Kasia Stankiewicz przekonała się, że łatwiej zdobyć szczyt, niż na nim pozostać. Dowiodła tego klęska jej debiutanckiego solowego albumu. Drugi album Stankiewicz, choć różni się od pierwszego, to grzeszy podobną przeciętnością. "Mimikra" zawiera, tak jak obiecał wydawca, klimaty lat 80. spod znaku New Order, Kate Bush i Davida Bowie (z domieszką Joy Division), tyle że pozbawione wszystkich smaczków. Została melancholijna, w miarę przyjemna, łatwo wpadająca w ucho linia melodyczna, okraszona monotonnym głosem wokalistki. Teksty piosenek też są nijakie: choć nie rażą banałem, to trudno je nazwać odkrywczymi. "Mimikra" jest płytą poprawną i miłą w odbiorze, ale kto jej nie posłucha, dużo nie straci.
Iga Nyc
Kasia Stankiewicz "Mimikra", EM
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.