Sąsiedztwo hipermarketu nie tylko nie wykańcza małego biznesu, ale też napędza jego rozwój.
Podróżując po kraju podczas wakacji, odkrywamy dziwne zjawiska. Oto najdroższą żywność oferują sklepy w niedużych miejscowościach rolniczych regionów Polski – Podlaskiego, Zachodniopomorskiego i Opolskiego. Ceny paliw są najwyższe w Płocku i Gdańsku, gdzie siedziby mają największe polskie rafinerie. Najdroższy opał jest na górniczym Śląsku, a za ryby najwięcej zapłacimy nad Bałtykiem.
Te pozorne absurdy mają racjonalne wytłumaczenie. Ich powodem jest zabójczy brak konkurencji na lokalnych rynkach. Im mniej sklepów, także tych największych, tym skrzętniej lokalni monopoliści wyciskają z klientów ostatni grosz. Najtaniej żyje się w największych miastach Mazowsza i Śląska, mimo że płace są tam najwyższe, więc klientów teoretycznie stać na więcej. Działa tam jednak także najwięcej wielkich sieci handlowych, które toczą cenowe wojny między sobą i z mniejszymi sklepami. Niestety, nasi politycy w ramach urawniłowki chcieliby rozwiązać ów problem w tradycyjny dla siebie sposób. Sprawiając, że wszędzie stałoby się drożej.
Te pozorne absurdy mają racjonalne wytłumaczenie. Ich powodem jest zabójczy brak konkurencji na lokalnych rynkach. Im mniej sklepów, także tych największych, tym skrzętniej lokalni monopoliści wyciskają z klientów ostatni grosz. Najtaniej żyje się w największych miastach Mazowsza i Śląska, mimo że płace są tam najwyższe, więc klientów teoretycznie stać na więcej. Działa tam jednak także najwięcej wielkich sieci handlowych, które toczą cenowe wojny między sobą i z mniejszymi sklepami. Niestety, nasi politycy w ramach urawniłowki chcieliby rozwiązać ów problem w tradycyjny dla siebie sposób. Sprawiając, że wszędzie stałoby się drożej.
Więcej możesz przeczytać w 32/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.