, bywa niestety zmienna. Myślę, że sporo racji jest w starej prawdzie, iż kredyty należy raczej brać w walucie, w której się zarabia. Dodam, że przyjęcie przez Polskę euro rozwiązałoby większość podobnych dylematów rodaków, choć akurat frank jest poza jego strefą.
Więcej możesz przeczytać w 6/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.