Podczas balangi Hitler puścił pawia, Presley bzyknął Dodę, a Pawlak Liz Taylor.
Klub mieścił się na pięterku stylowej kamienicy. Kamienica, podobnie jak polska piłka, świetne czasy miała już dawno za sobą. Do klubu prowadziły kręte schody, których skrzypienie przypominało niektóre utwory Pendereckiego. Już na kilka dobrych stopni przed wejściem słychać było stłumiony gwar zebranych. Pachniało piwem i gaciami rowerzysty, który ukończył górzysty etap Tour de France z dobrym wynikiem.
Więcej możesz przeczytać w 32/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.