Władza sądownicza jest największym z wszystkich wrogów premiera Włoch.
Silvio Berlusconi dysponuje większością w parlamencie, jakiej dawno nie miał żaden szef włoskiego rządu. Mógłby więc, i zresztą chciałby, spokojnie zmieniać kraj na własną modłę. Na spokój chyba jednak nie ma co liczyć. „Kryzys jest poważny i może się pogłębić" – oznajmił parlamentowi minister gospodarki Giulio Tremonti. Dane instytucji międzynarodowych potwierdzają bardzo zły stan gospodarki i sam premier Berlusconi już wie, że będzie musiał rządzić krajem „o zerowym wzroście”.
Rośnie liczba Włochów, którym nie udaje się godnie żyć z pensji urzędnika czy robotnika. W najbliższych miesiącach ponad 20 tys. osób może stracić pracę z powodu kryzysu, który zagraża przemysłowi (wliczając w to redukcje przewidziane w planie ratowania flagowego przewoźnika lotniczego – Alitalii). Na południu kraju poziom bezrobocia sięga 28 proc., na północy – zawsze lepiej sytuowanej – zbliża się do 7 proc.
Można by przypuszczać, że rząd i parlament przejmują się pogarszającym się stanem państwa. Tak jednak nie jest. Ze sprawozdań poselskich i wiadomości medialnych wynika, że rządzący zajmują się głównie debatowaniem o problemach wymiaru sprawiedliwości. Ten sam temat będzie obowiązywał po powrocie z wakacji, ponieważ premier poinformował, że ma zamiar do jesieni zakończyć reformę instytucji sądowych.
Kłopot w Mediolanie
Wymiar sprawiedliwości znalazł się na cenzurowanym z powodu frasujących Berlusconiego problemów, zakłócających niezbędny mu do rządzenia spokój. Martwią go na przykład podsłuchy telefoniczne. Włochy są krajem, w którym najczęściej korzysta się z tego instrumentu, uznawanego za niezbędny do zapobiegania przestępstw. Niestety, do kotła rozmów podsłuchanych na użytek wymiaru sprawiedliwości trafiają i takie, które nie dotyczą łamania prawa, tylko spraw prywatnych (także natury uczuciowej) podsłuchiwanych osób. Ku utrapieniu zainteresowanych, rozmowy te często trafiają do gazet, burząc małżeńską harmonię. Zdarzyło się to także premierowi. Berlusconiego „podsłuchano", kiedy polecał jednemu z dyrektorów telewizji kilka młodych aktorek, miłych jemu i innym politykom, z którymi pragnął współpracować. Rzecz jasna, natychmiast pomyślano o ustawie zabraniającej podsłuchów lub ograniczającej je do szczególnie groźnych przestępstw, zwłaszcza związanych z mafią czy terroryzmem.
Najpoważniejsze jednak zmartwienie premiera dotyczy przebiegu procesu toczącego się przed mediolańskim sądem. Berlusconi jest w nim oskarżony o skorumpowanie angielskiego adwokata Davida Millsa, któremu miał przekazać 600 tys. dolarów za zatajenie prawdy (w innym procesie). Długo przeciągany (wnioski o odroczenie i próby wyłączenia sędziów) proces Mills – Berlusconi zdaje się zmierzać ku końcowi. Wkrótce wyrok powinien zostać ogłoszony. Ale będzie on dotyczył jedynie Millsa – parlament zatwierdził projekt ustawy, znanej pod nazwą „ugoda Alfano", wykluczającej możliwość sądzenia przedstawicieli głównych instytucji demokratycznych – prezydenta republiki, premiera i przewodniczących dwóch izb parlamentu – w okresie sprawowania funkcji.
Bezsensowne odroczenie
Najwierniejsi zwolennicy szefa rządu pomyśleli zawczasu o innym wybiegu, by ustrzec swojego lidera przed nieprzyjemnościami sądowego wyroku. Poprawka do przyjętego przez nowy rząd dekretu, mającego zagwarantować bezpieczeństwo obywateli, stanowi, że wszystkie procesy dotyczące przestępstw zagrożonych karą niższą niż dziesięć lat będą zawieszone na dwanaście miesięcy. Propozycja ta, bez precedensu w historii, wzbudziła surową krytykę. W szczególności Najwyższa Rada Sądownictwa, organ, któremu włoska konstytucja powierza zarządzanie wymiarem sprawiedliwości, wyraziła obawę, że tak bezsensowne odroczenie mogłoby zaburzyć przebieg spraw sądowych. A z tymi, jak wiadomo, nie jest we Włoszech najlepiej.
Premier Berlusconi nie krył zadowolenia. „Skończyło się prześladowanie" – oświadczył. Jego rząd ma już jeden punkt po stronie aktywów – na wysypiskach, które otwarto pod nadzorem wojska, zniknęła większość śmieci zalegających na ulicach Neapolu. Mimo to w najbliższych miesiącach sytuacja może się powtórzyć, jeśli ostatecznie nie zostaną ustalone drogi wywozu śmieci, a spalarnie, których budowę wielokrotnie zapowiadano, nie zaczną działać. Na razie ostry zapach odpadków osłabł i parlamentarna większość może kontynuować marsz reformatorski. Dyskutuje się zatem, czy zmiany w wymiarze sprawiedliwości powinny wejść w życie przed wprowadzeniem projektu „federalizmu podatkowego”, zgłoszonego przez Ligę Północną, czy po jego wprowadzeniu. Projekt ten zmierza do zatrzymania w zamożnych regionach wytworzonego tam majątku, pozostawiając najbiedniejszym, a więc południu Włoch, ich nędzę.
Podcięte skrzydła
Wszystko mogłoby się układać jak najlepiej, gdyby sytuacja gospodarcza i zły stan finansów publicznych nie podcinały rządowi skrzydeł, przeszkadzając mu w spełnianiu obietnic. Sukces wyborczy Forza Italia zrodził się z nadziei, że centroprawicowy rząd zagwarantuje lepszy ład publiczny niż poprzedni centrolewicowy, wstrząsany dodatkowo partyjnymi konfliktami. Nowy rząd rzeczywiście zaczął od opublikowania dekretu w sprawie bezpieczeństwa, by utrudnić życie nielegalnym imigrantom. Dekret został zatwierdzony przez większość parlamentarną. Ale zaraz też rząd pomyślał o przedłożeniu Izbie Deputowanych wytycznych przyszłej ustawy finansowej. Przewidywano w niej m.in. cięcia funduszy na policję. W ciągu czterech lat liczba policjantów miałaby się znacząco zmniejszyć, np. przewidywano likwidację wielu tzw. lotnych patroli, kontrolujących porządek w miastach. W odwecie w Rzymie protestowało tysiące policjantów, którzy przed Izbą Deputowanych wygwizdali propozycje ekipy Berlusconiego. To pierwszy taki mocny sygnał, że w Silviolandii nie będzie błogostanu.
Rośnie liczba Włochów, którym nie udaje się godnie żyć z pensji urzędnika czy robotnika. W najbliższych miesiącach ponad 20 tys. osób może stracić pracę z powodu kryzysu, który zagraża przemysłowi (wliczając w to redukcje przewidziane w planie ratowania flagowego przewoźnika lotniczego – Alitalii). Na południu kraju poziom bezrobocia sięga 28 proc., na północy – zawsze lepiej sytuowanej – zbliża się do 7 proc.
Można by przypuszczać, że rząd i parlament przejmują się pogarszającym się stanem państwa. Tak jednak nie jest. Ze sprawozdań poselskich i wiadomości medialnych wynika, że rządzący zajmują się głównie debatowaniem o problemach wymiaru sprawiedliwości. Ten sam temat będzie obowiązywał po powrocie z wakacji, ponieważ premier poinformował, że ma zamiar do jesieni zakończyć reformę instytucji sądowych.
Kłopot w Mediolanie
Wymiar sprawiedliwości znalazł się na cenzurowanym z powodu frasujących Berlusconiego problemów, zakłócających niezbędny mu do rządzenia spokój. Martwią go na przykład podsłuchy telefoniczne. Włochy są krajem, w którym najczęściej korzysta się z tego instrumentu, uznawanego za niezbędny do zapobiegania przestępstw. Niestety, do kotła rozmów podsłuchanych na użytek wymiaru sprawiedliwości trafiają i takie, które nie dotyczą łamania prawa, tylko spraw prywatnych (także natury uczuciowej) podsłuchiwanych osób. Ku utrapieniu zainteresowanych, rozmowy te często trafiają do gazet, burząc małżeńską harmonię. Zdarzyło się to także premierowi. Berlusconiego „podsłuchano", kiedy polecał jednemu z dyrektorów telewizji kilka młodych aktorek, miłych jemu i innym politykom, z którymi pragnął współpracować. Rzecz jasna, natychmiast pomyślano o ustawie zabraniającej podsłuchów lub ograniczającej je do szczególnie groźnych przestępstw, zwłaszcza związanych z mafią czy terroryzmem.
Najpoważniejsze jednak zmartwienie premiera dotyczy przebiegu procesu toczącego się przed mediolańskim sądem. Berlusconi jest w nim oskarżony o skorumpowanie angielskiego adwokata Davida Millsa, któremu miał przekazać 600 tys. dolarów za zatajenie prawdy (w innym procesie). Długo przeciągany (wnioski o odroczenie i próby wyłączenia sędziów) proces Mills – Berlusconi zdaje się zmierzać ku końcowi. Wkrótce wyrok powinien zostać ogłoszony. Ale będzie on dotyczył jedynie Millsa – parlament zatwierdził projekt ustawy, znanej pod nazwą „ugoda Alfano", wykluczającej możliwość sądzenia przedstawicieli głównych instytucji demokratycznych – prezydenta republiki, premiera i przewodniczących dwóch izb parlamentu – w okresie sprawowania funkcji.
Bezsensowne odroczenie
Najwierniejsi zwolennicy szefa rządu pomyśleli zawczasu o innym wybiegu, by ustrzec swojego lidera przed nieprzyjemnościami sądowego wyroku. Poprawka do przyjętego przez nowy rząd dekretu, mającego zagwarantować bezpieczeństwo obywateli, stanowi, że wszystkie procesy dotyczące przestępstw zagrożonych karą niższą niż dziesięć lat będą zawieszone na dwanaście miesięcy. Propozycja ta, bez precedensu w historii, wzbudziła surową krytykę. W szczególności Najwyższa Rada Sądownictwa, organ, któremu włoska konstytucja powierza zarządzanie wymiarem sprawiedliwości, wyraziła obawę, że tak bezsensowne odroczenie mogłoby zaburzyć przebieg spraw sądowych. A z tymi, jak wiadomo, nie jest we Włoszech najlepiej.
Premier Berlusconi nie krył zadowolenia. „Skończyło się prześladowanie" – oświadczył. Jego rząd ma już jeden punkt po stronie aktywów – na wysypiskach, które otwarto pod nadzorem wojska, zniknęła większość śmieci zalegających na ulicach Neapolu. Mimo to w najbliższych miesiącach sytuacja może się powtórzyć, jeśli ostatecznie nie zostaną ustalone drogi wywozu śmieci, a spalarnie, których budowę wielokrotnie zapowiadano, nie zaczną działać. Na razie ostry zapach odpadków osłabł i parlamentarna większość może kontynuować marsz reformatorski. Dyskutuje się zatem, czy zmiany w wymiarze sprawiedliwości powinny wejść w życie przed wprowadzeniem projektu „federalizmu podatkowego”, zgłoszonego przez Ligę Północną, czy po jego wprowadzeniu. Projekt ten zmierza do zatrzymania w zamożnych regionach wytworzonego tam majątku, pozostawiając najbiedniejszym, a więc południu Włoch, ich nędzę.
Podcięte skrzydła
Wszystko mogłoby się układać jak najlepiej, gdyby sytuacja gospodarcza i zły stan finansów publicznych nie podcinały rządowi skrzydeł, przeszkadzając mu w spełnianiu obietnic. Sukces wyborczy Forza Italia zrodził się z nadziei, że centroprawicowy rząd zagwarantuje lepszy ład publiczny niż poprzedni centrolewicowy, wstrząsany dodatkowo partyjnymi konfliktami. Nowy rząd rzeczywiście zaczął od opublikowania dekretu w sprawie bezpieczeństwa, by utrudnić życie nielegalnym imigrantom. Dekret został zatwierdzony przez większość parlamentarną. Ale zaraz też rząd pomyślał o przedłożeniu Izbie Deputowanych wytycznych przyszłej ustawy finansowej. Przewidywano w niej m.in. cięcia funduszy na policję. W ciągu czterech lat liczba policjantów miałaby się znacząco zmniejszyć, np. przewidywano likwidację wielu tzw. lotnych patroli, kontrolujących porządek w miastach. W odwecie w Rzymie protestowało tysiące policjantów, którzy przed Izbą Deputowanych wygwizdali propozycje ekipy Berlusconiego. To pierwszy taki mocny sygnał, że w Silviolandii nie będzie błogostanu.

Więcej możesz przeczytać w 32/2008 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze