Najwyżej 5 proc. polskich lekarzy ma szansę na pracę za granicą Absolwenci polskich akademii medycznych i ich starsi koledzy po fachu muszą się wyleczyć z mitu profesjonalizmu zdobytego względnie tanim kosztem. - Niestety, większość z nich, nawet na skalę europejską, potrafi najwyżej tyle, ile świeżo upieczeni medycy z Rosji bądź Turcji - ocenia dr Konrad Zelensky, kardiochirurg z kliniki w Barcelonie. Nadprodukcja lekarzy (co roku 11 polskich akademii medycznych opuszcza prawie 2 tys. absolwentów; jeszcze kilka lat temu było ich o połowę więcej) idzie w parze z coraz słabszym poziomem nauczania - studenci medycy-ny mają do czynienia przede wszystkim z książkami. Absolwenci wydziałów lekarskich nie mogą dziś znaleźć pracy ani w kraju - gdzie w tym roku czekało na nich jedynie 700 etatów w szpitalach z pensjami w wysokości 1600 zł brutto - ani za granicą, gdzie dobrze płaci się jedynie za wysokie kwalifikacje wsparte dobrą znajomością języka obcego. Tymczasem ponad 17 tys. z 90 tys. aktywnych zawodowo lekarzy z Polski oraz 5 tys. spośród 180 tys. pielęgniarek zainteresowanych jest emigracją do krajów Unii Europejskiej - wynika z sondażu Naczelnej Izby Lekarskiej.
Doktor z siostrą na saksach
Część absolwentów akademii medycznych decyduje się na wolontariat - pracę bez wynagrodzenia, która pozwala na zdobywanie umiejętności praktycznych i chroni przed utratą prawa do wykonywania zawodu. Inni znajdują posady w firmach farmaceutycznych lub marzą o saksach. - Co miesiąc otrzymuję co najmniej kilkanaście listów od polskich lekarzy z prośbą o pomoc w znalezieniu zatrudnienia - mówi dr Zbigniew Kostecki, szef Polskiego Towarzystwa Medycznego w Niemczech. Młodzi lekarze z Poznania decydują się na wyjazd do Saksonii, bo tylko tam mogą zrobić specjalizację. W kraju taką szansę mają ci, którzy dostaną etat w szpitalu w większym mieście, czyli - co jest w środowisku tajemnicą poliszynela - głównie osoby protegowane. W saksońskich szpitalach pracuje ponad stu polskich absolwentów studiów medycznych (dwa lata temu było ich dwudziestu). - Po zrobieniu I stopnia specjalizacji z chorób wewnętrznych dowiedziałem się, że na II muszę poczekać. Przeczytałem ogłoszenie, że potrzebni są specjaliści w Szwecji. Jestem tu od kwietnia 2001 r. i zdążyłem już zrobić specjalizację z medycyny rodzinnej - opowiada Andrzej Maksymowicz, który wcześniej pracował w sieradzkim szpitalu. W Szwecji pracę znalazło ponad 250 polskich lekarzy.
Europa Zachodnia jest w stanie wchłonąć co siódmego lekarza i co dziesiątą pielęgniarkę z państw "nowej Europy" - wynika z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). W krajach skandynawskich, Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii, Danii i Niemczech brakuje około 30 tys. pracowników medycznych. Najbardziej poszukiwani są chirurdzy, anestezjolodzy, kardiolodzy i stomatolodzy, a także pielęgniarki oraz opiekunowie ludzi chorych i niepełnosprawnych. Największe szanse na wyjazd mają lekarze z II stopniem specjalizacji oraz młodzi medycy bez większej praktyki. Błędne jest jednak przekonanie, że wszystkie te kraje czekają na polskich pracowników. - Nie widzę nadzwyczajnego zainteresowania Polakami - mówi dr Zbigniew Kostecki. W polskich gazetach pojawiają się ogłoszenia typu: "Niemiecka kasa chorych poszukuje lekarzy", ale zatrudnienie można znaleźć głównie we wschodnich landach - mało atrakcyjnych, choćby ze względów finansowych. W zachodnich Niemczech najbardziej poszukiwany jest personel do zakładów opiekuńczych i domów pomocy społecznej. Podobnie jest we Włoszech, gdzie firmy rekrutacyjne oferują pracę około 1300 osobom, głównie w takich właśnie placówkach.
- Szansę na pracę za granicą ma nie więcej niż 5 proc. polskich lekarzy i jeszcze mniej pielęgniarek - uważa Adam Ringer z firmy Paragona, która uczy języków obcych osoby zatrudnione w służbie zdrowia, chętne do pracy za granicą. W niektórych krajach potrzebni są lekarze - na przykład w Szwecji brakuje ich około 1300, ale o te etaty Polacy rywalizują ze specjalistami z innych krajów, głównie z Czech, Słowacji, Węgier, Bułgarii, Turcji, Rosji i Indii. Już teraz w Niemczech wśród 12 tys. lekarzy z obcym paszportem najwięcej jest Rosjan i Turków.
Kosy chorych
Pielęgniarki z zagranicy we włoskich klinikach i szpitalach mogą zarabiać 2-3 tys. euro miesięcznie - co najmniej cztery razy więcej niż średni personel w polskich szpitalach. Po opłaceniu wszystkich świadczeń i wynajęciu mieszkania najlepiej zarabiającym pozostaje 1,1-1,2 tys. euro. W domach pomocy społecznej w Belgii i Holandii opiekunki zarabiają około 2 tys. euro, ale do ręki dostają 30-50 proc. mniej.
Lekarze w Wielkiej Brytanii zarabiają 10 razy więcej niż w Polsce (z II stopniem specjalizacji około 60 tys. funtów rocznie), a w Finlandii, Francji, Niemczech i Norwegii - 6-7 razy więcej, ale to również są pensje brutto. Lekarze z II stopniem specjalizacji i 15-letnim stażem mogą zarabiać w Danii nawet około 600 tys. koron duńskich rocznie (około 480 tys. zł brutto). Większość tych pieniędzy pochłaniają jednak wysokie podatki i obowiązkowe ubezpieczenie. - W Niemczech lekarz z 25-letnią praktyką zarabia rocznie 80 tys. euro, co brzmi jak bajka, ale płaci 48 proc. podatku i 10 tys. euro składki ubezpieczeniowej - mówi dr Zbigniew Kostecki. Takiemu lekarzowi zostaje 2,6 tys. euro miesięcznie - więcej, niż zarabia lekarz w Polsce, ale też w Niemczech koszty utrzymania są znacznie wyższe. Robiący specjalizację absolwent akademii medycznej może liczyć w Saksonii na 3,5 tys. euro. Po odliczeniu podatku, ubezpieczenia, kosztów wynajmu mieszkania i wyżywienia z kwoty tej zostaje najwyżej 600-700 euro.
Konkurencja na zdrowie
W latach 90. obawiano się, że emigracja informatyków sprawi, iż zabraknie ich w Polsce. Nic takiego się jednak nie stało. Dobrzy informatycy mogą zrobić karierę również w kraju. Podobnie nasi najlepsi, najbardziej renomowani lekarze będą zarabiali coraz więcej, choćby dzięki temu, że część z nich może zaoferować pacjentom z innych państw Unii Europejskiej tańsze zabiegi na podobnym jak za granicą poziomie. W Polsce kwitnie turystyka medyczna - Austriacy, Niemcy i Skandynawowie przyjeżdżają do nas, aby wyleczyć zęby albo oczy, wykonać operację plastyczną czy skorzystać z sanatorium. Dużym powodzeniem cieszą się też polscy specjaliści w dziedzinie leczenia niepłodności. - Mamy sporo pacjentów z Niemiec, a nawet z USA. Nasze usługi są tańsze, a polskie przepisy - bardziej liberalne niż na Zachodzie - mówi dr Katarzyna Kozioł z przychodni nOvum w Warszawie.
- Odpływ młodych lekarzy może najwyżej sprawić, że w polskiej służbie zdrowia za jakiś czas powstanie luka pokoleniowa. Będziemy wówczas musieli płacić więcej tym specjalistom, którzy zostali, albo importować personel medyczny ze Wschodu - mówi mgr Marcin Kautsch z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UJ. Już teraz o pracę w Polsce starają się lekarze i pielęgniarki z Ukrainy. Być może dopiero konkurencja z ich strony sprawi, że polscy lekarze zamiast narzekać, zaczną podnosić kwalifikacje.
Aleksandra Fandrejewska
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.