Część kobiet przyznaje się, że nie mąż jest ojcem dziecka, gdy tylko dowiaduje się, iż małżonek chce zlecić badanie Matka jest tylko jedna i ojciec też jest jeden, ale nie zawsze wiadomo który. Żadna kobieta nie może być rogaczem, gdyż jej macierzyństwo jest bezdyskusyjne. Pytanie, czy na pewno wychowujemy swojego potomka, zadaje sobie w pewnych momentach życia wielu mężczyzn, choć się do tego nie przyznają. Ba, niektórzy sprawdzanie ojcostwa uznają za haniebne wobec dzieci i całej rodziny. Do niedawna nie można było w stu procentach udowodnić ojcostwa, a porównywanie grup krwi mogło wprawdzie wykluczyć rodzicielstwo, ale w wyjątkowych wypadkach. Teraz mamy do dyspozycji stosunkowo łatwy do przeprowadzenia test DNA, który możemy zrobić równie szybko jak badanie krwi.
Zleciliśmy Pentorowi badanie, w którym zapytano Polaków, czy wykonaliby test DNA sprawdzający ojcostwo. Wyniki są zaskakujące. Okazuje się, że tylko 54,4 proc. mężczyzn poddałoby się takiemu testowi, natomiast zadziwiająco dużo Polek - aż 69,7 proc. - zdecydowałoby się sprawdzić, czyje dziecko urodziły. Oznacza to, że wiele kobiet mogło mieć więcej niż jednego partnera przed urodzeniem dziecka, co przeczy ludowej mądrości, że kobieta zawsze wie, kto jest ojcem jej dziecka. Ojcowie w Polsce mogą być więc podejrzliwi. I ujawniają ten lęk przed ankieterami Pentora. Inna sprawa, czy zdecydują się na testy. Wielu może to zrobić, bo jeszcze nigdy testy DNA nie były tak łatwo dostępne. Tym można tłumaczyć fakt, że tylko w ubiegłym roku wykonano ich na świecie około dwóch milionów.
Dziesięć matek jednego dziecka
Po niedawnej tragedii wielkiego tsunami na Sri Lance okazało się, że ocalał chłopiec, który przeżył na plaży trzy tygodnie. Aż dziesięć kobiet, które w tym miejscu straciły synów w podobnym wieku, utrzymywało, że są matkami chłopca. Biblijny król Salomon zaproponował dwóm kobietom, które twierdziły, że są matkami tego samego niemowlęcia, że podzieli je na pół. Prawdziwa matka powiedziała, że woli oddać dziecko tej drugiej, byleby tylko nie ucierpiało. Dziś Salomon zleciłby po prostu wykonanie testu na zgodność DNA matki i syna. I tak właśnie zrobili lekarze ze Sri Lanki.
Do niedawna mało kto uwierzyłby na słowo białej kobiecie, która twierdziłaby podczas kontroli granicznej w Europie, że jest matką czarnego dziecka. Posądzono by ją, że chce po prostu przemycić dziecko przez granicę. Taka historia wydarzyła się niedawno w Wielkiej Brytanii. I brytyjskie władze imigracyjne nakazały zrobienie testu DNA. Okazało się, że nastolatek z Ghany jest biologicznym synem kobiety. Te przykłady dowodzą, że testy DNA służące ustaleniu pokrewieństwa stają się normalnym narzędziem rozstrzygania spornych spraw. Zwłaszcza że podejrzenia co do prawdziwości ojcostwa miały gwiazdy kina - Yves Montand, Wesley Snipes czy Kevin Costner, sławni sportowcy - Franz Beckenbauer czy Diego Maradona, znani muzycy - Busta Rhymes czy P. Daddy. I poddali się oni badaniom genetycznym, by ustalić pokrewieństwo pozamałżeńskich dzieci.
Lawina podejrzliwości
Sprawdzanie ojcostwa czy ustalanie pokrewieństwa praktykuje się już w Polsce i właściwie każdy może takie badanie zlecić. Na wyobraźnię podejrzliwych Polaków wpłynęły historie znanych celebrities. Oto w Niemczech były mistrz tenisa Boris Becker zaprzeczał, że jest ojcem dziecka rosyjskiej modelki Angeli Jermakowej. Badanie DNA podważyło jego wersję. Oto milioner Steve Bing zaprzeczał, że jest ojcem syna brytyjskiej aktorki Liz Hurley. Test DNA dowiódł, że to jego dziecko. Bing zaprzeczał też, by był ojcem dziecka, które urodziła żona producenta filmowego Kirka Kevorkiana. Zazdrosny Kevorkian, aby dowieść zdrady, porozumiał się z dentystą, który przekazał do analizy plombę Binga z próbką śliny. Przed rokiem w Wielkiej Brytanii głośna była plotka o tym, że książę Karol obciął pukiel włosów swemu synowi Harry`emu, by sprawdzić, czy naprawdę jest jego synem, czy może dzieckiem kochanka księżnej Diany.
Swoistą modę na testy ojcostwa nakręcają telewizyjne programy. W Niemczech przed rokiem rekordy popularności biła dokumentalna telenowela "On albo on". Jej tematem były historie kobiet, które nie wiedziały, kto jest ojcem ich dzieci, i razem z kandydatami na ojców przeprowadzały genetyczne testy. Z kolei w amerykańskiej stacji Fox trwa reality show "Who`s Your Daddy?" (Kto jest twoim ojcem?). Adoptowana dziewczyna ma rozpoznać, który z ośmiu mężczyzn jest jej biologicznym ojcem. Jeśli wskaże właściwego, otrzymuje 100 tys. dolarów, jeśli nie, tę sumę dostaje wytypowany mężczyzna.
To nie jest kolejna zbiorowa psychoza, nie mająca żadnych podstaw. Niepewni swego ojcostwa mężczyźni naprawdę mają się czego bać. Brytyjski antropolog Robin Baker w książce "Wojna plemników", opublikowanej w połowie lat 90., podał wyniki badań francuskich i amerykańskich genetyków, z których wynikało, że co dziesiąte dziecko na świecie nie jest wychowywane przez biologicznego ojca. Z badań Rafała Płoskiego, genetyka z warszawskiej Akademii Medycznej, wynika, że w naszym kraju 7-8 proc. dzieci wychowują mężczyźni nie będący ich biologicznymi ojcami. Z kolei badania przeprowadzone dwa lata temu we Francji dowodzą, że nawet 15 proc. przychodzących na świat dzieci ma innych biologicznych ojców niż mężowie ich matek. Podobnie jak wśród ludzi jest zresztą w świecie zwierząt. Na przykład wśród monogamicznych gibonów ten odsetek wynosi 15-16 proc.
12 tysięcy podejrzliwych
Do niedawna genetyczne testy na ustalenie ojcostwa wykonywano w naszym kraju niemal wyłącznie w związku ze sprawami o alimenty i badanie takie zlecał sąd. Obecnie każdy może zlecić takie badanie - w jednym z 48 laboratoriów. W ubiegłym roku test zleciło prawie 12 tys. mężczyzn. W niektórych laboratoriach liczba zlecanych badań podwaja się co trzy miesiące. W Polsce testy ojcostwa rozreklamował Kamil Sipowicz, partner Kory Jackowskiej. Przed dwoma laty obwieścił on w prasie kobiecej, że dzięki testowi DNA odzyskał syna. Opowiedział, że wokalistka Maanamu miała z nim romans, kiedy była jeszcze żoną Marka Jackowskiego. Owocem tego związku jest Szymon. Sipowicz jest teraz prezesem firmy wykonującej testy genetyczne.
Z rozmów z przedstawicielami firm przeprowadzających testy DNA wynika, że część kobiet przyznaje się do tego, że nie mąż jest ojcem dziecka, gdy tylko dowiaduje się, iż małżonek chce zlecić badanie. Dowiedzieliśmy się też, że często to nie podejrzliwi ojcowie domagają się testu, lecz ich krewni - najczęściej rodzice. Na Zachodzie klientami laboratoriów są głównie mieszkańcy wielkich miast, dobrze wykształceni i dobrze zarabiający. W Polsce dotychczas większość decydujących się na badanie pochodziła z małych miejscowości i ze wsi. W tych środowiskach trudniej ukryć prawdę (i trudniej z tą prawdą żyć) o tym, że dziecko wychowane przez jednego mężczyznę zostało spłodzone przez innego.
Test na alimenty
Jakie są motywy zlecania testów DNA? Zapytaliśmy o to m.in. Adama Sałagackiego z Pabianic. Opowiada on "Wprost", że prawie od dwóch lat płaci alimenty na rzecz dziewczynki, która urodziła się kilka miesięcy przed wyznaczonym terminem jego ślubu z długoletnią narzeczoną. Po urodzeniu dziecka niedoszła żona Sałagackiego rozstała się nim i wkrótce wyszła za innego. Sąd orzekł, że Sałagacki powinien płacić alimenty. Ten w Internecie wyszukał firmę zajmującą się ustalaniem ojcostwa. Podczas spaceru wyczesał córce kilka włosów z cebulkami i wysłał do laboratorium. Test DNA wykazał, że nie jest on biologicznym ojcem dziewczynki. Teraz musi o tym przekonać sąd. Nie jest to takie proste, bo sfeminizowane sądy często solidaryzują się z kobietami i "dla dobra psychicznego dziecka" zakazują testów ojcostwa. Tak było w wypadku Jerzego Wyszkowskiego z Warszawy. Opowiada on "Wprost", jak od ponad 10 lat walczy w sądach o wykluczenie ojcostwa dwojga dzieci z pierwszego małżeństwa. Na razie nic nie wskórał, bo była żona nie zgadza się na badanie, a sąd tę opinię podziela.
Coraz częściej ustala się ojcostwo w sprawach majątkowych. Karolina K. spod Warszawy dwa lata temu dowiedziała się, że w Słupsku ma starszą o ponad dwadzieścia lat siostrę. Osoba ta zgłosiła roszczenia do spadku po ojcu (m.in. do lokaty bankowej w wysokości 100 tys. zł), który zmarł w 1999 r. Karolina K. zleciła wykonanie testu. W tym celu trzeba będzie jednak przeprowadzić ekshumację zwłok, by pozyskać DNA zmarłego.
O pieniądze chodziło też w sprawie sprzed kilku miesięcy. W Katowicach zazdrosny mąż zabił kochanka żony. Kobieta twierdziła, że zamordowany był ojcem jej syna. Rodzice zabitego mężczyzny zapewnili ją, że jeśli będą mieli pewność, iż chłopiec rzeczywiście jest ich krewnym, uczynią go spadkobiercą. Zlecili badanie genetyczne. Było już po pogrzebie, więc próbkę krwi zabitego pobrano z tapety w pokoju, w którym doszło do zbrodni. Okazało się, że zamordowany nie był jednak ojcem chłopca, więc ten nie może liczyć na spadek.
Korzystna zdrada
Sprawa posiadania potomstwa z nieprawego łoża jest wstydliwa, ale w stosunku do tzw. bękartów jest wiele hipokryzji. Od wieków tolerowano stosunki pozamałżeńskie i ich owoce, jeśli dotyczyły mężczyzn wysoko urodzonych. Dr Waldemar Kuligowski, antropolog kultury, mówi, że dla kobiet z niższych warstw urodzenie pańskiego dziecka bywało formą społecznego awansu. Jednak swoich kobiet mężczyźni wysoko urodzeni strzegli bardzo pieczołowicie. Gwarancją wierności miał być m.in. pas cnoty - urządzenie pochodzące z północnej Afryki. Stał się on szczególnie popularny podczas wypraw krzyżowych, gdy rycerze opuszczali swoje żony nawet na kilka lat. W tamtych czasach rycerzy, którzy uwodzili żony równych stanem, karano ćwiartowaniem na oczach kochanki, a ich potomstwo zabijano. W kolejnych wiekach nie sięgano już po tak drastyczne środki: często wystarczała instytucja przyzwoitki.
- Wielu mężczyzn chce mieć pewność, że są biologicznymi ojcami swego potomstwa, bo bycie rogaczem osłabia ich pozycję, a poza tym zdrada jest w naszej kulturze silnie piętnowana. Jednocześnie starają się zdobyć cudze żony, bo jest to potwierdzenie ich siły, a także siły ich genów - zauważa socjolog dr Tomasz Szlendak, autor książki "Architektura romansu". To, co jest godne potępienia pod względem moralnym, w sensie biologicznym bywa korzystne. Silne geny kochanka oraz dobre warunki zapewnione przez opiekuńczego stałego partnera gwarantują przecież często optymalny sposób wychowania wartościowego potomka. Jak mówi seksuolog prof. Zbigniew Izdebski, kobiety nieprzypadkowo najczęściej zdradzają mężów podczas owulacji. Dr Bogusław Pawłowski, antropolog, zauważa prawidłowość: żony, których mężowie osiągnęli wysoką pozycję materialną i cieszą się prestiżem, zdradzają 3-6 razy rzadziej niż te, których mężowie takiej pozycji nie mają.
Kobiety od czasów rewolucji obyczajowej końca lat 60. XX w. mocno się wyemancypowały seksualnie. Oznacza to także seks pozamałżeński (wedle różnych danych, pozamałżeński seks uprawia
5-30 proc. kobiet). Już zresztą raport Kinseya z 1948 r. dowodził, że liczba niewiernych żon w USA - około 30 proc. - jest pięciokrotnie wyższa, niż wynikało z wcześniejszych badań. Wszystko to oznacza, że ojców niepewnych ojcostwa raczej nie będzie ubywać. Jest zresztą zastanawiające, że mężczyźni, z którymi rozmawialiśmy, nie bardzo się tym problemem emocjonowali. Zupełnie inaczej było z kobietami, które albo deklarowały, że testy to głupi pomysł, albo były oburzone, że mężczyźni mogą je w ten sposób sprawdzać. Dotychczas to dzieci najczęściej pytały rodziców, czy na pewno są ich, czy nie zostały adoptowane. Czy wkrótce w wielu sypialniach będą się toczyć rozmowy o ojcostwie między małżonkami? Czy mężowie będą ukradkiem zbierać włosy, paznokcie bądź ślinę swoich dzieci, żeby je potem zanieść do laboratorium?
Dziesięć matek jednego dziecka
Po niedawnej tragedii wielkiego tsunami na Sri Lance okazało się, że ocalał chłopiec, który przeżył na plaży trzy tygodnie. Aż dziesięć kobiet, które w tym miejscu straciły synów w podobnym wieku, utrzymywało, że są matkami chłopca. Biblijny król Salomon zaproponował dwóm kobietom, które twierdziły, że są matkami tego samego niemowlęcia, że podzieli je na pół. Prawdziwa matka powiedziała, że woli oddać dziecko tej drugiej, byleby tylko nie ucierpiało. Dziś Salomon zleciłby po prostu wykonanie testu na zgodność DNA matki i syna. I tak właśnie zrobili lekarze ze Sri Lanki.
Do niedawna mało kto uwierzyłby na słowo białej kobiecie, która twierdziłaby podczas kontroli granicznej w Europie, że jest matką czarnego dziecka. Posądzono by ją, że chce po prostu przemycić dziecko przez granicę. Taka historia wydarzyła się niedawno w Wielkiej Brytanii. I brytyjskie władze imigracyjne nakazały zrobienie testu DNA. Okazało się, że nastolatek z Ghany jest biologicznym synem kobiety. Te przykłady dowodzą, że testy DNA służące ustaleniu pokrewieństwa stają się normalnym narzędziem rozstrzygania spornych spraw. Zwłaszcza że podejrzenia co do prawdziwości ojcostwa miały gwiazdy kina - Yves Montand, Wesley Snipes czy Kevin Costner, sławni sportowcy - Franz Beckenbauer czy Diego Maradona, znani muzycy - Busta Rhymes czy P. Daddy. I poddali się oni badaniom genetycznym, by ustalić pokrewieństwo pozamałżeńskich dzieci.
Lawina podejrzliwości
Sprawdzanie ojcostwa czy ustalanie pokrewieństwa praktykuje się już w Polsce i właściwie każdy może takie badanie zlecić. Na wyobraźnię podejrzliwych Polaków wpłynęły historie znanych celebrities. Oto w Niemczech były mistrz tenisa Boris Becker zaprzeczał, że jest ojcem dziecka rosyjskiej modelki Angeli Jermakowej. Badanie DNA podważyło jego wersję. Oto milioner Steve Bing zaprzeczał, że jest ojcem syna brytyjskiej aktorki Liz Hurley. Test DNA dowiódł, że to jego dziecko. Bing zaprzeczał też, by był ojcem dziecka, które urodziła żona producenta filmowego Kirka Kevorkiana. Zazdrosny Kevorkian, aby dowieść zdrady, porozumiał się z dentystą, który przekazał do analizy plombę Binga z próbką śliny. Przed rokiem w Wielkiej Brytanii głośna była plotka o tym, że książę Karol obciął pukiel włosów swemu synowi Harry`emu, by sprawdzić, czy naprawdę jest jego synem, czy może dzieckiem kochanka księżnej Diany.
Swoistą modę na testy ojcostwa nakręcają telewizyjne programy. W Niemczech przed rokiem rekordy popularności biła dokumentalna telenowela "On albo on". Jej tematem były historie kobiet, które nie wiedziały, kto jest ojcem ich dzieci, i razem z kandydatami na ojców przeprowadzały genetyczne testy. Z kolei w amerykańskiej stacji Fox trwa reality show "Who`s Your Daddy?" (Kto jest twoim ojcem?). Adoptowana dziewczyna ma rozpoznać, który z ośmiu mężczyzn jest jej biologicznym ojcem. Jeśli wskaże właściwego, otrzymuje 100 tys. dolarów, jeśli nie, tę sumę dostaje wytypowany mężczyzna.
To nie jest kolejna zbiorowa psychoza, nie mająca żadnych podstaw. Niepewni swego ojcostwa mężczyźni naprawdę mają się czego bać. Brytyjski antropolog Robin Baker w książce "Wojna plemników", opublikowanej w połowie lat 90., podał wyniki badań francuskich i amerykańskich genetyków, z których wynikało, że co dziesiąte dziecko na świecie nie jest wychowywane przez biologicznego ojca. Z badań Rafała Płoskiego, genetyka z warszawskiej Akademii Medycznej, wynika, że w naszym kraju 7-8 proc. dzieci wychowują mężczyźni nie będący ich biologicznymi ojcami. Z kolei badania przeprowadzone dwa lata temu we Francji dowodzą, że nawet 15 proc. przychodzących na świat dzieci ma innych biologicznych ojców niż mężowie ich matek. Podobnie jak wśród ludzi jest zresztą w świecie zwierząt. Na przykład wśród monogamicznych gibonów ten odsetek wynosi 15-16 proc.
12 tysięcy podejrzliwych
Do niedawna genetyczne testy na ustalenie ojcostwa wykonywano w naszym kraju niemal wyłącznie w związku ze sprawami o alimenty i badanie takie zlecał sąd. Obecnie każdy może zlecić takie badanie - w jednym z 48 laboratoriów. W ubiegłym roku test zleciło prawie 12 tys. mężczyzn. W niektórych laboratoriach liczba zlecanych badań podwaja się co trzy miesiące. W Polsce testy ojcostwa rozreklamował Kamil Sipowicz, partner Kory Jackowskiej. Przed dwoma laty obwieścił on w prasie kobiecej, że dzięki testowi DNA odzyskał syna. Opowiedział, że wokalistka Maanamu miała z nim romans, kiedy była jeszcze żoną Marka Jackowskiego. Owocem tego związku jest Szymon. Sipowicz jest teraz prezesem firmy wykonującej testy genetyczne.
Z rozmów z przedstawicielami firm przeprowadzających testy DNA wynika, że część kobiet przyznaje się do tego, że nie mąż jest ojcem dziecka, gdy tylko dowiaduje się, iż małżonek chce zlecić badanie. Dowiedzieliśmy się też, że często to nie podejrzliwi ojcowie domagają się testu, lecz ich krewni - najczęściej rodzice. Na Zachodzie klientami laboratoriów są głównie mieszkańcy wielkich miast, dobrze wykształceni i dobrze zarabiający. W Polsce dotychczas większość decydujących się na badanie pochodziła z małych miejscowości i ze wsi. W tych środowiskach trudniej ukryć prawdę (i trudniej z tą prawdą żyć) o tym, że dziecko wychowane przez jednego mężczyznę zostało spłodzone przez innego.
Test na alimenty
Jakie są motywy zlecania testów DNA? Zapytaliśmy o to m.in. Adama Sałagackiego z Pabianic. Opowiada on "Wprost", że prawie od dwóch lat płaci alimenty na rzecz dziewczynki, która urodziła się kilka miesięcy przed wyznaczonym terminem jego ślubu z długoletnią narzeczoną. Po urodzeniu dziecka niedoszła żona Sałagackiego rozstała się nim i wkrótce wyszła za innego. Sąd orzekł, że Sałagacki powinien płacić alimenty. Ten w Internecie wyszukał firmę zajmującą się ustalaniem ojcostwa. Podczas spaceru wyczesał córce kilka włosów z cebulkami i wysłał do laboratorium. Test DNA wykazał, że nie jest on biologicznym ojcem dziewczynki. Teraz musi o tym przekonać sąd. Nie jest to takie proste, bo sfeminizowane sądy często solidaryzują się z kobietami i "dla dobra psychicznego dziecka" zakazują testów ojcostwa. Tak było w wypadku Jerzego Wyszkowskiego z Warszawy. Opowiada on "Wprost", jak od ponad 10 lat walczy w sądach o wykluczenie ojcostwa dwojga dzieci z pierwszego małżeństwa. Na razie nic nie wskórał, bo była żona nie zgadza się na badanie, a sąd tę opinię podziela.
Coraz częściej ustala się ojcostwo w sprawach majątkowych. Karolina K. spod Warszawy dwa lata temu dowiedziała się, że w Słupsku ma starszą o ponad dwadzieścia lat siostrę. Osoba ta zgłosiła roszczenia do spadku po ojcu (m.in. do lokaty bankowej w wysokości 100 tys. zł), który zmarł w 1999 r. Karolina K. zleciła wykonanie testu. W tym celu trzeba będzie jednak przeprowadzić ekshumację zwłok, by pozyskać DNA zmarłego.
O pieniądze chodziło też w sprawie sprzed kilku miesięcy. W Katowicach zazdrosny mąż zabił kochanka żony. Kobieta twierdziła, że zamordowany był ojcem jej syna. Rodzice zabitego mężczyzny zapewnili ją, że jeśli będą mieli pewność, iż chłopiec rzeczywiście jest ich krewnym, uczynią go spadkobiercą. Zlecili badanie genetyczne. Było już po pogrzebie, więc próbkę krwi zabitego pobrano z tapety w pokoju, w którym doszło do zbrodni. Okazało się, że zamordowany nie był jednak ojcem chłopca, więc ten nie może liczyć na spadek.
Korzystna zdrada
Sprawa posiadania potomstwa z nieprawego łoża jest wstydliwa, ale w stosunku do tzw. bękartów jest wiele hipokryzji. Od wieków tolerowano stosunki pozamałżeńskie i ich owoce, jeśli dotyczyły mężczyzn wysoko urodzonych. Dr Waldemar Kuligowski, antropolog kultury, mówi, że dla kobiet z niższych warstw urodzenie pańskiego dziecka bywało formą społecznego awansu. Jednak swoich kobiet mężczyźni wysoko urodzeni strzegli bardzo pieczołowicie. Gwarancją wierności miał być m.in. pas cnoty - urządzenie pochodzące z północnej Afryki. Stał się on szczególnie popularny podczas wypraw krzyżowych, gdy rycerze opuszczali swoje żony nawet na kilka lat. W tamtych czasach rycerzy, którzy uwodzili żony równych stanem, karano ćwiartowaniem na oczach kochanki, a ich potomstwo zabijano. W kolejnych wiekach nie sięgano już po tak drastyczne środki: często wystarczała instytucja przyzwoitki.
- Wielu mężczyzn chce mieć pewność, że są biologicznymi ojcami swego potomstwa, bo bycie rogaczem osłabia ich pozycję, a poza tym zdrada jest w naszej kulturze silnie piętnowana. Jednocześnie starają się zdobyć cudze żony, bo jest to potwierdzenie ich siły, a także siły ich genów - zauważa socjolog dr Tomasz Szlendak, autor książki "Architektura romansu". To, co jest godne potępienia pod względem moralnym, w sensie biologicznym bywa korzystne. Silne geny kochanka oraz dobre warunki zapewnione przez opiekuńczego stałego partnera gwarantują przecież często optymalny sposób wychowania wartościowego potomka. Jak mówi seksuolog prof. Zbigniew Izdebski, kobiety nieprzypadkowo najczęściej zdradzają mężów podczas owulacji. Dr Bogusław Pawłowski, antropolog, zauważa prawidłowość: żony, których mężowie osiągnęli wysoką pozycję materialną i cieszą się prestiżem, zdradzają 3-6 razy rzadziej niż te, których mężowie takiej pozycji nie mają.
Kobiety od czasów rewolucji obyczajowej końca lat 60. XX w. mocno się wyemancypowały seksualnie. Oznacza to także seks pozamałżeński (wedle różnych danych, pozamałżeński seks uprawia
5-30 proc. kobiet). Już zresztą raport Kinseya z 1948 r. dowodził, że liczba niewiernych żon w USA - około 30 proc. - jest pięciokrotnie wyższa, niż wynikało z wcześniejszych badań. Wszystko to oznacza, że ojców niepewnych ojcostwa raczej nie będzie ubywać. Jest zresztą zastanawiające, że mężczyźni, z którymi rozmawialiśmy, nie bardzo się tym problemem emocjonowali. Zupełnie inaczej było z kobietami, które albo deklarowały, że testy to głupi pomysł, albo były oburzone, że mężczyźni mogą je w ten sposób sprawdzać. Dotychczas to dzieci najczęściej pytały rodziców, czy na pewno są ich, czy nie zostały adoptowane. Czy wkrótce w wielu sypialniach będą się toczyć rozmowy o ojcostwie między małżonkami? Czy mężowie będą ukradkiem zbierać włosy, paznokcie bądź ślinę swoich dzieci, żeby je potem zanieść do laboratorium?
Zbrodnia kurewstwa |
---|
Lęk przed potomstwem z nieprawego łoża już w starożytności owocował surowymi karami dla kobiet szukających pozamałżeńskich przygód. "Jeśli złapiesz żonę na cudzołóstwie, będziesz mógł zabić ją bez sądu i to bezkarnie" - pisał Katon. W średniowieczu myśl chrześcijańska przypisuje kobiecie, pochodzącej od pramatki Ewy (która dała się skusić podszeptom szatana), naturalną skłonność do rozpusty. Jak powiada kronikarz Thietmar, w XI-wiecznej Polsce występek zwany kurewstwem karany był kastracją kobiety albo śmiercią. W najlepszym wypadku groziło to banicją. Los bękartów nie był lekki: zdaniem pisarza Erazma Glicznera, bywali napiętnowani "jako w żółtych czapkach Żydowie". Ojcowie wysokiego stanu w Polsce szlacheckiej mieli jednak obowiązek ich utrzymywania. Dzieci z nieprawego łoża miewali nasi władcy. Syn Zygmunta Starego i Katarzyny Telniczanki został nawet biskupem wileńskim. Naturalny syn Władysława IV znany był jako hrabia de Vaseneu. To jednak nic w porównaniu z Francją: 75 proc. królewskich dzieci urodzonych między wiekiem XV a połową XVII to bękarty. Dariusz Łukasiewicz |
Czy można dociekać prawdy dzięki testom ojcostwa? |
---|
JAN POSPIESZALSKI Lepiej żyć w prawdzie niż w złudzeniu. Jeśli są ludzie, którzy będą lepiej żyć po sprawdzeniu, czy naprawdę są biologicznymi ojcami, to nie ma niczego zdrożnego w przeprowadzaniu takich testów. Pamiętajmy jednak, że to swego rodzaju małżeńska lustracja świadcząca o kryzysie w związku. ks. ARKADIUSZ NOWAK Można dociekać biologicznego ojcostwa, ale tylko w uzasadnionych wypadkach. Jeśli testy stosowane są jako chwilowe widzimisię, stają się niemoralne i krzywdzące. Nie można podawać w wątpliwość pochodzenia dziecka, bo wtedy do końca życia będzie się z tym zmagało. Dziecko jest nasze bez względu na to, czy jest biologiczne, czy po prostu kochane i wychowywane. JERZY GRUZA Doszukiwanie się prawdy w genach uważam za porównywalne z dążeniem do egzekucji. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wychowuje się dziecko, po czym nagle zaczyna się podejrzewać, że jest ono obce. Jedynym usprawiedliwieniem może być dochodzenie praw ojcowskich przed sądem. KAZIMIERZ KUTZ W życiu nie pomyślałbym, żeby sprawdzić, czy moje dzieci są rzeczywiście moje. Ja o tym wiem. Testy DNA uważam za haniebne wobec dziecka i całej rodziny. Czy adoptowane dziecko też jest gorsze niż rodzone? Liczy się przede wszystkim więź emocjonalna. Na tym powinno się opierać ojcostwo. |
Jak sprawdzić ojcostwo |
---|
Nasze pokrewieństwo z kimś, na przykład ojcostwo, najłatwiej jest sprawdzić przez zestawienie fragmentów DNA (kwasu deoksyrybonukleinowego) dwóch osób. Prawdopodobieństwo pojawienia się takiego samego kodu u osób niespokrewnionych wynosi 1: 20 000 000 000. Stwierdza się, że mężczyzna jest biologicznym ojcem dziecka wtedy, gdy połowa jego kodu genetycznego zgadza się z odpowiednią połową kodu dziecka. Część DNA jest identyczna dla wszystkich ludzi, jednakże istnieją fragmenty wyjątkowe dla każdego z nas. Test wyszukuje i zestawia takie wyjątkowe fragmenty. Wynik jest uznawany wtedy, gdy na podstawie zasad genetyki populacyjnej i statystyki można ustalić prawdopodobieństwo ojcostwa na 99,999 proc. lub całkowicie je wykluczyć. DNA jest zawarte w jądrze komórkowym każdej komórki. Do badań najczęściej wykorzystuje się DNA uzyskiwane z krwi bądź wymazu z błony śluzowej wewnętrznej strony policzka. Można uzyskać DNA z włosa, paznokci, śliny, spermy, a nawet z gumy do żucia, chusteczki do nosa, smoczka czy niedopałka. Najlepiej, aby próbka była pobrana przez przeszkolonych pracowników laboratoriów. Badanie DNA kosztuje od 1500 zł do 2500 zł. Na wynik czeka się średnio 10 dni. |
Więcej możesz przeczytać w 6/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.