Kościół katolicki i Cerkiew prawosławna znalazły się w stanie wojny
W epoce komunizmu współpraca między Cerkwią prawosławną a katolikami w Rosji była przykładna: popi udzielali komunii i innych sakramentów katolikom, a ci przyjmowali prawosławnych seminarzystów. Winą za gwałtowne pogorszenie tych stosunków po likwidacji ZSRR zwykło się obarczać Aleksego II, patriarchę Wszechrusi. Oskarża się go, że był konfidentem KGB, bo w innym wypadku nie wspiąłby się na stanowisko patriarchy Leningradu. Kiedy jednak w epoce wielkich przemian w Rosji mianowano go przełożonym Cerkwi rosyjskiej, w Watykanie powiało optymizmem - Aleksy znany był z 26-letniej pracy w Konferencji Kościołów Europejskich i miał opinię przyjaciela. Później ta opinia zmieniła się diametralnie, choć niekoniecznie słusznie.
I tak już chłodne stosunki Watykanu z patriarchatem moskiewskim znacznie się pogorszyły po odwołaniu w ostatniej chwili spotkania papieża z Aleksym II podczas kongresu ekumenicznego w Grazu w roku 1997. Już wtedy Cerkiew bez ogródek zarzucała Kościołowi agresywny prozelityzm, to znaczy pozyskiwanie wiernych na jej "terytorium kanonicznym", i "ekspansyjne zakusy unitów", czyli ukraińskich katolików obrządku wschodniego.
Początek epoki prawdziwego zlodowacenia w relacjach między dwoma wielkimi kościołami datuje się od 11 lutego 2002 r., kiedy papież podniósł do rangi diecezji cztery katolickie administracje apostolskie w Rosji, ustanowione dziesięć lat wcześniej. Wielu znawców spraw watykańskich uważa, że było to posunięcie dokonane pod naciskiem ambitnego arcybiskupa Moskwy Tadeusza Kondrusiewicza, który w zbyt dobrym świetle przedstawiał w Watykanie stan stosunków między Cerkwią a Kościołem i zawyżył liczbę rosyjskich katolików. Dziś źródła katolickie w Moskwie określają liczbę regularnie praktykujących w całej Rosji na 50 tys. - to znacznie mniej niż 500 tys., o których mówił arcybiskup.
Pod koniec ubiegłego roku między prawosławnymi a katolikami znów zaznaczył się głęboki podział. Unici przedstawili papieżowi prośbę o mianowanie patriarchą kardynała Lubomyra Husara i tym samym podniesienie arcybiskupstwa lwowskiego do rangi patriarchatu. Prośba tyleż uzasadniona prawnie i historycznie, co ryzykowna z punktu widzenia dialogu ekumenicznego. Doprowadziła ona do wrzenia w Cerkwiach. Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej, primus inter pares prawosławia, utrzymujący z Watykanem stosunki niemal serdeczne, w listopadzie zeszłego roku napisał do papieża list utrzymany w ostrym, wręcz niegrzecznym tonie. Żądał wycofania się z projektu ustanowienia patriarchatu katolickiego na Rusi, skąd wyruszyła akcja chrystianizacyjna wschodnich Słowian. Groził całkowitym zerwaniem stosunków z Watykanem przez wszystkie 15 narodowych cerkwi prawosławnych.
Kardynał z gałązką oliwną
W kryzysowej sytuacji do Moskwy wybrał się w lutym kardynał Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Niemiecki kardynał musiał wykazać wiele dobrej woli, by się zdecydować na ten wyjazd. Wcześniej Wsiewołod Czaplin, rzecznik patriarchatu, określił stan stosunków z Watykanem jako wojnę, dodając, że szefowie nieprzyjacielskich państw się nie spotykają. Kardynał zmuszony był przełożyć wyjazd, bo z Moskwy na czas nie nadeszła dla niego wiza. Do końca nie było też wiadomo, czy zostanie przyjęty przez Aleksego, który już raz odmówił mu spotkania. W patriarchacie twierdzili, że "patriarcha źle się czuje" i "przebywa poza Moskwą". Była to prawda. Biskup Antonio Mennini, nuncjusz papieski, poufnymi kanałami posiadł tajemnicę ukrywaną niemal tak starannie jak słynne "katary" Andropowa. Dowiedział się, że Aleksy, który dwa lata wcześniej przeszedł poważną zapaść sercową, przebywał na kuracji w Szwajcarii.
Wiele wskazuje na to, że Aleksy, wbrew opinii większości świętego synodu, samodzielnie postanowił się spotkać z kardynałem Kasperem. Przybył na spotkanie niemal prosto z lotniska, natychmiast po powrocie ze Szwajcarii. Był to gest dobrej woli, który wykraczałby poza zwykłą kurtuazję nawet przy poprawnych stosunkach między "bratnimi Kościołami", a w sytuacji "wojny" miał charakter przełomowy, porównywalny do wizyty Sadata w Izraelu.
Samo spotkanie dalekie było jednak od czczej kurtuazji. Aleksy II w przemówieniu do papieskiego wysłannika nie tylko skrytykował "misyjną" działalność polskich księży w Rosji, ale też zażądał likwidacji prowadzonych przez siostry sierocińców, w których "nawraca się na katolicyzm prawosławne dzieci". Aleksy stwierdził bez ogródek, że ustanowienie patriarchatu we Lwowie zaciążyłoby na stosunkach prawosławia z katolicyzmem na dziesięciolecia.
Kardynał Kasper nie tylko przyznał mu rację, ale posunął się jeszcze dalej. Oświadczył, że "w kwestii powołania patriarchatu unickiego władze Kościoła katolickiego wzięły pod uwagę jednomyślny sprzeciw Cerkwi prawosławnych". Stwierdził: "Ponieważ uznajemy zasadę braterstwa naszych Kościołów i prawdziwość prawosławnych sakramentów, nie możemy kontynuować polityki i strategii nawracania prawosławnych chrześcijan", czym jasno przyznał słuszność zarzutom ze strony patriarchatu, do tej pory zdecydowanie odpieranym przez Watykan.
Burza za spiżową bramą
Po powrocie do Rzymu - mimo zainteresowania mediów - kardynał Kasper zamilkł i milczy już od dwóch miesięcy. Wtajemniczeni tłumaczą to zbesztaniem go w Sekretariacie Stanu. Wydaje się, że to jego "wybieganie w przyszłość" wzbudziło w Watykanie falę ostrych kontrowersji, tym bardziej że - jak się słyszy - kardynał Kasper miał upoważnienie do przyjmowania zobowiązań w imieniu Jana Pawła II i całego Kościoła. Jednym z najostrzej krytykujących Kaspera był biskup Bernard Fellay, lider lefebrystów, który rzucał w Rzymie płomienne wezwania do "powstrzymania kardynała Kaspera". "Dialog z Moskwą i protestantami będzie miał niszczycielskie skutki dla wiary i praktyki religijnej - powiedział. - Jego rezultatem jest jedynie poniżanie Kościoła, przydawanie dumy dysydentom [prawosławnym i protestantom - red.]. Doprowadzi to do powolnej i nieuniknionej apostazji".
Nie można zbyć tych słów jako ekspresji skrajnego tradycjonalizmu katolickiego, ponieważ proces zbliżania między Watykanem a lefebrystami postępuje i zwolennicy wyklętego biskupa mają za Spiżową Bramą wielu gorących sympatyków.
W dodatku, jak donoszą niektóre agencje, na lutowym plenarnym zebraniu Kongregacji Doktryny Wiary przedstawiono projekt dokumentu, który - jak się mówi - "może bezpowrotnie zniszczyć wszelkie stosunki z prawosławiem". Nie są znane szczegóły tego dokumentu ani cel, w jakim został on przygotowany. Wiadomo, że po gorących protestach kapłanów z Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan skierowano go do dalszych prac.
Czy bezprecedensowe ustępstwa, które zrobił w Moskwie kardynał Kasper, mogą poprawić stosunki katolicyzmu z prawosławiem? Być może, ale nie w najbliższej przyszłości. Niechęć, z jaką prawosławny kler odnosi się do katolików, jest znacznie większa, niż się powszechnie sądzi. Do poprawy stosunków nie przyczynia się to, że zarówno papież, jak i większość działających w Rosji księży katolickich to Polacy.
Nie to jest jednak przyczyną generalnego pesymizmu co do szans na powrót do "braterstwa" zerwanego w 1054 r. Jak pisze Władimir Różanski, znawca stosunków ekumenicznych, "nie pomoże ani zmiana pokoleniowa w patriarchacie czy w Watykanie, ani ustępstwa poczynione przez hierarchów". Chodzi o to, że prawosławni zwyczajnie nie są zainteresowani zbliżeniem z katolikami. Po dziesięcioleciach prześladowań znajdują się w fazie pełnej ekspansji i ich celem jest otwarcie "nowej ery chrześcijaństwa na Wschodzie". Zachód i katolicyzm do tego są im zupełnie niepotrzebne.
I tak już chłodne stosunki Watykanu z patriarchatem moskiewskim znacznie się pogorszyły po odwołaniu w ostatniej chwili spotkania papieża z Aleksym II podczas kongresu ekumenicznego w Grazu w roku 1997. Już wtedy Cerkiew bez ogródek zarzucała Kościołowi agresywny prozelityzm, to znaczy pozyskiwanie wiernych na jej "terytorium kanonicznym", i "ekspansyjne zakusy unitów", czyli ukraińskich katolików obrządku wschodniego.
Początek epoki prawdziwego zlodowacenia w relacjach między dwoma wielkimi kościołami datuje się od 11 lutego 2002 r., kiedy papież podniósł do rangi diecezji cztery katolickie administracje apostolskie w Rosji, ustanowione dziesięć lat wcześniej. Wielu znawców spraw watykańskich uważa, że było to posunięcie dokonane pod naciskiem ambitnego arcybiskupa Moskwy Tadeusza Kondrusiewicza, który w zbyt dobrym świetle przedstawiał w Watykanie stan stosunków między Cerkwią a Kościołem i zawyżył liczbę rosyjskich katolików. Dziś źródła katolickie w Moskwie określają liczbę regularnie praktykujących w całej Rosji na 50 tys. - to znacznie mniej niż 500 tys., o których mówił arcybiskup.
Pod koniec ubiegłego roku między prawosławnymi a katolikami znów zaznaczył się głęboki podział. Unici przedstawili papieżowi prośbę o mianowanie patriarchą kardynała Lubomyra Husara i tym samym podniesienie arcybiskupstwa lwowskiego do rangi patriarchatu. Prośba tyleż uzasadniona prawnie i historycznie, co ryzykowna z punktu widzenia dialogu ekumenicznego. Doprowadziła ona do wrzenia w Cerkwiach. Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej, primus inter pares prawosławia, utrzymujący z Watykanem stosunki niemal serdeczne, w listopadzie zeszłego roku napisał do papieża list utrzymany w ostrym, wręcz niegrzecznym tonie. Żądał wycofania się z projektu ustanowienia patriarchatu katolickiego na Rusi, skąd wyruszyła akcja chrystianizacyjna wschodnich Słowian. Groził całkowitym zerwaniem stosunków z Watykanem przez wszystkie 15 narodowych cerkwi prawosławnych.
Kardynał z gałązką oliwną
W kryzysowej sytuacji do Moskwy wybrał się w lutym kardynał Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Niemiecki kardynał musiał wykazać wiele dobrej woli, by się zdecydować na ten wyjazd. Wcześniej Wsiewołod Czaplin, rzecznik patriarchatu, określił stan stosunków z Watykanem jako wojnę, dodając, że szefowie nieprzyjacielskich państw się nie spotykają. Kardynał zmuszony był przełożyć wyjazd, bo z Moskwy na czas nie nadeszła dla niego wiza. Do końca nie było też wiadomo, czy zostanie przyjęty przez Aleksego, który już raz odmówił mu spotkania. W patriarchacie twierdzili, że "patriarcha źle się czuje" i "przebywa poza Moskwą". Była to prawda. Biskup Antonio Mennini, nuncjusz papieski, poufnymi kanałami posiadł tajemnicę ukrywaną niemal tak starannie jak słynne "katary" Andropowa. Dowiedział się, że Aleksy, który dwa lata wcześniej przeszedł poważną zapaść sercową, przebywał na kuracji w Szwajcarii.
Wiele wskazuje na to, że Aleksy, wbrew opinii większości świętego synodu, samodzielnie postanowił się spotkać z kardynałem Kasperem. Przybył na spotkanie niemal prosto z lotniska, natychmiast po powrocie ze Szwajcarii. Był to gest dobrej woli, który wykraczałby poza zwykłą kurtuazję nawet przy poprawnych stosunkach między "bratnimi Kościołami", a w sytuacji "wojny" miał charakter przełomowy, porównywalny do wizyty Sadata w Izraelu.
Samo spotkanie dalekie było jednak od czczej kurtuazji. Aleksy II w przemówieniu do papieskiego wysłannika nie tylko skrytykował "misyjną" działalność polskich księży w Rosji, ale też zażądał likwidacji prowadzonych przez siostry sierocińców, w których "nawraca się na katolicyzm prawosławne dzieci". Aleksy stwierdził bez ogródek, że ustanowienie patriarchatu we Lwowie zaciążyłoby na stosunkach prawosławia z katolicyzmem na dziesięciolecia.
Kardynał Kasper nie tylko przyznał mu rację, ale posunął się jeszcze dalej. Oświadczył, że "w kwestii powołania patriarchatu unickiego władze Kościoła katolickiego wzięły pod uwagę jednomyślny sprzeciw Cerkwi prawosławnych". Stwierdził: "Ponieważ uznajemy zasadę braterstwa naszych Kościołów i prawdziwość prawosławnych sakramentów, nie możemy kontynuować polityki i strategii nawracania prawosławnych chrześcijan", czym jasno przyznał słuszność zarzutom ze strony patriarchatu, do tej pory zdecydowanie odpieranym przez Watykan.
Burza za spiżową bramą
Po powrocie do Rzymu - mimo zainteresowania mediów - kardynał Kasper zamilkł i milczy już od dwóch miesięcy. Wtajemniczeni tłumaczą to zbesztaniem go w Sekretariacie Stanu. Wydaje się, że to jego "wybieganie w przyszłość" wzbudziło w Watykanie falę ostrych kontrowersji, tym bardziej że - jak się słyszy - kardynał Kasper miał upoważnienie do przyjmowania zobowiązań w imieniu Jana Pawła II i całego Kościoła. Jednym z najostrzej krytykujących Kaspera był biskup Bernard Fellay, lider lefebrystów, który rzucał w Rzymie płomienne wezwania do "powstrzymania kardynała Kaspera". "Dialog z Moskwą i protestantami będzie miał niszczycielskie skutki dla wiary i praktyki religijnej - powiedział. - Jego rezultatem jest jedynie poniżanie Kościoła, przydawanie dumy dysydentom [prawosławnym i protestantom - red.]. Doprowadzi to do powolnej i nieuniknionej apostazji".
Nie można zbyć tych słów jako ekspresji skrajnego tradycjonalizmu katolickiego, ponieważ proces zbliżania między Watykanem a lefebrystami postępuje i zwolennicy wyklętego biskupa mają za Spiżową Bramą wielu gorących sympatyków.
W dodatku, jak donoszą niektóre agencje, na lutowym plenarnym zebraniu Kongregacji Doktryny Wiary przedstawiono projekt dokumentu, który - jak się mówi - "może bezpowrotnie zniszczyć wszelkie stosunki z prawosławiem". Nie są znane szczegóły tego dokumentu ani cel, w jakim został on przygotowany. Wiadomo, że po gorących protestach kapłanów z Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan skierowano go do dalszych prac.
Czy bezprecedensowe ustępstwa, które zrobił w Moskwie kardynał Kasper, mogą poprawić stosunki katolicyzmu z prawosławiem? Być może, ale nie w najbliższej przyszłości. Niechęć, z jaką prawosławny kler odnosi się do katolików, jest znacznie większa, niż się powszechnie sądzi. Do poprawy stosunków nie przyczynia się to, że zarówno papież, jak i większość działających w Rosji księży katolickich to Polacy.
Nie to jest jednak przyczyną generalnego pesymizmu co do szans na powrót do "braterstwa" zerwanego w 1054 r. Jak pisze Władimir Różanski, znawca stosunków ekumenicznych, "nie pomoże ani zmiana pokoleniowa w patriarchacie czy w Watykanie, ani ustępstwa poczynione przez hierarchów". Chodzi o to, że prawosławni zwyczajnie nie są zainteresowani zbliżeniem z katolikami. Po dziesięcioleciach prześladowań znajdują się w fazie pełnej ekspansji i ich celem jest otwarcie "nowej ery chrześcijaństwa na Wschodzie". Zachód i katolicyzm do tego są im zupełnie niepotrzebne.
Rosja katolicka |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 16/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.