Chiński kapitalizm socjalistyczny ma w sobie coraz mniej socjalizmu
Kiedy The Beatles podbijali umysły nastolatków z całego świata, w Chinach wybuchła "rewolucja kulturalna". Chińska młodzież nie słuchała "Yesterday", nie była też na koncercie słynnej czwórki na stadionie Shea w Nowym Jorku. Jej idolem stał się Mao Zedong, który w 1966 r., po nieudanych reformach w gospodarce i rolnictwie, wezwał do przemian w kulturze i oświacie. Mao postanowił odzyskać dawną pozycję, a do tego potrzebował rozbicia starego układu i żarliwych zwolenników nowych, szczęśliwych Chin. Pierwsi odezwali się uczniowie szkół średnich, nakładając czerwone opaski z żółtym napisem "Hung Wei Ping" ("Czerwona Gwardia"). Tak rozpoczęła się chińska "rewolucja kulturalna". Ci, którzy ją współtworzyli, razem z tymi, którzy wówczas stali się jej ofiarami, dziś budują specyficzny chiński kapitalizm.
Rewolucja bez sierżanta Peppera
Do rewolucji niebawem przyłączyli się studenci oraz członkowie organizacji młodzieżowych Komunistycznej Partii Chin, którzy zbuntowali się przeciw kierownictwu i wylegli na ulice. Doszło do pierwszych aktów przemocy. Początkowo wyglądały niegroźnie. Szybko jednak przemoc eskalowała. W Pekinie zburzono starożytne mury, zamknięto biblioteki, a wiele książek spalono. Włamywano się do prywatnych mieszkań, grabiono je. Kobietom i mężczyznom zakwalifikowanym do kategorii "elementów przestępczych" i "kontrrewolucjonistów" golono głowy i poddawano ich innym represjom.
Kiedy The Beatles nagrywali "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" rewolucja była już w pełni. Zamierała gospodarka i administracja. Czerwona Gwardia mordowała i torturowała wrogów oraz walczyła między sobą. Mao nadal jednak pozdrawiał defilujące po Tiananmen oddziały czerwonogwardzistów, a Lin Piao, ówczesny minister obrony, wołał w rewolucyjnym zapale: "Zdeptać kapitalistycznych zbójów u władzy! Zdeptać elementy reakcyjne i burżuazyjne we władzach! Przegnać wszystkie diabły i złe duchy! Precz z czterema starymi rzeczami: ze starym myśleniem, starą kulturą, starymi zwyczajami, starymi nawykami. Myśl przewodniczącego Mao niech zapanuje nad duchem i niech go przemieni, aż siła ducha przemieni się w materię".
Potęga ducha nie chciała się jednak zamienić w materię, za to Chiny zamieniały się w kraj wojny i chaosu. W 1968 r., kiedy Beatlesi śpiewali "Hey Jude", Mao wysłał wojsko do odzyskania kontroli nad obszarami będącymi w faktycznym władaniu Czerwonej Gwardii. Jednocześnie wezwał studentów, aby walczyli jeszcze dziesięć lat: "Kula ziemska nie przestanie się kręcić, niebo się nie zawali". Miał rację. Niebiosa spokojnie czekały na koniec "rewolucji kulturalnej", który nastąpił po jego śmierci, w 1976 r.
Rewolucyjna droga donikąd
Obecne kierownictwo Chin to ludzie, którzy bardzo dobrze pamiętają tamte lata. Hu Jintao, prezydent i sekretarz generalny KPCh, miał 24 lata, kiedy Mao podpalił lont. Premier Wen Jiabao jest jego rówieśnikiem. Wielu polityków z czołowej kadry ChRL było represjonowanych, innych zesłano do pracy na wsi, niemało porwał entuzjazm Czerwonej Gwardii. Noszą w sobie obraz wynędzniałego i płonącego kraju i wiedzą, że jest to droga donikąd. Czują się spadkobiercami Deng Xiaopinga, Człowieka Roku 1978 i 1985 magazynu "Time". Chińskiego wizjonera, który zapoczątkował reformy rynkowe, wyjaśniając ich istotę w barwnym powiedzeniu, że "nieważne, czy kot jest czarny, czy biały, ważne, żeby dobrze łowił myszy".
Od dwudziestu lat chiński kot radzi sobie doskonale. Według Banku Światowego, gospodarka Państwa Środka pędzi z szybkością 10 proc. PKB rocznie. Mieszkaniowe wieżowce i małe domy rosną jak grzyby po deszczu. Ulice pełne są samochodów i modnie ubranych ludzi. Kolejne koncerny międzynarodowe wznoszą fabryki i centra usługowe. Realizowany jest największy na świecie program budowy autostrad - za ponad 250 mld dolarów. W wielkich miastach otwierane są sklepy najelegantszych światowych marek. Dla wszystkich międzynarodowych korporacji, które zainwestowały już 600 mld dolarów, obecność na chińskim rynku jest nie tylko koniecznością, ale i kwestią prestiżową. W kraju, w którym jeszcze w 1984 r. nie było prywatnych samochodów i telefonów, gdzie wszelkie kontakty z zagranicą i jej wytworami były zakazane, nastąpił skok nie mający precedensu we współczesnym świecie.
Towarzysz kapitalista
Choć brzmi to paradoksalnie, zarówno "rewolucja kulturalna", jak i wielka modernizacja rynkowa dokonały się pod władzą Komunistycznej Partii Chin. Czy jest to jednak ta sama formacja? Co powiedzieliby weterani "długiego marszu" na dzisiejsze apele, aby kapitaliści wstępowali do partii, tudzież na deklaracje, że to przedsiębiorcy, a nie robotnicy i chłopi, odgrywają zasadniczą rolę w rozwoju gospodarczym kraju. Te wezwania nie pozostają bez echa. Już ponad 70 proc. "nowych bogatych" jest członkami KPCh. Apoteoza biedy i prostoty epoki Mao została już całkowicie porzucona przez chińskich komunistów.
Chińczycy przyznają, że uzasadnienie przeprowadzonego zwrotu jest słabo osadzone w teorii marksizmu. Podkreślają natomiast, że przed 1978 r., który zapoczątkował transformację, wnikliwie studiowali doświadczenia w reformowaniu realnego socjalizmu w Jugosławii, Polsce i na Węgrzech. Rozpad ZSRR i wejście krajów dawnego bloku na drogę demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej przyniosły nowe doświadczenia. Wyciągnięto z nich generalny wniosek, że w warunkach ChRL przemiany w systemie politycznym i gospodarczym nie mogą się dokonywać równocześnie i z podobną prędkością. Reformy prorynkowe muszą zdecydowanie wyprzedzać zmiany w ustroju politycznym. Na wyobraźnię elit podziałał silnie tragiczny los byłej Jugosławii.
Chiny, które zajmują obszar tak wielki jak cała Europa, są językowo i etnicznie prawie tak samo zróżnicowane jak Stary Kontynent. Jak zauważył prof. Krzysztof Gawlikowski, przez tysiąclecia były mniej państwem, a bardziej cywilizacją - to integrującą się politycznie, to znów podlegającą dezintegracji. Mechanizmy podtrzymujące ich spoistość były odległe zarówno od europejskiego modelu dynastycznego, jak i narodowego. Obawy związane z rozpadem Chin i pogrążeniem się znowu w wojnach domowych, co dwukrotnie zdarzyło się w XX wieku, są wciąż żywe. Przekonanie, że najwyższym priorytetem jest utrzymanie jedności kraju, jest powszechnie podzielane, gdyż alternatywą jest chaos - z milionami zabitych i umierających z głodu, utratą poczucia bezpieczeństwa i dopiero niedawno osiągniętego przyzwoitego poziomu życia.
Socjalizm kapitalistyczny
Dezintegracja i konflikt wewnętrzny nie byłyby tylko problemem Chin, ale zagrożeniem dla całego świata. Szybki rozwój i tak rodzi mnóstwo problemów, na czele z dysproporcjami w położeniu milionów obywateli i różnicami między miastem a wsią. Chińscy akademicy w dorocznym raporcie wskazali na pogłębiające się nierówności społeczne i różnice regionalne jako zwiększające się zagrożenia dla stabilności kraju. Na pierwszym miejscu znalazły się rosnące ceny mieszkań, opieki zdrowotnej i nauki. Nadal około 100 mln obywateli ChRL żyje w biedzie, osiągając dochody poniżej 2 dolarów dziennie, a 65 proc. nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba ludzi żyjących za mniej niż 2 dolary dziennie zmniejszyła się o 262 mln osób, podczas gdy w Azji Południowej wzrosła o 238 mln, a w Afryce - o 226 mln.
Kłopoty z marksistowską definicją obecnych przemian i niechęcią do użycia wolnorynkowej terminologii wiodą elity władzy do posługiwania się określeniem "socjalistyczna gospodarka rynkowa". Według chińskich polityków, oznacza to zastąpienie produkcji na polecenie władz produkcją na polecenie rynku. Zakłady pracy otrzymują sygnał z rynku, a nie od centralnego planisty. Mogą też bankrutować, bo jeśli upadnie przedsiębiorstwo socjalistyczne, to na pewno nie upadnie państwo socjalistyczne. Czym zatem różni się socjalistyczna gospodarka rynkowa od kapitalistycznej? Według Chińczyków, głównie dominującą formą własności państwowej i podporządkowaniem banku centralnego administracji rządowej. Warto jednak dodać, że gwarancje dla sektora prywatnego zostały już wpisane do konstytucji, a własność państwowa, a właściwie publiczna, jest interpretowana jako różnego rodzaju spółki, przede wszystkim akcyjne.
Kłopoty bogactwa
Nie od rzeczy jest pytanie, czy mechanizmy rynkowe nie wymuszą konkurencji w systemie politycznym. Wydaje się, że na razie nie spędza to snu z powiek obecnej generacji przywódców. Stoją oni przed innymi problemami, takimi jak utrzymanie szybkiego wzrostu PKB, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, wymiana technologii na bardziej energooszczędne oraz ochrona własności intelektualnej. Osobnym tematem pozostaje sprawa środowiska naturalnego. Wiadomo na przykład, że na dwadzieścia najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie szesnaście leży w Chinach. Mając to wszystko na uwadze, trzeba odnotować, że wszystkie te problemy wynikają z rozwoju, a nie ze stagnacji. Chiny są dzisiaj najszybciej rozwijającym się państwem świata i widać to niemal na każdym kroku. Przebywając w tym kraju po raz pierwszy od czternastu lat, nie mogłem się otrząsnąć ze zdumienia. I to nie tylko na widok ulic, sklepów i samochodów, ale też zmian w świadomości, aspiracji i języku. Kiedy poprosiłem moich chińskich gospodarzy o pokazanie jakiegoś obiektu olimpijskiego w budowie, zaprezentowano mi wielką dziurę w ziemi otoczoną wysokim płotem z makietami wspaniałej konstrukcji ze szkła i stali. - Przecież olimpiada jest już za dwa lata - powiedziałem zaskoczony. - Nie szkodzi - usłyszałem. Takie rzeczy budujemy w ciągu roku. Mamy jeszcze dużo czasu.
Rewolucja bez sierżanta Peppera
Do rewolucji niebawem przyłączyli się studenci oraz członkowie organizacji młodzieżowych Komunistycznej Partii Chin, którzy zbuntowali się przeciw kierownictwu i wylegli na ulice. Doszło do pierwszych aktów przemocy. Początkowo wyglądały niegroźnie. Szybko jednak przemoc eskalowała. W Pekinie zburzono starożytne mury, zamknięto biblioteki, a wiele książek spalono. Włamywano się do prywatnych mieszkań, grabiono je. Kobietom i mężczyznom zakwalifikowanym do kategorii "elementów przestępczych" i "kontrrewolucjonistów" golono głowy i poddawano ich innym represjom.
Kiedy The Beatles nagrywali "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" rewolucja była już w pełni. Zamierała gospodarka i administracja. Czerwona Gwardia mordowała i torturowała wrogów oraz walczyła między sobą. Mao nadal jednak pozdrawiał defilujące po Tiananmen oddziały czerwonogwardzistów, a Lin Piao, ówczesny minister obrony, wołał w rewolucyjnym zapale: "Zdeptać kapitalistycznych zbójów u władzy! Zdeptać elementy reakcyjne i burżuazyjne we władzach! Przegnać wszystkie diabły i złe duchy! Precz z czterema starymi rzeczami: ze starym myśleniem, starą kulturą, starymi zwyczajami, starymi nawykami. Myśl przewodniczącego Mao niech zapanuje nad duchem i niech go przemieni, aż siła ducha przemieni się w materię".
Potęga ducha nie chciała się jednak zamienić w materię, za to Chiny zamieniały się w kraj wojny i chaosu. W 1968 r., kiedy Beatlesi śpiewali "Hey Jude", Mao wysłał wojsko do odzyskania kontroli nad obszarami będącymi w faktycznym władaniu Czerwonej Gwardii. Jednocześnie wezwał studentów, aby walczyli jeszcze dziesięć lat: "Kula ziemska nie przestanie się kręcić, niebo się nie zawali". Miał rację. Niebiosa spokojnie czekały na koniec "rewolucji kulturalnej", który nastąpił po jego śmierci, w 1976 r.
Rewolucyjna droga donikąd
Obecne kierownictwo Chin to ludzie, którzy bardzo dobrze pamiętają tamte lata. Hu Jintao, prezydent i sekretarz generalny KPCh, miał 24 lata, kiedy Mao podpalił lont. Premier Wen Jiabao jest jego rówieśnikiem. Wielu polityków z czołowej kadry ChRL było represjonowanych, innych zesłano do pracy na wsi, niemało porwał entuzjazm Czerwonej Gwardii. Noszą w sobie obraz wynędzniałego i płonącego kraju i wiedzą, że jest to droga donikąd. Czują się spadkobiercami Deng Xiaopinga, Człowieka Roku 1978 i 1985 magazynu "Time". Chińskiego wizjonera, który zapoczątkował reformy rynkowe, wyjaśniając ich istotę w barwnym powiedzeniu, że "nieważne, czy kot jest czarny, czy biały, ważne, żeby dobrze łowił myszy".
Od dwudziestu lat chiński kot radzi sobie doskonale. Według Banku Światowego, gospodarka Państwa Środka pędzi z szybkością 10 proc. PKB rocznie. Mieszkaniowe wieżowce i małe domy rosną jak grzyby po deszczu. Ulice pełne są samochodów i modnie ubranych ludzi. Kolejne koncerny międzynarodowe wznoszą fabryki i centra usługowe. Realizowany jest największy na świecie program budowy autostrad - za ponad 250 mld dolarów. W wielkich miastach otwierane są sklepy najelegantszych światowych marek. Dla wszystkich międzynarodowych korporacji, które zainwestowały już 600 mld dolarów, obecność na chińskim rynku jest nie tylko koniecznością, ale i kwestią prestiżową. W kraju, w którym jeszcze w 1984 r. nie było prywatnych samochodów i telefonów, gdzie wszelkie kontakty z zagranicą i jej wytworami były zakazane, nastąpił skok nie mający precedensu we współczesnym świecie.
Towarzysz kapitalista
Choć brzmi to paradoksalnie, zarówno "rewolucja kulturalna", jak i wielka modernizacja rynkowa dokonały się pod władzą Komunistycznej Partii Chin. Czy jest to jednak ta sama formacja? Co powiedzieliby weterani "długiego marszu" na dzisiejsze apele, aby kapitaliści wstępowali do partii, tudzież na deklaracje, że to przedsiębiorcy, a nie robotnicy i chłopi, odgrywają zasadniczą rolę w rozwoju gospodarczym kraju. Te wezwania nie pozostają bez echa. Już ponad 70 proc. "nowych bogatych" jest członkami KPCh. Apoteoza biedy i prostoty epoki Mao została już całkowicie porzucona przez chińskich komunistów.
Chińczycy przyznają, że uzasadnienie przeprowadzonego zwrotu jest słabo osadzone w teorii marksizmu. Podkreślają natomiast, że przed 1978 r., który zapoczątkował transformację, wnikliwie studiowali doświadczenia w reformowaniu realnego socjalizmu w Jugosławii, Polsce i na Węgrzech. Rozpad ZSRR i wejście krajów dawnego bloku na drogę demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej przyniosły nowe doświadczenia. Wyciągnięto z nich generalny wniosek, że w warunkach ChRL przemiany w systemie politycznym i gospodarczym nie mogą się dokonywać równocześnie i z podobną prędkością. Reformy prorynkowe muszą zdecydowanie wyprzedzać zmiany w ustroju politycznym. Na wyobraźnię elit podziałał silnie tragiczny los byłej Jugosławii.
Chiny, które zajmują obszar tak wielki jak cała Europa, są językowo i etnicznie prawie tak samo zróżnicowane jak Stary Kontynent. Jak zauważył prof. Krzysztof Gawlikowski, przez tysiąclecia były mniej państwem, a bardziej cywilizacją - to integrującą się politycznie, to znów podlegającą dezintegracji. Mechanizmy podtrzymujące ich spoistość były odległe zarówno od europejskiego modelu dynastycznego, jak i narodowego. Obawy związane z rozpadem Chin i pogrążeniem się znowu w wojnach domowych, co dwukrotnie zdarzyło się w XX wieku, są wciąż żywe. Przekonanie, że najwyższym priorytetem jest utrzymanie jedności kraju, jest powszechnie podzielane, gdyż alternatywą jest chaos - z milionami zabitych i umierających z głodu, utratą poczucia bezpieczeństwa i dopiero niedawno osiągniętego przyzwoitego poziomu życia.
Socjalizm kapitalistyczny
Dezintegracja i konflikt wewnętrzny nie byłyby tylko problemem Chin, ale zagrożeniem dla całego świata. Szybki rozwój i tak rodzi mnóstwo problemów, na czele z dysproporcjami w położeniu milionów obywateli i różnicami między miastem a wsią. Chińscy akademicy w dorocznym raporcie wskazali na pogłębiające się nierówności społeczne i różnice regionalne jako zwiększające się zagrożenia dla stabilności kraju. Na pierwszym miejscu znalazły się rosnące ceny mieszkań, opieki zdrowotnej i nauki. Nadal około 100 mln obywateli ChRL żyje w biedzie, osiągając dochody poniżej 2 dolarów dziennie, a 65 proc. nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba ludzi żyjących za mniej niż 2 dolary dziennie zmniejszyła się o 262 mln osób, podczas gdy w Azji Południowej wzrosła o 238 mln, a w Afryce - o 226 mln.
Kłopoty z marksistowską definicją obecnych przemian i niechęcią do użycia wolnorynkowej terminologii wiodą elity władzy do posługiwania się określeniem "socjalistyczna gospodarka rynkowa". Według chińskich polityków, oznacza to zastąpienie produkcji na polecenie władz produkcją na polecenie rynku. Zakłady pracy otrzymują sygnał z rynku, a nie od centralnego planisty. Mogą też bankrutować, bo jeśli upadnie przedsiębiorstwo socjalistyczne, to na pewno nie upadnie państwo socjalistyczne. Czym zatem różni się socjalistyczna gospodarka rynkowa od kapitalistycznej? Według Chińczyków, głównie dominującą formą własności państwowej i podporządkowaniem banku centralnego administracji rządowej. Warto jednak dodać, że gwarancje dla sektora prywatnego zostały już wpisane do konstytucji, a własność państwowa, a właściwie publiczna, jest interpretowana jako różnego rodzaju spółki, przede wszystkim akcyjne.
Kłopoty bogactwa
Nie od rzeczy jest pytanie, czy mechanizmy rynkowe nie wymuszą konkurencji w systemie politycznym. Wydaje się, że na razie nie spędza to snu z powiek obecnej generacji przywódców. Stoją oni przed innymi problemami, takimi jak utrzymanie szybkiego wzrostu PKB, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, wymiana technologii na bardziej energooszczędne oraz ochrona własności intelektualnej. Osobnym tematem pozostaje sprawa środowiska naturalnego. Wiadomo na przykład, że na dwadzieścia najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie szesnaście leży w Chinach. Mając to wszystko na uwadze, trzeba odnotować, że wszystkie te problemy wynikają z rozwoju, a nie ze stagnacji. Chiny są dzisiaj najszybciej rozwijającym się państwem świata i widać to niemal na każdym kroku. Przebywając w tym kraju po raz pierwszy od czternastu lat, nie mogłem się otrząsnąć ze zdumienia. I to nie tylko na widok ulic, sklepów i samochodów, ale też zmian w świadomości, aspiracji i języku. Kiedy poprosiłem moich chińskich gospodarzy o pokazanie jakiegoś obiektu olimpijskiego w budowie, zaprezentowano mi wielką dziurę w ziemi otoczoną wysokim płotem z makietami wspaniałej konstrukcji ze szkła i stali. - Przecież olimpiada jest już za dwa lata - powiedziałem zaskoczony. - Nie szkodzi - usłyszałem. Takie rzeczy budujemy w ciągu roku. Mamy jeszcze dużo czasu.
Więcej możesz przeczytać w 1/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.