Można się tylko modlić, by Pan Bóg przywrócił rozsądek liderom LPR
Liga Polskich Rodzin twierdzi, że spekulacje mediów na temat zmiany premiera mogą być inspirowane przez obce wywiady, zamierzające w ten sposób osłabić polską pozycję podczas ostatniego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. W zasadzie należałoby przejść nad tym do porządku dziennego (w myśl twierdzenia, że w wolnym kraju każdy może wierzyć w co chce, nawet w największą bzdurę), gdyby nie parę faktów.
Przede wszystkim autorami owej sensacji nie są jacyś drugorzędni działacze chcący na chwilę (choćby przez błazeńskie wygłupy) zwrócić na siebie uwagę mediów. Bulwersującą wieść powtarza wpływowy wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Roman Giertych i członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Robert Strąk. Nie mówią tego na zamkniętym konwentyklu czy u cioci na imieninach (po kilku toastach), lecz na specjalnie zwołanej w Sejmie konferencji prasowej, a więc z największą powagą. Robią przy tej okazji miny, jakby dysponowali jakimiś dowodami. Poseł Strąk informuje z dużą pewnością siebie, że chodzi o służby wywiadowcze "jednego z państw Europy Wschodniej" lub "jednego z państw Europy Zachodniej". Tak wypowiada się tylko osoba dobrze poinformowana o szczegółach, ale w imię racji stanu zachowująca dyskrecję. To przekonanie umacniają żądania LPR, by sprawą natychmiast zajęły się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu. Ma ją zbadać również sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. W świat idzie sygnał, że w Polsce coś się dzieje, i nawet jeśli niewiele osób wierzy w owe sensacje, autorytetu naszemu krajowi to nie przysparza. Dlaczego liderzy LPR tak postępują? Dlaczego z dziennikarskiej kaczki robią sokoła mającego upolować tylko im znaną zdobycz?
Czyżby łupem miało być jeszcze skuteczniejsze podważenie - obłudnie przez LPR bronionej - wiarygodności polskiego rządu w Brukseli? Aż się nie chce wierzyć, by LPR była zdolna do tak tandetnej intrygi, choć zarazem powszechnie wiadomo, jak bardzo nie lubi ona zarówno rządu Millera, jak i Unii Europejskiej. Może więc sięga po perfidnie zatrutą strzałę i liczy, że ustrzeli nią aż dwóch swoich wrogów? Jeśli to rozumowanie byłoby prawdziwe, oznaczałoby, że na polskiej prawicy zmartwychwstają demony sprzed wielu dziesięcioleci. W II Rzeczypospolitej w tym środowisku było wielu działaczy i publicystów, którzy całe polskie zło tłumaczyli intrygami Żydów, masonów i cyklistów.
Dzisiaj Żydów atakować nie wypada, o masonach mało kto słyszał, zaś na rowerach jeżdżą prawie wszyscy. Stereotyp wroga muszą więc zastąpić złowrogie obce wywiady. Pomysł nowy, ale robienie ludziom wody z mózgu bardzo stare, rzec można, prawdziwie przedwojenne. Można się tylko modlić, aby Pan Bóg przywrócił rozsądek liderom LPR, bo dzisiaj najwyraźniej go im brakuje.
Przede wszystkim autorami owej sensacji nie są jacyś drugorzędni działacze chcący na chwilę (choćby przez błazeńskie wygłupy) zwrócić na siebie uwagę mediów. Bulwersującą wieść powtarza wpływowy wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Roman Giertych i członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Robert Strąk. Nie mówią tego na zamkniętym konwentyklu czy u cioci na imieninach (po kilku toastach), lecz na specjalnie zwołanej w Sejmie konferencji prasowej, a więc z największą powagą. Robią przy tej okazji miny, jakby dysponowali jakimiś dowodami. Poseł Strąk informuje z dużą pewnością siebie, że chodzi o służby wywiadowcze "jednego z państw Europy Wschodniej" lub "jednego z państw Europy Zachodniej". Tak wypowiada się tylko osoba dobrze poinformowana o szczegółach, ale w imię racji stanu zachowująca dyskrecję. To przekonanie umacniają żądania LPR, by sprawą natychmiast zajęły się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu. Ma ją zbadać również sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. W świat idzie sygnał, że w Polsce coś się dzieje, i nawet jeśli niewiele osób wierzy w owe sensacje, autorytetu naszemu krajowi to nie przysparza. Dlaczego liderzy LPR tak postępują? Dlaczego z dziennikarskiej kaczki robią sokoła mającego upolować tylko im znaną zdobycz?
Czyżby łupem miało być jeszcze skuteczniejsze podważenie - obłudnie przez LPR bronionej - wiarygodności polskiego rządu w Brukseli? Aż się nie chce wierzyć, by LPR była zdolna do tak tandetnej intrygi, choć zarazem powszechnie wiadomo, jak bardzo nie lubi ona zarówno rządu Millera, jak i Unii Europejskiej. Może więc sięga po perfidnie zatrutą strzałę i liczy, że ustrzeli nią aż dwóch swoich wrogów? Jeśli to rozumowanie byłoby prawdziwe, oznaczałoby, że na polskiej prawicy zmartwychwstają demony sprzed wielu dziesięcioleci. W II Rzeczypospolitej w tym środowisku było wielu działaczy i publicystów, którzy całe polskie zło tłumaczyli intrygami Żydów, masonów i cyklistów.
Dzisiaj Żydów atakować nie wypada, o masonach mało kto słyszał, zaś na rowerach jeżdżą prawie wszyscy. Stereotyp wroga muszą więc zastąpić złowrogie obce wywiady. Pomysł nowy, ale robienie ludziom wody z mózgu bardzo stare, rzec można, prawdziwie przedwojenne. Można się tylko modlić, aby Pan Bóg przywrócił rozsądek liderom LPR, bo dzisiaj najwyraźniej go im brakuje.
Więcej możesz przeczytać w 44/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.