Dla PiS niepodważalne są zasady wolnego rynku i prywatnej własności
Michał Zieliński w artykule "Żaglowa łódź podwodna" dokonał prezentacji i fundamentalnej krytyki istniejących i nie istniejących programów gospodarczych dwóch pretendujących do objęcia władzy partii opozycyjnych. Uczynił to w konwencji mniej lub bardziej śmiesznych uszczypliwości czy wręcz złośliwości. Gdyby chodziło li tylko o wywołanie u czytelników śmiechu lub jęku zawodu, polemika z tezami artykułu byłaby zbędna. Ale jego konkluzja jest przerażająco poważna. Pisze on bowiem, że PO i PiS "(...) mają tak rozbieżne programy gospodarcze, że próba ich pogodzenia przypomina konstruowanie żaglowej łodzi podwodnej". Co więcej - sugeruje, że PiS, konstruując swój program, buja w obłokach, gdyż - jak można się domyślić - jego autorom brakuje tajemnej wiedzy z "dość ścisłej" nauki: ekonomii. To nieprawda.
Prawo i Sprawiedliwość jest partią skupiającą środowiska polityczne, które krytycznie oceniają efekty transformacji. Określając cele polityki gospodarczej, staramy się unikać schematycznie uproszczonych teorii, doktrynerstwa czy też lobbingu na rzecz wąskich grup interesu. Dla PiS niepodważalne są zasady wolnego rynku, prywatnej własności, autentycznej konkurencji i swobody przedsiębiorczości. Mamy jednak własny pogląd na to, w jaki sposób powinniśmy do takiego systemu dochodzić i jaka ma być rola państwa w tym procesie.
Na samym początku surowy krytyk Zieliński nie wiedzieć czemu uznał, że rzecznik prasowy PiS Adam Bielan musi być autorem naszego programu. Na dodatek to, że program ten dopiero powstaje i ma być ogłoszony za miesiąc, nie przeszkadza w postawieniu tezy, iż już dziś wiadomo, że będzie niewiele lepszy od programu wyborczego.
Koronnym argumentem merytorycznym na PiS-owskie "bujanie w obłokach" ma być "brak odpowiedzi na pytania o spełnienie kryteriów konwergencji i przejścia na euro" w 2007 r. Proroczemu recenzentowi nie przychodzi do głowy, że PiS w swoim programie może w ogóle nie zakładać szybkiego wejścia do strefy euro. Naszym zdaniem, nieprzygotowany konwergencyjny skok w euro byłby bowiem dla polskiego społeczeństwa bardzo kosztowny: obniżyłby wskaźnik PKB na mieszkańca z obecnych 40 proc. średniego PKB w Unii Europejskiej (licząc według parytetu siły nabywczej) do 20 proc. (licząc według bieżących kursów walutowych).
Drugi "miażdżący" argument mówi, że "słuszny kierunkowo" PiS-owski postulat obniżenia podatków jest "niekompatybilny" z realiami, bo prowadzi do powiększenia dziury budżetowej. Wytrawny recenzent nie doczytał się jednak lub mu nie doniesiono, że równoczesne zwiększenie bazy podatkowej i liczby podatników oraz poprawa ściągalności podatków musi przynieść większe dochody budżetowe.
W innym miejscu Zieliński propozycję, aby skarb państwa emitował ściśle określoną, ale znaczącą ilość papierów wartościowych (na 8-10 mld zł) dla odbiorców detalicznych na preferencyjnych w stosunku do depozytów bankowych warunkach, odczytał jako zamiar sfinansowania wszystkich potrzeb pożyczkowych państwa (w wysokości 80 mld zł) ze środków gospodarstw domowych.
Na koniec jeszcze jedno: nie należy naigrawać się z jednej z wielu propozycji oszczędnościowych PiS, jaką jest drastyczne ograniczenie liczby służbowych samochodów. To poważny problem.
Prawo i Sprawiedliwość jest partią skupiającą środowiska polityczne, które krytycznie oceniają efekty transformacji. Określając cele polityki gospodarczej, staramy się unikać schematycznie uproszczonych teorii, doktrynerstwa czy też lobbingu na rzecz wąskich grup interesu. Dla PiS niepodważalne są zasady wolnego rynku, prywatnej własności, autentycznej konkurencji i swobody przedsiębiorczości. Mamy jednak własny pogląd na to, w jaki sposób powinniśmy do takiego systemu dochodzić i jaka ma być rola państwa w tym procesie.
Na samym początku surowy krytyk Zieliński nie wiedzieć czemu uznał, że rzecznik prasowy PiS Adam Bielan musi być autorem naszego programu. Na dodatek to, że program ten dopiero powstaje i ma być ogłoszony za miesiąc, nie przeszkadza w postawieniu tezy, iż już dziś wiadomo, że będzie niewiele lepszy od programu wyborczego.
Koronnym argumentem merytorycznym na PiS-owskie "bujanie w obłokach" ma być "brak odpowiedzi na pytania o spełnienie kryteriów konwergencji i przejścia na euro" w 2007 r. Proroczemu recenzentowi nie przychodzi do głowy, że PiS w swoim programie może w ogóle nie zakładać szybkiego wejścia do strefy euro. Naszym zdaniem, nieprzygotowany konwergencyjny skok w euro byłby bowiem dla polskiego społeczeństwa bardzo kosztowny: obniżyłby wskaźnik PKB na mieszkańca z obecnych 40 proc. średniego PKB w Unii Europejskiej (licząc według parytetu siły nabywczej) do 20 proc. (licząc według bieżących kursów walutowych).
Drugi "miażdżący" argument mówi, że "słuszny kierunkowo" PiS-owski postulat obniżenia podatków jest "niekompatybilny" z realiami, bo prowadzi do powiększenia dziury budżetowej. Wytrawny recenzent nie doczytał się jednak lub mu nie doniesiono, że równoczesne zwiększenie bazy podatkowej i liczby podatników oraz poprawa ściągalności podatków musi przynieść większe dochody budżetowe.
W innym miejscu Zieliński propozycję, aby skarb państwa emitował ściśle określoną, ale znaczącą ilość papierów wartościowych (na 8-10 mld zł) dla odbiorców detalicznych na preferencyjnych w stosunku do depozytów bankowych warunkach, odczytał jako zamiar sfinansowania wszystkich potrzeb pożyczkowych państwa (w wysokości 80 mld zł) ze środków gospodarstw domowych.
Na koniec jeszcze jedno: nie należy naigrawać się z jednej z wielu propozycji oszczędnościowych PiS, jaką jest drastyczne ograniczenie liczby służbowych samochodów. To poważny problem.
Więcej możesz przeczytać w 46/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.