Tajne służby
Czy w tajnych służbach wolnej Polski mógł istnieć wydział całkowicie wyjęty spod prawa i kontroli? Na istnienie takiej komórki wskazywała afera z tzw. lojalką Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o dokument, który Kaczyński miał rzekomo podpisać w latach 80.
W 1993 r. tę historię opisał tygodnik „Nie". Kaczyński skierował sprawę do sądu i proces wygrał. Sąd wykazał, że „lojalka" została sfabrykowana. Wtedy udało się ukryć przed opinią publiczną, że fałszywka była jedną z wielu nielegalnych operacji legalnych tajnych służb. „Wprost” ustalił, że „lojalka” powstała w tajnym Wydziale V Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Jednostka była tak tajna, że przez kilkanaście lat nawet posłowie z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych nie wiedzieli o jej istnieniu.
O Wydziale V zrobiło się głośno za sprawą niedawnych publikacji w „Dzienniku" i „Rzeczpospolitej" (choć w tych publikacjach pisano, jakoby był to Wydział VI). Z ustaleń dziennikarzy wynikało, że od 1990 r. w UOP, a potem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego funkcjonowała komórka, która zajmowała się nielegalną inwigilacją. Miała m.in. zakładać podsłuchy z pominięciem przepisów prawa – bez zgody sądu i bez ewidencji. Według informatorów „Wprost”, Wydział V produkował dokumenty na potrzeby ABW (m.in. fałszywe dowody osobiste, prawa jazdy itp.).
Nasze informacje o powstaniu „lojalki" Kaczyńskiego w V Wydziale potwierdził gen. Andrzej Kapkowski, szef UOP w latach 1996-1997. – Istnieje pewien personalny związek między sprawą lojalki a tym wydziałem. Nie powinno to jednak rzutować na wizerunek całego Wydziału V – mówi Kapkowski. Według niego, wydział ten zajmował się tzw. dosiadami, czyli tajnymi włamaniami do obiektów, którymi interesowały się służby, m.in. do lokali wykorzystywanych przez obce wywiady. – Takie komórki istnieją w służbach specjalnych każdego kraju, a zatrudnieni w nich funkcjonariusze wykonują najtrudniejsze zadania dla kontrwywiadu – mówi Kapkowski.
We wrześniu 2006 r. Wydział V został zlikwidowany na polecenie Bogdana Święczkowskiego (nie chce komentować swojej decyzji), ówczesnego szefa ABW. Gdyby informacje o działaniach Wydziału V się potwierdziły, mielibyśmy do czynienia z wielkim skandalem: w służbach demokratycznego państwa przez 16 lat funkcjonowała komórka, która łamała prawo. – Sprawa musi zostać wyjaśniona, aby nie było nawet cienia podejrzeń, że w tajnych służbach istnieją struktury, które nie przestrzegają prawa – mówi „Wprost" Janusz Zemke, szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
W 1993 r. tę historię opisał tygodnik „Nie". Kaczyński skierował sprawę do sądu i proces wygrał. Sąd wykazał, że „lojalka" została sfabrykowana. Wtedy udało się ukryć przed opinią publiczną, że fałszywka była jedną z wielu nielegalnych operacji legalnych tajnych służb. „Wprost” ustalił, że „lojalka” powstała w tajnym Wydziale V Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Jednostka była tak tajna, że przez kilkanaście lat nawet posłowie z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych nie wiedzieli o jej istnieniu.
O Wydziale V zrobiło się głośno za sprawą niedawnych publikacji w „Dzienniku" i „Rzeczpospolitej" (choć w tych publikacjach pisano, jakoby był to Wydział VI). Z ustaleń dziennikarzy wynikało, że od 1990 r. w UOP, a potem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego funkcjonowała komórka, która zajmowała się nielegalną inwigilacją. Miała m.in. zakładać podsłuchy z pominięciem przepisów prawa – bez zgody sądu i bez ewidencji. Według informatorów „Wprost”, Wydział V produkował dokumenty na potrzeby ABW (m.in. fałszywe dowody osobiste, prawa jazdy itp.).
Nasze informacje o powstaniu „lojalki" Kaczyńskiego w V Wydziale potwierdził gen. Andrzej Kapkowski, szef UOP w latach 1996-1997. – Istnieje pewien personalny związek między sprawą lojalki a tym wydziałem. Nie powinno to jednak rzutować na wizerunek całego Wydziału V – mówi Kapkowski. Według niego, wydział ten zajmował się tzw. dosiadami, czyli tajnymi włamaniami do obiektów, którymi interesowały się służby, m.in. do lokali wykorzystywanych przez obce wywiady. – Takie komórki istnieją w służbach specjalnych każdego kraju, a zatrudnieni w nich funkcjonariusze wykonują najtrudniejsze zadania dla kontrwywiadu – mówi Kapkowski.
We wrześniu 2006 r. Wydział V został zlikwidowany na polecenie Bogdana Święczkowskiego (nie chce komentować swojej decyzji), ówczesnego szefa ABW. Gdyby informacje o działaniach Wydziału V się potwierdziły, mielibyśmy do czynienia z wielkim skandalem: w służbach demokratycznego państwa przez 16 lat funkcjonowała komórka, która łamała prawo. – Sprawa musi zostać wyjaśniona, aby nie było nawet cienia podejrzeń, że w tajnych służbach istnieją struktury, które nie przestrzegają prawa – mówi „Wprost" Janusz Zemke, szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
Więcej możesz przeczytać w 32/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.