Superhit przychodzi jak policja, czyli nieproszony Dlaczego jedna piosenka staje się przebojem, a druga - nie, mimo że obie są do kitu? Jak to się dzieje, że tę samą piosenkę nucą w kółko jak ogłupiali zarówno pani ze sklepu, jak i traktorzysta, dyrektor banku, gwiazda seriali telewizyjnych czy handlarz kapustą? Dlaczego największe przeboje napisali ludzie, którzy nie znali nut? Dlaczego tylko głupie melodie wpadają w ucho, a ambitne kompozycje powodują głośne ziewanie? Odpowiedzi na te pytania nie znajdziesz ani w książce telefonicznej Wałbrzycha, ani w książeczce czekowej Billa Gatesa, ani nawet w słowniku wyrazów obcych wydanym przez Marsjan. Każdy zawodowy autor piosenek będzie się zarzekał, że nie ma idealnego przepisu na przebój. Usłyszymy brednie o tym, że decyduje publiczność, temperatura wody w basenie, liczba wypitych drinków czy poziom cholesterolu we krwi słuchaczy. Lista przebojów to rzeczywiście nie jest książka kucharska i trudno tu o łatwy przepis. Jest jednak kilka sposobów...
Trzy wieże, czyli trzy zwrotki
Zanim zdradzimy tajniki powstawania przebojów, zastanówmy się, dlaczego w ogóle warto pisać piosenki. Zdaniem Woody'ego Allena, listy przebojów, rankingi zespołów i gale, na których wręcza się nagrody muzykom, to imprezy dla kompletnych kretynów. Nienawiść słynnego reżysera jest zrozumiała. Woody Allen to miłośnik archaicznego jazzu i niedopieszczony muzyk klarnecista. Jak wykazują badania, w Polsce ponad 70 proc. słuchaczy nienawidzi jazzu. I jak można mniemać, ta grupa z pewnością nie podziela opinii twórcy "Zeliga". Jak twierdził bowiem słynny inżynier Mamoń z "Rejsu", publiczność lubi te piosenki, które już zna. Dodajmy od siebie, że publiczność bardzo lubi te piosenki, które rozumie. Publiczność głównie zna i rozumie piosenki, które są przebojami.
Dlaczego warto pisać piosenki? Oczywiście, można odpowiedzieć, że dla wyrażenia siebie, wykrzyczenia swojego "ja", dla zamanifestowania sprzeciwu i buntu, ale najczęściej pisze się dla sławy i pieniędzy. Jeżeli trafi nam się przebój, to pieniądze mogą być z tego całkiem smakowite. Są artyści, którym jeden przebój wystarczył, by móc kupić sobie prywatną wyspę na Pacyfiku czy odrzutowiec. Nawet w Polsce mamy przykłady fortun zgromadzonych w oparciu o jedną tylko piosenkę. Oglądałem kiedyś okazałą rezydencję pewnego warszawskiego autora przebojów. - Patrz Skiba, to wszystko za jedną piosenkę! - mówił. - Ale po jaką cholerę ci te trzy wieże - powiedziałem, wskazując na trzy koszmarnie kiczowate wieżyczki, które otaczały front domu. - A to dlatego - wyjaśnił znajomy - że każda dobra piosenka ma tylko trzy zwrotki.
Lista przebojów reklamowych
Zdaniem ekonomistów, pisanie piosenek może się stać świetnym sposobem na bezrobocie. Niech cały naród (od Balcerowicza po posłankę Beger) pisze piosenki. Niech napisane nad Wisłą przeboje podbijają Londyn, Paryż i Nowy Jork. Niech wszystkie narody świata, od Indian po Eskimosów, przytupują w rytm polskich przebojów. Że to niemożliwe? Że to utopia? Pewnie tak, ale Anglikom się udało, mimo że mają brzydkie kobiety i mgłę. Teraz na topie są amerykańskie czarne rytmy, a bezrobotni górnicy ze Śląska są tak samo czarni jak Dr Dre czy Snoop Dogg. To jest dobre jako punkt wyjścia. Dalej może być trudniej, bo trzeba umieć zrobić piosenkę. Właśnie! Zrobić, a nie napisać, czy stworzyć.
Generalnie, istnieją dwie szkoły na ten temat. Jedni uważają, że do pisania piosenek, podobnie jak do pisania wierszy, potrzebne jest natchnienie. Dawno temu pięknie to ujął słynny bard undergroundu Jan Krzysztof Kelus, który powiedział, że piosenki czasem do niego przychodzą. Gorzej, gdy piosenka nie przychodzi do autora mimo licznych zaproszeń z jego strony. Wówczas trzeba piosenkę zrobić. Piosenki robi się podobnie jak buty i dzieci, czyli według pewnych reguł. O ile robienie dzieci jest na ogół przyjemne, o tyle robienie butów czy piosenki to ciężka robota wymagająca poświęcenia i samozaparcia.
Przebojami na ogół (choć nie zawsze) są piosenki łatwe, miłe, przyjemne i trwające nie dłużej niż trzy i pół minuty. Sztuką jest zrobienie przeboju z piosenki, która jest okropna, choć nie jest to niemożliwe (najlepszy przykład "W kinie w Lublinie" Brathanków). Stare powiedzenie prezenterów radiowych głosi, że piosenki są jak dziwki: muszą się dobrze puszczać. W opinii muzyków, z każdej piosenki można zrobić przebój, jeśli tylko radio będzie ją puszczać na okrągło. Z kolei radio puszcza na okrągło rzeczy, które podobają się producentom towarów reklamowanych w radiu. Listy przebojów w dzisiejszych czasach to w większości zwykła lipa. Radia walczą o wąski rynek reklam, dlatego w ich interesie jest dostosowywanie się do wszystkich uwag reklamodawców, a ci, wiedząc, że są panami sytuacji, mają swoje wymagania. Dawno minęły czasy, gdy o tym, co leci w radiu, decydował szef muzyczny stacji. Ostatecznie o tym, co leci w radiu, ani nie decydują słuchacze, ani didżeje, tylko producenci rajstop, golarek, gum do żucia, wytwórcy dachówek czy handlarze bielizny erotycznej dla hipopotamów, którzy zamawiają w radiu reklamy. Znam przypadki, gdy reklamodawcy chcieli decydować już nie o samych piosenkach, które mają poprzedzać ich reklamy, ale także o tym, czyj głos będzie pojawiał się w tym czasie na antenie.
Trzy recepty na przebój
Pewny przepis na przebój to walizka pieniędzy. Jeżeli córka producenta gumy do majtek nagra płytę, a producent zamówi w silnej stacji radiowej sporą kampanię reklamową, to nawet jeśli latorośl króla gumy do majtek będzie beczała jak koza, radio z pewnością nie odmówi częstych emisji jej piosenki. Tak w latach 80. karierę zrobiła Cyndi Lauper, którą wspierał finansowo mąż multimilioner. Na jej pierwsze piosenki nikt nie zwrócił uwagi. Kiedy za ciężkie pieniądze do współpracy zatrudniono znanych muzyków (m.in. Erica Claptona) oraz załatwiono szmalem, co trzeba, piosenki Cyndi Lauper królowały na parkietach.
Drugim pewnym sposobem na przebój jest masowe uprawianie seksu. Tu dobrym przykładem jest Madonna, która pracowicie przespała się ze wszystkimi najlepszymi didżejami w mieście tylko po to, by ci puszczali jej nagrania w dyskotekach. Gdy piosenkarka stała się już na tyle znana, że zainteresowały się nią stacje radiowe, Madonna dzielnie ruszyła w rajd przez łóżka wszystkich prezenterów radiowych. Na pytanie, co zmieniło się w jej życiu, gdy została gwiazdą, odpowiedziała w swoim stylu: "Teraz gdy jestem sławna i bogata, nie muszę już obciągać zwiędłych fiutów".
Trzeci pewny sposób na przebój to wyprzedzić o pół kroku zbliżającą się modę. Mody muzyczne często się zmieniają i nie jest łatwo wyczuć moment. Role prekursorów gatunku bywają czasem trudne i niewdzięczne. O ile jednak trafimy piosenką w odpowiedni czas, mamy szansę na wielki przebój. W zależności od ciężkości gatunkowej utworu może być to przebój całego pokolenia, przebój epoki czy dekady lub na przykład tylko przebój lata. Problem w tym, że tego, czy trafi się w czas, nigdy się nie wie. Ale wydawcy muzyczni i z tym sobie jakoś radzą. Po prostu sami sztucznie wywołują pewne mody i wsparci przez producentów odzieży wypuszczają na rynek zespoły, które te mody nakręcają (a przy okazji pomagają sprzedawać nowe gacie). Jeśli moda chwyci, najlepszy zespół z nowo odkrytych ma szansę na karierę. Tak było dawniej z Sex Pistols, a ostatnio ze sztucznie lansowanym powrotem na proste rockowe granie (na przykład Blink 182, The Strokes, Avril Lavigne).
Cierpię, więc śpiewam
Oczywiście, o wiele milej i łatwiej jest po prostu napisać dobrą piosenkę i mieć szczęście. Rynek muzyczny bywa nieobliczalny. Zdarza się, że kompozycja, która wydaje się co najwyżej średnia, nagle staje się wielkim przebojem. Na listach przebojów zdecydowanie najlepiej radzą sobie piosenki o miłości. Dobrze jest się odróżniać i napisać coś oryginalnego o miłości (choć pewnie do tego trzeba by Szekspira). Jest już dobrze, gdy tekst nie składa się z samych banałów. Nie jest to regułą, bo przebojów z głupimi tekstami jest więcej niż z mądrymi. W końcu piosenka to nie traktat filozoficzny czy tomik poetycki Czesława Miłosza. Poezji w piosence lepiej unikać. Jedynym, który w Polsce potrafił godzić poezję z piosenką, był Marek Grechuta. Kiedy piosenka niesie z sobą zbyt wyrafinowane przesłanie, z miejsca jest odrzucana przez masowego słuchacza.
Dobrze jest, gdy podmiot liryczny cierpi. Na cierpieniach od lat budują swoje piosenki śpiewające damy, na przykład Kasia Nosowska czy Agnieszka Chylińska. Kiedy kobieta cierpi, to jest to nawet piękne i wzruszające. Facet cierpiący w piosence jest niewiarygodny i raczej odrzucany. No bo kto uwierzy samcowi, że cierpi? Kobiety uznają go za kłamcę, a faceci za płaczliwego geja. Duże znaczenie w tekstach piosenek ma meteorologia. Gdy mamy lato, warto napisać coś o wakacyjnej przygodzie, spacerach po plaży i tym podobnych bzdurach. Gdy mamy wiosnę, to piszemy o kwitnących kwiatkach czy wiosennym słonku. Z kolei jesienią piszemy o kasztanach, opadających liściach, które zaplątują się we włosy, i deszczu, co bębni w szyby. W okresie świątecznym piszemy oczywiście o choince, sankach i lepieniu bałwanów - w myśl hasła: "O bałwanach dla bałwanów".
Przebój z rybką
Stara szkoła pisania hitów wyznawała zasadę, że utwór powinien mieć tzw. rybkę, by się stać przebojem. Rybka polegała na tym, że po prostu chwytała już po pierwszym przesłuchaniu. Przebój powinien działać jak narkotyk. Zawsze musisz mieć ochotę wysłuchać go jeszcze raz. Dobrym haczykiem na rybkę jest zgrabny refren. Większość pamięta i potrafi zanucić z piosenki właśnie refren. Jeśli masz dobry refren, masz piosenkę. Większość hiphopowych hitów opiera się na supererotycznych, zgrabnych damskich refrenach poprzekładanych mamrotaniem raperów. Kompozycja powinna być tak skonstruowana, że (jak to określiła jedna ze znanych wokalistek) "gdy słyszę tę piosenkę, moja dupa sama chce tańczyć".
Okrutna prawda bywa jednak taka, że przebój przychodzi jak policja, czyli nieproszony. Kiedy siadasz do pisania piosenki i nastawiasz się, że właśnie teraz napiszesz przebój, bądź pewny, że ci to nie wyjdzie. Można zrobić wszystko zgodnie z regułami sztuki, a i tak będzie klapa. Wszystkie wielkie piosenki, które stały się hitami, napisano na ogół w biegu, w pośpiechu, w tramwaju czy knajpie, w gonitwie codzienności lub chociażby w absolutnym dyskomforcie życiowym (czyli pod wpływem utraconej miłości lub na kacu). W piosenkach działa odwrotna zasada niż w życiu. Ogólnie cierpiący, nieszczęśliwy czy chociażby zazdrosny, wściekły czy zbuntowany ma zawsze lepiej niż syty, leniwy i szczęśliwy. Jeśli ty lub twoja matka masz talent do pisania przebojów, taki jak John Lennon, Lenny Kravitz czy Prince, to już nie ma znaczenia, czy cierpisz, czy jesteś modny, czy masz znajomości, czy piszesz piosenkę o miłości, czy o traktorach. I tak spod palców wyjdzie kolejny hit.
Krzysztof Skiba
Zanim zdradzimy tajniki powstawania przebojów, zastanówmy się, dlaczego w ogóle warto pisać piosenki. Zdaniem Woody'ego Allena, listy przebojów, rankingi zespołów i gale, na których wręcza się nagrody muzykom, to imprezy dla kompletnych kretynów. Nienawiść słynnego reżysera jest zrozumiała. Woody Allen to miłośnik archaicznego jazzu i niedopieszczony muzyk klarnecista. Jak wykazują badania, w Polsce ponad 70 proc. słuchaczy nienawidzi jazzu. I jak można mniemać, ta grupa z pewnością nie podziela opinii twórcy "Zeliga". Jak twierdził bowiem słynny inżynier Mamoń z "Rejsu", publiczność lubi te piosenki, które już zna. Dodajmy od siebie, że publiczność bardzo lubi te piosenki, które rozumie. Publiczność głównie zna i rozumie piosenki, które są przebojami.
Dlaczego warto pisać piosenki? Oczywiście, można odpowiedzieć, że dla wyrażenia siebie, wykrzyczenia swojego "ja", dla zamanifestowania sprzeciwu i buntu, ale najczęściej pisze się dla sławy i pieniędzy. Jeżeli trafi nam się przebój, to pieniądze mogą być z tego całkiem smakowite. Są artyści, którym jeden przebój wystarczył, by móc kupić sobie prywatną wyspę na Pacyfiku czy odrzutowiec. Nawet w Polsce mamy przykłady fortun zgromadzonych w oparciu o jedną tylko piosenkę. Oglądałem kiedyś okazałą rezydencję pewnego warszawskiego autora przebojów. - Patrz Skiba, to wszystko za jedną piosenkę! - mówił. - Ale po jaką cholerę ci te trzy wieże - powiedziałem, wskazując na trzy koszmarnie kiczowate wieżyczki, które otaczały front domu. - A to dlatego - wyjaśnił znajomy - że każda dobra piosenka ma tylko trzy zwrotki.
Lista przebojów reklamowych
Zdaniem ekonomistów, pisanie piosenek może się stać świetnym sposobem na bezrobocie. Niech cały naród (od Balcerowicza po posłankę Beger) pisze piosenki. Niech napisane nad Wisłą przeboje podbijają Londyn, Paryż i Nowy Jork. Niech wszystkie narody świata, od Indian po Eskimosów, przytupują w rytm polskich przebojów. Że to niemożliwe? Że to utopia? Pewnie tak, ale Anglikom się udało, mimo że mają brzydkie kobiety i mgłę. Teraz na topie są amerykańskie czarne rytmy, a bezrobotni górnicy ze Śląska są tak samo czarni jak Dr Dre czy Snoop Dogg. To jest dobre jako punkt wyjścia. Dalej może być trudniej, bo trzeba umieć zrobić piosenkę. Właśnie! Zrobić, a nie napisać, czy stworzyć.
Generalnie, istnieją dwie szkoły na ten temat. Jedni uważają, że do pisania piosenek, podobnie jak do pisania wierszy, potrzebne jest natchnienie. Dawno temu pięknie to ujął słynny bard undergroundu Jan Krzysztof Kelus, który powiedział, że piosenki czasem do niego przychodzą. Gorzej, gdy piosenka nie przychodzi do autora mimo licznych zaproszeń z jego strony. Wówczas trzeba piosenkę zrobić. Piosenki robi się podobnie jak buty i dzieci, czyli według pewnych reguł. O ile robienie dzieci jest na ogół przyjemne, o tyle robienie butów czy piosenki to ciężka robota wymagająca poświęcenia i samozaparcia.
Przebojami na ogół (choć nie zawsze) są piosenki łatwe, miłe, przyjemne i trwające nie dłużej niż trzy i pół minuty. Sztuką jest zrobienie przeboju z piosenki, która jest okropna, choć nie jest to niemożliwe (najlepszy przykład "W kinie w Lublinie" Brathanków). Stare powiedzenie prezenterów radiowych głosi, że piosenki są jak dziwki: muszą się dobrze puszczać. W opinii muzyków, z każdej piosenki można zrobić przebój, jeśli tylko radio będzie ją puszczać na okrągło. Z kolei radio puszcza na okrągło rzeczy, które podobają się producentom towarów reklamowanych w radiu. Listy przebojów w dzisiejszych czasach to w większości zwykła lipa. Radia walczą o wąski rynek reklam, dlatego w ich interesie jest dostosowywanie się do wszystkich uwag reklamodawców, a ci, wiedząc, że są panami sytuacji, mają swoje wymagania. Dawno minęły czasy, gdy o tym, co leci w radiu, decydował szef muzyczny stacji. Ostatecznie o tym, co leci w radiu, ani nie decydują słuchacze, ani didżeje, tylko producenci rajstop, golarek, gum do żucia, wytwórcy dachówek czy handlarze bielizny erotycznej dla hipopotamów, którzy zamawiają w radiu reklamy. Znam przypadki, gdy reklamodawcy chcieli decydować już nie o samych piosenkach, które mają poprzedzać ich reklamy, ale także o tym, czyj głos będzie pojawiał się w tym czasie na antenie.
Trzy recepty na przebój
Pewny przepis na przebój to walizka pieniędzy. Jeżeli córka producenta gumy do majtek nagra płytę, a producent zamówi w silnej stacji radiowej sporą kampanię reklamową, to nawet jeśli latorośl króla gumy do majtek będzie beczała jak koza, radio z pewnością nie odmówi częstych emisji jej piosenki. Tak w latach 80. karierę zrobiła Cyndi Lauper, którą wspierał finansowo mąż multimilioner. Na jej pierwsze piosenki nikt nie zwrócił uwagi. Kiedy za ciężkie pieniądze do współpracy zatrudniono znanych muzyków (m.in. Erica Claptona) oraz załatwiono szmalem, co trzeba, piosenki Cyndi Lauper królowały na parkietach.
Drugim pewnym sposobem na przebój jest masowe uprawianie seksu. Tu dobrym przykładem jest Madonna, która pracowicie przespała się ze wszystkimi najlepszymi didżejami w mieście tylko po to, by ci puszczali jej nagrania w dyskotekach. Gdy piosenkarka stała się już na tyle znana, że zainteresowały się nią stacje radiowe, Madonna dzielnie ruszyła w rajd przez łóżka wszystkich prezenterów radiowych. Na pytanie, co zmieniło się w jej życiu, gdy została gwiazdą, odpowiedziała w swoim stylu: "Teraz gdy jestem sławna i bogata, nie muszę już obciągać zwiędłych fiutów".
Trzeci pewny sposób na przebój to wyprzedzić o pół kroku zbliżającą się modę. Mody muzyczne często się zmieniają i nie jest łatwo wyczuć moment. Role prekursorów gatunku bywają czasem trudne i niewdzięczne. O ile jednak trafimy piosenką w odpowiedni czas, mamy szansę na wielki przebój. W zależności od ciężkości gatunkowej utworu może być to przebój całego pokolenia, przebój epoki czy dekady lub na przykład tylko przebój lata. Problem w tym, że tego, czy trafi się w czas, nigdy się nie wie. Ale wydawcy muzyczni i z tym sobie jakoś radzą. Po prostu sami sztucznie wywołują pewne mody i wsparci przez producentów odzieży wypuszczają na rynek zespoły, które te mody nakręcają (a przy okazji pomagają sprzedawać nowe gacie). Jeśli moda chwyci, najlepszy zespół z nowo odkrytych ma szansę na karierę. Tak było dawniej z Sex Pistols, a ostatnio ze sztucznie lansowanym powrotem na proste rockowe granie (na przykład Blink 182, The Strokes, Avril Lavigne).
Cierpię, więc śpiewam
Oczywiście, o wiele milej i łatwiej jest po prostu napisać dobrą piosenkę i mieć szczęście. Rynek muzyczny bywa nieobliczalny. Zdarza się, że kompozycja, która wydaje się co najwyżej średnia, nagle staje się wielkim przebojem. Na listach przebojów zdecydowanie najlepiej radzą sobie piosenki o miłości. Dobrze jest się odróżniać i napisać coś oryginalnego o miłości (choć pewnie do tego trzeba by Szekspira). Jest już dobrze, gdy tekst nie składa się z samych banałów. Nie jest to regułą, bo przebojów z głupimi tekstami jest więcej niż z mądrymi. W końcu piosenka to nie traktat filozoficzny czy tomik poetycki Czesława Miłosza. Poezji w piosence lepiej unikać. Jedynym, który w Polsce potrafił godzić poezję z piosenką, był Marek Grechuta. Kiedy piosenka niesie z sobą zbyt wyrafinowane przesłanie, z miejsca jest odrzucana przez masowego słuchacza.
Dobrze jest, gdy podmiot liryczny cierpi. Na cierpieniach od lat budują swoje piosenki śpiewające damy, na przykład Kasia Nosowska czy Agnieszka Chylińska. Kiedy kobieta cierpi, to jest to nawet piękne i wzruszające. Facet cierpiący w piosence jest niewiarygodny i raczej odrzucany. No bo kto uwierzy samcowi, że cierpi? Kobiety uznają go za kłamcę, a faceci za płaczliwego geja. Duże znaczenie w tekstach piosenek ma meteorologia. Gdy mamy lato, warto napisać coś o wakacyjnej przygodzie, spacerach po plaży i tym podobnych bzdurach. Gdy mamy wiosnę, to piszemy o kwitnących kwiatkach czy wiosennym słonku. Z kolei jesienią piszemy o kasztanach, opadających liściach, które zaplątują się we włosy, i deszczu, co bębni w szyby. W okresie świątecznym piszemy oczywiście o choince, sankach i lepieniu bałwanów - w myśl hasła: "O bałwanach dla bałwanów".
Przebój z rybką
Stara szkoła pisania hitów wyznawała zasadę, że utwór powinien mieć tzw. rybkę, by się stać przebojem. Rybka polegała na tym, że po prostu chwytała już po pierwszym przesłuchaniu. Przebój powinien działać jak narkotyk. Zawsze musisz mieć ochotę wysłuchać go jeszcze raz. Dobrym haczykiem na rybkę jest zgrabny refren. Większość pamięta i potrafi zanucić z piosenki właśnie refren. Jeśli masz dobry refren, masz piosenkę. Większość hiphopowych hitów opiera się na supererotycznych, zgrabnych damskich refrenach poprzekładanych mamrotaniem raperów. Kompozycja powinna być tak skonstruowana, że (jak to określiła jedna ze znanych wokalistek) "gdy słyszę tę piosenkę, moja dupa sama chce tańczyć".
Okrutna prawda bywa jednak taka, że przebój przychodzi jak policja, czyli nieproszony. Kiedy siadasz do pisania piosenki i nastawiasz się, że właśnie teraz napiszesz przebój, bądź pewny, że ci to nie wyjdzie. Można zrobić wszystko zgodnie z regułami sztuki, a i tak będzie klapa. Wszystkie wielkie piosenki, które stały się hitami, napisano na ogół w biegu, w pośpiechu, w tramwaju czy knajpie, w gonitwie codzienności lub chociażby w absolutnym dyskomforcie życiowym (czyli pod wpływem utraconej miłości lub na kacu). W piosenkach działa odwrotna zasada niż w życiu. Ogólnie cierpiący, nieszczęśliwy czy chociażby zazdrosny, wściekły czy zbuntowany ma zawsze lepiej niż syty, leniwy i szczęśliwy. Jeśli ty lub twoja matka masz talent do pisania przebojów, taki jak John Lennon, Lenny Kravitz czy Prince, to już nie ma znaczenia, czy cierpisz, czy jesteś modny, czy masz znajomości, czy piszesz piosenkę o miłości, czy o traktorach. I tak spod palców wyjdzie kolejny hit.
Krzysztof Skiba
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.