Ośmiu myślicieli, których naprawdę warto czytać Jakich współczesnych autorów politycznych warto czytać w pierwszym rzędzie? Ano takich - brzmi moja odpowiedź - którzy nie mieszczą się w schematach, jakie narzuca nam dominujący folklor intelektualny. Schematy te - mówiąc najkrócej - mają charakter wyzwoleńczy. Dzisiejsza humanistyka wzięła sobie za cel wyzwalanie człowieka. Wyzwalanie z czego? Z dyskryminacji, wykluczenia, nietolerancji, patriarchatu, nierówności, homofobii i wielu innych okropnych rzeczy. Z powodów, o których by można długo rozprawiać, to przede wszystkim ta literatura dociera do umysłów polskich humanistów na uczelniach, w mediach i w życiu publicznym, powodując spore zabałaganienie. Zdarza się na szczęście, iż komuś mogą się znudzić kolejne elukubracje nad kolejnymi etapami wyzwalania i potępieniami kolejnych form wykluczeń, a wówczas może zasiąść do spokojniejszej i bardziej pobudzającej umysłowo lektury.
Anderson i Kimball, czyli dość prostactwa
Zacznijmy od form najlżejszych i najbardziej polemicznych. Polecałbym dwóch autorów - Brytyjczyka i Amerykanina. Brytyjczyk to Digby Anderson, duchowny anglikański, jakkolwiek mocno opozycyjny wobec obecnego kierunku zmian swojego Kościoła. Anderson znany jest czytelnikom "Spectatora" jako autor rubryki poświęconej kuchni i winom. Przez wiele lat przewodniczył angielskiemu think-tankowi Social Affairs Unit, który próbował się przeciwstawić nowym tendencjom. Anderson, jako znawca kuchni i jako publicysta, znany jest z głoszenia zasad dobrego smaku, wykwintności, elitarności i swoistego arystokratyzmu w zachowaniu oraz obyczaju. Znane są jego mocno krytyczne wypowiedzi o masowej edukacji, która, według niego, powoduje coraz większą dekulturację młodych ludzi. Ostatnia jego głośna książka nosi tytuł "All Oiks Now". "Oiks" - angielskie słowo o niejasnym pochodzeniu, oznacza mniej więcej tyle co "prostaki". Rzecz traktuje o zaniechaniu przez angielską klasę średnią podejmowania kulturotwórczej roli. Wszyscy staliśmy się - pisze Anderson - prostakami, poddając się ogólnemu prymitywizmowi zachowania i gustów oraz schematom masowości. Teza to nienowa, ale wśród innych krytyków dzisiejszego prostactwa Andersona wyróżnia błyskotliwość komentarzy.
Błyskotliwym polemistą jest Amerykanin Roger Kimball. Jego teksty najłatwiej znaleźć w amerykańskim magazynie kulturalnym "The New Criterion". Kimball od kilku lat specjalizuje się w złośliwym naigrawaniu się z politycznego szaleństwa, jakiemu poddała się humanistyka, a także - o czym pisze w ostatniej książce - sztuki plastyczne. Niedawno Kimball wyśmiał Marthę Nussbaum, gwiazdę owej postępowej humanistyki, która kategorycznie przeciwstawiła się próbom wykorzystania wstydu jako sankcji społecznej, a przy okazji - w wyzwoleńczej pasji - starała się dowieść moralnej zasadności nekrofilii.
Himmelfarb, czyli etyka cnoty
Kogo nie cieszą zwykłe polemiki z niemądrymi poglądami establishmentu kulturalnego, ten może się zainteresować koncepcjami bardziej teoretycznymi. Od trzydziestu lat rozwija się prężnie nurt refleksji filozoficznej, który można określić "etyką cnoty". W największym skrócie: sukces tej orientacji bierze się z zachwiania wiary w dwie zasady, jakimi karmiła nas filozofia apologetyczna wobec liberalnej demokracji. Po pierwsze, podstawowym celem polityki jest nie tyle mądrość i dobro, ile raczej stworzenie takich warunków, by głupota i zło poczyniły najmniej szkód. Po drugie, ustrój liberalno-demokratyczny możemy traktować wyłącznie w kategoriach systemu procedur. Obie te zasady odegrały pozytywną rolę, ale z czasem stało się jasne, iż nie wystarczają one, by powstrzymać moralną dezintegrację dzisiejszych społeczeństw. Stąd wziął się renesans starożytnego pojęcia cnoty, opisującego konkretne sprawności moralne, które zyskujemy dzięki praktyce, nawykom i formującemu wpływowi wspólnot. Cnót nie nauczy nas wszak telewizja, kolorowe czasopisma czy nowe ideologie. Nauczyć może nas ich szkoła, rodzina czy szersza wspólnota - pod warunkiem iż one same pozostają względnie wolne od wpływu telewizji, kolorowych czasopism i ideologii.
Spośród autorów zajmujących się etyką cnoty polecałbym Gertrudę Himmelfarb, emerytowanego filozofa z Nowego Jorku, żonę sławnego neokonserwatysty Irvinga Kristola. Pani Himmelfarb jest anglofilem, a jej prace dotyczą w pierwszym rzędzie Anglii oraz Szkocji wieku XVIII i XIX. Napisała m.in. wyborną książkę o nędzy i filantropii, a konkretnie o tym, jak w tym okresie zmieniało się widzenie nędzy jako problemu politycznego i moralnego. Najbardziej znane jej utwory dotyczą obrony tzw. cnót wiktoriańskich, które przeciwstawia współczesnemu językowi wartości. O ile język cnót nawoływał do formowania moralnego, to współczesny język tzw. wartości żadnych wymogów moralnych praktycznie nie stawia - wszak każdy swój cel można nazwać swoją wartością.
Minogue i Scruton, czyli precz z naprawiaczami
Zawsze warto czytać filozofów nawiązujących do brytyjskiej tradycji politycznej. Jednym z bardziej znanych jest Kenneth Minogue, obecnie emerytowany profesor London School of Economics. Minogue - pod wpływem Michaela Oakshotte`a, patrona wielu angielskich myślicieli politycznych - jest krytykiem racjonalizmu, rozumianego jako zasadniczy projekt zmiany świata. Racjonalizm polityczny przejawia się w wielkich projektach politycznych, jakimi żyją dzisiejsze demokracje: od wojny z nędzą po powszechne równouprawnienie. Doświadczenie zbiorowe i prywatne jest zbyt bogate, by dało się zawrzeć w takich programach. Ich realizacja zaś z konieczności musi wzmacniać rolę rządu i państwowej biurokracji. Wielkie programy równouprawnienia wszystkich oraz radykalnej naprawy świata - twierdzi Minogue - są dziś podstawowym zagrożeniem wolności i głównym źródłem demoralizacji, w sensie osłabienia jednostkowej odpowiedzialności i energii twórczej człowieka.
W podobnym nurcie jak Minogue`a można umieścić Rogera Scrutona, znanego w Polsce autora konserwatywnego, jedną z najbarwniejszych postaci wśród angielskich intelektualistów. Scruton jest przedmiotem niebywałej nienawiści anglosaskiej lewicy, obiektem histerycznych ataków i furiackich oskarżeń. A to w istocie rozsądny, inteligentny autor, człowiek wielu talentów: autor prac na temat sztuki i estetyki, historii i teorii muzyki, historii filozofii, etyki oraz filozofii politycznej. Jest także autorem powieści oraz dwóch oper. Z powodzeniem uprawia publicystykę oraz eseistykę. Jego "Przewodnik inteligentnego człowieka po współczesnej kulturze" powinien być lekturą obowiązkową. Scruton zajmuje się też hodowlą koni, poluje na lisy i elokwentnie broni takich polowań. Był też w trudnych czasach oddanym przyjacielem Europy Wschodniej. Zbierał dla polskiej i czeskiej opozycji pieniądze oraz kupował sprzęt poligraficzny, który niejednokrotnie sam przywoził.
Scruton, podobnie jak Minogue, wrogo odnosi się do racjonalistycznych projektów, przeciwstawiając im tradycję angielską, z jej osiągnięciami w dziedzinie cnót i instytucji. Napisał też uczone dzieło "Sexual Desire", będące czymś w rodzaju fenomenologicznej analizy ludzkiej seksualności, a więc tej sfery, która w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przestała być prywatna, a stała się coraz bardziej poddana polityce i ideologii wyzwoleńczej. Scruton w subtelnej analizie pozwala zrozumieć skomplikowanie tej sfery oraz jej związek z fundamentalnymi kwestiami moralnymi.
Finnis i George, czyli prymat prawa naturalnego
Dobrą, bo rozszerzającą pole widzenia lekturą jest twórczość dwóch filozofów prawa: Brytyjczyka Johna Finnisa i Amerykanina Roberta P. George`a. Obaj reprezentują szkołę prawa naturalnego, nawiązującego do klasycznej tradycji św. Tomasza. Obaj dystansują się od koncepcji uprawnień zwanych "prawami człowieka", która zdominowała myślenie o prawie i podważyła zasadę sprawiedliwości. John Finnis jest emerytowanym profesorem Oxfordu, natomiast Robert George, jego wychowanek, ma profesurę w Princeton. Koncepcja prawa naturalnego zakłada istnienie nie tyle dobra podstawowego, ile kilku podstawowych dóbr, które są kluczowe dla natury ludzkiej i gwarantują jej rozwój. Tym samym przeciwstawia się ona roszczeniom, nazywanych uprawnieniami, które pozwalają się dowolnym grupom domagać dowolnych rzeczy pod pretekstem określania tych rzeczy jako uprawnień.
Finnis i George byli zaangażowani w głośny proces przed sądem najwyższym stanu Colorado w sprawie uznania homoseksualistów za mniejszość szczególnie chronioną przed dyskryminacją. Obaj uznali takie roszczenia za bezpodstawne. Po przeciwnej stronie występowała Martha Nussbaum, która interpretowała - jakże można by inaczej - opór wobec specjalnego statusu dla homoseksualistów jako przejaw chrześcijańskiej nietolerancji. Nussbaum ten spór intelektualnie przegrała, a na dodatek uciekła się do rozmaitych mało uczciwych zabiegów ze starożytnymi tekstami.
Kass, czyli pochwała mądrości
Lekturą wartą polecenia jest twórczość Leona Kassa, profesora Uniwersytetu Chicago. Ten lekarz i biolog z wykształcenia od pewnego czasu zajmuje się bioetyką i przewodniczy radzie do spraw bioetyki, stworzonej przez prezydenta Busha. Jest autorem wielce ciekawych prac dotyczących klonowania i eksperymentów genetycznych, gdzie znawstwo przedmiotu łączy z rozległą wiedzą humanistyczną. Wychowany w świeckiej rodzinie żydowskiej, Kass w pewnym momencie odkrył Stary Testament jako dzieło nie tyle religijne, ile przekaz ciągle wartej namysłu mądrości. Opublikował książkę o Księdze Rodzaju, w której - z perspektywy naukowca przyrodnika, a także humanisty - starał się pokazać wiecznie inspirujące źródło mądrości, niekoniecznie dla osób identyfikujących się z judaizmem czy chrześcijaństwem.
Ostatnim sukcesem wydawniczym Kassa było opublikowanie - wraz z żoną Amy - antologii tekstów poświęconych miłości, zalotom i małżeństwu: od Biblii po Jane Austen. Książka nosi tytuł "Wing to Wing, Oar to Oar" ("Skrzydło przy skrzydle, wiosło przy wiośle", co jest fragmentem wiersza Roberta Frosta). Motywacją do napisania tej książki było przekonanie, iż ta niezmiernie barwna sfera relacji między mężczyzną a kobietą zaczyna ulegać degradacji. Czy ktoś dzisiaj wie jeszcze, co to są zaloty i jak ważną rolę odgrywają w naszych wyobrażeniach o miłości i małżeństwie? W epoce myślenia w kategoriach kontraktu, równouprawnień, wyzwalania z dyskryminacji i wszechobecności ideologii feministycznych, stajemy się istotami spolityzowanymi i egoistycznymi, które niszczą zbudowaną nad naszą biologicznością rzeczywistość obyczajów i symboli.
Wszyscy warci czytania myśliciele czują, że życie staje się uboższe i coraz bardziej odczarowane. Ale przecież - i tutaj także między nimi panuje zgoda - wcale tak być nie musi, bo człowiek jest mimo wszystko istotą zainteresowaną światem. Wciąż jest zdolny korzystać z doświadczenia przeszłości i odczuwać satysfakcję z tego, iż doświadczenie opiera się brutalnym uproszczeniom i umyka próbom nadania mu jednoznacznego sensu.
Zacznijmy od form najlżejszych i najbardziej polemicznych. Polecałbym dwóch autorów - Brytyjczyka i Amerykanina. Brytyjczyk to Digby Anderson, duchowny anglikański, jakkolwiek mocno opozycyjny wobec obecnego kierunku zmian swojego Kościoła. Anderson znany jest czytelnikom "Spectatora" jako autor rubryki poświęconej kuchni i winom. Przez wiele lat przewodniczył angielskiemu think-tankowi Social Affairs Unit, który próbował się przeciwstawić nowym tendencjom. Anderson, jako znawca kuchni i jako publicysta, znany jest z głoszenia zasad dobrego smaku, wykwintności, elitarności i swoistego arystokratyzmu w zachowaniu oraz obyczaju. Znane są jego mocno krytyczne wypowiedzi o masowej edukacji, która, według niego, powoduje coraz większą dekulturację młodych ludzi. Ostatnia jego głośna książka nosi tytuł "All Oiks Now". "Oiks" - angielskie słowo o niejasnym pochodzeniu, oznacza mniej więcej tyle co "prostaki". Rzecz traktuje o zaniechaniu przez angielską klasę średnią podejmowania kulturotwórczej roli. Wszyscy staliśmy się - pisze Anderson - prostakami, poddając się ogólnemu prymitywizmowi zachowania i gustów oraz schematom masowości. Teza to nienowa, ale wśród innych krytyków dzisiejszego prostactwa Andersona wyróżnia błyskotliwość komentarzy.
Błyskotliwym polemistą jest Amerykanin Roger Kimball. Jego teksty najłatwiej znaleźć w amerykańskim magazynie kulturalnym "The New Criterion". Kimball od kilku lat specjalizuje się w złośliwym naigrawaniu się z politycznego szaleństwa, jakiemu poddała się humanistyka, a także - o czym pisze w ostatniej książce - sztuki plastyczne. Niedawno Kimball wyśmiał Marthę Nussbaum, gwiazdę owej postępowej humanistyki, która kategorycznie przeciwstawiła się próbom wykorzystania wstydu jako sankcji społecznej, a przy okazji - w wyzwoleńczej pasji - starała się dowieść moralnej zasadności nekrofilii.
Himmelfarb, czyli etyka cnoty
Kogo nie cieszą zwykłe polemiki z niemądrymi poglądami establishmentu kulturalnego, ten może się zainteresować koncepcjami bardziej teoretycznymi. Od trzydziestu lat rozwija się prężnie nurt refleksji filozoficznej, który można określić "etyką cnoty". W największym skrócie: sukces tej orientacji bierze się z zachwiania wiary w dwie zasady, jakimi karmiła nas filozofia apologetyczna wobec liberalnej demokracji. Po pierwsze, podstawowym celem polityki jest nie tyle mądrość i dobro, ile raczej stworzenie takich warunków, by głupota i zło poczyniły najmniej szkód. Po drugie, ustrój liberalno-demokratyczny możemy traktować wyłącznie w kategoriach systemu procedur. Obie te zasady odegrały pozytywną rolę, ale z czasem stało się jasne, iż nie wystarczają one, by powstrzymać moralną dezintegrację dzisiejszych społeczeństw. Stąd wziął się renesans starożytnego pojęcia cnoty, opisującego konkretne sprawności moralne, które zyskujemy dzięki praktyce, nawykom i formującemu wpływowi wspólnot. Cnót nie nauczy nas wszak telewizja, kolorowe czasopisma czy nowe ideologie. Nauczyć może nas ich szkoła, rodzina czy szersza wspólnota - pod warunkiem iż one same pozostają względnie wolne od wpływu telewizji, kolorowych czasopism i ideologii.
Spośród autorów zajmujących się etyką cnoty polecałbym Gertrudę Himmelfarb, emerytowanego filozofa z Nowego Jorku, żonę sławnego neokonserwatysty Irvinga Kristola. Pani Himmelfarb jest anglofilem, a jej prace dotyczą w pierwszym rzędzie Anglii oraz Szkocji wieku XVIII i XIX. Napisała m.in. wyborną książkę o nędzy i filantropii, a konkretnie o tym, jak w tym okresie zmieniało się widzenie nędzy jako problemu politycznego i moralnego. Najbardziej znane jej utwory dotyczą obrony tzw. cnót wiktoriańskich, które przeciwstawia współczesnemu językowi wartości. O ile język cnót nawoływał do formowania moralnego, to współczesny język tzw. wartości żadnych wymogów moralnych praktycznie nie stawia - wszak każdy swój cel można nazwać swoją wartością.
Minogue i Scruton, czyli precz z naprawiaczami
Zawsze warto czytać filozofów nawiązujących do brytyjskiej tradycji politycznej. Jednym z bardziej znanych jest Kenneth Minogue, obecnie emerytowany profesor London School of Economics. Minogue - pod wpływem Michaela Oakshotte`a, patrona wielu angielskich myślicieli politycznych - jest krytykiem racjonalizmu, rozumianego jako zasadniczy projekt zmiany świata. Racjonalizm polityczny przejawia się w wielkich projektach politycznych, jakimi żyją dzisiejsze demokracje: od wojny z nędzą po powszechne równouprawnienie. Doświadczenie zbiorowe i prywatne jest zbyt bogate, by dało się zawrzeć w takich programach. Ich realizacja zaś z konieczności musi wzmacniać rolę rządu i państwowej biurokracji. Wielkie programy równouprawnienia wszystkich oraz radykalnej naprawy świata - twierdzi Minogue - są dziś podstawowym zagrożeniem wolności i głównym źródłem demoralizacji, w sensie osłabienia jednostkowej odpowiedzialności i energii twórczej człowieka.
W podobnym nurcie jak Minogue`a można umieścić Rogera Scrutona, znanego w Polsce autora konserwatywnego, jedną z najbarwniejszych postaci wśród angielskich intelektualistów. Scruton jest przedmiotem niebywałej nienawiści anglosaskiej lewicy, obiektem histerycznych ataków i furiackich oskarżeń. A to w istocie rozsądny, inteligentny autor, człowiek wielu talentów: autor prac na temat sztuki i estetyki, historii i teorii muzyki, historii filozofii, etyki oraz filozofii politycznej. Jest także autorem powieści oraz dwóch oper. Z powodzeniem uprawia publicystykę oraz eseistykę. Jego "Przewodnik inteligentnego człowieka po współczesnej kulturze" powinien być lekturą obowiązkową. Scruton zajmuje się też hodowlą koni, poluje na lisy i elokwentnie broni takich polowań. Był też w trudnych czasach oddanym przyjacielem Europy Wschodniej. Zbierał dla polskiej i czeskiej opozycji pieniądze oraz kupował sprzęt poligraficzny, który niejednokrotnie sam przywoził.
Scruton, podobnie jak Minogue, wrogo odnosi się do racjonalistycznych projektów, przeciwstawiając im tradycję angielską, z jej osiągnięciami w dziedzinie cnót i instytucji. Napisał też uczone dzieło "Sexual Desire", będące czymś w rodzaju fenomenologicznej analizy ludzkiej seksualności, a więc tej sfery, która w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przestała być prywatna, a stała się coraz bardziej poddana polityce i ideologii wyzwoleńczej. Scruton w subtelnej analizie pozwala zrozumieć skomplikowanie tej sfery oraz jej związek z fundamentalnymi kwestiami moralnymi.
Finnis i George, czyli prymat prawa naturalnego
Dobrą, bo rozszerzającą pole widzenia lekturą jest twórczość dwóch filozofów prawa: Brytyjczyka Johna Finnisa i Amerykanina Roberta P. George`a. Obaj reprezentują szkołę prawa naturalnego, nawiązującego do klasycznej tradycji św. Tomasza. Obaj dystansują się od koncepcji uprawnień zwanych "prawami człowieka", która zdominowała myślenie o prawie i podważyła zasadę sprawiedliwości. John Finnis jest emerytowanym profesorem Oxfordu, natomiast Robert George, jego wychowanek, ma profesurę w Princeton. Koncepcja prawa naturalnego zakłada istnienie nie tyle dobra podstawowego, ile kilku podstawowych dóbr, które są kluczowe dla natury ludzkiej i gwarantują jej rozwój. Tym samym przeciwstawia się ona roszczeniom, nazywanych uprawnieniami, które pozwalają się dowolnym grupom domagać dowolnych rzeczy pod pretekstem określania tych rzeczy jako uprawnień.
Finnis i George byli zaangażowani w głośny proces przed sądem najwyższym stanu Colorado w sprawie uznania homoseksualistów za mniejszość szczególnie chronioną przed dyskryminacją. Obaj uznali takie roszczenia za bezpodstawne. Po przeciwnej stronie występowała Martha Nussbaum, która interpretowała - jakże można by inaczej - opór wobec specjalnego statusu dla homoseksualistów jako przejaw chrześcijańskiej nietolerancji. Nussbaum ten spór intelektualnie przegrała, a na dodatek uciekła się do rozmaitych mało uczciwych zabiegów ze starożytnymi tekstami.
Kass, czyli pochwała mądrości
Lekturą wartą polecenia jest twórczość Leona Kassa, profesora Uniwersytetu Chicago. Ten lekarz i biolog z wykształcenia od pewnego czasu zajmuje się bioetyką i przewodniczy radzie do spraw bioetyki, stworzonej przez prezydenta Busha. Jest autorem wielce ciekawych prac dotyczących klonowania i eksperymentów genetycznych, gdzie znawstwo przedmiotu łączy z rozległą wiedzą humanistyczną. Wychowany w świeckiej rodzinie żydowskiej, Kass w pewnym momencie odkrył Stary Testament jako dzieło nie tyle religijne, ile przekaz ciągle wartej namysłu mądrości. Opublikował książkę o Księdze Rodzaju, w której - z perspektywy naukowca przyrodnika, a także humanisty - starał się pokazać wiecznie inspirujące źródło mądrości, niekoniecznie dla osób identyfikujących się z judaizmem czy chrześcijaństwem.
Ostatnim sukcesem wydawniczym Kassa było opublikowanie - wraz z żoną Amy - antologii tekstów poświęconych miłości, zalotom i małżeństwu: od Biblii po Jane Austen. Książka nosi tytuł "Wing to Wing, Oar to Oar" ("Skrzydło przy skrzydle, wiosło przy wiośle", co jest fragmentem wiersza Roberta Frosta). Motywacją do napisania tej książki było przekonanie, iż ta niezmiernie barwna sfera relacji między mężczyzną a kobietą zaczyna ulegać degradacji. Czy ktoś dzisiaj wie jeszcze, co to są zaloty i jak ważną rolę odgrywają w naszych wyobrażeniach o miłości i małżeństwie? W epoce myślenia w kategoriach kontraktu, równouprawnień, wyzwalania z dyskryminacji i wszechobecności ideologii feministycznych, stajemy się istotami spolityzowanymi i egoistycznymi, które niszczą zbudowaną nad naszą biologicznością rzeczywistość obyczajów i symboli.
Wszyscy warci czytania myśliciele czują, że życie staje się uboższe i coraz bardziej odczarowane. Ale przecież - i tutaj także między nimi panuje zgoda - wcale tak być nie musi, bo człowiek jest mimo wszystko istotą zainteresowaną światem. Wciąż jest zdolny korzystać z doświadczenia przeszłości i odczuwać satysfakcję z tego, iż doświadczenie opiera się brutalnym uproszczeniom i umyka próbom nadania mu jednoznacznego sensu.
Więcej możesz przeczytać w 52/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.