Steinbach wyceniła w historycznej skali złote zęby zgładzonych w Oświęcimiu Miłujący pokój naród niemiecki wybrał w 1933 r. malarza pokojowego na kanclerza. Potem autor "Mein Kampf" zmusił pacyfistów znad Łaby do utopienia połowy Europy we krwi. Następnie Bogu ducha winnych rodaków Heinego, którego czytać zakazał führer III Rzeszy, paląc przy okazji kilka milionów książek, pognano ze wschodu na zachód. I dziś należy im się za to rekompensata. Tak pewnie w największym skrócie streścić by można wyobrażenie II wojny światowej Eriki Steinbach, przewodniczącej Związku Wypędzonych (BdV), która roniła ostatnio w Berlinie łzy nad losem ponad 200 tys. wymordowanych w powstaniu warszawskim.
61-letnia Steinbach dzieckiem już nie jest i winna raczej to i owo rozumieć z dziejów nowożytnych. Zwłaszcza że powtarza w rozlicznych wywiadach prasowych: "Wciąż wiele o tamtych smutnych czasach czytam". To polecam jej następującą konstatację Joachima Trenknera z publikacji ubiegłotygodniowego "Tygodnika Powszechnego": "Niemcy źle się obeszli ze swoimi prawdziwymi bohaterami. Po wojnie milczano o nich, a nawet ich szkalowano. Minęły dziesięciolecia, zanim doczekali się szacunku (...). Tacy ludzie jak Sophie Scholl czy Dietrich Bonhoeffer, jak Georg Elser czy Eduard Schulte, udowodnili, że także w dyktaturze możliwa jest postawa wyprostowana. A to stanowiło wyrzut sumienia dla wielu milionów ekssympatyków narodowego socjalizmu".
W obliczu toczonej dziś wojny o pamięć o powstaniu warszawskim w 60. rocznicę jego wybuchu (cover story tego numeru) znów muszę wrócić do niezwykle oryginalnych przemyśleń pani Steinbach. "Kłaniamy się nisko bojownikom bohaterskiej Warszawy. Ale nie możemy wiecznie posypywać głowy popiołem. Ani my, Niemcy, ani oni, Polacy, nie mieliśmy wpływu na to, co za nas postanowiły mocarstwa. Dlatego moralnie uzasadnione jest dziś postawienie znaku równości między wszystkimi ofiarami II wojny światowej" - mówiła szefowa BdV na antenie jednej z niemieckich lokalnych stacji telewizyjnych. "A co pani powie o dziesiątkach kilogramów złotych zębów wyrwanych zagazowanym w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu? Czy to nie jest jednak problem trochę większej wagi?" - zapytał dziennikarz stacji. "Ja nigdy nikomu żadnych zębów nie wyrywałam" - odparła rezolutnie Steinbach.
Pewne jest, że w latach 40. minionego wieku Frau Steinbach nie była stomatologiem. Połóżmy wszakże na jednej szali historii złote zęby usunięte ludziom, którzy z Auschwitz wydostali się przez komin krematorium, a na drugiej dobytek niemieckich wypędzonych. Która szala przeważy? Za odpowiedź niech posłuży memento Ericha Fromma, twórcy "Ucieczki od wolności": "Dzień, w którym my, Niemcy, zapomnimy o okropieństwach i szaleństwie III Rzeszy, o naszym zbiorowym tchórzostwie, o naszej zbiorowej winie, będzie pierwszym, w którym światu zacznie obnażać kły IV Rzesza".
W obliczu toczonej dziś wojny o pamięć o powstaniu warszawskim w 60. rocznicę jego wybuchu (cover story tego numeru) znów muszę wrócić do niezwykle oryginalnych przemyśleń pani Steinbach. "Kłaniamy się nisko bojownikom bohaterskiej Warszawy. Ale nie możemy wiecznie posypywać głowy popiołem. Ani my, Niemcy, ani oni, Polacy, nie mieliśmy wpływu na to, co za nas postanowiły mocarstwa. Dlatego moralnie uzasadnione jest dziś postawienie znaku równości między wszystkimi ofiarami II wojny światowej" - mówiła szefowa BdV na antenie jednej z niemieckich lokalnych stacji telewizyjnych. "A co pani powie o dziesiątkach kilogramów złotych zębów wyrwanych zagazowanym w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu? Czy to nie jest jednak problem trochę większej wagi?" - zapytał dziennikarz stacji. "Ja nigdy nikomu żadnych zębów nie wyrywałam" - odparła rezolutnie Steinbach.
Pewne jest, że w latach 40. minionego wieku Frau Steinbach nie była stomatologiem. Połóżmy wszakże na jednej szali historii złote zęby usunięte ludziom, którzy z Auschwitz wydostali się przez komin krematorium, a na drugiej dobytek niemieckich wypędzonych. Która szala przeważy? Za odpowiedź niech posłuży memento Ericha Fromma, twórcy "Ucieczki od wolności": "Dzień, w którym my, Niemcy, zapomnimy o okropieństwach i szaleństwie III Rzeszy, o naszym zbiorowym tchórzostwie, o naszej zbiorowej winie, będzie pierwszym, w którym światu zacznie obnażać kły IV Rzesza".
Więcej możesz przeczytać w 31/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.