Jeszcze nigdy w historii wyboru Człowieka Roku "Wprost" wśród nominowanych nie było tak wielu obcokrajowców. Jeszcze nigdy nie było też tylu osób związanych ze sportem - trzej trenerzy z zagranicznego zaciągu (Leo Beenhakker, Raul Lozano i Andrej Urlep) i kierowca Formuły 1 (Robert Kubica). Nie tyle wywarli oni bezpośredni wpływ na to, co działo się w Polsce w 2006 r., ale mieli największy wpływ na emocje Polaków. Dowiedli też, jak bardzo łakniemy sukcesu i zawodowstwa.
Problemem roku w Polsce - przynajmniej dla elit - była lustracja, nie dziwi więc nominowanie księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Ten niezłomny kapłan walczył o prawdę o agenturalnej przeszłości ludzi Kościoła, i to mimo wielu nacisków i zakazów ze strony kościelnej hierarchii. Prezydent Lech Kaczyński uhonorował go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Po raz pierwszy w historii nominacji wskazano na samorządowca. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, nie tylko jest świetnym menedżerem (wielkie zagraniczne inwestycje we Wrocławiu, odnowienie wizerunku miasta, ubieganie się o organizację Expo), ale zasłynął też tym, że zaprosił do powrotu młodych ludzi z zarobkowej emigracji. Zapewnił, że we Wrocławiu będą na nich czekać miejsca pracy. Może Dutkiewicz nie wpłynął decydująco na życie Polaków w 2006 r., ale przyczynił się do lepszego samopoczucia wielu mieszkańców Polski lokalnej.
Grażyna Gęsicka, minister rozwoju regionalnego, która świetnie sobie radzi z absorpcją i rozdziałem europejskich funduszy, wpłynęła z kolei na jakość życia wielu Polaków. Regiony za kadencji Gęsickiej tak dobrze sobie radzą z funduszami unijnymi, że w porównaniu z dwoma poprzednimi latami wykorzystały ich w tym roku aż pięciokrotnie więcej.
Donald Tusk był kandydatem do tytułu Człowiek Roku 2006, bo jako szef najsilniejszej partii opozycyjnej wywarł duży wpływ na rządzącą koalicję. Mimo podwójnej przegranej wyborczej utrzymał też szefostwo platformy, a nawet wzmocnił swoją pozycję - kosztem Jana Rokity. Z kolei Kazimierz Marcinkiewicz miał bardzo dobry początek roku (najwyższe oceny rządu, największe zaufanie jako polityk - czym zresztą cieszy się do dziś), lecz rok kończy jako największy przegrany. Ale to okazało się już po głosowaniu kolegium "Wprost" wybierającego Człowieka Roku. Na pewno były premier wywarł wpływ na postrzeganie swojego następcy - Jarosława Kaczyńskiego. Tak wywindował umiejętność kreowania własnego wizerunku, że Kaczyński nie może mu sprostać. Może dlatego Jarosław Kaczyński, Człowiek Roku 2005, nominowany i tym razem, nie miał już takiego wpływu na życie Polaków jak rok wcześniej. W 2006 r. miał jednak więcej władzy. Inna sprawa, jak potrafi z tej władzy korzystać. W ocenie wielu Polaków nie wygląda to najlepiej, co nie znaczy, że nie jest skutecznym politykiem. (bod)
Więcej możesz przeczytać w 1/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.