Pomysł uczłowieczenia socjalizmu trafił w sedno partyjnego zamówienia
Przyszła pora oddać hołd kobiecie ze służby. Nasza adeptka zaczęła od socjalizmu. W wydaniu Mieczysława Rakowskiego, ówczesnego premiera PRL. Z nim właśnie toczyła rzewne rozmowy telewizyjne. Ona - początkująca dziennikarka, on - kończący działacz PZPR. Razem chcieli nadać ludzką twarz socjalizmowi. Obywatele odrzucili ich projekt w wyborach 4 czerwca 1989 r. Przyznać jednak trzeba, że pomysłem uczłowieczenia socjalizmu wyczaiła nasza wywiadowczyni samo sedno partyjnego zamówienia.
W III RP dzięki swemu już wysłużonemu talentowi bez kłopotu wytropiła, na czym polega niezależność dziennikarstwa. Chodzi o to, by swoją torebkę wynieść sprzed wolnej kamery telewizyjnej i zanieść przed kamerę służalczą. Niezależność bowiem to świadoma służba. Nasza aspirantka zgłosiła się tam gdzie trzeba i została okrzyknięta medialnym wzorcem z SŻvres.
Jednak nie spoczęła na laurach. Wyniuchała, że w Polsce dotkliwie brakuje dziennikarstwa śledczego. Natychmiast zapełniła tę lukę. Jest głęboko niesprawiedliwe, że "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita" czy "Wprost", które pełnymi garściami czerpią dziś pożytki z takiego dziennikarstwa, zapomniały o twórczyni tego gatunku. Redakcje marnują wiele czasu i energii na wyłudzanie przecieków, zdobywanie informacji, tropienie przypadkowych śladów, żmudne wnioskowanie z poszlak. Tymczasem ominięcie tych przeszkód jest proste jak natura tajniaka. Trzeba zatrudnić w redakcji agentów służb specjalnych. Niedoścignionym wzorem dziennikarstwa śledczego jest śledczy w dziennikarstwie.
Gdyby świat był sprawiedliwy, nasza agentka już dawno zostałaby uhonorowana statuetką "TW Dziennikarz". Zrażona tym niedoszła laureatka została oddelegowana na odcinek "polityka a media". Miała przecież niebłahe doświadczenie. Już wiedziała, choćby z rozmów z Rakowskim, że istotą dziennikarstwa jest odgadywanie tajemnych życzeń władzy. Nikt zaś ich tak dobrze nie zna - o czym przekonali ją współpracownicy z "Kuriera Polskiego" - jak funkcjonariusze i tajni współpracownicy służb specjalnych. To wyznacza im wiodącą rolę w dziennikarstwie. W efekcie powstaje racjonalna struktura zarządzania opinią publiczną pod nadzorem "grupy trzymającej władzę". Niestety, nie wszyscy dziennikarze najęli się do tej propaństwowej służby. Renegaci medialni i opozycyjni prowadzą teraz haniebną kampanię przeciw naszej komisarz, oskarżając ją o kłamstwa i matactwa.
W tych trudnych chwilach dla kobiety ciężkiej służby każdy obywatel śledczy powinien przesłać słowa otuchy minister Aleksandrze Jakubowskiej.
W III RP dzięki swemu już wysłużonemu talentowi bez kłopotu wytropiła, na czym polega niezależność dziennikarstwa. Chodzi o to, by swoją torebkę wynieść sprzed wolnej kamery telewizyjnej i zanieść przed kamerę służalczą. Niezależność bowiem to świadoma służba. Nasza aspirantka zgłosiła się tam gdzie trzeba i została okrzyknięta medialnym wzorcem z SŻvres.
Jednak nie spoczęła na laurach. Wyniuchała, że w Polsce dotkliwie brakuje dziennikarstwa śledczego. Natychmiast zapełniła tę lukę. Jest głęboko niesprawiedliwe, że "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita" czy "Wprost", które pełnymi garściami czerpią dziś pożytki z takiego dziennikarstwa, zapomniały o twórczyni tego gatunku. Redakcje marnują wiele czasu i energii na wyłudzanie przecieków, zdobywanie informacji, tropienie przypadkowych śladów, żmudne wnioskowanie z poszlak. Tymczasem ominięcie tych przeszkód jest proste jak natura tajniaka. Trzeba zatrudnić w redakcji agentów służb specjalnych. Niedoścignionym wzorem dziennikarstwa śledczego jest śledczy w dziennikarstwie.
Gdyby świat był sprawiedliwy, nasza agentka już dawno zostałaby uhonorowana statuetką "TW Dziennikarz". Zrażona tym niedoszła laureatka została oddelegowana na odcinek "polityka a media". Miała przecież niebłahe doświadczenie. Już wiedziała, choćby z rozmów z Rakowskim, że istotą dziennikarstwa jest odgadywanie tajemnych życzeń władzy. Nikt zaś ich tak dobrze nie zna - o czym przekonali ją współpracownicy z "Kuriera Polskiego" - jak funkcjonariusze i tajni współpracownicy służb specjalnych. To wyznacza im wiodącą rolę w dziennikarstwie. W efekcie powstaje racjonalna struktura zarządzania opinią publiczną pod nadzorem "grupy trzymającej władzę". Niestety, nie wszyscy dziennikarze najęli się do tej propaństwowej służby. Renegaci medialni i opozycyjni prowadzą teraz haniebną kampanię przeciw naszej komisarz, oskarżając ją o kłamstwa i matactwa.
W tych trudnych chwilach dla kobiety ciężkiej służby każdy obywatel śledczy powinien przesłać słowa otuchy minister Aleksandrze Jakubowskiej.
Więcej możesz przeczytać w 42/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.