Mantra samobójców

Mantra samobójców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zachodowi grozi palestynizacja konfliktów cywilizacji
Trzy niemal identyczne zamachy, z użyciem wypełnionych ładunkami wybuchowymi samochodów ciężarowych, w ciągu kilku dni: 1 sierpnia w Mozdoku w rosyjskiej Osetii, 6 sierpnia w Dżakarcie, stolicy Indonezji, 8 sierpnia w Bagdadzie. W trzech różnych częściach świata i z trzech zupełnie różnych powodów. Łączy je słowo "terroryzm", które po 11 września 2001 r. stało się mantrą tych, którzy szukają łatwych odpowiedzi, a nie zastanawiają się nad rozwiązaniami. Można oczywiście dodać przymiotnik "islamski", bo kierowcami zamachowcami byli muzułmanie. I od razu pojawia się skojarzenie z Osamą bin Ladenem. Zapewne w Moskwie niebawem znajdą dowody na to, że za tragedią w Mozdoku stoi Asłan Maschadow, a ten na pewno jest w jakiś sposób powiązany z Saudyjczykiem. Podobnie w Dżakarcie - któryś z terrorystów z organizacji Dżemaja Islamija, odpowiedzialnej za zamach na hotel Marriott, zostanie oskarżony, że szkolił się w obozie Al-Kaidy w Afganistanie.
Islam nie zawiera odpowiedzi na pytania o przyczyny przemocy - ta religia nie usprawiedliwia mordowania niewinnych ludzi. Usprawiedliwia je fanatyzm religijny, ale tłumaczenie zamachów fanatyzmem skłania do kolejnych pytań. Terrorystą nikt nie staje się z dnia na dzień. Musi być zdeterminowany - najczęściej przez biedę, zacofanie i niemożność ułożenia sobie spokojnego życia; musi też być indoktrynowany przez fanatyków.
Widziane z tej perspektywy zamachy w Mozdoku i Dżakarcie przestają być historią o "jakimś wariacie", który postanowił się zabić, ciągnąc za sobą innych. Stają się konsekwencją polityki Kremla w Czeczenii, polityki, na którą świat milcząco się godzi. Tragedia w Dżakarcie to zaś rezultat tolerowania islamskiego ekstremizmu i słabości instytucji państwowych w największym kraju muzułmańskim. Politycy Zachodu do niedawna uważali, iż Indonezja znajduje się bardzo daleko od naszej cywilizowanej i spokojnej Europy. Zeszłoroczny zamach na Bali i atak na hotel w Dżakarcie, powiązany zapewne z zakończeniem procesu przeciw organizatorom tego pierwszego, przypomniały, iż terroryzm nie zna kordonów granicznych.
Irakiem świat zainteresował się dopiero niedawno. Przez lata za święty spokój świata najwyższą cenę płaciły miliony obywateli tego kraju. Owocem tej obojętności są zbrodnie, których organizacje praw człowieka nie są już nawet w stanie ewidencjonować.
Prezydent George W. Bush rozpoczął wojnę w Iraku z terrorystycznym reżimem Husajna. Ostatni zamach na jordańską ambasadę może jednak świadczyć o tym, że chorobą o nazwie terroryzm zakażone jest również społeczeństwo. Palestynizacja konfliktów zaczyna zagrażać całemu zachodniemu światu.

Ciężarówki śmierci
  • 1 sierpnia, piątek
    W Mozdoku w rosyjskiej Osetii wyładowany materiałami wybuchowymi kamaz taranuje bramę szpitala dla rosyjskich żołnierzy walczących w Czeczenii. Budynek, w którym było 150 osób, zostaje zrównany z ziemią. W samochodzie znajdowała się ponad tona trotylu.
  • 6 sierpnia, wtorek
    Stolica Indonezji, Dżakarta. Na ulice wychodzą tysiące pracowników handlowo-biurowej dzielnicy Mega Kuningan. Zaczyna się właśnie przerwa na lunch. Zamachowiec za cel obiera hotel Marriott. Toyota, w której znajduje się bomba, wjeżdża w jedną ze ścian hotelu, zabijając 14 osób i raniąc 149.
  • 8 sierpnia, czwartek
    W mur jordańskiej ambasady w Bagdadzie wbija się minibus wypełniony materiałami wybuchowymi. Eksplozja jest tak silna, że wrak jednego z zaparkowanych niedaleko samochodów ląduje na dachu pobliskiego domu. Na miejscu zginęło 11 osób, 57 zostało rannych.
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 33/2003 (1081)