Liczba muzułmanów w Europie będzie coraz szybciej rosnąć Żołnierze Allaha, powstańcie i walczcie! Nadchodzą trudne czasy, bądźcie więc twardzi. I wiedzcie, że wasza solidarność i współpraca zmierzające do wyzwolenia świętości islamskich stanowią słuszny krok na drodze ku zjednoczeniu społeczności muzułmańskiej" - to fragment "Deklaracji wojny z Amerykanami okupującymi ziemię dwóch świętych meczetów", opublikowanej przez bin Ladena w 1996 r. Bin Laden wezwał muzułmanów do dżihadu, czyli świętej wojny, a jego odezwa ma formę fatwy, a więc oficjalnej odezwy opartej na prawie muzułmańskim. Teza, że islam jest religią pokoju i terroryzm nie ma z nią nic wspólnego, wydaje się ryzykowna. Przecież to religijni muzułmańscy ekstremiści od dwóch dekad systematycznie atakują wojskowe i cywilne obiekty, i to nie tylko amerykańskie. I nawet jeżeli z dystansem można traktować twierdzenie Paula Johnsona, brytyjskiego historyka, że islam jest religią imperialistyczną, w Koranie można bez trudu odnaleźć wersety nawołujące do nawracania niewiernych siłą - do skutku, czyli do przejścia na islam.
Dżihad, czyli wojna wszystkich wojen
Pojęcie dżihadu nie ma jednoznacznie wojennego znaczenia. Słowo to oznacza "zmagać się", i muzułmanie rozumieją je również jako przezwyciężanie doczesnych pokus (tzw. wielki dżihad). Jak zauważa prof. Caesar F. Farah w książce "Islam", "chociaż Koran nie zalicza dżihadu w rozumieniu 'świętej wojny' do dogmatów, jest pewien hadis, który pozwala interpretować dżihad jako zalecenie podejmowania 'czynnych batalii', a to sformułowanie niewątpliwie niesie konotacje wojenne". Mahomet przede wszystkim nauczał, że w wierze najważniejsze są pobożność i przestrzeganie zasad moralnych. Odpowiedni stopień pobożności można jednak osiągnąć nie tylko usilną pracą nad sobą, ale też uczestnictwem w najświętszej wojnie - wojnie wszystkich wojen (dżihad al-akbar), co oznaczało także prowadzenie działań zbrojnych. Nauczając, że walka zbrojna i zadawanie śmierci innym jest rzeczą złą, Mahomet podkreślał, że tolerowanie ucisku jest jeszcze gorsze. W ten sposób dżihad w rozumieniu walki zbrojnej stał się jednym ze świętych obowiązków muzułmanina.
Bernard Lewis w książce "Język polityczny islamu" upatruje w obowiązku dżihadu uniwersalizmu objawienia Mahometa. Słowa i przesłanie Allaha są adresowane do wszystkich, zatem wszyscy mają obowiązek poddać się woli Allaha, i trzeba się starać nawrócić lub pokonać tych, którzy nie są wyznawcami prawdziwej wiary. Obowiązek ten spoczywa na wyznawcach zawsze i wszędzie, w każdym miejscu i w każdym czasie. Należy się z niego wywiązywać, póki cały świat nie pokłoni się w kierunku Mekki w rytualnej modlitwie salat i nie zawoła: Allah akbar (przytaczam za Paulem L. Williamsem, "Al-Kaida. Bractwo terroru").
Kluczowym pojęciem islamu jest hidżra, co oznacza "emigrację", "wywędrowanie" i nawiązuje do ucieczki (emigracji) Mahometa z Mekki do Medyny. Islamski bojownik biorący udział w świętych walkach korzystał z takiej emigracji, aby walczyć za wiarę lub się schronić przed prześladowaniami. Hidżra oznacza także odrzucenie. Głównie w takim znaczeniu to pojęcie jest wykorzystywane przez islamskich fundamentalistów, którzy wskazują na konieczność odrzucenia zachodniej kultury, na potrzebę ucieczki od niej. Zasada ta funkcjonuje nie tylko w krajach muzułmańskich, ale obowiązuje także społeczności muzułmańskie osiadłe w państwach zachodnich.
Islamem w Europę
Na niepokój powodowany narastającą falą islamskiego terroryzmu nakładają się obawy związane z islamizacją Europy. Nie tylko szybko rośnie liczba imigrantów muzułmańskich na Starym Kontynencie, ale też wzrasta liczba Europejczyków przechodzących na islam. To drugie zjawisko stanowi najbardziej jaskrawy dowód na osłabienie (czy wręcz zanikanie) poczucia tych wartości kulturowych, które stanowiły źródło i oparcie dla rozwoju europejskiej cywilizacji.
We Francji, gdzie w największych miastach powstały już dzielnice arabskie, liczbę imigrantów muzułmańskich szacuje się na 5 mln, w Niemczech - na 3 mln. Mamy tu zresztą do czynienia nie tylko z osobami bezpośrednio przesiedlającymi się z krajów islamskich, ale też z drugim, a nawet trzecim pokoleniem muzułmanów osiadłych w Europie. Wśród tej społeczności, zachowującej swą tożsamość kulturową i religijną opartą na Koranie, niemało jest osób sfrustrowanych niższym od Europejczyków standardem życia. Dominuje tam niechęć (a czasem wręcz nienawiść) do Zachodu, z jego zdradliwym postępem technicznym oraz kulturą i polityką zagrażającą - według nich - islamowi. Trudno się więc dziwić, że terrorystyczne organizacje islamskie werbują bojowników głównie w tych środowiskach.
Islamskie wyprawy krzyżowe
Musi budzić zdumienie, że mimo niezadowolenia i ucisku, jakiego rzekomo muzułmanie doznają od Zachodu, tak wielu się tam osiedla. Zauważmy, że prawie wszyscy islamscy fundamentaliści przyjmują wrogą postawę wobec tego, co według nich jest przejawem zachodniej polityki i kultury. Dążą jednak do poznania zachodniej nauki i przejęcia zachodniej technologii. Muzułmanie krytykują Zachód za jego zeświecczenie, choć właśnie dzięki temu mogą tu korzystać z wolności wyznania. Mają pełne prawo praktykować swą religię, choć ten przywilej nie zawsze jest dany zachodnim przybyszom w krajach muzułmańskich.
Chrześcijanie nie uważają już religii za powód do wszczynania wojen. Tymczasem, jak zauważa Peter Partner w książce "Wojownicy Boga", współcześni islamscy fundamentaliści stanowczo utrzymują, że polityka państw wyrosłych z kultury chrześcijańskiej jest nadal warunkowana doświadczeniami i ideami wypraw krzyżowych.
I odpowiedzią na to ma być właśnie dżihad. Gdy dodamy do tego hidżrę, umacniającą postawę agresywnego odrzucenia kultury Zachodu, wojowniczość islamu wydaje się faktem.
Ocena postawy wielkiego szatana, czyli USA, dokonana w kontekście islamskiej wojowniczości, prowadzi do zaskakujących wniosków. W otwarte konflikty, w których jakąś rolę odgrywał wątek religijny, Stany Zjednoczone angażowały się praktycznie po stronie muzułmanów, choć oczywiście nie ze względów religijnych. Chodzi tu o szkolenie i dozbrajanie mudżahedinów podczas interwencji sowieckiej w Afganistanie (jednym z przeszkolonych przez CIA bojowników był Osama bin Laden) oraz militarną interwencję w nowej Jugosławii (ciekawe, że przed interwencją albańską UCK - Wyzwoleńczą Armię Kosowa - uznawano za organizację terrorystyczną).
Dechrystianizacja Zachodu
Na świecie islam wyznaje około 1,3 mld osób - w krajach Unii Europejskiej mamy około 20 mln muzułmanów (wraz z nawróconymi). Liczba muzułmanów w Europie będzie coraz szybciej rosnąć, a jednocześnie będzie maleć liczba urodzeń wśród Europejczyków.
Z tymi problemami, często podsycanymi przez muzułmańskich integrystów, władze państw unii nie potrafią sobie radzić. Przykładem może być żałosna próba podjęta przez francuski parlament w lutym 2004 r., kiedy przyjęto tzw. ustawę o laickości, zakazującą noszenia w szkołach publicznych "symboli i strojów, które w sposób ostentacyjny podkreślałyby religijną przynależność ucznia". Oczywiście, zakaz ma dotyczyć wszystkich symboli religijnych (w tym chrześcijańskich), nie dotyczy zaś symboli politycznych ani wolnomularskich. Wspomniany akt prawny ma już wielu zwolenników także poza Francją. Oprócz oczywistego naruszenia swobód religijnych obywateli, ustawa ta wcale nie uderza w islamskich fundamentalistów. Wręcz przeciwnie - tylko wzmacnia ich wojowniczość.
Efekt może być taki, że z publicznego obiegu będzie eliminowana symbolika chrześcijańska, tak silnie wpisana w tradycje europejskiej cywilizacji. Podcinając własne korzenie, nie tylko narażamy się na utratę tożsamości, ale sami przygotowujemy podatny grunt dla idei oraz wartości obcych nam kulturowo i nierzadko wrogich. Nie można zapominać, że mimo różnic między poszczególnymi odłamami islamu, do ich cech wspólnych należy uznanie Koranu za główne źródło wiedzy, upolitycznienie religii oraz niechęć do zachodniej cywilizacji.
Pojęcie dżihadu nie ma jednoznacznie wojennego znaczenia. Słowo to oznacza "zmagać się", i muzułmanie rozumieją je również jako przezwyciężanie doczesnych pokus (tzw. wielki dżihad). Jak zauważa prof. Caesar F. Farah w książce "Islam", "chociaż Koran nie zalicza dżihadu w rozumieniu 'świętej wojny' do dogmatów, jest pewien hadis, który pozwala interpretować dżihad jako zalecenie podejmowania 'czynnych batalii', a to sformułowanie niewątpliwie niesie konotacje wojenne". Mahomet przede wszystkim nauczał, że w wierze najważniejsze są pobożność i przestrzeganie zasad moralnych. Odpowiedni stopień pobożności można jednak osiągnąć nie tylko usilną pracą nad sobą, ale też uczestnictwem w najświętszej wojnie - wojnie wszystkich wojen (dżihad al-akbar), co oznaczało także prowadzenie działań zbrojnych. Nauczając, że walka zbrojna i zadawanie śmierci innym jest rzeczą złą, Mahomet podkreślał, że tolerowanie ucisku jest jeszcze gorsze. W ten sposób dżihad w rozumieniu walki zbrojnej stał się jednym ze świętych obowiązków muzułmanina.
Bernard Lewis w książce "Język polityczny islamu" upatruje w obowiązku dżihadu uniwersalizmu objawienia Mahometa. Słowa i przesłanie Allaha są adresowane do wszystkich, zatem wszyscy mają obowiązek poddać się woli Allaha, i trzeba się starać nawrócić lub pokonać tych, którzy nie są wyznawcami prawdziwej wiary. Obowiązek ten spoczywa na wyznawcach zawsze i wszędzie, w każdym miejscu i w każdym czasie. Należy się z niego wywiązywać, póki cały świat nie pokłoni się w kierunku Mekki w rytualnej modlitwie salat i nie zawoła: Allah akbar (przytaczam za Paulem L. Williamsem, "Al-Kaida. Bractwo terroru").
Kluczowym pojęciem islamu jest hidżra, co oznacza "emigrację", "wywędrowanie" i nawiązuje do ucieczki (emigracji) Mahometa z Mekki do Medyny. Islamski bojownik biorący udział w świętych walkach korzystał z takiej emigracji, aby walczyć za wiarę lub się schronić przed prześladowaniami. Hidżra oznacza także odrzucenie. Głównie w takim znaczeniu to pojęcie jest wykorzystywane przez islamskich fundamentalistów, którzy wskazują na konieczność odrzucenia zachodniej kultury, na potrzebę ucieczki od niej. Zasada ta funkcjonuje nie tylko w krajach muzułmańskich, ale obowiązuje także społeczności muzułmańskie osiadłe w państwach zachodnich.
Islamem w Europę
Na niepokój powodowany narastającą falą islamskiego terroryzmu nakładają się obawy związane z islamizacją Europy. Nie tylko szybko rośnie liczba imigrantów muzułmańskich na Starym Kontynencie, ale też wzrasta liczba Europejczyków przechodzących na islam. To drugie zjawisko stanowi najbardziej jaskrawy dowód na osłabienie (czy wręcz zanikanie) poczucia tych wartości kulturowych, które stanowiły źródło i oparcie dla rozwoju europejskiej cywilizacji.
We Francji, gdzie w największych miastach powstały już dzielnice arabskie, liczbę imigrantów muzułmańskich szacuje się na 5 mln, w Niemczech - na 3 mln. Mamy tu zresztą do czynienia nie tylko z osobami bezpośrednio przesiedlającymi się z krajów islamskich, ale też z drugim, a nawet trzecim pokoleniem muzułmanów osiadłych w Europie. Wśród tej społeczności, zachowującej swą tożsamość kulturową i religijną opartą na Koranie, niemało jest osób sfrustrowanych niższym od Europejczyków standardem życia. Dominuje tam niechęć (a czasem wręcz nienawiść) do Zachodu, z jego zdradliwym postępem technicznym oraz kulturą i polityką zagrażającą - według nich - islamowi. Trudno się więc dziwić, że terrorystyczne organizacje islamskie werbują bojowników głównie w tych środowiskach.
Islamskie wyprawy krzyżowe
Musi budzić zdumienie, że mimo niezadowolenia i ucisku, jakiego rzekomo muzułmanie doznają od Zachodu, tak wielu się tam osiedla. Zauważmy, że prawie wszyscy islamscy fundamentaliści przyjmują wrogą postawę wobec tego, co według nich jest przejawem zachodniej polityki i kultury. Dążą jednak do poznania zachodniej nauki i przejęcia zachodniej technologii. Muzułmanie krytykują Zachód za jego zeświecczenie, choć właśnie dzięki temu mogą tu korzystać z wolności wyznania. Mają pełne prawo praktykować swą religię, choć ten przywilej nie zawsze jest dany zachodnim przybyszom w krajach muzułmańskich.
Chrześcijanie nie uważają już religii za powód do wszczynania wojen. Tymczasem, jak zauważa Peter Partner w książce "Wojownicy Boga", współcześni islamscy fundamentaliści stanowczo utrzymują, że polityka państw wyrosłych z kultury chrześcijańskiej jest nadal warunkowana doświadczeniami i ideami wypraw krzyżowych.
I odpowiedzią na to ma być właśnie dżihad. Gdy dodamy do tego hidżrę, umacniającą postawę agresywnego odrzucenia kultury Zachodu, wojowniczość islamu wydaje się faktem.
Ocena postawy wielkiego szatana, czyli USA, dokonana w kontekście islamskiej wojowniczości, prowadzi do zaskakujących wniosków. W otwarte konflikty, w których jakąś rolę odgrywał wątek religijny, Stany Zjednoczone angażowały się praktycznie po stronie muzułmanów, choć oczywiście nie ze względów religijnych. Chodzi tu o szkolenie i dozbrajanie mudżahedinów podczas interwencji sowieckiej w Afganistanie (jednym z przeszkolonych przez CIA bojowników był Osama bin Laden) oraz militarną interwencję w nowej Jugosławii (ciekawe, że przed interwencją albańską UCK - Wyzwoleńczą Armię Kosowa - uznawano za organizację terrorystyczną).
Dechrystianizacja Zachodu
Na świecie islam wyznaje około 1,3 mld osób - w krajach Unii Europejskiej mamy około 20 mln muzułmanów (wraz z nawróconymi). Liczba muzułmanów w Europie będzie coraz szybciej rosnąć, a jednocześnie będzie maleć liczba urodzeń wśród Europejczyków.
Z tymi problemami, często podsycanymi przez muzułmańskich integrystów, władze państw unii nie potrafią sobie radzić. Przykładem może być żałosna próba podjęta przez francuski parlament w lutym 2004 r., kiedy przyjęto tzw. ustawę o laickości, zakazującą noszenia w szkołach publicznych "symboli i strojów, które w sposób ostentacyjny podkreślałyby religijną przynależność ucznia". Oczywiście, zakaz ma dotyczyć wszystkich symboli religijnych (w tym chrześcijańskich), nie dotyczy zaś symboli politycznych ani wolnomularskich. Wspomniany akt prawny ma już wielu zwolenników także poza Francją. Oprócz oczywistego naruszenia swobód religijnych obywateli, ustawa ta wcale nie uderza w islamskich fundamentalistów. Wręcz przeciwnie - tylko wzmacnia ich wojowniczość.
Efekt może być taki, że z publicznego obiegu będzie eliminowana symbolika chrześcijańska, tak silnie wpisana w tradycje europejskiej cywilizacji. Podcinając własne korzenie, nie tylko narażamy się na utratę tożsamości, ale sami przygotowujemy podatny grunt dla idei oraz wartości obcych nam kulturowo i nierzadko wrogich. Nie można zapominać, że mimo różnic między poszczególnymi odłamami islamu, do ich cech wspólnych należy uznanie Koranu za główne źródło wiedzy, upolitycznienie religii oraz niechęć do zachodniej cywilizacji.
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.