Czesław Niemen (1939-2004)
Jak tłum idzie w jedną stronę, to ja idę w odwrotną" - powiedział Czesław Niemen w jednym z wywiadów. Te słowa najtrafniej definiują czterdziestoletnią karierę najwybitniejszego polskiego wokalisty. Niemen był dla polskiej muzyki rockowej tym, kim w USA są Bob Dylan, Tom Waits czy Neil Young. Bywał nazywany Mojżeszem polskiego rocka. Niemen (urodzony jako Czesław Wydrzycki) zmarł w sobotę 17 stycznia w Warszawie na raka jelita grubego.
W ostatnim ćwierćwieczu wydał ledwie dwa albumy: "Terra deflorata" (1989) i "Spodchmurykapelusza"(2001). Gdyby nie one, o Niemenie można by mówić, że był wielkim nieobecnym na polskiej scenie - bardziej symbolem i legendą. Był jednak częścią naszej zbiorowej pamięci, o czym przypomniały reakcje tysięcy osób na doniesienia o jego chorobie.
Niemen jak Pink Floyd
Pierwszym skojarzeniem z nazwiskiem Niemena jest piosenka "Dziwny jest ten świat". Dramatyczne wykonanie tego protest songu z grupą Akwarele na festiwalu opolskim w 1967 r. było efektownym otwarciem solowej kariery byłego wokalisty Niebiesko-Czarnych. Piosenka okazała się też punktem zwrotnym w historii polskiego rocka. W drugiej połowie lat 60. rodzimi muzycy ugrzęźli w imitowaniu brytyjskiego rhythm and bluesa i gitarowego popu ery beatlemanii albo tkwili w przaśnej pseudoludowości. Niemen sięgnął po soul wielkich "krzykaczy" tamtej epoki - w szczególności Jamesa Browna. I stworzył w naszych warunkach pokoleniowy hymn na miarę "My Generation" The Who oraz "Satisfaction" The Rolling Stones. Po raz pierwszy język polski w zderzeniu z ro-ckową aranżacją zabrzmiał naturalnie. Reszty dokonał głos Niemena - mocny, ekspresyjny o dużej skali i bogatej barwie, który w innej rzeczywistości mógłby jego właścicielowi zapewnić miejsce w panteonie największych wokalistów XX wieku.
Zdobyty przez Niemena przebojem "Dziwny jest ten świat" status gwiazdy pierwszej wielkości przypieczętowały nagrania następnych płyt: "Sukcesu" (1968) i rewolucyjnego "Niemen Enigmatic" (1970). Na tej ostatniej płycie poemat Norwida "Bema pamięci żałobny rapsod" połączył się z rozbudowaną kilkuczęściową muzyczną formą o psychodelicznym zabarwieniu, nieco w stylu "In-A-Gadda-Da-Vida" Iron Butterfly czy "A Saucerful Of Secrets" Pink Floyd. Niemen sięgnął także po poezję Kazimierza Przerwy-Tetmajera ("Mów do mnie jeszcze") i Adama Asnyka ("Jednego serca"). W składzie jego zespołu pojawili się wówczas wybitni jazzmani - Zbigniew Namysłowski i Michał Urbaniak.
Grzech niezależności
Im bardziej lud kochał Niemena, tym bardziej nie cierpiały go władze, które nie mogły mu darować ostentacyjnej niezależności i niezgodnego z gomułkowskim kanonem ubrania. Przykro wspomnieć, ale w antyniemenowskiej koalicji - obok dyspozycyjnych dziennikarzy różnych młodzieżówek i partyjnych organów - znaleźli się również m.in. poeta Stanisław Grochowiak ("'Dziwny jest ten świat' to bajoro poetyckie"), twórca kultowego "Rejsu" Marek Piwowski (autor szyderczego dokumentu "Sukces") oraz były członek grupy Niemen Józef Skrzek, który swego dawnego szefa określił mianem "muzycznego kaleki". Najcięższe działo przeciw krnąbrnemu artyście wytoczono w 1971 r., gdy PAP podała za jakimś lokalnym dziennikiem, że podczas koncertu w Radomsku pijany Niemen pokazał publiczności goły tyłek. Ogólnopolska prasa skwapliwie podchwyciła temat. Problemem było to, że Niemen w Radomsku nigdy nie występował. Wokalista wytoczył oszczercom proces i sprawę wygrał, ale o tym już gazety nie wspomniały.
Osiem lat po rzekomej aferze Niemen został uhonorowany Nagrodą Państwową I stopnia w dziedzinie działalności estradowej. Miał już wtedy za sobą doskonałe, choć idące pod prąd muzycznych mód, nagrania eksperymentalne z udziałem jazzowych oryginałów - kontrabasisty Helmuta Nadolskiego i trębacza Andrzeja Przybielskiego ("Niemen, vol. 1" i "Niemen, vol. 2" - 1973), cztery płyty nagrane dla niemieckiego oddziału CBS, w tym "Russische Lieder" z własnymi opracowaniami tradycyjnych pieśni rosyjskich, a także "Mourner's Rhapsody" (taki tytuł nosiło angielskie tłumaczenie "Rapsodu" Norwida), z udziałem Urbaniaka i plejady jazzowych oraz rockowych znakomitości. Miał też za sobą występy na wielu prestiżowych scenach za granicą. Jego osobę poważnie brano pod uwagę jako następcę Davida Claytona-Thomasa w formacji Blood, Sweat & Tears. Było jasne, że Niemen odniósł sukces na własnych warunkach. Ten sukces może nie gwarantował mu fortuny, lecz dawał to, o co zabiegał od początku: imponujący, jak na polskie warunki, margines swobody twórczej.
Zmęczenie koncertami i nieustannymi konfliktami z niezdyscyplinowanymi muzykami wpłynęło na jego decyzję o radykalnym ograniczeniu występów. Skupił się na działalności studyjnej - w otoczeniu bezwzględnie posłusznego jego woli elektronicznego instrumentarium. W postanowieniu tym utwierdził go udany w pełni autorski album "Katharsis" (1976) oraz nowo odkryta pasja pisania muzyki filmowej i teatralnej.
Człowiek wśród dinozaurów
Liczne reedycje przypominają, jak często Niemen jako kompozytor i eksperymentator flirtujący z popem, rockiem, soulem, free-jazzem, jazz-rockiem i elektroniką, wyprzedzał swój czas. Jego muzykę odkrywają kolejne pokolenia młodzieży. Dziś sample z jego nagrań można znaleźć w muzyce grup hiphopowych (choćby Wzgórza Ya-Pa 3 czy Slums Attack), jak i na albumie "Come With Us" znanej brytyjskiej formacji The Chemical Brothers, która zwróciła się do Niemena - i tekściarza, niejakiego Norwida - z prośbą o wyrażenie zgody na wykorzystanie fragmentu utworu "Pielgrzym" z płyty "Niemen Aerolit" (1974).
Kiedy w 1986 r. w sopockiej Operze Leśnej wyznaczyły sobie spotkanie dinozaury - gwiazdy muzyki młodzieżowej lat 60., by uczcić ćwierćwiecze polskiego mocnego uderzenia, tylko Niemen - samotny na wielkiej scenie, otoczony elektroniką - ani myślał się poddać atmosferze wspomnień i kombatanctwa. W przeciwieństwie do kolegów i koleżanek ze swego pokolenia, on nie był reliktem dawno minionej epoki. Należał do współczesności.
Jerzy Rzewuski
W ostatnim ćwierćwieczu wydał ledwie dwa albumy: "Terra deflorata" (1989) i "Spodchmurykapelusza"(2001). Gdyby nie one, o Niemenie można by mówić, że był wielkim nieobecnym na polskiej scenie - bardziej symbolem i legendą. Był jednak częścią naszej zbiorowej pamięci, o czym przypomniały reakcje tysięcy osób na doniesienia o jego chorobie.
Niemen jak Pink Floyd
Pierwszym skojarzeniem z nazwiskiem Niemena jest piosenka "Dziwny jest ten świat". Dramatyczne wykonanie tego protest songu z grupą Akwarele na festiwalu opolskim w 1967 r. było efektownym otwarciem solowej kariery byłego wokalisty Niebiesko-Czarnych. Piosenka okazała się też punktem zwrotnym w historii polskiego rocka. W drugiej połowie lat 60. rodzimi muzycy ugrzęźli w imitowaniu brytyjskiego rhythm and bluesa i gitarowego popu ery beatlemanii albo tkwili w przaśnej pseudoludowości. Niemen sięgnął po soul wielkich "krzykaczy" tamtej epoki - w szczególności Jamesa Browna. I stworzył w naszych warunkach pokoleniowy hymn na miarę "My Generation" The Who oraz "Satisfaction" The Rolling Stones. Po raz pierwszy język polski w zderzeniu z ro-ckową aranżacją zabrzmiał naturalnie. Reszty dokonał głos Niemena - mocny, ekspresyjny o dużej skali i bogatej barwie, który w innej rzeczywistości mógłby jego właścicielowi zapewnić miejsce w panteonie największych wokalistów XX wieku.
Zdobyty przez Niemena przebojem "Dziwny jest ten świat" status gwiazdy pierwszej wielkości przypieczętowały nagrania następnych płyt: "Sukcesu" (1968) i rewolucyjnego "Niemen Enigmatic" (1970). Na tej ostatniej płycie poemat Norwida "Bema pamięci żałobny rapsod" połączył się z rozbudowaną kilkuczęściową muzyczną formą o psychodelicznym zabarwieniu, nieco w stylu "In-A-Gadda-Da-Vida" Iron Butterfly czy "A Saucerful Of Secrets" Pink Floyd. Niemen sięgnął także po poezję Kazimierza Przerwy-Tetmajera ("Mów do mnie jeszcze") i Adama Asnyka ("Jednego serca"). W składzie jego zespołu pojawili się wówczas wybitni jazzmani - Zbigniew Namysłowski i Michał Urbaniak.
Grzech niezależności
Im bardziej lud kochał Niemena, tym bardziej nie cierpiały go władze, które nie mogły mu darować ostentacyjnej niezależności i niezgodnego z gomułkowskim kanonem ubrania. Przykro wspomnieć, ale w antyniemenowskiej koalicji - obok dyspozycyjnych dziennikarzy różnych młodzieżówek i partyjnych organów - znaleźli się również m.in. poeta Stanisław Grochowiak ("'Dziwny jest ten świat' to bajoro poetyckie"), twórca kultowego "Rejsu" Marek Piwowski (autor szyderczego dokumentu "Sukces") oraz były członek grupy Niemen Józef Skrzek, który swego dawnego szefa określił mianem "muzycznego kaleki". Najcięższe działo przeciw krnąbrnemu artyście wytoczono w 1971 r., gdy PAP podała za jakimś lokalnym dziennikiem, że podczas koncertu w Radomsku pijany Niemen pokazał publiczności goły tyłek. Ogólnopolska prasa skwapliwie podchwyciła temat. Problemem było to, że Niemen w Radomsku nigdy nie występował. Wokalista wytoczył oszczercom proces i sprawę wygrał, ale o tym już gazety nie wspomniały.
Osiem lat po rzekomej aferze Niemen został uhonorowany Nagrodą Państwową I stopnia w dziedzinie działalności estradowej. Miał już wtedy za sobą doskonałe, choć idące pod prąd muzycznych mód, nagrania eksperymentalne z udziałem jazzowych oryginałów - kontrabasisty Helmuta Nadolskiego i trębacza Andrzeja Przybielskiego ("Niemen, vol. 1" i "Niemen, vol. 2" - 1973), cztery płyty nagrane dla niemieckiego oddziału CBS, w tym "Russische Lieder" z własnymi opracowaniami tradycyjnych pieśni rosyjskich, a także "Mourner's Rhapsody" (taki tytuł nosiło angielskie tłumaczenie "Rapsodu" Norwida), z udziałem Urbaniaka i plejady jazzowych oraz rockowych znakomitości. Miał też za sobą występy na wielu prestiżowych scenach za granicą. Jego osobę poważnie brano pod uwagę jako następcę Davida Claytona-Thomasa w formacji Blood, Sweat & Tears. Było jasne, że Niemen odniósł sukces na własnych warunkach. Ten sukces może nie gwarantował mu fortuny, lecz dawał to, o co zabiegał od początku: imponujący, jak na polskie warunki, margines swobody twórczej.
Zmęczenie koncertami i nieustannymi konfliktami z niezdyscyplinowanymi muzykami wpłynęło na jego decyzję o radykalnym ograniczeniu występów. Skupił się na działalności studyjnej - w otoczeniu bezwzględnie posłusznego jego woli elektronicznego instrumentarium. W postanowieniu tym utwierdził go udany w pełni autorski album "Katharsis" (1976) oraz nowo odkryta pasja pisania muzyki filmowej i teatralnej.
Człowiek wśród dinozaurów
Liczne reedycje przypominają, jak często Niemen jako kompozytor i eksperymentator flirtujący z popem, rockiem, soulem, free-jazzem, jazz-rockiem i elektroniką, wyprzedzał swój czas. Jego muzykę odkrywają kolejne pokolenia młodzieży. Dziś sample z jego nagrań można znaleźć w muzyce grup hiphopowych (choćby Wzgórza Ya-Pa 3 czy Slums Attack), jak i na albumie "Come With Us" znanej brytyjskiej formacji The Chemical Brothers, która zwróciła się do Niemena - i tekściarza, niejakiego Norwida - z prośbą o wyrażenie zgody na wykorzystanie fragmentu utworu "Pielgrzym" z płyty "Niemen Aerolit" (1974).
Kiedy w 1986 r. w sopockiej Operze Leśnej wyznaczyły sobie spotkanie dinozaury - gwiazdy muzyki młodzieżowej lat 60., by uczcić ćwierćwiecze polskiego mocnego uderzenia, tylko Niemen - samotny na wielkiej scenie, otoczony elektroniką - ani myślał się poddać atmosferze wspomnień i kombatanctwa. W przeciwieństwie do kolegów i koleżanek ze swego pokolenia, on nie był reliktem dawno minionej epoki. Należał do współczesności.
Jerzy Rzewuski
Więcej możesz przeczytać w 4/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.