Potrzebne są wśród nas prawdziwe liderki, które nie zważając na podstępy, każdego dnia zdają egzamin z mądrego bycia kobietą
Czy widziała pani, a może pan minął właśnie na ulicy harpię z rozwianymi włosami? To znaczy z piórami - jak zdefiniował to indywiduum Władysław Kopaliński, opisując je jako "drapieżne, żarłoczne ptaszysko o twarzy kobiety, demona wichury i burzy, który budzi wstręt i przerażenie". Czy więc ktoś z państwa widział ostatnio taką istotę? Chodzi o kobietę, która wzlatuje ponad przeciętność i ma odwagę żyć tak, jak chce. Bywa, że boi się nieznanego, ale pokonuje lęk w poszukiwaniu miejsca na ziemi. Kiedy już je znajdzie i bezpiecznie okopie się w swojej niezależności, namawia inne kobiety do wspólnego lotu. W myśl prostej zasady, żeby się tylko chciało chcieć.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że harpie, ze swoim ukształtowanym w bojach charakterem, generalnie mają w życiu z górki. Nie mają. Dbają o to szczególnie piranie. To "gatunek ryb z podrzędu kąsaczy, o pysku krótkim i tępym, zębach trójkątnych, tnących jak brzytwa; są drapieżne i żarłoczne, napadają stadami na większe ryby. (...) Duża liczba piranii może wyżreć skórę i mięso do kości" (według "Wielkiej encyklopedii powszechnej"). Dzisiejsze piranie, chociaż - jak na córki ewolucji przystało - chodzą na dwóch nogach, nadal działają nad wyraz solidarnie: atrakcyjnym odmawiają intelektualnej głębi, a tym nie rzucającym się od razu w oczy syczą nienawistnie do uszka: no cóż, w życiu nie można mieć wszystkiego. Piranie nienawidzą dla samej nienawiści. Kąsają, żeby kąsać. Być może dlatego, że - jak przed laty pisała Maria Szyszkowska, Harpia '99 - są "sterroryzowane poglądami i obyczajami, które uchodzą za słuszne, bo są powszechne". Nie mają odwagi być sobą i walczą z tymi, które się tego strachu pozbyły. Nie ma więc wątpliwości, dlaczego tak bardzo potrzebne są wśród nas prawdziwe liderki, które nie zważając na liczne podstępy, każdego dnia zdają egzamin z mądrego bycia kobietą. Wśród nas i dla nas. "Druga płeć" ma zaszczyt po raz piąty takim paniom, co prawda symbolicznie i poprzez słowo pisane, wręczyć Harpie 2002.
W tym roku tytuł ten przypada Danucie Hübner, minister ds. integracji, która z klasą, kompetencją i klasyczną elegancją wprowadza nas do Europy. Doskonale odnajduje się przed kamerami, a w negocjacjach z wymagającymi partnerami zna swoje miejsce w szeregu. Bynajmniej nie na szarym końcu. Przyznają to nawet ci, którzy ze względu na płeć stoją po drugiej stronie barykady. Danuta Hübner to żywy dowód na to, że pytanie: "I co tam, panie, w polityce?" raz na zawsze straciło swoją męską tożsamość. Na szczęście laureatka nie jest w tym względzie odosobniona. Tytuł Harpii 2002 przypada też Danucie Waniek, kobiecie politykowi, pomysłodawczyni i założycielce komitetu "Europa jest wśród nas". Danuta Waniek nie przeoczyła faktu, że przeciętna Polka, zwana Lechitką, nie tylko musi, ale przede wszystkim chce odnaleźć swoje miejsce w Europie. Żeby tak się stało, trzeba przypomnieć Polkom, skąd, z jakimi doświadczeniami i z jakim kapitałem wejdą do unii. To dla nich i z nimi odbywały się konferencje polskich biznesmenek i środowisk szeroko rozumianej kultury. Potencjał intelektualny, energia i siła przebicia Lechitek jest niezmierzona. Ważne tylko, aby nadal chciało im się chcieć.
Tak jak kolejnej Harpii 2002, profesor Zycie Gilowskiej, która w ciągu ostatniego roku wyrosła na jedną z najbardziej wyrazistych osobowości naszej sceny politycznej. Odpiera zarzuty, kontrargumentuje, przedstawia racje, a wszystko to w stylu rasowego polityka. Dementuje także zarzut, że polityka jest anty-kobieca. Profesjonalizm nie odebrał również tak rozumianej kobiecości katowickiej dziennikarce Krystynie Bochenek. Ta specjalistka od poprawnej polszczyzny i od rozszyfrowywania dręczących nas chorób nie tylko świetnie wygląda, ale i mądrze mówi. Wie, że prawdziwe mistrzostwo w uprawionym przez nią zawodzie to mieszanie w dobrych proporcjach komercji z rozumem. Wtedy trafia się pod strzechy, a o to chyba także chodzi. Ortografia i onkologia, które (chociaż każda z odmiennych powodów) nie należą do naszych ulubionych słów, dzięki dziennikarskiej służbie Krystyny Bochenek już tak nie straszą. My, kobiety, lepiej niż przed laty dajemy sobie radę z paraliżującym lękiem, gdy pod palcami wyczujemy mały guzek. Dlatego przed laty Harpią uhonorowano w "Drugiej płci" Annę Seniuk i Irenę Santor, które talent i medialną szczerość spożytkowały w mądrej walce o życie innych kobiet. Za to, że w każdej Polce, która usłyszała od nich, że z tą chorobą można wygrać, wzbudziły wiarę i nadzieję, czyli wszystko.
Jest w Warszawie taka pani doktor, której nazwisko kobiety powtarzają sobie jak magiczne zaklęcie. Kiedy stają twarzą w twarz z diagnozą: rak, nawet tym najsilniejszym wali się świat. Trzeba jednak wziąć się w garść. "Nie martw się, wszystko będzie dobrze" - słyszą wtedy. Jest taka lekarz onkolog Monika Nagadowska. "Dobra?" - pytają. "Świetna. Konkretna. Precyzyjna". I tu padają nazwiska zoperowanych koleżanek, znajomych i bliskich. O Nagadowskiej mówi się, że w słowach i operatywie jest równie skuteczna jak różowa wstążka. Zwłaszcza gdy za późno już na profilaktykę. Harpia 2002.
Rok temu w tym samym czasie pisałam, że być może już wkrótce nie będą potrzebne nagrody dla kobiecych liderek, a solidarność między kobietami będziemy zauważali w jej powszechności, a nie w jej braku. Zanim to jednak nastąpi, ze wszech sił wspierajmy Harpie i egoistycznie cieszmy się z tego, że im się nadal chce chcieć. Wszystkiego, co dobre i najlepsze. Wesołych Świąt.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że harpie, ze swoim ukształtowanym w bojach charakterem, generalnie mają w życiu z górki. Nie mają. Dbają o to szczególnie piranie. To "gatunek ryb z podrzędu kąsaczy, o pysku krótkim i tępym, zębach trójkątnych, tnących jak brzytwa; są drapieżne i żarłoczne, napadają stadami na większe ryby. (...) Duża liczba piranii może wyżreć skórę i mięso do kości" (według "Wielkiej encyklopedii powszechnej"). Dzisiejsze piranie, chociaż - jak na córki ewolucji przystało - chodzą na dwóch nogach, nadal działają nad wyraz solidarnie: atrakcyjnym odmawiają intelektualnej głębi, a tym nie rzucającym się od razu w oczy syczą nienawistnie do uszka: no cóż, w życiu nie można mieć wszystkiego. Piranie nienawidzą dla samej nienawiści. Kąsają, żeby kąsać. Być może dlatego, że - jak przed laty pisała Maria Szyszkowska, Harpia '99 - są "sterroryzowane poglądami i obyczajami, które uchodzą za słuszne, bo są powszechne". Nie mają odwagi być sobą i walczą z tymi, które się tego strachu pozbyły. Nie ma więc wątpliwości, dlaczego tak bardzo potrzebne są wśród nas prawdziwe liderki, które nie zważając na liczne podstępy, każdego dnia zdają egzamin z mądrego bycia kobietą. Wśród nas i dla nas. "Druga płeć" ma zaszczyt po raz piąty takim paniom, co prawda symbolicznie i poprzez słowo pisane, wręczyć Harpie 2002.
W tym roku tytuł ten przypada Danucie Hübner, minister ds. integracji, która z klasą, kompetencją i klasyczną elegancją wprowadza nas do Europy. Doskonale odnajduje się przed kamerami, a w negocjacjach z wymagającymi partnerami zna swoje miejsce w szeregu. Bynajmniej nie na szarym końcu. Przyznają to nawet ci, którzy ze względu na płeć stoją po drugiej stronie barykady. Danuta Hübner to żywy dowód na to, że pytanie: "I co tam, panie, w polityce?" raz na zawsze straciło swoją męską tożsamość. Na szczęście laureatka nie jest w tym względzie odosobniona. Tytuł Harpii 2002 przypada też Danucie Waniek, kobiecie politykowi, pomysłodawczyni i założycielce komitetu "Europa jest wśród nas". Danuta Waniek nie przeoczyła faktu, że przeciętna Polka, zwana Lechitką, nie tylko musi, ale przede wszystkim chce odnaleźć swoje miejsce w Europie. Żeby tak się stało, trzeba przypomnieć Polkom, skąd, z jakimi doświadczeniami i z jakim kapitałem wejdą do unii. To dla nich i z nimi odbywały się konferencje polskich biznesmenek i środowisk szeroko rozumianej kultury. Potencjał intelektualny, energia i siła przebicia Lechitek jest niezmierzona. Ważne tylko, aby nadal chciało im się chcieć.
Tak jak kolejnej Harpii 2002, profesor Zycie Gilowskiej, która w ciągu ostatniego roku wyrosła na jedną z najbardziej wyrazistych osobowości naszej sceny politycznej. Odpiera zarzuty, kontrargumentuje, przedstawia racje, a wszystko to w stylu rasowego polityka. Dementuje także zarzut, że polityka jest anty-kobieca. Profesjonalizm nie odebrał również tak rozumianej kobiecości katowickiej dziennikarce Krystynie Bochenek. Ta specjalistka od poprawnej polszczyzny i od rozszyfrowywania dręczących nas chorób nie tylko świetnie wygląda, ale i mądrze mówi. Wie, że prawdziwe mistrzostwo w uprawionym przez nią zawodzie to mieszanie w dobrych proporcjach komercji z rozumem. Wtedy trafia się pod strzechy, a o to chyba także chodzi. Ortografia i onkologia, które (chociaż każda z odmiennych powodów) nie należą do naszych ulubionych słów, dzięki dziennikarskiej służbie Krystyny Bochenek już tak nie straszą. My, kobiety, lepiej niż przed laty dajemy sobie radę z paraliżującym lękiem, gdy pod palcami wyczujemy mały guzek. Dlatego przed laty Harpią uhonorowano w "Drugiej płci" Annę Seniuk i Irenę Santor, które talent i medialną szczerość spożytkowały w mądrej walce o życie innych kobiet. Za to, że w każdej Polce, która usłyszała od nich, że z tą chorobą można wygrać, wzbudziły wiarę i nadzieję, czyli wszystko.
Jest w Warszawie taka pani doktor, której nazwisko kobiety powtarzają sobie jak magiczne zaklęcie. Kiedy stają twarzą w twarz z diagnozą: rak, nawet tym najsilniejszym wali się świat. Trzeba jednak wziąć się w garść. "Nie martw się, wszystko będzie dobrze" - słyszą wtedy. Jest taka lekarz onkolog Monika Nagadowska. "Dobra?" - pytają. "Świetna. Konkretna. Precyzyjna". I tu padają nazwiska zoperowanych koleżanek, znajomych i bliskich. O Nagadowskiej mówi się, że w słowach i operatywie jest równie skuteczna jak różowa wstążka. Zwłaszcza gdy za późno już na profilaktykę. Harpia 2002.
Rok temu w tym samym czasie pisałam, że być może już wkrótce nie będą potrzebne nagrody dla kobiecych liderek, a solidarność między kobietami będziemy zauważali w jej powszechności, a nie w jej braku. Zanim to jednak nastąpi, ze wszech sił wspierajmy Harpie i egoistycznie cieszmy się z tego, że im się nadal chce chcieć. Wszystkiego, co dobre i najlepsze. Wesołych Świąt.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.