Nowa stolica Polski - Londyn! W 2003 r. zostanie tam ponad 70 tys. Polaków.
Nowa stolica Polski - Londyn
W czerwcu 2003 r. w londyńskiej sali koncertowej Astoria zagrał zespół Lady Pank - prawie wszystkie bilety wykupili mieszkający w Londynie Polacy. Nazajutrz, by odreagować koncertowe zmęczenie, muzycy ruszyliśmy w kurs po londyńskich sklepach. Na zakupach muzycy spotkali Marylę Rodowicz buszującą w sklepie Benettona. - Na Londyn idzie armia Polaków - twierdzi były premier Jan Krzysztof Bielecki, niemal od 10 lat dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) w Londynie. Jego zdaniem, dziesiątki wypełnionych Polakami autokarów codziennie przyjeżdżających do Londynu to dopiero forpoczta tego najazdu, który rozpocznie się w maju 2004 r. Podobnego zdania jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprezes EBOiR: - Każdego dnia na ulicach Londynu jestem zaczepiana co najmniej przez kilku Polaków, proszona o autograf, pozdrawiana.
- W 2002 r. do Wielkiej Brytanii przyjechało 213 tys. Polaków. W tym roku ten rekord zostanie pobity - wynika z danych konsulatu RP w Londynie. Według Jarosława Koźmińskiego z londyńskiego "Dziennika Polskiego", w 2002 r. na pozostanie w Wielkiej Brytanii zdecydowało się około 50 tys. Polaków. W 2003 r. - jak się szacuje - zostanie ich tam ponad 70 tys.
Weekend w Londynie
Jeszcze kilka lat temu Roman Polański mówił o Paryżu: "Jedyne miasto na świecie, gdzie gra się tysiąc filmów tygodniowo, gdzie na ulicy mogę spotkać Woody'ego Allena rozmawiającego z Madonną, gdzie słyszę wszystkie języki i brzmienia świata, to miasto, w którym mieszkam". Dziś, by to zdanie było prawdziwe, Polański musiałby się przeprowadzić do Londynu. - Zdetronizowaliśmy Paryż - twierdzi Andrew Czezowski, współwłaściciel The Fridge, najmodniejszego klubu na świecie. Mimo niezwykle wysokich cen (wstęp kosztuje 25 funtów) bywają w nim także polscy miłośnicy clubbingu. Polacy, którzy poznali przedsmak londyńskiej zabawy w warszawskich czy sopockich klubach, gdzie są zapraszani najlepsi didżeje londyńscy, chcą zobaczyć, jak ona wygląda nad Tamizą. W legendarnej już dyskotece Ministery of Sound polską mowę słyszy się coraz częściej.
Modne staje się bywanie w Londynie na tradycyjnych brytyjskich świętach. Z danych biur turystycznych wynika, że Polacy jeżdżą najchętniej na Gun Salute z okazji urodzin królowej i Bonfire Night, czyli obchody rocznicy nieudanego zamachu na parlament, planowanego przez Guya Fawkesa. Tegorocznym hitem będzie Lord Mayor's Show, czyli obchody rocznicy nadania Londynowi praw miejskich. Wśród spodziewanego pół miliona turystów będzie co najmniej 30 tys. Polaków.
Londyn kusi również aukcjami dzieł sztuki i targami książek. Melomani jeżdżą na spektakle operowe i musicale. Londyn stał się również miejscem pielgrzymek polskich homoseksualistów. W ciągu ostatnich trzech lat powstało tam ponad 100 nowych klubów i dyskotek dla gejów i lesbijek ze słynnym Heaven na czele.
Londyński "Gaudeamus"
Dyplomy wielu londyńskich uczelni należą do najbardziej prestiżowych na świecie. Do London School of Economics zapisują się przede wszystkim dzieci polskich biznesmenów i polityków, przyciągane nazwiskiem jednego z wykładowców, prof. Stanisława Gomułki. Młodzi Polacy robiący karierę w Londynie skupili się wokół Polish Economic Business Association (PEBA). Towarzystwo powstało z grupy internetowej, którą początkowo stworzyli studenci i absolwenci LSE. Anna Karasińska, młoda sopranistka, ukończyła podyplomowe studia w Royal Academy of Music w Londynie. Dzieci rysownika Andrzeja Krauzego studiują na University of London. Na studia do Londynu planuje wysłać swoje dzieci Edward Miszczak, szef programowy TVN.
To nie Paryż, a właśnie Londyn jest dziś kuźnią młodych kreatorów mody. W Central Saint Martins College of Art and Design uczyli się projektowania John Galliano, Alexander McQueen i Stella McCartney. Na tej uczelni studiował Arkadius, czyli Arkadiusz Weremczuk. W tym roku dyplom obronił na niej Wojciech Dziedzic (projektant już zauważony w Paryżu i Londynie), uczą się tam Barbara Zawistowska i Beata Zarzycka. Podobnym prestiżem cieszy się także londyńska School of Computer Science and Information Systems, gdzie studiuje kilkunastu Polaków, chociaż nauka kosztuje fortunę. Gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej, ceny spadną. - W Londynie setki młodych Polaków czekają na maj 2004 r., czyli wejście Polski do UE, by rozpocząć studia magisterskie i doktoranckie. Dziś trzeba za nie zapłacić około 11 tys. funtów rocznie, za rok będą kosztować jedynie 1200 funtów - mówi Dorota Szczepaniak z miesięcznika "Alternatywy", powstałego kilka miesięcy temu w Londynie i adresowanego do młodego pokolenia polskich mieszkańców tego miasta. Prestiżową szkołę dla didżejów skończyła Margaret Dygas, czyli Gosia Dygasiewicz, jedyna Polka, która zrobiła muzyczną karierę na wyspach.
Tysiące rodaków przyjeżdżają do Londynu, by doskonalić angielski. - Najpopularniejszy jest The London Skills Institute. 20 proc. jego studentów to Polacy - mówi Jerzy Kalinowski, opiekujący się na tej uczelni polskimi słuchaczami. Dużą zainteresowaniem cieszą się też London Meridian College i Malvern House College. Dla Polaków o zasobniejszych portfelach otworem stoją Oxford House College i Stanton School of English.
Job sweet job
Legalną pracę w Londynie w 2002 r. znalazło prawie 2 tys. Polaków - wynika z szacunków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (Home Office). Pięć lat temu pozwolenia na pracę dostało tylko 40. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz, w Londynie bardzo łatwo o pracę, bo jest tam ledwie jednoprocentowe bezrobocie. - Tu nie ma biurokracji i rygorystycznego kodeksu pracy, który jest zmorą na przykład we Francji i w Hiszpanii - twierdzi Jan Krzysztof Bielecki. Wkrótce 400-500 osób z powiatów świeckiego, grudziądzkiego, tucholskiego i chełmińskiego będzie miało szansę zatrudnienia w Wielkiej Brytanii. W Świeciu odbyło się spotkanie starostów z przedstawicielem Grampian Country Food Group. Konsorcjum, w skład którego wchodzą 43 firmy z Wielkiej Brytanii, specjalizuje się w produkcji mięsnej. - Polska ma wielkie tradycje w tej dziedzinie i dobrych pracowników - tłumaczy Cameron Davidson, jeden z dyrektorów GCFG. Około 100 pracowników trafi do Londynu.
Niektórzy Polacy inwestują zarobione pieniądze w otwarcie w Londynie sklepu czy restauracji. W dzielnicy Ealing działa polski klub Baltic, uznawany nie tylko przez Polaków za miejsce bardzo trendy. Z oczywistych powodów tylko nielicznych rodaków stać na kupno w Londynie nieruchomości. - Mieszkania na wyspach są o 30 proc. droższe niż na kontynencie - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Apartament w bardzo dobrej londyńskiej dzielnicy kupił niedawno Jan Kulczyk.
Brytyjski rząd zastanawia się nad zmianą zasad podejmowania pracy przez obywateli krajów kandydujących do Unii Europejskiej - poinformowało Home Office. Brytyjski rząd myśli o ściągnięciu dodatkowych pracowników m.in. do branży budowlanej. Obecnie w ramach programu zatrudniania pracowników spoza UE można przyjechać do Anglii tylko raz. To też ma się zmienić. Anglicy zamierzają także podnieść limit wieku dla osób starających się o pracę z 27 do 30 lat.
Większość rodaków pracuje jednak na czarno. W Londynie na stałe mieszka 40 tys. Polaków, a ponad 100 tys. odwiedza każdego roku Wielką Brytanię w poszukiwaniu pracy sezonowej. - Najmują się na budowach, w restauracjach, przy roznoszeniu ulotek lub na podlondyńskich farmach - opowiada Dorota Szczepaniak. Tak duży napływ Polaków budzi negatywne emocje wśród Brytyjczyków. Kilka dni temu złapano przy londyńskiej "ścianie płaczu" (to mur przy Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, gdzie wywieszane są oferty zatrudnienia i ogłoszenia poszukujących pracy Polaków) 23-letniego mieszkańca Cieszyna, który handlował brytyjskimi paszportami. Jego współpracownikiem był 26-letni Leonard Anthony Reed, obywatel brytyjski. Do ujawnienia afery przyczynili się dziennikarze "Evening Standard", którzy podając się za zainteresowanych kupnem paszportu, weszli w kontakt z gangiem. Oryginalny polski paszport z podmienionym zdjęciem kosztuje - według gazety - 600 funtów. Reporterzy kupili też od innego Polaka podrobiony dokument brytyjskiego Home Office, stwierdzający, że jego posiadacz ubiega się o azyl, wolno mu pracować i występować o zasiłki. - Przestępstwa Polaków, które zbiegły się w czasie z rządowymi propozycjami złagodzenia przepisów emigracyjnych, zaniepokoiły Brytyjczyków - mówi Jarosław Koźmiński. Nieprzychylne Polakom artykuły opublikowały ostatnio "Daily Mail" i "Daily Telegraph". Prasa polonijna, która zazwyczaj w takich wypadkach nabierała wody w usta, od kilku miesięcy prowadzi własne dziennikarskie śledztwa mające na celu ujawnianie polskich oszustów. - Polacy zmienili bałwochwalczy stosunek do siebie, dzięki czemu my zmieniamy na lepsze stosunek do Polaków - podsumowała wydarzenia Geraldine Lilley, konsultantka w brytyjskim MSW odpowiedzialna za zmiany w prawie emigracyjnym.
W czerwcu 2003 r. w londyńskiej sali koncertowej Astoria zagrał zespół Lady Pank - prawie wszystkie bilety wykupili mieszkający w Londynie Polacy. Nazajutrz, by odreagować koncertowe zmęczenie, muzycy ruszyliśmy w kurs po londyńskich sklepach. Na zakupach muzycy spotkali Marylę Rodowicz buszującą w sklepie Benettona. - Na Londyn idzie armia Polaków - twierdzi były premier Jan Krzysztof Bielecki, niemal od 10 lat dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) w Londynie. Jego zdaniem, dziesiątki wypełnionych Polakami autokarów codziennie przyjeżdżających do Londynu to dopiero forpoczta tego najazdu, który rozpocznie się w maju 2004 r. Podobnego zdania jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprezes EBOiR: - Każdego dnia na ulicach Londynu jestem zaczepiana co najmniej przez kilku Polaków, proszona o autograf, pozdrawiana.
- W 2002 r. do Wielkiej Brytanii przyjechało 213 tys. Polaków. W tym roku ten rekord zostanie pobity - wynika z danych konsulatu RP w Londynie. Według Jarosława Koźmińskiego z londyńskiego "Dziennika Polskiego", w 2002 r. na pozostanie w Wielkiej Brytanii zdecydowało się około 50 tys. Polaków. W 2003 r. - jak się szacuje - zostanie ich tam ponad 70 tys.
Weekend w Londynie
Jeszcze kilka lat temu Roman Polański mówił o Paryżu: "Jedyne miasto na świecie, gdzie gra się tysiąc filmów tygodniowo, gdzie na ulicy mogę spotkać Woody'ego Allena rozmawiającego z Madonną, gdzie słyszę wszystkie języki i brzmienia świata, to miasto, w którym mieszkam". Dziś, by to zdanie było prawdziwe, Polański musiałby się przeprowadzić do Londynu. - Zdetronizowaliśmy Paryż - twierdzi Andrew Czezowski, współwłaściciel The Fridge, najmodniejszego klubu na świecie. Mimo niezwykle wysokich cen (wstęp kosztuje 25 funtów) bywają w nim także polscy miłośnicy clubbingu. Polacy, którzy poznali przedsmak londyńskiej zabawy w warszawskich czy sopockich klubach, gdzie są zapraszani najlepsi didżeje londyńscy, chcą zobaczyć, jak ona wygląda nad Tamizą. W legendarnej już dyskotece Ministery of Sound polską mowę słyszy się coraz częściej.
Modne staje się bywanie w Londynie na tradycyjnych brytyjskich świętach. Z danych biur turystycznych wynika, że Polacy jeżdżą najchętniej na Gun Salute z okazji urodzin królowej i Bonfire Night, czyli obchody rocznicy nieudanego zamachu na parlament, planowanego przez Guya Fawkesa. Tegorocznym hitem będzie Lord Mayor's Show, czyli obchody rocznicy nadania Londynowi praw miejskich. Wśród spodziewanego pół miliona turystów będzie co najmniej 30 tys. Polaków.
Londyn kusi również aukcjami dzieł sztuki i targami książek. Melomani jeżdżą na spektakle operowe i musicale. Londyn stał się również miejscem pielgrzymek polskich homoseksualistów. W ciągu ostatnich trzech lat powstało tam ponad 100 nowych klubów i dyskotek dla gejów i lesbijek ze słynnym Heaven na czele.
Londyński "Gaudeamus"
Dyplomy wielu londyńskich uczelni należą do najbardziej prestiżowych na świecie. Do London School of Economics zapisują się przede wszystkim dzieci polskich biznesmenów i polityków, przyciągane nazwiskiem jednego z wykładowców, prof. Stanisława Gomułki. Młodzi Polacy robiący karierę w Londynie skupili się wokół Polish Economic Business Association (PEBA). Towarzystwo powstało z grupy internetowej, którą początkowo stworzyli studenci i absolwenci LSE. Anna Karasińska, młoda sopranistka, ukończyła podyplomowe studia w Royal Academy of Music w Londynie. Dzieci rysownika Andrzeja Krauzego studiują na University of London. Na studia do Londynu planuje wysłać swoje dzieci Edward Miszczak, szef programowy TVN.
To nie Paryż, a właśnie Londyn jest dziś kuźnią młodych kreatorów mody. W Central Saint Martins College of Art and Design uczyli się projektowania John Galliano, Alexander McQueen i Stella McCartney. Na tej uczelni studiował Arkadius, czyli Arkadiusz Weremczuk. W tym roku dyplom obronił na niej Wojciech Dziedzic (projektant już zauważony w Paryżu i Londynie), uczą się tam Barbara Zawistowska i Beata Zarzycka. Podobnym prestiżem cieszy się także londyńska School of Computer Science and Information Systems, gdzie studiuje kilkunastu Polaków, chociaż nauka kosztuje fortunę. Gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej, ceny spadną. - W Londynie setki młodych Polaków czekają na maj 2004 r., czyli wejście Polski do UE, by rozpocząć studia magisterskie i doktoranckie. Dziś trzeba za nie zapłacić około 11 tys. funtów rocznie, za rok będą kosztować jedynie 1200 funtów - mówi Dorota Szczepaniak z miesięcznika "Alternatywy", powstałego kilka miesięcy temu w Londynie i adresowanego do młodego pokolenia polskich mieszkańców tego miasta. Prestiżową szkołę dla didżejów skończyła Margaret Dygas, czyli Gosia Dygasiewicz, jedyna Polka, która zrobiła muzyczną karierę na wyspach.
Tysiące rodaków przyjeżdżają do Londynu, by doskonalić angielski. - Najpopularniejszy jest The London Skills Institute. 20 proc. jego studentów to Polacy - mówi Jerzy Kalinowski, opiekujący się na tej uczelni polskimi słuchaczami. Dużą zainteresowaniem cieszą się też London Meridian College i Malvern House College. Dla Polaków o zasobniejszych portfelach otworem stoją Oxford House College i Stanton School of English.
Job sweet job
Legalną pracę w Londynie w 2002 r. znalazło prawie 2 tys. Polaków - wynika z szacunków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (Home Office). Pięć lat temu pozwolenia na pracę dostało tylko 40. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz, w Londynie bardzo łatwo o pracę, bo jest tam ledwie jednoprocentowe bezrobocie. - Tu nie ma biurokracji i rygorystycznego kodeksu pracy, który jest zmorą na przykład we Francji i w Hiszpanii - twierdzi Jan Krzysztof Bielecki. Wkrótce 400-500 osób z powiatów świeckiego, grudziądzkiego, tucholskiego i chełmińskiego będzie miało szansę zatrudnienia w Wielkiej Brytanii. W Świeciu odbyło się spotkanie starostów z przedstawicielem Grampian Country Food Group. Konsorcjum, w skład którego wchodzą 43 firmy z Wielkiej Brytanii, specjalizuje się w produkcji mięsnej. - Polska ma wielkie tradycje w tej dziedzinie i dobrych pracowników - tłumaczy Cameron Davidson, jeden z dyrektorów GCFG. Około 100 pracowników trafi do Londynu.
Niektórzy Polacy inwestują zarobione pieniądze w otwarcie w Londynie sklepu czy restauracji. W dzielnicy Ealing działa polski klub Baltic, uznawany nie tylko przez Polaków za miejsce bardzo trendy. Z oczywistych powodów tylko nielicznych rodaków stać na kupno w Londynie nieruchomości. - Mieszkania na wyspach są o 30 proc. droższe niż na kontynencie - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Apartament w bardzo dobrej londyńskiej dzielnicy kupił niedawno Jan Kulczyk.
Brytyjski rząd zastanawia się nad zmianą zasad podejmowania pracy przez obywateli krajów kandydujących do Unii Europejskiej - poinformowało Home Office. Brytyjski rząd myśli o ściągnięciu dodatkowych pracowników m.in. do branży budowlanej. Obecnie w ramach programu zatrudniania pracowników spoza UE można przyjechać do Anglii tylko raz. To też ma się zmienić. Anglicy zamierzają także podnieść limit wieku dla osób starających się o pracę z 27 do 30 lat.
Większość rodaków pracuje jednak na czarno. W Londynie na stałe mieszka 40 tys. Polaków, a ponad 100 tys. odwiedza każdego roku Wielką Brytanię w poszukiwaniu pracy sezonowej. - Najmują się na budowach, w restauracjach, przy roznoszeniu ulotek lub na podlondyńskich farmach - opowiada Dorota Szczepaniak. Tak duży napływ Polaków budzi negatywne emocje wśród Brytyjczyków. Kilka dni temu złapano przy londyńskiej "ścianie płaczu" (to mur przy Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, gdzie wywieszane są oferty zatrudnienia i ogłoszenia poszukujących pracy Polaków) 23-letniego mieszkańca Cieszyna, który handlował brytyjskimi paszportami. Jego współpracownikiem był 26-letni Leonard Anthony Reed, obywatel brytyjski. Do ujawnienia afery przyczynili się dziennikarze "Evening Standard", którzy podając się za zainteresowanych kupnem paszportu, weszli w kontakt z gangiem. Oryginalny polski paszport z podmienionym zdjęciem kosztuje - według gazety - 600 funtów. Reporterzy kupili też od innego Polaka podrobiony dokument brytyjskiego Home Office, stwierdzający, że jego posiadacz ubiega się o azyl, wolno mu pracować i występować o zasiłki. - Przestępstwa Polaków, które zbiegły się w czasie z rządowymi propozycjami złagodzenia przepisów emigracyjnych, zaniepokoiły Brytyjczyków - mówi Jarosław Koźmiński. Nieprzychylne Polakom artykuły opublikowały ostatnio "Daily Mail" i "Daily Telegraph". Prasa polonijna, która zazwyczaj w takich wypadkach nabierała wody w usta, od kilku miesięcy prowadzi własne dziennikarskie śledztwa mające na celu ujawnianie polskich oszustów. - Polacy zmienili bałwochwalczy stosunek do siebie, dzięki czemu my zmieniamy na lepsze stosunek do Polaków - podsumowała wydarzenia Geraldine Lilley, konsultantka w brytyjskim MSW odpowiedzialna za zmiany w prawie emigracyjnym.
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.