W Izraelu, kiedy robotnicy natkną się na stare groby, zaprzestają robót: grodzą teren i zmieniają plany budowlane
Pierwszy raz byłem na cmentarzu, kiedy miałem sześć lat. Było to w Borysławiu, po pierwszym pogromie. Wróciliśmy z kryjówki zorganizowanej przez panią Lasotową na strychu jej domu i od razu poszliśmy zobaczyć, co się dzieje u dziadka Icyka i babci Minci, którzy mieszkali niedaleko, po drugiej stronie rzeki. Był wieczór, weszliśmy do domu i zobaczyliśmy dziadka, który płakał. Babcia Mincia zmarła na atak serca... Pochowaliśmy ją w nocy - jeszcze na żydowskim cmentarzu. Kiedy w 1993 r. przyjechałem z oficjalną wizytą na zaproszenie prezydenta Ukrainy Leonida Krawczuka, chciałem odnaleźć ten cmentarz. Niestety, nie udało się. Na tym miejscu był rynek.
Prochy wrzucono do rzeki...
Moi dziadkowie Hirsz i Icyk też nie mają cmentarza. Dziadek Hirsz zginął z rąk Niemców podczas trzeciej akcji, a dziadzio Icyk został złapany - jak tysiące innych Żydów z Borysławia - i wywieziony do lasu między Borysławiem a Truskawcem. Tam Niemcy kazali mu wykopać grób, a potem go zastrzelili. Po wojnie w tym miejscu postawiono nagrobek upamiętniający ten masowy mord. Ciocia Rózia, siostra mojego ojca, moi kuzyni i inne ciocie też nie leżą na cmentarzu. Zostali wywiezieni do Bełżca, zagazowano ich i spalono, a prochy wrzucono do rzeki. Większość zamordowanych w Polsce Żydów nie spoczywa na cmentarzach. To bardzo bolesne.
Pierwszy raz widziałem w Polsce żydowski cmentarz, kiedy byłem w 1985 r. z wizytą w Warszawie. Patrząc na te macewy, na pomnik J.L. Pereca, znanego żydowskiego pisarza, pomnik dr. Zamenhoffa, twórcy esperanto, czy pomniki rabinów, lekarzy, dziennikarzy, muzyków, aktorów, czułem, że świadectwo naszego wspólnego kilkusetletniego życia na ziemiach Polski jest nie do zatarcia. Czasem, będąc na takim cmentarzu, myślę sobie, że to jest najbardziej demokratyczne miejsce na ziemi, tutaj każdy jest równy.
Na żydowskim cmentarzu w Warszawie, niedaleko od bramy, po prawej stronie można zobaczyć zbiorowy grób. Spoczywają tam tysiące Żydów z Warszawy i okolic, starsi i dzieci, którzy ponieśli tragiczną śmierć podczas okupacji, najczęściej z głodu. Oni nie mają nazwisk, ale chociaż mają cmentarz, po którym czasem roznosi się głos rabina, gdy odmawiamy kadisz.
Bejt Chaim znaczy Dom Życia
Historia żydowska w czasie Zagłady i po niej to martyrologia. Obecnie tu i ówdzie spotyka się cmentarze żydowskie, obrabowane, przeważnie bez ogrodzenia. Poprzewracane resztki macew porasta trawa i mech, nikt się nimi nie opiekuje. To już są ruiny. Inne żydowskie cmentarze zamieniły się w parkingi, place miejskie, rynki, ulice. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, jak często przejeżdżają po ziemi, w której spoczywają prochy, jak często spacerują po miejscach, gdzie dawniej były cmentarze. A ta góra ze zmielonych kości koło bramy w Majdanku to też tragiczny żydowski cmentarz. Za każdym razem, kiedy jestem w którymś z polskich lasów, rozglądam się, czy nie ma tu jakiegoś grobu, tak jak w Borysławiu, Drohobyczu czy Tykocinie.
Według żydowskiej wiary i tradycji oraz słów proroka Ezechiela, kiedy nadejdzie Mesjasz, wszyscy zmarli powstaną z grobów. Ten mit zawiera duży ładunek nadziei i ogromny szacunek dla zmarłych. Dlatego u nas cmentarz nosi różne nazwy. Bejt Almin to dosłownie cmentarz, Bejt Olam to dom świata, a najważniejsze określenie - Bejt Chaim - oznacza dom życia. W Izraelu, kiedy robotnicy natkną się podczas budowy na stare groby, zaprzestają robót. Grodzą teren i zmieniają plany budowlane. My, Żydzi, jako naród, który stracił więcej obywateli niż jakikolwiek inny, mamy wielki szacunek dla naszych zmarłych.
Schody z macew
W 1992 r. przyjechałem do Polski z prezydentem Izraela Chaimem Herzogiem. Jednym z odwiedzanych przez nas miast była Łomża, gdzie ojciec Herzoga był niegdyś głównym rabinem (później wyjechał do Dublina, a jeszcze później został głównym rabinem Izraela). Nieopodal miasta znaleźliśmy pole, na którym dawniej znajdował się cmentarz, szukaliśmy tam macewy rabina. Niestety, bez skutku. Taka sama sytuacja dotyczy również grobów rodziny Israela Meiera Laua urodzonego w Piotrkowie Trybunalskim, który obecnie jest głównym rabinem Izraela.
Takie przykre sytuacje zdarzają się często dlatego, że w czasie wojny i po niej te cmentarze niszczyli sąsiedzi, Polacy... Macewy, tablice służyły jako schody, płyty chodnikowe, podłogi, ogrodzenia. To były dobre kamienie, czasem marmury. Mienie żydowskie zostało wykorzystane do ostatniego kamienia. Ten sam los spotkał synagogi - większość spalono, a okna, drzwi, ławy i stoły ludzie pozabierali do swoich domów. Synagogi służyły też jako magazyny, stajnie, stodoły. Resztki rozkradzionych książek i Tory można kupić na targach i straganach jako judaica. To napawa niewyobrażalnym smutkiem.
300 żydowskich imion
W 1998 r. żydowskie mienie publiczne oddano gminom żydowskim. Zważywszy na to, że przed wojną działało w Polsce ponad 1000 gmin, a teraz jest ich zaledwie dwanaście i składają się z 17, 20, 75 Żydów, bardzo trudno jest udźwignąć ciężar tego mienia. To wręcz niemożliwe przy tak ograniczonych budżetach. Jestem wdzięczny, że znajdują się ludzie, którzy pomagają nam dbać o nasze cmentarze. Jest to głównie wspaniała polska młodzież, stowarzyszenie Antyschematy Jerzego Fornalika, fundacja Haliny Sroczyńskiej i sam Zenon Sroczyński, który z własnych środków odnowił dom pogrzebowy na żydowskim cmentarzu (również warszawski kościół reformacyjny). Często spotykam się też z godnymi szacunku inicjatywami prezydentów różnych miast, burmistrzów, starostów, radnych, a także zwykłych mieszkańców, którzy z potrzeby serca i sumienia dbają o stare żydowskie cmentarze.
Oprócz takich znaków naszego istnienia i naszej historii w Warszawie można znaleźć jeszcze jeden: Umschlagplatz. W czasie wojny z tego miejsca odjechało wagonami śmierci do Treblinki 300 tysięcy Żydów. Na pomniku, który powstał ku czci zamordowanych, wyryto 300 żydowskich imion: Aaron, Aminadah, Abis, Bensyjon, Hirsz, Dawid, Eliab, Fajtel, Gotlib, Izaak, Jonatan, Josef, Mordechaj, Mosze, Noe, Rafał, Szymon, Zelik, Abigail, Elza, Chawa, Ester, Henia, Ida, Lea, Mirjam, Rywka, Szewa, Zelda i wiele innych. Warto zauważyć, że część z nich nosili zarówno Żydzi, jak i Polacy. Chociażby przez wzgląd na to pamiętajmy o wspólnej przeszłości i róbmy wszystko, aby z należytym szacunkiem ją uczcić.
Została pamięć
Wczoraj i przedwczoraj Polacy szli na cmentarze ze świecami i kwiatami. W Polsce cmentarz jest świątynią. Kiedy jeżdżę po kraju i widzę te zadbane, posprzątane mogiły, trochę zazdroszczę. Obok nich znajdują się żydowskie - schowane w trawie, zapomniane. Trudno mi czasem zrozumieć, że ludzie mający taki szacunek dla miejsc pochówku przechodzą obojętnie obok starych, bo często 800-letnich żydowskich cmentarzy.
W ostatnich kilku latach dostrzegłem jednak kiełkujące zainteresowanie Polaków żydowskim losem. Trzecie powojenne pokolenie ma już odwagę zapytać: Jak to naprawdę było, kiedy żyli tutaj Żydzi? Na nowo rozpoczyna się dialog, ale może on zaistnieć tylko między samymi Polakami albo Polakami a judaizmem, bo po hitlerowskiej Zagładzie nas już tu prawie nie ma.
Wierzę, że kiedyś z waszą pomocą powstaną z tego mchu, liści i trawy stare macewy. Może wtedy pamięć zostanie uczczona. Jestem szczęśliwy, że to drugie pokolenie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata nie pozwala zapomnieć o historii, szanuje symbole, pomaga odnawiać cmentarze, obiekty religijne. Ci ludzie wiedzą, że kto nie szanuje zmarłych, nie szanuje też życia. Jestem ogromnie wdzięczny za ich wkład w zabliźnianie ran i darzę ich dużym szacunkiem. Cieszę się, że istnieją takie szlachetne organizacje, jak rosyjska fundacja polskiej rodziny Nissenbaumów, Fundacja Laudera, gminy żydowskie i nigdzie nie zrzeszeni prawi i przyzwoici Polacy, którzy wiedzą, że zostały tu po nas tylko pamięć i wspomnienia...
Prochy wrzucono do rzeki...
Moi dziadkowie Hirsz i Icyk też nie mają cmentarza. Dziadek Hirsz zginął z rąk Niemców podczas trzeciej akcji, a dziadzio Icyk został złapany - jak tysiące innych Żydów z Borysławia - i wywieziony do lasu między Borysławiem a Truskawcem. Tam Niemcy kazali mu wykopać grób, a potem go zastrzelili. Po wojnie w tym miejscu postawiono nagrobek upamiętniający ten masowy mord. Ciocia Rózia, siostra mojego ojca, moi kuzyni i inne ciocie też nie leżą na cmentarzu. Zostali wywiezieni do Bełżca, zagazowano ich i spalono, a prochy wrzucono do rzeki. Większość zamordowanych w Polsce Żydów nie spoczywa na cmentarzach. To bardzo bolesne.
Pierwszy raz widziałem w Polsce żydowski cmentarz, kiedy byłem w 1985 r. z wizytą w Warszawie. Patrząc na te macewy, na pomnik J.L. Pereca, znanego żydowskiego pisarza, pomnik dr. Zamenhoffa, twórcy esperanto, czy pomniki rabinów, lekarzy, dziennikarzy, muzyków, aktorów, czułem, że świadectwo naszego wspólnego kilkusetletniego życia na ziemiach Polski jest nie do zatarcia. Czasem, będąc na takim cmentarzu, myślę sobie, że to jest najbardziej demokratyczne miejsce na ziemi, tutaj każdy jest równy.
Na żydowskim cmentarzu w Warszawie, niedaleko od bramy, po prawej stronie można zobaczyć zbiorowy grób. Spoczywają tam tysiące Żydów z Warszawy i okolic, starsi i dzieci, którzy ponieśli tragiczną śmierć podczas okupacji, najczęściej z głodu. Oni nie mają nazwisk, ale chociaż mają cmentarz, po którym czasem roznosi się głos rabina, gdy odmawiamy kadisz.
Bejt Chaim znaczy Dom Życia
Historia żydowska w czasie Zagłady i po niej to martyrologia. Obecnie tu i ówdzie spotyka się cmentarze żydowskie, obrabowane, przeważnie bez ogrodzenia. Poprzewracane resztki macew porasta trawa i mech, nikt się nimi nie opiekuje. To już są ruiny. Inne żydowskie cmentarze zamieniły się w parkingi, place miejskie, rynki, ulice. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, jak często przejeżdżają po ziemi, w której spoczywają prochy, jak często spacerują po miejscach, gdzie dawniej były cmentarze. A ta góra ze zmielonych kości koło bramy w Majdanku to też tragiczny żydowski cmentarz. Za każdym razem, kiedy jestem w którymś z polskich lasów, rozglądam się, czy nie ma tu jakiegoś grobu, tak jak w Borysławiu, Drohobyczu czy Tykocinie.
Według żydowskiej wiary i tradycji oraz słów proroka Ezechiela, kiedy nadejdzie Mesjasz, wszyscy zmarli powstaną z grobów. Ten mit zawiera duży ładunek nadziei i ogromny szacunek dla zmarłych. Dlatego u nas cmentarz nosi różne nazwy. Bejt Almin to dosłownie cmentarz, Bejt Olam to dom świata, a najważniejsze określenie - Bejt Chaim - oznacza dom życia. W Izraelu, kiedy robotnicy natkną się podczas budowy na stare groby, zaprzestają robót. Grodzą teren i zmieniają plany budowlane. My, Żydzi, jako naród, który stracił więcej obywateli niż jakikolwiek inny, mamy wielki szacunek dla naszych zmarłych.
Schody z macew
W 1992 r. przyjechałem do Polski z prezydentem Izraela Chaimem Herzogiem. Jednym z odwiedzanych przez nas miast była Łomża, gdzie ojciec Herzoga był niegdyś głównym rabinem (później wyjechał do Dublina, a jeszcze później został głównym rabinem Izraela). Nieopodal miasta znaleźliśmy pole, na którym dawniej znajdował się cmentarz, szukaliśmy tam macewy rabina. Niestety, bez skutku. Taka sama sytuacja dotyczy również grobów rodziny Israela Meiera Laua urodzonego w Piotrkowie Trybunalskim, który obecnie jest głównym rabinem Izraela.
Takie przykre sytuacje zdarzają się często dlatego, że w czasie wojny i po niej te cmentarze niszczyli sąsiedzi, Polacy... Macewy, tablice służyły jako schody, płyty chodnikowe, podłogi, ogrodzenia. To były dobre kamienie, czasem marmury. Mienie żydowskie zostało wykorzystane do ostatniego kamienia. Ten sam los spotkał synagogi - większość spalono, a okna, drzwi, ławy i stoły ludzie pozabierali do swoich domów. Synagogi służyły też jako magazyny, stajnie, stodoły. Resztki rozkradzionych książek i Tory można kupić na targach i straganach jako judaica. To napawa niewyobrażalnym smutkiem.
300 żydowskich imion
W 1998 r. żydowskie mienie publiczne oddano gminom żydowskim. Zważywszy na to, że przed wojną działało w Polsce ponad 1000 gmin, a teraz jest ich zaledwie dwanaście i składają się z 17, 20, 75 Żydów, bardzo trudno jest udźwignąć ciężar tego mienia. To wręcz niemożliwe przy tak ograniczonych budżetach. Jestem wdzięczny, że znajdują się ludzie, którzy pomagają nam dbać o nasze cmentarze. Jest to głównie wspaniała polska młodzież, stowarzyszenie Antyschematy Jerzego Fornalika, fundacja Haliny Sroczyńskiej i sam Zenon Sroczyński, który z własnych środków odnowił dom pogrzebowy na żydowskim cmentarzu (również warszawski kościół reformacyjny). Często spotykam się też z godnymi szacunku inicjatywami prezydentów różnych miast, burmistrzów, starostów, radnych, a także zwykłych mieszkańców, którzy z potrzeby serca i sumienia dbają o stare żydowskie cmentarze.
Oprócz takich znaków naszego istnienia i naszej historii w Warszawie można znaleźć jeszcze jeden: Umschlagplatz. W czasie wojny z tego miejsca odjechało wagonami śmierci do Treblinki 300 tysięcy Żydów. Na pomniku, który powstał ku czci zamordowanych, wyryto 300 żydowskich imion: Aaron, Aminadah, Abis, Bensyjon, Hirsz, Dawid, Eliab, Fajtel, Gotlib, Izaak, Jonatan, Josef, Mordechaj, Mosze, Noe, Rafał, Szymon, Zelik, Abigail, Elza, Chawa, Ester, Henia, Ida, Lea, Mirjam, Rywka, Szewa, Zelda i wiele innych. Warto zauważyć, że część z nich nosili zarówno Żydzi, jak i Polacy. Chociażby przez wzgląd na to pamiętajmy o wspólnej przeszłości i róbmy wszystko, aby z należytym szacunkiem ją uczcić.
Została pamięć
Wczoraj i przedwczoraj Polacy szli na cmentarze ze świecami i kwiatami. W Polsce cmentarz jest świątynią. Kiedy jeżdżę po kraju i widzę te zadbane, posprzątane mogiły, trochę zazdroszczę. Obok nich znajdują się żydowskie - schowane w trawie, zapomniane. Trudno mi czasem zrozumieć, że ludzie mający taki szacunek dla miejsc pochówku przechodzą obojętnie obok starych, bo często 800-letnich żydowskich cmentarzy.
W ostatnich kilku latach dostrzegłem jednak kiełkujące zainteresowanie Polaków żydowskim losem. Trzecie powojenne pokolenie ma już odwagę zapytać: Jak to naprawdę było, kiedy żyli tutaj Żydzi? Na nowo rozpoczyna się dialog, ale może on zaistnieć tylko między samymi Polakami albo Polakami a judaizmem, bo po hitlerowskiej Zagładzie nas już tu prawie nie ma.
Wierzę, że kiedyś z waszą pomocą powstaną z tego mchu, liści i trawy stare macewy. Może wtedy pamięć zostanie uczczona. Jestem szczęśliwy, że to drugie pokolenie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata nie pozwala zapomnieć o historii, szanuje symbole, pomaga odnawiać cmentarze, obiekty religijne. Ci ludzie wiedzą, że kto nie szanuje zmarłych, nie szanuje też życia. Jestem ogromnie wdzięczny za ich wkład w zabliźnianie ran i darzę ich dużym szacunkiem. Cieszę się, że istnieją takie szlachetne organizacje, jak rosyjska fundacja polskiej rodziny Nissenbaumów, Fundacja Laudera, gminy żydowskie i nigdzie nie zrzeszeni prawi i przyzwoici Polacy, którzy wiedzą, że zostały tu po nas tylko pamięć i wspomnienia...
Więcej możesz przeczytać w 45/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.