Odchudzanie się grozi otyłością! Która spośród popularnych diet odchudzających jest najskuteczniejsza - dieta Atkinsa, dr. Ornisha, Strażników Wagi (Weight Watchers), a może coraz częściej stosowana dieta Zone? - Nieważne, którą z nich wybierzemy. Wszystkie są równie mało przydatne! - powiedział "Wprost" dr Michael Dansinger z Tufts-New England Medical Center, główny autor badań niezależnych od firm i organizacji promujących różne style odżywiania. Skuteczne odchudzanie oznacza zmniejszenie wagi ciała o 10 proc. w ciągu pół roku i utrzymanie tego rezultatu przez następne miesiące. Niestety, taki efekt udaje się osiągnąć jedynie co dziesiątej osobie stosującej jakąkolwiek dietę. Jedna czwarta traci tylko 5 proc. wagi, a pozostali - wcale. Nic dziwnego, że nadwaga przybrała już rozmiary epidemii - Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że problem dotyczy ponad miliarda dorosłych na świecie! Na dodatek popularne diety zamiast zapobiec gwałtownie narastającej epidemii chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca i miażdżyca serca, jeszcze bardziej ją napędziły.
Rak dietetyczny
W niezależnych badaniach najgorzej wypadły diety drastycznie ograniczające spożycie węglowodanów na rzecz białka i tłuszczu, takie jak dieta Atkinsa lub popularna w Polsce dieta Kwaśniewskiego. Dietę Atkinsa wypróbowało już 20 proc. mieszkańców USA, ale aż połowa z nich nie była w stanie stosować jej dłużej niż kilka miesięcy. Przykładem jest Amerykanin Ron Glasgow, który po 11 miesiącach schudł z 191 kg do 149 kg, mimo że nie biegał po parku ani nie pocił się w siłowni. Odmawiał sobie jedynie węglowodanów - nie jadł ziemniaków, ryżu ani słodyczy. Bez ograniczeń objadał się natomiast polewaną sosem wołowiną i wieprzowiną oraz serami i jajecznicą. Jedynie na śniadania serwował sobie omlet z trzech jajek, 340 g bekonu lub prawie ćwierć kilograma szynki! Niestety, po kilku miesiącach znowu zaczął tyć.
Mięsna dieta Atkinsa u większości osób powoduje chudnięcie wyłącznie w początkowej fazie jej stosowania. Duża ilość spożywanego białka przyczynia się do szybkiej utraty masy ciała, ale głównie z powodu odwodnienia.
W organizmie dochodzi do stanu zwanego ketozą, który występuje w przebiegu cukrzycy, raka i AIDS. Osoby odchudzające się w ten sposób są po prostu chore, dlatego mają mniejszy apetyt, co wpływa na spadek poziomu cholesterolu. Według dr. Johna McDougalla z Physicians Committee for Responsible Medicine, osoby stosujące dietę Atkinsa czują się tak jak chorzy poddani chemioterapii z powodu nowotworu złośliwego!
Równie źle wypadła dieta niskotłuszczowa dr. Deana Ornisha, która także nie zapewnia trwałego odchudzenia. Nieskuteczne okazało się wprowadzenie na rynek produktów o niskiej zawartości tłuszczu - wbrew oczekiwaniom jeszcze bardziej przyczyniły się one do wzrostu otyłości! - przyznaje Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (AHA). Błędem są także jednostronne diety polegające na spożywaniu jedynie mięsa czy grejpfrutów i grahamek. Po takich kuracjach wiele osób nie tylko powraca do poprzedniej wagi, ale jeszcze bardziej tyje!
- Nikt nie ma dobrego pomysłu na to, jak utrzymać niższą wagę przez lata. Ale nie należy za to obwiniać diet, bo one prowadzą nierówną walkę z biologią naszego organizmu - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Thomas Wadden z University of Pennsylvania. Uczony przeanalizował 1500 prac naukowych o dietach, ale tylko w dziesięciu znalazł wiarygodne dane o ich skuteczności. Okazało się, że najlepiej działała dieta Strażników Wagi (o dziennej wartości energetycznej 1200-1500 kalorii), ale i tu średni spadek masy ciała, który utrzymywał się przez dwa lata od rozpoczęcia odchudzania, wyniósł zaledwie 3,2 proc.! Nie znaczy to jednak, że lepiej dać sobie spokój z odchudzaniem i objadać się do woli.
Odchudzanie dla zuchwałych
Nieważne, jaką dietę stosujemy - o tym, czy schudniemy, decyduje to, jak długo jesteśmy w stanie jej przestrzegać. Ci, którzy stosują wybrany system żywienia przez cały rok, chudną średnio o 7 proc. Taka wytrwałość nie jest jednak możliwa, jeśli nie wybierzemy jadłospisu złożonego głównie z tego, co lubimy. Jeśli komuś bardzo smakuje mięso, raczej nie będzie w stanie długo stosować wegetariańskiej diety dr. Ornisha. Część z nas ma genetyczną predyspozycję do wyraźnego odczuwania gorzkich smaków - wykazały badania specjalistów z Monell Chemical Senses Center. Takie osoby od najmłodszych lat nie lubią warzyw, które są dla nich niesmaczne, za to przepadają za słodyczami. Wrodzona niechęć do warzyw może z wiekiem ustępować, ale u większości pozostaje do końca życia.
Dietetycy coraz częściej dobierają jadłospis indywidualnie. - Nie ma jednej diety cud, więc należy spróbować kilku różnych i trzymać się tej, która nam najbardziej odpowiada - radzi dr Dansinger. Specjalista może zaplanować dietę za pomocą programu komputerowego, który na podstawie informacji o naszym zdrowiu i upodobaniach układa optymalny jadłospis. Inną metodą jest pozostawienie wyboru pacjentowi - z listy produktów sięga po te, które lubi, a lekarz sugeruje ewentualne zmiany w menu. Takie podejście często przełamuje uprzedzenia kulinarne. Wiele osób dopiero próbując nowych diet przekonuje się, że można się obejść bez ziemniaków czy ugotować smaczną zupę z soczewicy.
Geny po czterdziestce
Można nawet stosować tzw. słomiane diety (fad diets), których podstawą jest jeden produkt, na przykład orzeszki ziemne, winogrona czy arbuzy. Taki reżim powinien być jednak stosowany wyłącznie pod nadzorem lekarza (były nawet przypadki zgonu), a po pewnym czasie trzeba wrócić do diety bardziej zrównoważonej, zapewniającej wszystkie składniki pokarmowe. - Zbyt szybkie odchudzanie może doprowadzić do niekorzystnych zmian w wyglądzie i poważnych komplikacji zdrowotnych - ostrzega dr Andrzej Ignaciuk, dyrektor Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego.
Osobom odchudzającym się często potrzebna jest pomoc nie tylko lekarza, ale i psychologa, bo wiele z nich łatwiej rzuci palenie, niż zmieni dietę. Co drugi dorosły z nadwagą może za nią winić geny, a nie jadłospis czy aktywność fizyczną. Szczególnie widać to po trzydziestce, kiedy przestawiamy się na siedzący tryb życia, co sprzyja ujawnieniu się predyspozycji do tycia. Z najnowszych badań prof. Jamesa Romeisa z Saint Louis University wynika, że odsetek otyłych wzrasta z 25 proc. wśród młodych dorosłych do 55 proc. wśród osób po 40. roku życia. Tym często może pomóc tylko terapia za pomocą leków zmniejszających łaknienie, bo nawet najlepsza dieta nie wygra z genetyką.
W niezależnych badaniach najgorzej wypadły diety drastycznie ograniczające spożycie węglowodanów na rzecz białka i tłuszczu, takie jak dieta Atkinsa lub popularna w Polsce dieta Kwaśniewskiego. Dietę Atkinsa wypróbowało już 20 proc. mieszkańców USA, ale aż połowa z nich nie była w stanie stosować jej dłużej niż kilka miesięcy. Przykładem jest Amerykanin Ron Glasgow, który po 11 miesiącach schudł z 191 kg do 149 kg, mimo że nie biegał po parku ani nie pocił się w siłowni. Odmawiał sobie jedynie węglowodanów - nie jadł ziemniaków, ryżu ani słodyczy. Bez ograniczeń objadał się natomiast polewaną sosem wołowiną i wieprzowiną oraz serami i jajecznicą. Jedynie na śniadania serwował sobie omlet z trzech jajek, 340 g bekonu lub prawie ćwierć kilograma szynki! Niestety, po kilku miesiącach znowu zaczął tyć.
Mięsna dieta Atkinsa u większości osób powoduje chudnięcie wyłącznie w początkowej fazie jej stosowania. Duża ilość spożywanego białka przyczynia się do szybkiej utraty masy ciała, ale głównie z powodu odwodnienia.
W organizmie dochodzi do stanu zwanego ketozą, który występuje w przebiegu cukrzycy, raka i AIDS. Osoby odchudzające się w ten sposób są po prostu chore, dlatego mają mniejszy apetyt, co wpływa na spadek poziomu cholesterolu. Według dr. Johna McDougalla z Physicians Committee for Responsible Medicine, osoby stosujące dietę Atkinsa czują się tak jak chorzy poddani chemioterapii z powodu nowotworu złośliwego!
Równie źle wypadła dieta niskotłuszczowa dr. Deana Ornisha, która także nie zapewnia trwałego odchudzenia. Nieskuteczne okazało się wprowadzenie na rynek produktów o niskiej zawartości tłuszczu - wbrew oczekiwaniom jeszcze bardziej przyczyniły się one do wzrostu otyłości! - przyznaje Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (AHA). Błędem są także jednostronne diety polegające na spożywaniu jedynie mięsa czy grejpfrutów i grahamek. Po takich kuracjach wiele osób nie tylko powraca do poprzedniej wagi, ale jeszcze bardziej tyje!
- Nikt nie ma dobrego pomysłu na to, jak utrzymać niższą wagę przez lata. Ale nie należy za to obwiniać diet, bo one prowadzą nierówną walkę z biologią naszego organizmu - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Thomas Wadden z University of Pennsylvania. Uczony przeanalizował 1500 prac naukowych o dietach, ale tylko w dziesięciu znalazł wiarygodne dane o ich skuteczności. Okazało się, że najlepiej działała dieta Strażników Wagi (o dziennej wartości energetycznej 1200-1500 kalorii), ale i tu średni spadek masy ciała, który utrzymywał się przez dwa lata od rozpoczęcia odchudzania, wyniósł zaledwie 3,2 proc.! Nie znaczy to jednak, że lepiej dać sobie spokój z odchudzaniem i objadać się do woli.
Odchudzanie dla zuchwałych
Nieważne, jaką dietę stosujemy - o tym, czy schudniemy, decyduje to, jak długo jesteśmy w stanie jej przestrzegać. Ci, którzy stosują wybrany system żywienia przez cały rok, chudną średnio o 7 proc. Taka wytrwałość nie jest jednak możliwa, jeśli nie wybierzemy jadłospisu złożonego głównie z tego, co lubimy. Jeśli komuś bardzo smakuje mięso, raczej nie będzie w stanie długo stosować wegetariańskiej diety dr. Ornisha. Część z nas ma genetyczną predyspozycję do wyraźnego odczuwania gorzkich smaków - wykazały badania specjalistów z Monell Chemical Senses Center. Takie osoby od najmłodszych lat nie lubią warzyw, które są dla nich niesmaczne, za to przepadają za słodyczami. Wrodzona niechęć do warzyw może z wiekiem ustępować, ale u większości pozostaje do końca życia.
Dietetycy coraz częściej dobierają jadłospis indywidualnie. - Nie ma jednej diety cud, więc należy spróbować kilku różnych i trzymać się tej, która nam najbardziej odpowiada - radzi dr Dansinger. Specjalista może zaplanować dietę za pomocą programu komputerowego, który na podstawie informacji o naszym zdrowiu i upodobaniach układa optymalny jadłospis. Inną metodą jest pozostawienie wyboru pacjentowi - z listy produktów sięga po te, które lubi, a lekarz sugeruje ewentualne zmiany w menu. Takie podejście często przełamuje uprzedzenia kulinarne. Wiele osób dopiero próbując nowych diet przekonuje się, że można się obejść bez ziemniaków czy ugotować smaczną zupę z soczewicy.
Geny po czterdziestce
Można nawet stosować tzw. słomiane diety (fad diets), których podstawą jest jeden produkt, na przykład orzeszki ziemne, winogrona czy arbuzy. Taki reżim powinien być jednak stosowany wyłącznie pod nadzorem lekarza (były nawet przypadki zgonu), a po pewnym czasie trzeba wrócić do diety bardziej zrównoważonej, zapewniającej wszystkie składniki pokarmowe. - Zbyt szybkie odchudzanie może doprowadzić do niekorzystnych zmian w wyglądzie i poważnych komplikacji zdrowotnych - ostrzega dr Andrzej Ignaciuk, dyrektor Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego.
Osobom odchudzającym się często potrzebna jest pomoc nie tylko lekarza, ale i psychologa, bo wiele z nich łatwiej rzuci palenie, niż zmieni dietę. Co drugi dorosły z nadwagą może za nią winić geny, a nie jadłospis czy aktywność fizyczną. Szczególnie widać to po trzydziestce, kiedy przestawiamy się na siedzący tryb życia, co sprzyja ujawnieniu się predyspozycji do tycia. Z najnowszych badań prof. Jamesa Romeisa z Saint Louis University wynika, że odsetek otyłych wzrasta z 25 proc. wśród młodych dorosłych do 55 proc. wśród osób po 40. roku życia. Tym często może pomóc tylko terapia za pomocą leków zmniejszających łaknienie, bo nawet najlepsza dieta nie wygra z genetyką.
MNIEJ SIEDZENIA! Aby utrzymać szczupłą sylwetkę, nie trzeba chodzić na siłownię ani biegać po parku, ale po prostu mniej siedzieć! - ogłosili uczeni z Mayo Clinic. Ich badania wykazały, że skutecznym sposobem na spalanie kalorii są codzienne czynności - przeciąganie się, wchodzenie po schodach, wyrzucanie śmieci, zmywanie, a nawet stanie w miejscu. Chodzi o to, by jak najmniej czasu spędzać bezczynnie na kanapie przed telewizorem. Osoby, które więcej się ruszają, spalają dziennie aż 350 kalorii więcej - praktycznie bez zauważalnego wysiłku. Część ludzi ma jednak genetycznie uwarunkowaną niechęć do takiej aktywności. |
---|
Więcej możesz przeczytać w 6/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.